LIII

173 26 7
                                    

Marcin wszedł do swojego mieszkania i poszedł wprost pod prysznic. Zmył z siebie krew z rozciętego łuku brwiowego i założył opatrunek, po czym powlekł nogami wprost do łóżka. Położył się i spojrzał w sufit, jednak sen nie nadchodził, a on sam nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wszedł do salonu i rozsiadł się w fotelu, ale to też nie było to. Ponownie zaczął krążyć po mieszkaniu, w końcu zasiadł na tarasie z drinkiem. Uciekł myślami do niebieskookiej brunetki, która za niecałe siedem dni miała stanąć z nim na ślubnym kobiercu i przyrzec mu miłość, aż po kres ich dni. Nie wierzył w jej zdradę, chociaż zdawało się być to tak proste i oczywiste. Dwa potwierdzenia tego czynu. Sam dzisiaj dopuścił się najbardziej haniebnego czynu w swoim życiu. Złamał słowo dane Elen, jak i tajemnicę lekarską, wywlekając sprawę sprzed lat, dotyczącą poronienia dziewczyny. Obiecał jej, że nikt się nie dowie, a ona sama trawiła to jeszcze prawie rok, nim wyszła na prostą. Gdyby miał pod ręką broń, to chyba właśnie by po nią sięgnął. Czuł się fatalnie, kiedy raz po raz wracał myślami do słów Maćka. Nie słyszał jeszcze takich określeń o czyimś uczuciu. Czyżby naprawdę, aż tak się kochali? A może to tylko odczucia pijanego faceta, który pod wpływem procentów, krążących w jego żyłach, stał się ckliwy. Westchnął spoglądając na miasto, które wydawało się być cichsze niż kiedykolwiek wcześniej. Liczył cicho na to, że groźba rzucona w stronę Grabowskiego sprawi, że chłopak będzie się trzymał z daleka od brunetki i nie pojechał do niej. Spojrzał leniwie w telefon, sprawdzając, czy dziewczyna napisała do niego z pretensjami lub dzwoniła, jednak nie było tam żadnego powiadomienia. Odetchnął z ulgą, ale jego mózg nie był tak łaskawy, szybko podesłał mu myśl, że może nie odezwie się już nigdy. Wszedł w kontakty i wybrał numer dziewczyny, jednak jego palec zatrzymał się przed przyciskiem rozpoczynającym połączenie. Nie potrafił tak normalnie zadzwonić i to jeszcze dzisiaj, kiedy jego ukochana szalała w klubie z najlepszymi przyjaciółkami. Przelewał alkohol do wschodu słońca, kiedy to jego telefon zawibrował. O mało nie spadł z fotela, wystraszony nagłym dźwiękiem, ale już po chwili oblały go siódme poty, kiedy zobaczył na wyświetlaczu "Elen". Drżącą dłonią stuknął w wiadomość, ówcześnie tocząc ze sobą samym małą wojnę, czy powinien to zrobić. "Wróciłyśmy do mnie do domu, całe i zdrowe. Kocham, Elen." Wilk okazał się nie być tak strasznym, jak go malują. Mógł spokojnie odetchnąć, zdawało się, że Kuba nie zawitał do jego przyszłej żony i przynajmniej jeszcze na moment jego życie pozostawało bez zmian. Potarł twarz i schował się do środka mieszkania, kiedy słońce zaczęło drażnić jego zmęczone oczy. Niedziela stała pod znakiem odsypiania sobotniej imprezy i moralnego kaca, jakiego nabawił się przez swoją głupotę.

Impreza dziewczyn zakończyła się o świcie, wyszły z klubu jako ostatnie, dziękując po stokroć personelowi za miły wieczór. Monika z Izką rozjechały się do swoich domów, a Asia i Elen pojechały do jej apartamentu.
— Padam na twarz, nie mam pojęcia, kiedy ostatnio balowałam tak długo, ale to było chyba na osiemnastce mojej przyjaciółki z technikum. — powiedziała roześmiana Elen.
— Było bosko i niech nam zazdrości każdy, kogo tam nie było. — dodała Aśka i roześmiała się. Obie chwiejnym krokiem weszły do mieszkania brunetki. — Idę usiąść, bo moje nogi mi zaraz wejdą w tyłek. Fajnie, że ci striptizerzy byli tacy otwarci i rozrywkowi, a nie tylko zrobić robotę i do domu.
— Tak, oni się udali, nie wiem skąd ich Izka wytrzasnęła, ale będę to wspominać do końca życia. Dobra idź sobie usiąść, a ja się przebiorę w coś mniej obcisłego i rozściele ci łóżko. — powiedziała do przyjaciółki i zniknęła w swojej sypialni. Wyciągnęła z włosów welon, pozbyła się szarfy i rozpięła sukienkę. Sięgnęła po koszulkę Grabowskiego, w której spała prawie non stop, pomijając przerwy na pranie i suszenie. Kiedy się ogarnęła poszła do salonu, żeby rozłożyć przyjaciółce kanapę, ale jedyne co zastała to urocze chrapanie dziewczyny. Zaśmiała się lekko pod nosem i nakryła ją kocem, żeby jej nie zmarzła. Weszła do kuchni i wzięła sobie z lodówki schłodzoną pepsi i poszła do swojej sypialni. Sięgnęła po telefon i sprawdziła jeszcze media społecznościowe i status Maciejki, który nie uległ zmianie. Tęskniła za tymi wariatami, z którymi spędziła tyle świetnych chwil. Podeszła do swojej szafy i stanęła na palcach ściągając z góry spore, białe pudło. Usiadła z nim na łóżku i zaczęła przeglądać zdjęcia z Bali. Jej serce zabiło mocniej, na widok zdjęcia jej i Kuby na tle zachodzącego słońca. Zganiła się sama w myślach i po chwili wspomnień odłożyła kartonowy pojemnik w miejsce, z którego go wzięła. Położyła się do łóżka i nakryła pościelą. To była bardzo długa noc i zamierzała porządnie ją odespać. Napisała jeszcze smsa do Marcina i zmęczona zamknęła oczy. Nie trzeba było jej dzisiaj dużo, bo po kilku minutach usnęła spokojnie, wtulona w swoje ulubione poduszki.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz