XLV

185 24 16
                                    

Napis Netflix rozświetlił się na ekranie telewizora. Kuba nawet nie czytał tytułów ani opisów. Wybrał cokolwiek, żeby leciało w tle, bo wcale nie zamierzał oglądać tego filmu. Spojrzał na dziewczynę, która siedziała w krótkich spodniach od piżamy i jego starej, już dobrze spranej bluzy, którą zabrała mu przed laty. Nie spodziewał się, że jeszcze ją ma, ale było to miłe, że nosiła ciągle coś, co mogło jej o nim przypominać. Na stopy, które wiecznie jej marzły nasunęła grube, pluszowe skarpetki, a włosy miała spięte w prowizorycznego koka. To była jej strefa bezwarunkowego komfortu, na który pozwalała sobie przy niewielu ludziach.
— Elen? — spytał po chwili zamysłu spoglądając na dziewczynę z lekkim uśmiechem. 
— Tak? — odpowiedziała odsuwając od ust palca, gdzie zębami próbowała się pozbyć denerwującego zadziora. 
— Jesteś głodna, że gryziesz palca? — spytał, chociaż nie było to wcale pytaniem, które chciał jej zadać, jednak sytuacja rozbawiła go. 
— Co? Nie... Zadzior mi się zrobił i próbuję go zwalczyć, a nie chce mi się iść do łazienki po cążki. — wytłumaczyła się mu. 
— W sumie to chciałem spytać o coś innego. Chciałbym ci coś dać, nie będziesz zła? — spytał mając na względzie, że ostatnio o mało nie cisnęła nim ze złości pudłem ze zdjęciami. 
— Zależy co chcesz mi dać. — powiedziała spoglądając na niego. Jednak było widać od razu, że była nieco zaciekawiona tym, co dla niej szykuje. 
— Nic wielkiego... — wstał i podszedł do swojego plecaka, z którego wyciągnął bluzę QueQuality z napisem wysadzanym kryształkami. Po czym podał ją dziewczynie. — Wywal już tą starą bluzę, bo nawet to już bluzy nie przypomina, a bardziej może robić za szmatę do podłogi. Wiem, że sentyment i w ogóle, ale na litość boską... Sam na to patrzeć nie mogę i ciężko mi uwierzyć, że kiedyś w czymś takim chodziłem. — oboje roześmiali się ciepło. — To jak, bluza pokoju? — zapytał wyciągając  do niej złożoną bluzę. 
— Bluza pokoju. — powtórzyła ze spokojnym, ciepłym uśmiechem i wzięła od niego podarunek. — Dziękuję bardzo. — powiedziała i odwróciła się do niego tyłem, gdzie przebrała bluzę. Patrzył przez chwilę w okno, podziwiając jej nagie piersi, jednak jego uwagę szybko przykuło coś, co go zaniepokoiło. 
— Co to za pręgi na plecach? — spytał już nieco wycofany, kiedy jego umysł dopowiadał sobie skąd wzięły się pręgi i oczywiście zganiał winę na Marcina w pierwszym założeniu. 
— Kilka dni temu spadłam ze schodów. — odpowiedziała szybko zasłaniając plecy.
— Stop. Poczekaj... — złapał ją za bluzę i pociągnął do siebie, zmuszając by cofnęła się kilka kroków. — Pokaż mi to.
— Kuba, to tylko kilka siniaków. — powiedziała spoglądając na niego przez ramię. Jednak, kiedy podciągnął nieco jej bluzę do góry i przejechał opuszkami palców po siniakach, przymknęła lekko oczy. Nie była pewna, czy bardziej ten gest ją nakręcał, czy miała ochotę syknąć z bólu od podrażnionej skóry. 
— Na pewno? Dałbym sobie głowę uciąć, że to ślady po biczowaniu....— powiedział, a dziewczyna roześmiała się ciepło na jego słowa. 
— Musiałabym się chyba sama tym biczem okładać. Chłopie, dawno nie zamoczyłeś, że nawet siniaki kojarzą ci się z seksem? Zbiegałam na dół po schodach, które były umyte i na ostatnich trzech się wywaliłam wpadając na nie plecami. Zauważ, że linie są w idealnych odstępach i są do siebie równoległe. — wytłumaczyła mu, jednak jej słowa były bardziej wiarygodne, niż to, co podsuwał mu umysł.
— Pokazywałaś to lekarzowi? — spytał jeszcze przez chwilę wodząc palcami po jej plecach.
— Nie, bo już nie boli, a jak Marcin jest na wyjeździe, to nie będę się szlajać po szpitalach i stać godzinami w kolejkach. — powiedziała z lekkim uśmiechem i odwróciła się przodem, kiedy przestał wodzić palcami po jej tyle. Przeklinała siebie w myślach, ale miała ochotę powiedzieć mu, by nie przestawał. Spojrzała na niego z utęsknieniem, pomimo, że był tak bliski bała się znów mu zaufać. Co jeśli znów zniknie, przepadnie bez słowa? Ciche westchnięcie wyrwało się z jej rozchylonych warg. 
— Sądzę, że powinien to obejrzeć lekarz mimo wszystko... — powiedział i zerknął na dziewczynę. — Wszystko okej? — zapytał widząc jej smutny wyraz twarzy. Pokręciła przecząco głową. Podeszła do niego i objęła go ramionami, zaciskając je mocno. Spojrzał zaskoczony, nie spodziewał się, że dziewczyna sama z siebie wpadnie mu w ramiona. Jednak nawet przez chwilę się nie zawahał, nie protestował. Tulił ją mocno do siebie. — Mordko... Co się dzieje? — spytał spokojnym, ciepłym tonem.
— Cały świat mnie przeraża... — powiedziała cicho, ledwie ją słyszał, ale po tych słowach objął ją jeszcze mocniej. — Jeden z drugim, robicie z mojego mózgu sieczkę. — dodała po chwili i roześmiała się przez łzy. — Wiesz, co jest najgorsze w tym wszystkim? Wy się nawzajem uzupełniacie. 
— Nie wiem, czy on mógłby mnie uzupełnić... — zaśmiał się cicho, jednak nie wypuścił dziewczyny z objęć. — Elen, to musi być tylko i wyłącznie twoja decyzja, kogo z nas wybierzesz, bo raczej żaden z nas nie poszedłby na trójkącik... Znaczy nie mam nic przeciwko temu, ale nie z nim... — ponownie cichy śmiech wypełnił pokój. 
— Głupek z ciebie, wiesz? — skwitowała go i podniosła w końcu głowę, by spojrzeć mu w oczy. 
— Oj babo... Skończ już z tym płakaniem na dzisiaj. Pora na coś, co poprawi ci humor... — zaśmiał się cwano. Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem. 
— Grabowski, czy ty znowu kombinujesz? — zapytała się po raz kolejny tego dnia. Zawsze kiedy najmniej się spodziewała, on czymś ją zaskakiwał, tak jak zrobił to tym razem. Poczuła jak wyciągnął coś z kieszeni i wsunął w jej dłoń. Obróciła w palcach prostokątny przedmiot, z zaokrąglonymi rogami. Po czym pod palcami znalazła rząd przycisków. — Nieeee... Nie mów mi, że właśnie to zrobiłeś i trzymam w dłoni to, co myślę...? — wyszeptała patrząc mu w oczy. 
— Wiem, że obiecałem trzymać ręce przy sobie, ale... Należy się za to buz... — nie zdążył dokończyć, nie musiał nawet skończyć. Dziewczyna stanęła na palcach i wpiła się zachłannie w jego usta, a kiedy tylko skończyła rzuciła się biegiem do przedpokoju, gdzie wpadła na futrynę. — Ale uważaj, do cholery... — mruknął i pokręcił głową na boki, jednocześnie sam zaczął wątpić w słuszność swojego postępowania, chociaż smak jej ust był wart nawet tak wielkiego poświęcenia. 
— No rusz się! — ponagliła go, niemal dreptając w miejscu. Wzięła swój portfel i klucze do domu. — Kuuuuubaaaa.... No błagam, pośpiesz się. — jej jęczenie zaczynało go bawić, więc nawet nie zamierzał się spieszyć. Zebrał swój telefon i portfel, po czym założył buty. 
— Już gotowy, chodź. Nie będzie ci zimno? 
— Nie, idziemy! — zawołała wesoło i podbiegła do windy, klikając kilka razy przycisk przywołujący stalowy dźwig. Kiedy zjechali na dół, dziewczyna otworzyła ciemnoszare lamborghini i zapiszczała, klaszcząc w ręce. Wsiadła za kółko i zaczęła sobie ustawiać fotel. — Jesteś pewien? Nie chcesz się rozmyślić? — spytała, kiedy jej dłoń zatrzymała się przed wsadzeniem kluczyka w stacyjkę. 
— Jak tak gadasz to łapią mnie wątpliwości. — mruknął i zapiął pasy po czym sprawdził widok w lusterkach. — Widzisz dobrze w bocznych? 
— Boże, Kuba, czuje się jak na szkole jazdy, wiem co mam robić, to nie pierwszy raz kiedy siedzę za kółkiem. 
— Ale pierwszy raz siedzisz za czymś, co ma tyle koni pod maską, więc uważaj tak? — wziął głęboki oddech. Widziała ile go to kosztowało, ale jednocześnie wiedziała, że tak samo bardzo jak się martwi, jednocześnie cieszy się jej szczęściem. 
— Po prostu się czegoś złap. — dziewczyna odpaliła samochód i przygazowała go, pozwalając, by dźwięk poniósł się echem po osiedlu wieżowców. Ruszyła agresywnie i pewnie. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że tak wielką moc, przyjdzie jej opanować z tak wielką łatwością. Nie raz Grabowski odwracał głowę w stronę bocznej szyby, nie chcąc widzieć, jak z wyrazem twarzy rasowego psychola dociskała gaz do dechy przecinając ulice i wyprzedzając wszystkich na światłach. Była w swoim żywiole, uwielbiała motoryzacje, a to co ją dzisiaj spotkało, uważała za największy możliwy zaszczyt. Kiedy tylko wyjechała na A4, świat zwolnił dla niej na moment. Nie odpuszczała rozpędzając się bardziej i bardziej. Zmieniała pasy, wymijając z zawrotną szybkością samochody. Kuba przygryzł od wewnątrz policzek, by nie poprawiać i nie strofować dziewczyny. Po kilkunastu kilometrach, zjechała na stację paliw i wysiadła z auta. Po jej złościach i smutkach zostało tylko wspomnienie. Tanecznym krokiem, rozbawiona i szczęśliwa udała się do budynku, gdzie kupiła sobie energetyka, a chłopakowi jego ulubioną kawę. Kiedy tylko wyszła z zakupami w ręku, ujrzała chłopaka, siedzącego na masce swojego auta i czekającego na nią. Wyglądał na typowego niegrzecznego chłopca, wyrwanego z marzeń każdej zbuntowanej nastolatki. Miała ten wiek na szczęście już za sobą, ale chyba jednak zakopane gdzieś na dnie serca pragnienie z przeszłości, dzisiaj stawało się rzeczywistością. Uśmiech na jej twarzy poszerzył się, kiedy z każdym krokiem podchodziła bliżej i bliżej.  — Wzięłam ci kawę. — powiedziała i usiadła obok niego na masce samochodu i otworzyła puszkę zimnego napoju. Wzięła kilka łyków i patrzyła na przelatujące auta i tiry. Obserwowała ludzi, rzucające zawistne spojrzenia w ich kierunku. Dobrze wiedziała, że nie jeden zazdrościł im dzisiaj auta, nie jedna zazdrościła jej chłopaka, który siedział obok, a ona miała go tylko dla siebie, to ją w dziwny, wręcz niespodziewany sposób napędzało. 
— Dzięki, ale trzeba było powiedzieć, to sam bym poszedł kupić, a ty wyprułaś, jakby się paliło. — roześmiał się lekko. 
— Bo bardzo chciałam kupić sama i powiedzieć ci, że dziękuję. Chociaż sądzę, że wypicie ze mną kawy na stacji, nie dostarczy ci tyle wrażeń ile ty dostarczyłeś dzisiaj mi.— dodała z uśmiechem. 
— A jak ci powiem, że dostarcza mi to tyle samo pozytywnych wrażeń? — spojrzeli na siebie i mierzyli się wspólnie wzrokiem. Było jej trudno uwierzyć w jego słowa, bo zdawały się wręcz nierealne. Chłopak wstał po chwili i wyrzucił do kosza zmięty, papierowy kubek. Stanął pomiędzy jej nogami i pogładził jej policzki. — Wiesz, co jeszcze ci powiem? Że chciałbym, żebyś zawsze emanowała takim szczęściem, bo najbardziej do twarzy jest ci z tym zadziornym uśmiechem, który wręcz krzyczy "Ja tu rządzę". — mruknął lekko i nie mogąc się powstrzymać wpił się w jej usta. Całował ją długo i namiętnie, a ich języki tańczyły razem ze sobą. Ponownie zaiskrzyło między nimi, a przygaszone uczucia po raz kolejny wezbrały na sile, wybuchając z podwójną mocą. Chciała się podnieść, jednak Kuba przesunął dłonie na jej ramiona i docisnął ją do karoserii. Ulegała mu bardziej z każdą chwilą. — Wracamy. — powiedział kiedy sam oderwał się od niej. — Oddaj kluczyk.  — wyciągnął dłoń w jej kierunku, jednak ona wyminęła go bez słowa. 
— Ja tu rządzę. — dodała wsiadając za kółko, a na ustach miała uśmiech, o którym wspominał przed chwilą. Nie umiał jej dzisiaj odmówić, pokręcił tylko głową i postukał w czoło, kiedy zatrąbiła na niego, zwracając jeszcze bardziej na nich uwagę gapiów. Zaśmiał się pod nosem i ostatecznie zasiadł na miejsce pasażera, jednak nie odwracał już głowy, obserwował ją uważnie. Jego gest sprawił, że chyba nic nie było już dzisiaj w stanie zepsuć jej humoru. Po kilkunastu minutach podjechała pod wieżowiec i zaparkowała auto. Kiedy opuścili pojazd oddała mu kluczyk i tym razem to ona stanęła na palcach, by złożyć na jego ustach kolejny pocałunek. Nawet nie interesowało ją, czy ktokolwiek patrzył. Wdzięczność wylewała się z niej wiadrami.Weszli do budynku, gdzie skierowali kroki do windy, która już na nich czekała. Wjechali na szóste piętro i ściągnęli buty w przedpokoju, kiedy znaleźli się w mieszkaniu. — Chcesz coś do picia? 
— Coś zimnego, jeśli masz. — powiedział, a dziewczyna skinęła głową. Poszła do kuchni i oparła się o blat. Znów mu ulegała, a w środku czuła toczącą się wojnę pomiędzy pragnieniem i moralnością. Wyciągnęła dwie szklanki i wsypała do nich lodu, po czym nalała do każdej ze szklanek pepsi. Postawiła mu szklankę na stoliku, a ze swojej upiła kilka łyków nim ją odstawiła. Zaczęła mu ścielić na kanapie, bo nie wiedziała, czy kiedy zejdzie z niej cała adrenalina, nie padnie zmęczona. Miała w końcu za sobą wiele mocnych przeżyć i wciąż nie była pewna, czy to był koniec. Noc wydawała się być dzisiaj dłuższa, niż kiedykolwiek.  

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz