Przez dobrą chwilę nie podnosiła się z podłogi. Zaczynała rozmyślać, co się właściwie tutaj stało i co wywołało u Grabowskiego taką reakcję. Patrzyła w zamknięte drzwi, spod których padało do pokoju lekkie światło. Po kilku minutach podniosła się i poszła do łózka. Położyła się na brzegu od swojej strony i zwinęła w kulkę. Zacisnęła mocno powieki, kiedy tylko usłyszała otwierające się drzwi. Wolała udawać, że śpi niż konfrontować się z chłopakiem. Czyżby wpadła z deszczu pod rynnę? Wszystko na to wskazywało. Kuba zaczynał ją przerażać, myślała, że niedomówienia się skończą, ale dzisiaj zdawało się, że to dopiero początek, dokładnie tak, jak wskazywała wiadomość od nieznajomego. Materac ugiął się za jej plecami, zwiastując, że pan domu wszedł do łóżka. Niemal była gotowa wstrzymać powietrze, byleby tylko się nie ruszyć. Jednak jej ciało zdawało się odmawiać posłuszeństwa. Zadrżała delikatnie.
— Śpisz? — usłyszała momentalnie za sobą i zacisnęła wargi w cienką linię. Kiedy przez chwilę nie otrzymał odpowiedzi, westchnął cicho i rozejrzał się po pokoju. — Elen, kocham cię... Tak mocno i do końca, ale to wszystko jest bardziej pokręcone, niż ci się wydaje. Tak bardzo chciałbym ci wyjawić te wszystkie sekrety... Ukrywanie wszystkiego jest cholernie męczące i boli mnie to, że muszę oszukiwać najbliższych. Jednak muszę to robić, bo ujawnienie informacji może wiązać się z cholernie dużym ryzykiem. Nie chciałbym, żeby coś ci się stało, tylko dlatego, że wiesz więcej, niż powinnaś. Proszę, uszanuj to i nie rób mi takich akcji, bo ja sam wtedy nie wiem, co mam z tym zrobić i tracę kontrolę. Przepraszam cię za dzisiaj, przepraszam za jutro i każdy kolejny dzień, kiedy będę zmuszony coś przed tobą ukrywać. — dodał cicho i obrócił się do swojego końca łóżka. Kiedy nastała dłuższa chwila ciszy, dziewczyna zajrzała za siebie, lustrując wzrokiem Grabowskiego. Sama była zmęczona tajemnicami i nawet jeśli, coś by jej groziło, to wolałaby poznać tą tajemnicę. Niepewnie wtuliła się w jego plecy, na co chłopak lekko się wzdrygnął. Obrócił się przodem do niej. — Elen...
— Nie. — przerwała mu. — Śpijmy. — dodała cicho i przymknęła oczy. Pomimo tego, że zachował się tak źle w stosunku do niej, nie potrafiła sobie wyobrazić nocy, przespanej do siebie plecami. Potrzebowała odrobiny jego ciepła, a wiedziała, że jak zawsze, kiedy coś namiesza, będzie starał się zrobić wszystko, żeby odkupić swoje winy. Nie pomyliła się i tym razem, kiedy tylko wziął ją w ramiona, złożył na jej czole pocałunek. Niby nic, ale dla niej ten gest zawsze sprawiał, że czuła się nieco bezpieczniej. Miała milion myśli, chciała odpowiedzi, a z drugiej strony nie chciała naciskać. Kolejna wojna z myślami rozpoczęła się w jej głowie, jednak zmęczyła ją na tyle, że dziewczyna zasnęła.
Otworzyła leniwie oczy, kiedy słońce wpadło do sypialni. Potarła twarz dłońmi i rozejrzała się dookoła, kiedy nagle zerwała się jak poparzona, zeskakując z łóżka.
— Pojebało cię?! — krzyknęła zdezorientowana. Grabowski siedział po turecku, obrócony w jej stronę. Skupiał na niej wzrok i myśli, a przed nim leżała broń.
— Nie krzycz z rana... Znaczy możesz krzyczeć, ale nie tak. — pokręcił głową...
— Po co ci ta broń? — spytała już nieco spokojniejszym tonem i przełknęła ślinę.
— Bo chciałbym odkupić swoje wczorajsze winy. Siadaj. — powiedział odrzucając kołdrę na podłogę i robiąc więcej miejsca dla Elen.
— A tak bardziej precyzyjnie? — spytała, niepewnie wchodząc na łóżko i siadając naprzeciwko niego.
— Obracałaś wczoraj w rękach odbezpieczoną broń. Pokażę ci, na co musisz zwrócić uwagę, przy obchodzeniu się z bronią. Zaczniemy od budowy i rozkładania, a skończymy na odbezpieczaniu. — powiedział spokojnym tonem, zerkając na, jak mu się wydawało, zaskoczoną, a zarazem zaciekawioną dziewczynę. Kilkoma ruchami rozebrał broń na części i położył je przed brunetką. Powoli tłumaczył jej nazwy części i składał ją z powrotem, po czym rozłożył ją ponownie. — Chodź tu. — przesunął ją do siebie, po czym usadził ją pomiędzy swoimi nogami. Objął ją ramionami i łapiąc za jej dłonie, składał z nią na nowo pistolet. — Jeszcze raz... — szepnął do jej ucha i w mgnieniu oka znów zostało z niego kilka części. Powtórzyli to jeszcze kilka razy, aż dziewczyna nabrała nieco wprawy. Następnie wytłumaczył jej zabezpieczanie i odbezpieczanie broni. Może to nie był czas na takie myśli, ale przez cały czas, coś z tyłu jej głowy, powtarzało jej, że wyglądał cholernie podniecająco z bronią w ręku.
— Kuba? — zapytała niepewnie zaciągając włosy za ucho.
— Tak? — spytał cicho, spoglądając na nią od tyłu.
— To może zabrzmi głupio, ale... Wyglądasz naprawdę pociągająco z bronią w ręku... — powiedziała nieco zawstydzona.
— Liczysz na pociąganie? — powiedział, momentalnie owijając sobie jej włosy wokół dłoni i odchylając ją do tyłu, ciągnąć jednocześnie za brązowe pukle włosów. Kiedy wygiął ją tak, jak mu pasowało wpił się w jej usta, a słysząc jęknięcie, uśmiechnął się szeroko.
— Liczę na ciebie... — szepnęła czując mrowienie w niższych partiach ciała. Wyswobodziła włosy z jego dłoni. Złapała za broń i wymierzyła w niego udając, że oddaje kilka strzałów. Zaśmiała się lekko pod nosem, ale jego spojrzenie zaczynało ją wręcz palić. Ściągnął z niej koszulkę, po czym złapał za jej nadgarstek. Wykręcił jej ręce do tyłu i zmusił ją do wyrzucenia pistoletu. Sam złapał za Glocka i przejechał nim powoli, wzdłuż kręgosłupa. Chłód metalu sprawił, że zadrżała, a jej ciało pokryła gęsia skórka, uchyliła usta z przyjemności. Pochylił się nad jej uchem i zaczął jej rapować cicho do ucha, jeden z utworów HuczuHucza.
