XXXVIII

230 29 6
                                    

Kiedy tylko przekroczyli próg pokoju, dziewczyna zatrzasnęła nogą drzwi i oparła się o nie plecami. Spojrzała wprost w zielone oczy chłopaka, gdzie pojawiło się zaciekawienie jej postawą. Uniosła delikatnie dłoń, wyciągając ją lekko przed siebie i kiwnęła kilka razy palcem, chcąc, by zbliżył się do niej. Prawy kącik jego ust uniósł się nieco do góry, po czym podszedł do niej bliżej, kiedy tylko rzucił swój plecak na fotel. Wsunął za nią swoją dłoń i docisnął ją lekko do siebie. Założyła mu nogę za jego biodro i zjechała nią lekko w dół, kiedy poczuła opór. Jego dłoń zacisnęła się na jej udzie, podtrzymując je. Położyła swoje dłonie na jego policzkach i potarła kciukiem jego dolną wargę, a kiedy odchyliła ją lekko ukazał się jego tatuaż. 
— Teraz już wiesz to skarbie, czemu mam na wardze love? — wyszeptał cicho topiąc się w jej błękitnych oczach. — Dla ciebie... — szepnął nim popchnął ją na ścianę, a kiedy na nią wpadła podszedł bliżej i złapał mocno za jej szyję wpijając się zachłannie w jej usta. Chłód ściany i napięcie między nimi szybko wywołało gęsią skórkę na ciele dziewczyny. Potarł dłonią nieco chropowatą teraz skórę, uwielbiał, kiedy tak na nią działał i te chwile gdy mu ulegała. Złapał za guzik od jej shortów rozpinając go, a zaraz za nim pociągnął za niewielki ekspres, ściągając z niej spodenki i odrzucając je na bok. Był władczy, zaborczy i brał co chciał. Dziewczyna przygryzła delikatnie swój palec, robiąc przy tym niewinną minę, jednocześnie była świadoma, że ten gest doleje oliwy do ognia i chłopaka nie zatrzyma już nic. Kolejna część garderoby w postaci koronkowych majtek posunęła po podłodze, lądując gdzieś w kącie. — Wykrzyczysz dzisiaj moje imię trzy razy... — wyszeptał do jej ucha słodką groźbę. Posłała mu wyzywające spojrzenie, sprawiając, że wręcz się w nim zagotowało. Wpił się ponownie w jej usta, a jego dłonie zacisnęły się teraz na jej nadgarstkach. Wykręcił jej ręce do góry, blokując je nad jej głową jedną ręką, a druga zjechała pomiędzy jej nogi. Odchyliła głowę do tyłu opierając ją na chłodnej powierzchni wraz z potarciem jej łechtaczki. Oblizała lekko nieco spierzchnięte usta i przymknęła oczy. — Patrz na mnie... — szybko dostała polecenie i uchyliła nieco oczy, a po chwili głośne jęknięcie wypełniło pokój. Kuba zacisnął mocniej palce na jej łechtaczce, zmuszając ją do wykonania polecenia. Środkowym palcem drażnił lekko wejście do pochwy drocząc się z nią, bo nie zanurzył go w niej nawet na sekundę. 
— Kuba! — krzyknęła zniecierpliwiona i nieco rozdrażniona. 
— Raz... — szepnął i uwolnił jej ręce, a sam przejechał dłońmi po jej bokach i wsunął je za nią. Złapał za jej pośladki i podciągnął ją do góry, sadzając ją na swoich ramionach, a ustami wpił się w jej pochwę, smakując ją jak jeden z najsłodszych owoców. Zaparł się o ścianę tak, by dziewczyna nie miała szansy by spaść z niego. Szurała plecami po ścianie, to opierała na niej głowę wijąc się w ekstazie. Spijał z niej wszystkie soki, dając jej jak najwięcej spełnienia. Dyszała cicho podniecona i wplatała palce w jego włosy. 
— Kuba! — ponownie wykrzyczała jego imię, kiedy silny orgazm przeszył jej ciało, aż całe zadrżało w ekstazie. 
— Dwa... — zaśmiał się cwano, a dziewczyna wtuliła się w jego głowę dysząc ciężko. Chłopak zsunął ją nieco i przycisnął ponownie do ściany. Zsunął jedną ręką z siebie spodenki i bokserki, po czym wbił się w nią mocnym pchnięciem. Cichy jęk wyrwał się z jej ust i zacisnęła dłonie na jego ramionach. Przygryzała skórę na jego szyi, na każdym ze znaków zapytania i wbiła mu paznokcie w plecy. Sam chłopak stęknął cicho i złapał ją za pośladki nabijając ją mocniej i szybciej na siebie. 
— Boże... — wyszeptała czując kolejny, zbliżający się orgazm. Jej usta rozchyliły się lekko, by wziąć głęboki wdech. 
— Jeszcze nie... — szepnął i zaprzestał swych ruchów, by przystopować dziewczynę, oddychała ciężko i spojrzała na niego rozczarowana, że tym razem nie pozwolił jej dojść. Kiedy jej ciało rozluźniło się, Kuba znów przystąpił do działania i zaczął w nią wchodzić ponownie. Ułożyła dłonie na jego potylicy i odchyliła się lekko do tyłu, miała wrażenie, jakby świat wokół nich zwolnił, jakby na chwilę nie liczyło się nic, ani nikt. W tej chwili nie chciała nawet myśleć o powrocie do domu. Liczył się tylko on, liczyli się oni i chłodna ściana za jej plecami, która doprowadzała ją do szaleństwa. 
— Kuba! — krzyknęła kiedy kolejny orgazm przeszył jej ciało. Chłopak wtulił twarz w jej szyję, po czym wyjęczał cicho orgazm.
— Trzy. — powiedział z dziką satysfakcją. Opuścił delikatnie dziewczynę, pozwalając jej stanąć już na nogach, jednak te zaczęły drżeć i odmawiać jej posłuszeństwa. Złapała go mocniej, żeby nie upaść, a Kuba momentalnie złapał ją pod kolanami i zaniósł do łóżka, na którym ją położył. Leżała i obserwowała go przez chwilę, nim zniknął za drzwiami łazienki. Westchnęła lekko i zacisnęła dłoń na pościeli, nakrywając się nią nieco. Nie doczekała się powrotu Kuby. Zmęczona intensywnym dniem zasnęła spokojnie, wtulona w poduszki. 
— Może wino i jakieś dobre jedzenie? — spytał, kiedy wyszedł spod prysznica. Jednak kiedy nie dostał odpowiedzi podszedł do łóżka i zajrzał do dziewczyny. Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech i zaczęła palcami jej włosy za ucho. — To nic... Może jutro... — wyszeptał cicho i sam poszedł się ubrać, po czym wyszedł z hotelu. 



— Maleńka, kolejna przygoda na nas czeka... — wyszeptał do jej ucha, a dziewczyna momentalnie otworzyła oczy wyrwana ze snu, ale zaraz pozwoliła je sobie jeszcze przymknąć.
— A może po prostu leniwy dzień w jacuzzi? — mruknęła cicho, czując jego dłoń na swoim brzuchu, przysunął ją do siebie wtulając się w jej tył. 
— Nie dzisiaj, ale obiecuję, że też będzie woda. — zaśmiał się lekko i zaczął składać pocałunki na jej szyi. 
— Kuba... — pisnęła, kiedy połaskotał jej wrażliwe miejsce zarostem, a następnie roześmiała się wesoło. — Muszę iść się umyć, bo urwał mi się wczoraj film. — poinformowała go gładząc jego dłoń z wytatuowanym okiem Horusa. 
— To leć, a ja zamówię śniadanie i ustawię resztę ekipy. — powiedział z uśmiechem, dawno nie czuł się tak wyluzowany i spełniony. Dziewczyna odwróciła się do niego przodem i potarła jego policzek, po czym wpiła się w jego usta. 
— Idź się ogolić, bo drapiesz... — mruknęła cicho w jego rozchylone wargi, po czym wstała i poszła do łazienki, bujając lekko biodrami. Chłopak spojrzał za nią i zaśmiał się ciepło. Dziewczyna znaczyła dla niego wszystko i do ostatniego dnia zamierzał walczyć o jej względy. Poszedł za nią do łazienki, wszedł po cichu, kiedy myła włosy, a sam stanął przy lustrze i wziął się za poskramianie zarostu, tak jak prosiła. Co jakiś czas zerkał w lustro na jej odbicie i gdyby nie fakt, że miał wobec niej plany, już dawno dołączyłby do niej pod prysznic. 



— Ale dzisiaj gorąco. — powiedziała ucieszona Aśka, dochodząc do podstawionego sedana. Elen siedziała na miejscu pasażera z nogami wysuniętymi na zewnątrz. 
— Niestety, ale dzisiaj na szczęście, z tego co się dowiedziałam, to spędzimy większość dnia w cieniu. — powiedziała brunetka z ciepłym uśmiechem. 
— Widzę, że promieniejesz, czyli działo się... — blondynka szybko skwitowała przyjaciółkę, widząc jej zadowolony wyraz twarzy. 
— Być może, na pewno... — obie zaśmiały się cwano. 
— Panie, zapraszam do auta, pora ruszać. — powiedział Kuba nachylając się nieco nad Elen, by widzieć również Asię i gestem głowy skinął na nich, by wsiadali już do auta. Cała ekipa zapakowała się do samochodów. Godzinna podróż minęła im na rozmowach i wygłupach, a wybuchom śmiechu nie było końca. Tego dnia chyba każdy był w dobrym nastroju. Na jednej z pustych dróg chłopaki zaczęli się ścigać samochodami i raz po raz wymijać, dopóki ruch się nie zwiększył. Dojechali do celu podróży i zaparkowali samochody na jednym z parkingów. — Dobra ekipo, czeka nas teraz jeszcze dwukilometrowy spacer i jesteśmy u celu. — poinformował Kuba, który sam ustalał wycieczki i za każdym razem nie informował nikogo, by każdy z nich miał niespodziankę. Eleonora wysiadła z samochodu i zarzuciła na plecy niewielki plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. — Gotowa? — Quebo podszedł do niej i wyciągnął swoją dłoń, za którą brunetka chwyciła i spletli ze sobą ich palce. Ruszyli wyznaczoną ścieżką, a za nimi reszta, gdzie pod dowodzeniem Krzyśka zaczęli sobie podśpiewywać. 
— Dlaczego wesoły hypeman?! — spytał głośno Maciejka. 
— Bo nikt mnie jeszcze nie wkurwił... — odpowiedział i wszyscy zaczęli się śmiać. 
— Polemizowałbym... — powiedział Que pod nosem. — Trzeba było widzieć, jaki był wkurwiony, jak mu fryzjer kolor spierdolił. — wspólnie z brunetką zaczęli się śmiać pod nosem. 
— A wam co tak wesoło, braciszku? — spytał starszy Grabowski. 
— Bo jesteś takim pajacem, że już nie zostało nic, jak tylko śmiać się z ciebie. — odpowiedział i wszyscy znów zaczęli się śmiać. 
— Kutas... — mruknął Maciek. 
— Słyszałem i tak, masz rację. Mam to, czego tobie brak. — kolejna salwa śmiechu poniosła się echem po lesie. W końcu po dwudziestu minutach spaceru dotarli do olbrzymiego wodospadu, który zaparł wszystkim dech w piersiach. 
— Jak tu pięknie... — szepnęła dziewczyna widząc piękno natury, jakie ich otaczała. Wyciągnęła telefon, robiąc kilka zdjęć, po czym zaczęła się rozbierać. 
— Co robisz? — spytał patrząc na dziewczynę, która po chwili została w bikini. 
— Nie odpuszczę sobie kąpieli przy takim wodospadzie. — powiedziała, a wszyscy popatrzyli po sobie, by po chwili ruszyć w ślady dziewczyny. Wcisnęła Grabowskiemu w ręce swój plecak i rozpędziła się wskakując na jedną ze skał, po czym zanurkowała w wodzie.
