Pukanie do drzwi wyrwało ją ze snu. Wokół panowała ciemność, nie wiedziała nawet kiedy zasnęła, który to rok i co to za planetę. Podniosła się kiedy pukanie powtórzyło się i wygramoliła się z łóżka. Ruszyła do drzwi i pociągnęła za klamkę. Kuba kiedy ją ujrzał, przechylił lekko głowę i spojrzał na nią z pełną konsternacją wypisaną na twarzy.
— Na co się tak gapisz? — spytała w końcu, kiedy stali w drzwiach i nadal panowała między nimi cisza.
— Nic, po prostu twoje włosy... Spałaś, czy spałaś z kimś? — zgarnął niesfornie porozwalane kosmyki za jej ucho.
— Grabowski, błagam cię, spałam po prostu. — powiedziała i odsunęła się lekko. Wpuściła go do środka i zapaliła światło. — Tu były talerze po obiedzie... — wskazała zaskoczona na stolik.
— Obsługa zabrała. — zaśmiał się lekko.
— Ale ja nikogo nie wpuszczałam... — powiedziała kiwając głową na boki. — Która godzina?
— Mają karty do wszystkich pokoi, więc jak ich nie wpuszczasz, to wchodzą sami i sprzątają jak trzeba. — zaśmiał się lekko. — Jakaś 22:00, więc to idealna pora, żebyś założyła coś seksownego i zeszła na dół. Bawimy się dzisiaj przy basenie. — powiedział i spojrzał na dziewczynę.
— Nie wiem, czy mam ochotę... — powiedziała spoglądając na niego.
— Spędzisz cały pobyt w łóżku? Mało ambitny plan, jak na tak ambitną dziewczynę. — powiedział i zmrużył oczy.
— No dobrze, pójdę na chwilę na dół. — powiedziała i przerzuciła oczami.
— Mówił ci ktoś kiedyś, że to niegrzeczne tak robić? — powiedział siadając do stołu i skubnął kilka kulek winogrona.
— Mówił ci ktoś kiedyś, że to niegrzeczne całować narzeczoną swojego znajomego? — spytała, żeby się odgryźć, a Grabowski o mało nie zadławił się winogronem.
— Nie obrażaj mnie tak nawet, to nie jest mój znajomy. On jest dla mnie jak nikt, nie zatrudniłbym go nawet do zbierania śmieci po koncertach. — prychnął pod nosem, jakby obraziła go najgorszym, czym się dało. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem i otworzyła walizkę. Wyszukała w niej bikini i krótką plażową sukienkę. Grabowski szybko zmierzył wybrany przez nią zestaw. — Lubię, kiedy się mnie słuchasz, wiesz?
— Lubię, kiedy nie zgrywasz dupka, wiesz? — odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, a chłopak zaśmiał się pod nosem.
— Tak, bo ja wręcz jestem przekonany, że uwielbiasz tą wersję mnie. — powiedział z pełnym przekonaniem w głosie. Przeklęła w myślach, bo miał więcej racji, niż uważał. Westchnęła pod nosem i poszła do łazienki przebrać się. — Serio? Przecież już widziałem cię nago. — powiedział lekko podirytowany zachowaniem dziewczyny.
— Ale to było kiedyś, teraz to już nie jest twoja własność! — krzyknęła zza zamkniętych drzwi.
— Ale będzie. — powiedział sobie pod nosem i skubnął jeszcze kilka winogron. Elen przebrała się i poprawiła makijaż, po czym spięła włosy w wysokiego kucyka, który jak na złość żył dzisiaj swoim życiem. Wyszła z łazienki i wyciągnęła z torby sandały na wysokiej koturnie i zaczęła sznurować je wokół kostki. — Wyglądasz pięknie. — powiedział i spojrzał na nią z zachwytem, nie przypominał sobie, by widział ją kiedykolwiek w takim wydaniu. Zawsze chowała się pod workowatą bluzą, a na nogach, więc pożerał ją teraz wzrokiem. Przyglądał się uważnie jak zawiązywała wstążki wokół kostek na idealną kokardkę, którą jeszcze chwilę poprawiała. Wciąż miała zgrabne nogi, chociaż przybyło jej kilka kilogramów, ale zadziałało to tylko na jej plus. Zdawało się, że i w piersi poszło jej co nieco. Skubał od wewnątrz swoją wargę.
— Halo mówię do ciebie. — powiedziała Elen i spojrzała na niego. Wyrwała go z zamyślenia, a pokój wypełnił zapach jej perfum.
— Co? Co takiego? — powiedział odchrząkając i poprawił się na krześle.
— Że nie zostanę za długo, chciałabym spróbować jeszcze iść spać, żeby przestawić się na spanie w nocy. — powiedziała poprawiając kucyk.
— Dobrze, przecież nikt cię tam siłą nie będzie trzymał. — powiedział z cwanym uśmiechem.
— Czemu mam wrażenia, że twoje usta mówią jedno, a twarz wyraża drugie. — powiedziała i pokiwała głową z niedowierzaniem. — Możemy iść.
— Zdaje ci się, bo jesteś przewrażliwiona. — zaśmiał się pod nosem i wstał, podał jej dłoń i przepuścił ją w drzwiach gasząc światło. Wsiedli wspólnie do windy i zaczęli kilkupiętrową podróż w dół. — Wszyscy się pewnie ucieszą na twój widok.
— Wszyscy? — spytała zaskoczona.
— Firmowe wakacje. Jest tutaj całe QueQuality i wesoła ekipa. — powiedział z szerokim uśmiechem.
— Czyli twój brat też? — spytała, wracając wspomnieniami do chwil, kiedy Maciek nie był zbyt miły dla niej.
— Tak, też jest, ale obiecał być grzeczny. — dodał z szerokim uśmiechem i przepuścił ją przodem, kiedy winda zatrzymała się na dole.
— Obiecał, czy kazałeś mu obiecać? — spytała ruszając przez hol w stronę wyjścia na basen, skąd dobiegała już głośna muzyka.
— Ustalmy, że lekko pomogłem mu w tym, by sam obiecał. — zaśmiał się lekko pod nosem, a dziewczyna pokręciła głową. Wyszli na część obiektu z odkrytym basenem, gdzie na szczycie było miejsce przygotowane dla DJa, a basen podświetlał się w rytm muzyki. Moyes z Krzyśkiem dawali już czadu znad konsolety, a ich pozytywna energia zaczęła się udzielać wszystkim dookoła. Poznawała kilka twarzy, ale razem z nimi bawili się ludzie z całego świata, którzy przyjechali tutaj na wakacje. Kelnerki chodziły pomiędzy gośćmi z tacami i serwowały drinki. — Blue lagoon, dobrze pamiętam? —spytał porywając z tacy dwa drinki.
— Nawet bardzo dobrze. — powiedziała i napiła się drinka. — Nie wiem, jak oni to robią, ale smakuje jeszcze lepiej niż w Polsce. — zaśmiała się lekko pod nosem.
— To nie tak, że lepiej, tu jest lepszy klimat, by pić i się bawić. Poczekaj, jak pojedziemy na plaże, tam też zaliczymy świetną imprezę, jestem tego pewien. — zaśmiał się lekko.
— Czyli będziemy imprezować. — stwierdziła. — To ten twój niesamowity plan? — spytała i odmachała Krzyśkowi, który dojrzał ją w tłumie. Oczywiście skończyło się to, że pół ośrodka wyśpiewało jej kolejne "Happy Birthday", a dziewczyna zakryła twarz dłonią i wyzerowała drinka. — Jeszcze jednego, bo na trzeźwo nie zniosę kolejnego wycia Mojskiego. — roześmiała się.
— Wracając do twojego pytania... — zaczął, kiedy podał jej drinka. — Nie, imprezy to nie jedyny punkt tej wizyty, ale bardzo istotny. Chciałbym, żebyś się dobrze bawiła. Kiedy ostatni raz byłaś w klubie i zaszalałaś? — spytał, a dziewczyna zastanowiła się chwilę.
— W sumie... To nie pamiętam. — powiedziała i zaśmiała się lekko pod nosem.
— No to zaszalej tak, jakby nikt nie patrzył. Masz tutaj ochronę, nic ci nie będzie, a jak przesadzisz z alkoholem, to odtransportuje twoje zwłoki na nasze piętro. — zaśmiał się lekko. Eleonora spojrzała mu w oczy, jakby czekała na potwierdzenie jego słów. — No leć, zrób coś szalonego, coś co zapamiętasz do końca życia i co będziesz opowiadać swoim wnukom. — powiedział i znów uśmiechnął się cwano. Momentalnie wcisnęła mu w dłoń szklankę z resztą drinka.
— Na bombę! — krzyknęła i wskoczyła do basenu tak jak stała, a na ustach Kuby pojawił się szeroki uśmiech, pełen satysfakcji.
— Grzeczna dziewczynka. — skwitował ją pod nosem i odstawił ich szklanki na tacę jednej z kelnerek i sam poszedł za konsolę do swojego DJa i Hypemana.
— Nie jestem pijana... — powiedziała, kiedy stali przed hotelem, a dziewczyna trzymała kosz, do którego już kilka razy zdążyła zwymiotować.
— Nikt nie powiedział, że jesteś. Przecież jak chcesz przyniosę ci jeszcze jednego drin...
— Nie kończ, jak usłyszę jeszcze słowo drink, to znowu się zrzygam. — los bywa przekorny, więc nie musiała czekać ani chwili dłużej na kolejny nawrót mdłości i kolejną falę wymiotowania.
— Dobra wystarczy, zabieram cię do pokoju, bo za chwilę odpędzisz wszystkich gości z hotelu. — pokiwał lekko głową patrząc na jej stan upojenia. Nie sądził, że dziewczyna, aż tak zaszaleje, ale jak jej obiecał, tak trwał przy niej nawet w tych mniej kolorowych chwilach. Chociaż połączenie kilkunastu kolorowych drinków, dawała swoją specyficzną tęczę.
— Nie do pokoju... Tu mi dobrze. — powiedziała i zachichotała głupio. Zmierzył ją wzrokiem.
— Na pewno? Drugi raz nie poproszę. — odbił piłeczkę i oczekiwał na odpowiedź, jednak dziewczyna zatoczyła się tylko, kiedy straciła równowagę, a krew zagotowała mu się w żyłach. Podszedł do niej i przerzucił ją jak piórko przez ramię, na co pisnęła i roześmiała się.
— Zarzygam ci plecy. — ostrzegła go, kiedy jej żołądek zrobił kilka kolejnych, niestandardowych przewrotów.
— Trudno, to wypierzesz mi ubrania. — wszedł z nią na hol i udał się wprost do windy, gdzie szybko wybrał ostatnie piętro.
— Kuba, naprawdę mi niedobrze... — szepnęła.
— Nie interesuje mnie to teraz, wstrzymuj się. — dodał chłodnym tonem, miał dość jej zachowania i gdyby wiedział, że ta noc tak się zakończy na bank nie namawiałby ją na szaleństwa. — Zobaczymy, co powiesz jutro, jak Koziara pokaże ci zdjęcia. — westchnął lekko i wyszedł z windy, gdy ta zatrzymała się na ich piętrze. Dziękował tylko za to, że nikt z nimi nie jechał, bo większość imprezowiczów zaległa już w swoich pokojach, a ci grzeczni turyści od dawna już spali.
— Kuba, Kubuś, Kubububuniu... Za dużo bubu. —wymamrotała cicho. — Niemniej... Rzygać będę... — mruknęła czując jak jej się odbija. Kuba wyciągnął z kieszeni kartę do jej pokoju i szybko otworzył drzwi, po czym zaniósł dziewczynę do toalety. Padła na kolana przed kibelkiem i znów dała z siebie wszystko. Kuba spojrzał na nią z politowaniem, krzyżując dłonie na piersiach. — Nie patrz na mnie... — mruknęła, czując jego wzrok na sobie, a chłopak zniknął za drzwiami. Zdziwiła się, kiedy nie pozostawił za sobą żadnej kąśliwej uwagi. Kiedy jej żołądek w końcu się uspokoił, usiadła na zimnych kafelkach, a jej jęk wypełnił łazienkę, kiedy jej praktycznie nagie pośladki spotkały się z lodowatą posadzką. Que spojrzał w stronę toalety, przechylając lekko głowę w prawo, kiedy usłyszał dziwny dźwięk. Jednak jedyne co zobaczył to jej sandał lecący w stronę łóżka, a zaraz za nim kolejny. Uśmiechnął się lekko, widząc jak za butami wyłoniła się dziewczyna, która zmierzała w stronę łóżka. Potknęła się o własnego buta, którym przed chwilą rzuciła i wpadła w pościel.
— Napij się. — powiedział podając jej szklankę z ciepłą herbatą, a sam przejechał po jej boku.
— Co robisz? — spytała cicho upijając kilka łyków i utrzymując z chłopakiem kontakt wzrokowy.
— Rozbieram cię. — powiedział z lekkim uśmiechem, gdyby nie była tak pijana, że ledwo chodzi, pewnie cieszyłby się z tego, że może ją rozebrać.
— Ale ja nie mogę... Mam... — kiedy tylko chciała powiedzieć o Marcinie, mężczyzna położył palec na jej ustach, przerywając jej.
— Nie jestem nekrofilem, popychanie zwłok mnie nie bawi, więc nie obiecuj sobie za dużo dzisiaj. — wyszeptał do jej ust, a ona pożałowała momentalnie, że nie umyła zębów. Roześmiała się kiedy zsunął ją po łóżku. — Masz mokre ubrania, a w pokoju chodzi klimatyzacja, jak nie chcesz jutro zdychać z gorączką, to trzeba je z ciebie ściągnąć, więc albo współpracujesz, albo pójdę po nożyczki. — powiedział ze stoickim spokojem.
— Wiesz, zawsze lubiłam się buntować. — szepnęła i obróciła się na brzuch, blokując mu dostęp do suwaka od sukienki. Kuba westchnął podirytowany jej zachowaniem i poszedł do kuchni. Wrócił z nożyczkami i spojrzał na nią. Już widział w jej oczach, że rzucała mu wyzwanie, jak miała to w swoim zwyczaju robić, jeśli tylko była ku temu sposobność.
— Ściągamy grzecznie, czy ciąć? — spytał po raz ostatni, a kiedy się nie odwróciła znów podniósł ją, na co pisnęła.
— Cicho, głupia... Obudzisz pół hotelu. — powiedział i rzucił ją na łóżko, tak by móc skrępować jej ruchy do minimum. Wykręcił jej ręce za głowę i skrępował je jej majtkami, które wyciągnął z walizki. Dziewczyna wyprostowała nogi wypinając swój tyłek w jego kierunku i próbowała go odepchnąć od siebie kopnięciem. Jednym ruchem podciągnął jej sukienkę do góry i złapał jej nogi pomiędzy swoje, na co dziewczyna jęknęła cicho. Kiedy poczuła chłód metalu na swoim ciele, szybko rozeszła się po nim gęsia skórka, potem poczuła jak rozwiązał sznurki od dołu bikini, po czym materiał zsunął się po jej nogach. Chwilę szarpał za sznurki od stanika, który też ustąpił. Lekki jęk znów wydarł się z jej ust, a zaraz po nim westchnięcie, kiedy poczuła jak nożyczki sunęły wzdłuż jej kręgosłupa. Cała sytuacja była dla niej cholernie podniecająca, jednak następny ruch chłopaka zaskoczył ją. Popchnął ją na łóżko i narzucił na nią kołdrę, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
— Kuba...? — szepnęła, ale odpowiedziała jej cisza. — A ręce? — dodała żałosnym tonem i jęknęła cicho zrezygnowana. Jednak skrępowane dłonie nie przeszkodziły jej w szybkim zaśnięciu.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...