— Co do chuja... — mruknęła leniwie otwierając oczy, kiedy nie mogła poruszyć jedną ręką. Kuba stał przed lustrem i poprawiał kołnierzyk koszuli, pod którym chował idealnie wywinięty krawat. Wyglądał cholernie dobrze, a ją zawsze pociągali panowie w eleganckim wydaniu. Pewnie zachwycałaby się jeszcze chwilę, gdyby nie fakt, że odchyliła głowę do tyłu i zauważyła kajdanki, na lewej ręce. Jedna część okalała jej nadgarstek, a druga zagłowię łóżka.
— Przepraszam, nie mogę ryzykować dzisiaj... — powiedział spoglądając w lustrze na dziewczynę. — Nim się wściekniesz i zaczniesz mnie wyzywać, mam dla ciebie propozycję. — odwrócił się do niej przodem i spojrzał w jej niebieskie oczy. Gdyby nie fakt, że nieco zaspał, pewnie jeszcze dobrałby się do niej, jednak nie miał już na to czasu. — Pojadę teraz na spotkanie, a jak wrócę, zabieramy się do Warszawy. Kiedy zostaniemy sam na sam, wyjaśnię ci wszystko. — powiedział zaciskając mocniej dłoń na brzegu komody.
— Zgoda... — odpowiedziała cichym, spokojnym tonem. — Mogę chociaż siku? — spytała.
— Jasne. — wyciągnął z kieszeni niewielki kluczyk i rozpiął jej kajdanki, pozwalając iść do toalety. Pod stertą pogmatwanych myśli, cieszyła się, że chłopak ugiął się i dowie się wszystkiego. Pytanie było, co skrywał i jak bardzo to na nią wpłynie. Czy będzie szczęśliwsza? Powiadają, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Czy czekała ją teraz bezsenność? Załatwiła swoje potrzeby i wyszła z łazienki, jednak nie usiadła na łóżku, a oparła się o chłodną framugę plecami.
— Kajdanki nie będą potrzebne. Nie ruszę się stąd na krok. Obiecuję. — zmierzył ją wzrokiem.
— Zaufam ci, liczę, że po wczorajszym zrozumiałaś powagę sytuacji i nie będziecie mnie już śledzić. — dodał jeszcze i podszedł do niej. Położył jej dłoń na swoim sercu, a jego ręce zacisnęły się delikatnie na jej szyi. Wpił się w jej usta, wsuwając pomiędzy jej rozchylone wargi język. Ciche mlaśnięcia zostały przerwane przez dźwięk, wydobywający się z telefonu chłopaka. — Auto przyjechało... Zamów sobie jakieś śniadanie na mój rachunek, w sumie zamówcie, o ile Joanna jeszcze nie prysła gdzieś. — zaśmiał się pod nosem na wspomnienie poprzedniej nocy i dał jej jeszcze jednego buziaka. Ciche pstryknięcie drzwi oznajmiło, że wyszedł. Dziewczyna wypuściła powietrze i usiadła na łóżku. To wszystko najzwyczajniej w świecie przestawało jej się mieścić w głowie, jednak z drugiej strony jej dziwny spokój, zaczynał przerażać ją samą. "Chodź na śniadanie, czekam u Kuby w pokoju." Napisała do Aśki, która po dłuższej chwili zapukała do drzwi. Brunetka otworzyła jej i przywitała się z nią buziakiem w policzek.
— Dzisiaj tak skromnie? — roześmiała się.
— Wczorajsze szaleństwa już za nami, wracamy do codzienności. — Elen uśmiechnęła się ciepło. Nie zdążyła nawet usiąść, kiedy rozległo się kolejne pukanie. Odebrała jedzenie, ułożone fantazyjnie na dużej tacy. — Wygląda dość apetycznie.
— Szczerze, nie wiem co się wczoraj zdarzyło... Mój mózg to wypiera... Nie jesteś na mnie zła? — spytała, by się upewnić.
— Nawet tak nie mów i traktuj to po prostu jako przygodę. Zmieniłam taktykę gry i przez przypadek stałaś się ofiarą, wybacz... — powiedziała, biorąc kawałek pieczywa i smarując je masłem.
— Wiesz, gdyby bycie ofiarą wyglądało tak zawsze, to chyba w życiu nie narzekałabym na braki w seksie. — roześmiała się i sama zabrała się za robienie sobie kanapki.
— Przynajmniej wiesz, czym naszpikowany jest mój związek...
— To wy tak częściej dobieracie sobie kogoś trzeciego? — spytała zaskoczona.