— No leć do niej, na co czekasz? — powiedział Wojtek, szturchając wytatuowanego chłopaka. — Popilnuję nam rzeczy, to raz, a dwa to i tak chcę jeszcze popstrykać kilka ujęć. — powiedział z uśmiechem. 
— Dzięki. — powiedziała z uśmiechem Kuba, który już po chwili zaczął się wspinać po skałach przy wodospadzie, by wejść na jedną z wyższych półek, gdzie skoczył do wody robiąc kilka salt w powietrzu. 
— Szpaner! — powiedziała Aśka, jednak szybko poszła w jego ślady i zrobiła to samo. Każdy zamierzał spróbować, a woda była tu nieco chłodniejsza niż w oceanie, dzięki cieniom rzucanymi przez drzewa. Wygłupom nie było końca. 
— A ty czemu nie idziesz? — spytał Elen, która roześmiała się, gdy tym razem Koziara, po tym jak w końcu odłożył aparat, wskoczył do wody na bombę i ochlapał ją. 
— Trochę się boję, że spadnę. — powiedziała cicho, spoglądając na niego. 
— Nawet Roksana dała radę, więc i ty sobie poradzisz. — powiedział, zaciągając jej mokre włosy za ucho. 
— Tak myślisz? 
— Ja to wiem. — wpił się czule w jej usta, próbując dodać jej trochę otuchy. 
— Ale złapiesz mnie, jakbym miała spaść? — zaśmiała się lekko. 
— Skarbie, ja cię zawsze złapię. — mruknął do jej ust, pogłębiając pocałunki. — Leć i zrób to, żebyś miała później niesamowite wspomnienia. — powiedział i klepnął ją w tyłek, kiedy tylko się odwróciła. Nim ruszyła, ochlapała go jeszcze wodą i sama poszła wspiąć się na kamienną półkę. Nigdy nie czuła się najlepiej we wspinaczce, miała słabe ręce, które szybko wygrywały z jej chęcią zdobycia szczytu. Tym razem zadziałała adrenalina, która buzowała w jej ciele i pozwoliła finalnie zdobyć jej wystającą skałę. 
— O chuj... Jak tu wysoko. — powiedziała, bo z dołu zdawało się, że półka była jeszcze niżej. 
— Skacz! — krzyknął za nią Maciejka i pokazał jej kciuki do góry. Dziewczyna wychyliła się nieco do przodu, by spojrzeć, czy nikogo pod nią nie ma. Jednak jej noga poślizgnęła się, a stopa próbując w desperacji szukać podłoża, rozcięła się o jeden z ostrzejszych kamieni. Eleonora krzyknęła z bólu i spadła w dół. 
— Elen... — szepnął Kuba i najszybciej jak mógł zaczął płynąć w kierunku wodospadu, by po chwili zanurkować i wyłowić dziewczynę, która runęła przed chwilą do wody. Wypłynął z nią na powierzchnię, gdzie dziewczyna odkaszlnęła kilka razy. 
— Wspinaczka i takie skoki są jednak nie dla mnie. — wyszeptała, odkasłując jeszcze wodę, której niewielka ilość dostała się do jej płuc.  
— Krwawisz... — powiedział poważnym tonem i ruszył z nią do brzegu, gdzie posadził ją na jednym z olbrzymich kamieni i ujął w dłonie jej stopę, przyglądając się rozcięciu. — Dość głęboka, ale powinno się obyć bez szycia. 
— Stary, trzeba się zbierać powoli, bo się ściemnia. — powiedział Krzysiek, wyciągając ze swojego plecaka apteczkę i podał mu. 
— Dobra, zbierajcie się po prostu, a ja jej to opatrzę i zaniosę ją do auta. Macie jeszcze w autach po jednym wolnym miejscu, to Aśka i Bartek zabiorą się z wami. — powiedział, a reszta mu przytaknęła. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz