Krople deszczu jeszcze chyba nigdy nie uderzały tak głośno o parapet, a może było to tylko złudzeniem? Od kilku godzin siedziała w absolutnej ciszy, odgrodzona szybą od ściany deszczu. Co jakiś czas pociągała nosem, kiedy kolejny raz jej myśli wracały do tego, co stało się na cholernym lotnisku w czasie powrotu ze San Sebastian. Znowu jej broda zadrżała, kiedy miała nadejść kolejna fala płaczu. Szumiało jej w głowie od tego wszystkiego, nie odpisywała na niczyje wiadomości, odcinała się od świata. Odstawiła pustą butelkę wina i sięgnęła po następną. Tylko upijając się, była w stanie spać, chociaż i tak z reguły przesypiała może ze cztery godziny. Jej serce powoli pękało, kiedy uświadamiała sobie, że to naprawdę nie były przelewki, że prawdopodobnie wszystko mogło być spowodowane przez jej głupi plan śledzenia chłopaka. Mogła być asertywna, mogła powiedzieć nie, ale zgodziła się... Dzisiaj oddałaby wszystko, by jednak przyłapać go z jakąś długonogą, piękną Hiszpanką. Wypuściła powietrze, a po jej policzkach skapnęły kolejne łzy. Otarła je wierzchnią stroną dłoni i upiła kilka kolejnych łyków wina. Kochała go tak bardzo, był dla niej całym światem... Może jednak i to zdawało się być tylko złudzeniem, może nie kochała go, aż tak mocno, skoro naraziła go na niebezpieczeństwo. Może jedynie potrzebowała tej dawki adrenaliny, nieprzewidywalności, którą jej dawał... Życie znów zdawało się być tanim żartem, zmorą, która nie pozwalała jej spać, a ona? Ostatni raz tak słaba, czuła się w dniu śmierci jej babci, w tym samym dniu, kiedy siedząc zapłakana na szpitalnym patio, zwyzywała wytatuowanego chłopaka i kazała mu spierdalać. Może, gdyby posłuchał, to wszystko tak by się nie potoczyło? Nie byłoby całej afery z Bali. Cholerny raj, okazał się być największym piekłem. Spojrzała na zegarek, dochodziła 20:00. Oparła policzek o chłodną szybę, który z pomocą słonych śladów, przykleił się niemal do szklanej tafli. Wodziła palcem za kolejnymi kroplami spływającymi po szybie. To doprowadziło do kolejnego wyciszenia. Miała wrażenie, że serce łomocze jej tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Kiedy wybiła punkt ósma rozległo się pukanie, a ona omal nie spadła z parapetu. Podeszła do drzwi i szarpnęła za klamkę.
— Na litość boską, ile ty już wypiłaś? — powiedział, mierząc ją wzrokiem.
— Wciąż nie wystarczająco dużo, by ukoić ból i przetrawić informacje. — powiedziała cicho pod nosem. Kątem oka zauważył sześć butelek, a z rozchylonych ust wydarło się westchnięcie, kiedy przemilczał to, co chciał w pierwszej chwili powiedzieć.
— Nierozmawianie i ukrywanie się w gościnnym nic ci nie da. Usiądźmy i porozmawiajmy... — powiedział niemal drżącym głosem, bo nie mógł patrzeć na nią, kiedy była w takim stanie. Zmarnowana, słaba i upita.
— O czym? O handlu amfetaminą, o zabójstwie, o postrzeleniu? A może chciałbyś porozmawiać o muzyce, albo szydełkowaniu? Szydełkowanie byłoby całkiem ci bliskie, masz doświadczenie, w końcu Marcin pocerował cię... — mruknęła i oparła się o drzwi, ledwo stojąc na nogach.
— Znoszę cię taką drugi dzień, ja naprawdę rozumiem, że to wszystko jest dla ciebie szokiem, że tak nie powinno być, ale ja naprawdę chcę z tym skończyć... Żeby móc sobie iść z tobą spokojnie przez życie... — powiedział nieco zrezygnowany. — Kończy mi się do ciebie cierpliwość dziewczyno... Chcę tylko porozmawiać i zasnąć z tobą w jednym łóżku, czy o wiele proszę? — patrzył prosto w jej smutne oczy. Po raz kolejny jej broda zadrżała, zwiastując kolejny atak płaczu. — O nie... Dość tych łez... — Kuba złapał za jej policzki i pociągnął ją za nie do siebie. Wpił się w jej usta z utęsknieniem, bo sam już nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł smak jej ust. — Uspokój się babo... Bo mi cierpliwości już do ciebie brakuje... — powtórzył po raz drugi i przytknął usta do jej czoła. Zamykając ją w swoich ramionach. — Widzisz, przez takie zachowanie, sprawiasz, że żałuję, że cokolwiek ci powiedziałem... Możemy usiąść i porozmawiać na spokojnie, albo położyć się? — spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Rana jeszcze dawała mu się we znaki. Elen spoglądała w dał, pustym wzrokiem. Jednak jego ramiona zdawały się być lekiem na całe zło. Chyba zawsze tak było i nic się nie zmieniło po dziś dzień. Pokiwała lekko głową, wyrażając zgodę na jego pomysł. Złapał za jej dłoń i przeszli do sypialni. Położyli się wspólnie do łóżka. — Teraz możemy porozmawiać, tylko bez łez, płaczu i nerwów. Wytłumaczę ci wszystko tylko daj mi szansę. Jak ci mówiłem, wszystko zaczęło się na Bali, od wyjścia do klubu ze striptizem w pierwszą noc, kiedy cię znaleźliśmy. Byłam sfrustrowany i wkurwiony na maksa. Potrzebowałem ostro odreagować, tam poznałem Wayana. Wydawał się być naprawdę spoko facetem, nic nie zwiastowało tego, co stanie się potem... Kiedy policja była bezradna w poszukiwaniach Konrada, poprosiłem go o pomoc. Wiedziałem, że znał wielu ludzi na wyspie, że był kimś wysoko postawionym, ale nie wiedziałem jeszcze, że będzie siedział w takiej branży. Odnalazł go, ja się zemściłem... W wiadomy ci sposób... — nie chciał poruszać na nowo tego tematu, bo sam nie był z siebie dumny, ale jednocześnie wiedział, że facetowi należało się. — Jednak wtedy okazało się, że zaciągnąłem dług wdzięczności i poprosił mnie najpierw o wprowadzenie swojego produktu do Polski. Zrobiłem to, myślałem, że wyszliśmy na zero i współpraca się zakończy, ale okazało się, że moje metody mu się spodobały i że łatwo ze mnie nie zrezygnuje. Kiedy mnie przegnałaś, to oddałem się temu w całości, w sumie zacząłem myśleć o tym, jak o łatwym zarobku... — westchnął. Było mu cholernie ciężko opowiadać o tym, bo miał świadomość, jak bardzo źle to wszystko brzmi.
— Bierzesz to? — spytała cicho.
— Nie, jakoś mam świadomość, jak to działa, jakie daje efekty, ale wiem, że z drugiej strony to niszczy organizm, a tego nie potrzebuję, bo zdecydowanie wolę być zdrowy. Mam broń w domu, tak w razie W. Nauczyłem się strzelać i wszystkiego, co trzeba wiedzieć. — westchnął i spojrzał w jej oczy. Milczała i obserwowała go uważnie, jednak cieszył się, że przynajmniej się uspokoiła, że po dwóch dniach izolacji, była gotowa posłuchać jego wytłumaczenia.
— Jak to wygląda od strony technicznej? — spytała cicho, jeszcze zerkając ukradkiem na niego.
— Wszystko przechodzi przez QueQuality, plus mam balijskie konto do swojej dyspozycji. Wszystko jest tak robione, żeby nie zwrócić uwagi skarbówki, a co pewnie później za tym idzie policji. Dlatego nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo ocaliłaś mój jeszcze niewytatuowany tyłek... Że zaryzykowałaś z lotem i Marcin mnie zszył, a nie odbyło się to przez szpital, bo zaczęliby prowadzić śledztwo... Wiem, że zabrzmię teraz jak hipokryta, ale nie chcę skończyć w pierdlu.... — mruknął i delikatnie gładził jej bok, wtulając ją w siebie.
— Myślałeś o tym, że to może mnie chcieli odstrzelić? W końcu schyliłam się po ten telefon, a ty się zatrzymałeś i wtedy... — przerwała, kiedy świat zaszedł jej łzami. Wciąż było jej ciężko wracać do tego tematu i wymówić cokolwiek, co z nim związane.
— Nawet, kurwa, tak nie myśl. Wiesz czemu dostałem kulkę i to precyzyjnie centymetr od serca? Bo po spotkaniu, gdzie ty i Aśka zostałyście w hotelu, napisałem do Wayana, że to koniec. Sądzę, że w taki sposób okazał dezaprobatę dla swojego pomysłu. — wzruszył lekko ramionami.
— I co zamierzasz dalej, czy on nie pozwoli ci nigdy odejść? — westchnęła cicho.
— Nie wiem jeszcze, na razie siedzi cicho, ale ponoć z tego biznesu wychodzi się tylko nogami do przodu. — westchnął cicho. — Postaram się Maleńka zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby wyciągnąć nas z tego bagna i żeby mieć w końcu święty spokój. Nie mam jeszcze konkretnego planu, ale na bank coś wymyślę. Teraz ja mam pytanie... — wziął głęboki wdech i spojrzał na nią. — Czy mimo wszystko zostaniesz ze mną? — zapytał lekko wystraszony, w końcu nie chciał, by dziewczyna odeszła od niego.
— Chyba cię pojebało, że zadajesz takiego głupie pytania. Jasne, że zostanę, ktoś cię musi pilnować i o ciebie dbać, ale po prostu jeszcze mój mózg to wypiera wszystko. Ja dalej jestem na etapie bycia z raperem, a nie z bossem narkotykowym. — Kuba parsknął śmiechem na słowa dziewczyny, na co ta spojrzała na niego wzrokiem dziecka, któremu zabrali cukierka. — Bardzo śmieszne... — mruknęła niezadowolona pod nosem, zakładając ręce na piersi.
— Bo to zabrzmiało śmiesznie: "Boss narkotykowy". — znów roześmiał się na samo wspomnienie, jednak widząc minę brunetki, szybko odchrząknął i poprawił się na łóżku, starając zachować powagę.
— Kuba, mi naprawdę nie jest do śmiechu. Grozi ci śmiertelne niebezpieczeństwo... — upomniała go smutnym tonem.
— Rozumiem, ale co? Mam tak jak ty usiąść w pokoju i zalewać smutki? To mi w żaden sposób nie pomoże, więc póki mogę i jeszcze żyję, to zdecydowanie wolę się śmiać. Byłem głupi, że poszedłem do niego w łaski, ale przynajmniej dał mi wszystko to, czego chciałem. Może to zabrzmi strasznie dziewczyno, ale gdybym mógł cofnąć czas, posiadając tą wiedzę, którą mam na dzień dzisiejszy... Poszedłbym tam znowu. — pokiwał lekko głową. — Nawet nie wiesz ile to mi dało satysfakcji, że zemściłem się na skurwielu, który cię skrzywdził... Niech będzie przykładem dla tego, kto spróbuje podnieść na ciebie rękę. Połamię mu ją w trzech miejscach, za sam pomysł... — mruknął. Czy brzmiał jak psychopata? Zdecydowanie. Jednak Elen spojrzała na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Może nie pochwalała przemocy, ale sam fakt, że był gotowy zawsze stanąć w jej obronie, dawał jej sporo satysfakcji. Nie każdego faceta byłoby stać na takie zachowanie, niektórzy nawet nie potrafią obronić swojej kobiety przed choćby zimnem. Wtuliła się mocniej w niego i przymknęła oczy. Chłopak syknął lekko z bólu.
— Cierp, należy ci się. — skwitowała, ale mimo wszystko poluzowała swój uścisk, pozwalając mu się nieco poprawić.
— Wiem... — szepnął z pokorą i spojrzał na nią. — Elen, jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Nikt nie może wiedzieć, nikt nie może się dowiedzieć, że ty wiesz, bo będą następne problemy, a tego nie chcemy...
— To zostanie między nami, chociaż wiesz, że Aśka będzie pytać?
— Trudno, musisz zbywać temat. Po prostu powiedz, że rani cię to za bardzo i nie chcesz do tego wracać. Sądzę, że ona na tyle cię lubi, że uszanuje to. — pokiwał lekko głową. — Teraz trzeba się wziąć za ciebie.
— Co masz na myśli? — spytała spoglądając na niego. Marzyła o tym, żeby wtulić się w jego ramiona i zasnąć.
— Od dwóch dni nic nie jadłaś, więc zaraz coś zamówię, a jak zaczniesz marudzić, to jak boga kocham zwiążę cię i nakarmię, a potem ukarzę. — powiedział na co dziewczyna mimowolnie wyprostowała plecy, a kiedy się na tym przyłapała, roześmiała się pod nosem.
— Zobaczymy, czy później też będzie to takie śmieszne dla ciebie. — mruknął, kiedy stwierdził, że roześmiała się z jego słów.
— Nie w tym rzecz, po prostu... — zarumieniła się lekko, kiedy w jej głowie pojawiła się retrospekcja ich igraszek.
— Ty się rumienisz... Co po prostu?
— To przez alkohol... Zamówisz to jedzenie? Chętnie zjem... — pocałował jej czoło, a kiedy rzucił "grzeczna dziewczynka", jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wszystko to, co powiedział, składało się w spójną całość. Już teraz wiedziała dlaczego milczał i nie mówił jej za wiele. Naprawdę starał się ją chronić i dać jej bezpieczeństwo. Nie wiedziała jednak tego, że to ich wybryk, ze śledzeniem go, otworzył mu nieco oczy. Dzięki temu zrozumiał, że dziewczyna nie jest potulnym barankiem, która zawsze będzie słuchać jego poleceń, że ma też coś w sobie z drapieżnika. Dotarło do niego, że nie byłby w stanie upilnować jej i utrzymać na dystans, nie ważne jakby się starał. Cieszył się i smucił zarazem, że teraz i ona stała się częścią fragmentu jego popierdolonej strony życia. Zastanawiał się jeszcze tylko, czy kiedykolwiek uda mu się wyrwać spod władzy Wayana i czy będzie mógł żyć tak jak dawniej. Jednak w jego głowie, powoli zaczynał kiełkować plan, który mógł mu dać upragnioną ciszę i spokój. Jednak odsunął to gdzieś na później, teraz musiał zadbać o dziewczynę, leżącą w jego łóżku i sam doprowadzić się do stanu używalności, a do ściągnięcia szwów zostało jeszcze dwa dni. Zamierzał je w pełni poświęcić Elen i przedyskutować z nią wszystko tyle razy, ile było jej to potrzebne, by oswoić się z myślą, że nie sypiała tylko z Grabowskim, raperem, ale też z dealerem wysokiego szczebla.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...