— Gdyby nie ten ból, o którym nie mówiłem Ci tu nigdy, wziąłbym nóż i sprawdził jak szybko się goją blizny... Na Twojej skórze, u mnie pod skórą już dość długo, ale będą dłużej gdyby nie to, że znajdę drugą opcję i wezmę oddech, przetnę aortę Tobie, bo wolę żebyś nie istniała, niż żyła obok mnie. I kiedyś to zrobię, więc przygotuj się na dłonie we krwi i próbując złapać oddech, powiem 'Kocham Cię' ostatni raz. Już Tobie to rozwiąże problem, co dzień się o to jutro boję. Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje... — zadrżała, z jednej strony mogło to być przerażające, z drugiej budowało napięcie i zwiastowało coś tajemniczego. Poczuła chłód na swojej szyi, znów wodził po niej pistoletem, a ona zadrżała. Zakręcił nim kółko wokół sutka i zjechał po jej brzuchu, zaczepiając cienki materiał, koronkowych stringów. Jęknęła przygryzając wargę, a przez chwilę poczuła się jakby świat dla nich zwolnił. Grabowski jeszcze kilka razy przesunął chłodnym sprzętem po jej ciele, nawet nie spostrzegła się, kiedy skrępował jej dłonie kajdankami. — Byłaś bardzo niegrzeczna, a wiesz co się robi z takimi dziewczynami? Karze się je... — powiedział gardłowym tonem do jej ucha i zasłonił jej oczy, czarną, satynową opaską.
— Kuba... — szepnęła, kiedy odciął jej kolejny zmysł. Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, kiedy w rozchylone wargi wsunął jej kulkę, służącą do kneblowania i zawiązał ją z tyłu jej głowy. Jednak nie spodziewała się kolejnego ruchu. Kuba sięgnął do szuflady przy nocnej szafce, stojącej koło łóżka i wyciągnął bat. Smyrnął nim po jej nagich pośladkach, a z jej ust wydarł się krzyk, stłumiony przez knebel w jej ustach. Wpadła twarzą w poduszki i wiła się, kiedy dostała kolejne razy. Jej pośladki zaczerwieniły się po chwili. Potarł palcem pomiędzy jej wargami sromowymi, a na ustach pojawił mu się cwany uśmiech.
— Wiedziałem, że ci się spodoba. — wyszeptał do jej ucha, kiedy wyczuł, jak bardzo była mokra. Ścisnął za jej podrażniony tyłek, a z ust dziewczyny wydarł się kolejny krzyk. Szybko nachylił się nad nią i przejechał językiem od łechtaczki, poprzez rozchylone pośladki, aż do początku jej kręgosłupa. Szarpnęła rękoma i błądząc po satynowej pościeli, odnalazła zagłowie łóżka, na którym zacisnęła dłonie. Ponownie zatopił w niej język, tym razem dając jej dłuższą rozkosz. Zasysał i przygryzał jej łechtaczkę. Jednak kiedy wsunął w nią dwa palce i zaczął drażnić punkt G, dziewczyna zaczęła mu się wyrywać z przyjemności. Zacisnął mocno dłonie na jej biodrach, nie pozwalając jej uciec. Czuł, jak jej ciało napinało się i drżało, smagane kolejnymi orgazmami. Odpuścił jej dopiero, kiedy podczas kolejnego orgazmu trysnęła obficie. Odpiął knebel i wyciągnął jej z ust kulkę, po czym zgarnął z jej krocza wszystkie płyny, które na nim zostały i wsadził jej palce do ust. Oplotła je sprawnie językiem, smakując samej siebie. Przerzucił ją na plecy i złapał za jej dłonie. Wsunął penisa w jej usta i mocno zaczął pieprzyć jej gardło, nie zważając na to, że dziewczyna krztusiła się. Po chwili wysunął się i patrzył jak łapczywie łapała powietrze, a spod satynowej maski spłynęło kilka łez. Powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy, aż w końcu poczuła uginający się materac. Zszedł z łóżka, kiedy ponownie przerzucił ją na brzuch, ale nie wiedziała co robi i do czego posunie się w następnym kroku. Zabranie jej wzroku i dotyku sprawiło, że doskonale usłyszała cichą wibrację. — Nie wierć się... — mruknął pod nosem i splunął między jej pośladki, po czym zaczął drażnić kciukiem jej odbyt. Jęknęła, chcąc się mu wyrwać, ale przytrzymał ją ponownie. — Powiedziałem, nie ruszaj się. — upomniał ją, po czym poczuła na swoim tyłku kolejne smyrnięcie batem. Krzyknęła i zastygła w bezruchu. — Grzeczna dziewczynka. — po chwili pieszczot analnych, wsunął w jej tyłek wibrujące jajko. Wpadła buzią w poduszki i dyszała w nie, czując rozchodzącą się po ciele ekstazę. Wszedł w nią mocnym pchnięciem, a głośny jęk wyrwał się z jej gardła. Zaciskała z przyjemności powieki, czując jak wypełnia ją kolejnymi pchnięciami. Wgryzał się w jej ramiona i plecy, doprowadzając ją do szaleństwa. Po kolejnych kilkunastu minutach rżnięcia jej, zalał ją obficie spermą, a głośny, męski jęk wypełnił sypialnię. Opadł na łóżko dysząc i sięgnął po kluczyk, uwolnił jej dłonie. Momentalnie ściągnęła z siebie opaskę i odrzuciła ją, gdzieś na bok. Energicznie weszła na niego i wpijała się zachłannie w jego usta. — Wypluj jajko... — mruknął do jej ust i przyłożył dłoń do jej pośladków. Zrobiła, co kazał i zaśmiała się cwano. — Byłaś świetna...
— Bo miała świetnego pana nad sobą... — roześmiała mu się w usta i ponowiła swoje pocałunki. Poranek nadrobił przepaść, jaka zrobiła się między nimi. Wszystko zdawało się wrócić na dobry tor, pomimo, że wciąż było wiele niewiadomych.
Dziewczyna podała mu śniadanie z uśmiechem na ustach. Pomimo obolałego tyłka była w dobrym nastroju i miała nadzieję, że ten dzień zakończy się równie dobrze, jak się zaczął.
— Pachnie bosko.
— Ale może być całkiem niezjedliwe, nie jestem najlepsza w kuchni. — Elen zaśmiała się ciepło, stawiając przed nim naleśniki z bananami i nutellą oraz białym serem.
— Naleśniki raczej trudno zepsuć. — zaśmiał się i wygłodniały zabrał się za jedzenie. Spojrzał na nią, jak mu się przypatrywała zakochanym wzrokiem. Złapał ją za dłoń i posadził sobie na kolanach, po czym karmił ją.
— Weź czuję się jak dzieciak. — zaśmiała się ciepło, ale mimo wszystko pozwalała mu na karmienie siebie.
— Raz kiedyś, nie zawsze, dwa razy nie często. Nie możesz żyć tylko na seksie, musisz naładować swoje ciało. — zaśmiał się ciepło.
— Filozof jebaniutki... — mruknęła i zgarnęła z widelca naleśnika. — Nawet zjedliwe. — sielanka zdawała się trwać w najlepsze, dopóki nie rozdzwonił się telefon Kuby. Twarz chłopaka od razu spoważniała, kiedy zobaczył nazwę dzwoniącego. Wsunął jej widelec w dłoń i pocałował jej skroń.
— To ważne, muszę iść odebrać, zaraz wrócę do ciebie. — powiedział i wyszedł na ogród po czym odebrał telefon, mierzyła go wzrokiem, zajadając śniadanie. Obserwowała jego ciało, zakryte tylko bokserkami, ale jej mózg szybko sprowadził ją na ziemię. Kiedy zobaczyła minę Kuby i złość wypisaną na jego twarzy. Wiedziała, że przeklinał i spodziewała się jakiś nieciekawych informacji, nie pomyliła się. Wrócił podkurwiony do białego. — Elen, muszę wieczorem wyjechać. Na jakieś dwa może trzy dni, dasz sobie radę?
— Co? Ale jak to? Miałeś mieć wolne? — powiedziała nieco rozżalona i rozczarowana.
— Wiem, ale wynikły niespodziewane komplikacje, przy jednym z projektów, muszę jechać ratować sytuację. — pogładził jej policzek. — Zostawię cię w najlepszym możliwym towarzystwie, żebyś się nie nudziła i nie siedziała tu sama. — powiedział i dał jej buziaka. Smutno pokiwała głową przytakując mu.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...