— Nie do końca to miałam na myśli. Znaczy przyłapałam go na trójkącie wtedy na Bali, a teraz to był drugi raz, ale nie jestem w stanie stwierdzić, czy będą następne. — wzruszyła lekko ramionami.
— Ty... A tak w ogóle, to gdzie on jest? — spytała blondynka.
— Pojechał załatwiać biznesy... Jednak obiecałam mu, że dzisiaj nie będziemy go śledzić i będziemy grzeczne, bo groziło mi przykucie do łóżka. — wskazała na kajdanki na zagłowiu łóżka.
— Chciał cię przypiąć i zostawić?! — podniesiony ton blondynki sugerował niedowierzanie.
— Ja już nawet byłam przypięta, ale zaufał mi. Dziwię się mu nieco, bo nie wiem, czy na jego miejscu bym, sobie zaufała, ale nie zamierzam tego spierdolić. Zjem i możemy iść się wylegiwać na tarasie i korzystać jeszcze ze słonecznej pogody, bo jak wróci to mamy się zawijać do Polski. — powiedziała z lekkim uśmiechem.
— Ale mamy bilety zabukowane na nocny przelot. — powiedziała i spojrzała na dziewczynę.
— To nie wiem, może on poleci najpierw sam, a potem my dolecimy. — rozłożyła ręce i pokiwała na boki głową. Kiedy dokończyły śniadanie, przebrały się w stroje kąpielowy i ułożyły na leżakach, łapiąc jeszcze trochę promieni słonecznych.
— Ale, że prywatnym samolotem? Takim z szampanem i w ogóle? — spytała chyba ze trzeci raz blondynka, kiedy siedzieli w samochodzie.
— Tak. — powiedziała para chórkiem i roześmiali się.
— Jaki wypas, porobię sobie zdjęcia normalnie... Będzie szpan na facebooku... — roześmiała się ciepło.
— Wiesz co? Czasami zdaje mi się, że pomimo tego, że jesteś starsza ode mnie, to zachowujesz się bardziej dziecinnie, niż ja. — Elen roześmiała się ciepło.
— Wiesz co? Mam po prostu mniejszego kija w dupie... — skwitowała.
— Mniejszego niż ten wczorajszy? — spytał raper.
— Kuba! — obie momentalnie się oburzyły, po czym wybuchnęły kolejnym napadem śmiechu. Cała trójka zdawała się dostać niezłej głupawki. Był to dobry znak, a jednocześnie chwila na złapanie oddechu. Nikt nie wrócił do wydarzeń z dnia poprzedniego, a bynajmniej do tych mniej przyjemnych części. Skupili się na tym co tu i teraz, odreagowywali w najlepszy, możliwy dla nich sposób. Podjechali pod lotnisko, gdzie Kuba zdał auto i złapali za swoje walizki. Ruszyli roześmiani w stronę lotniska, gdzie poszli się odprawić. Samolot nie był jeszcze gotowy, więc zaproszono ich do strefy VIP.
— Wow... — szepnęły dziewczyny, które były przyzwyczajone do stania w kolejkach i niewygodnych, plastikowych siedzeń przy terminalach. Mieli do dyspozycji bar, bufet szwedzki i wygodne fotele przy sporych stolikach.
— To skorzystamy i zjemy coś. — powiedział Kuba z uśmiechem i zajął jeden ze stolików, postawił przy nim walizkę, a sam udał się do bufetu, gdzie nałożył sobie na talerz jedzenie. Dziewczyny poszły w jego ślady, nie czekając dłużej.
— To może po drinku? Whisky z colą.— zaproponowała Joanna z szerokim uśmiechem.
— Jestem za. — brunetka uśmiechnęła się na myśl o jednym ze swoich ulubionych napojów wyskokowych.
— Ja dziękuję, mam auto na lotnisku i na dodatek, gdybyście zaniemogły, ktoś musi was odholować. — puścił im oczko, ana twarzy zagościł mu szelmowski uśmiech. Asia skinęła głową i poszła po drinka dla siebie i przyjaciółki.
— Prywatny samolot, nie przesadzasz trochę? — spytała nagle dziewczyna, patrząc w oczy chłopaka.
— Gratis od firmy. Grzech nie wykorzystać, a widziałaś ile ona ma frajdy? Cieszy się jak dziecko na dziale ze słodyczami. — zaśmiał się lekko pod nosem.
— No dobra, to był niezły argument. — mruknęła pod nosem i dzióbnęła go palcem w bok.
— Powiem wam, że jak się tak na was patrzy z daleka, to bardzo do siebie pasujecie, tylko musisz jej zrobić jakiś szalony kolor na głowie i bardziej wydziarać. —skwitowała blondynka, przynosząc pełne szklanki.
— Oj, nawet nie wiesz ile dałabym za jakiś nowy tatuaż... Już nawet nie pamiętam kiedy coś robiłam ostatnio. Jakoś ciągle nie było czasu, to pieniędzy, to chęci i jakoś zawsze to odwlekałam. — stwierdziła brunetka, zamyślając się na chwilę nad słowami przyjaciółki.
— Już wiesz, co jej dać pod choinkę... Nie musisz mi dziękować... — zasłoniła dłonią część twarzy, niby szepcząc do Grabowskiego, na co chłopak roześmiał się ciepło.
— Do świąt to jeszcze trochę, ale to jest jakaś koncepcja, a nawet bardzo dobra koncepcja. — pokiwał z uznaniem głową i złożył pocałunek na czole Elen, kiedy zmierzyła go wzrokiem. — Dobra, drogie panie, samolot już gotowy, kończymy jeść i idziemy na pokład. — powiedział Kuba zerkając na swój telefon, gdzie pojawiło się powiadomienie.
— No i super... Nie mogę się doczekać. — Joanna dojadła i wypiła niemal duszkiem całego drinka, a Eleonora szybko poszła w jej ślady. Wszyscy podnieśli się z siedzeń i łapiąc za walizki, udali się pod ostatnią z bramek. Pracownicy lotniska powitali ich z szerokimi uśmiechami i po sprawdzeniu dokumentów wypuścili na płytę lotniska, gdzie taśmami mieli wydzieloną drogę do ich samolotu. Szum silników i zapach paliwa unosiły się w powietrzu, co obie panie bardzo lubiły. Kuba szedł przodem, za nim Eleonora, a na końcu Asia. Chłopak nawet nie zorientował się, kiedy szukając gumy do żucia z kieszeni wypadł mu telefon.
— Kuba! Telefon! — krzyknęła za nim dziewczyna, schylając się po iPhone'a.
— Co?! — odwrócił się, kiedy usłyszał swoje imię i starał się przekrzyczeć samolot szykujący się do startu, który przejeżdżał koło nich. Nagle powietrze przeszył świst. Dziwny, nieprzyjemny, wywołujący ciarki, a chwilę później świat zwolnił. Widziała, jak Kuba złapał się za klatkę piersiową i opadł na ziemię.
— Kuba! — przeraźliwy krzyk, wyrwał się z gardła Elen. Obie ruszyły w jego kierunku. — Co się stało?! — pisnęła dziewczyna, a widząc czerwoną plamę na koszuli, jej oczy zaszły jej łzami.
— Laska, zabierzmy go do samolotu, chuj wie, kto to i czy nie strzeli ponownie. — powiedziała Aśka, która o dziwo zareagowała bardzo chłodno, jednak przetrzeźwiała w sekundę. Brunetka złapała Que pod pachami, a blondynka za nogi i wniosły go na pokład. Położyły go na skórzanej kanapie.
— Trzeba zadzwonić na pogotowie! — powiedziała jedna ze stewardess.
— Nie ma takiej opcji. Startujcie, kierunek Kraków. — powiedziała Elen i uciskała ranę Kuby. — Daj jakieś ciuchy, trzeba mu to czymś zatamować i łącz nas z Marcinem. — powiedziała do Asi, kiedy ta wniosła ich bagaże. Blondynka szybko otworzyła walizkę i wyciągnęła bluzę, którą podała brunetce. Ta nie czekając wybrała numer do swojego byłego.
— Halo? — odpowiedział jej zaskoczony głos.
— Postrzelenie w klatkę piersiową, dużo krwi... Co robić...? — wyszeptała, żeby nie wybuchnąć płaczem.
— Elen, co się dzieje? — zapytał zdziwiony jej pytaniami i tonem głosu.
— Nie ma czasu na wyjaśnienia, co zrobić? — wyszeptała cicho.
— Dobrze, przede wszystkim musisz ocenić, czy nie doszło do odmy płucnej. Kaszel, duszności, sinienie górnych partii ciała, widać żyły na szyi?
— Nie, leży spokojnie i oddycha. — powiedziała cicho.
— Uciskaj ranę i przewieź poszkodowanego do szpitala, a najlepiej zadzwoń po karetkę. — powiedział do telefonu.
— Nie mogę, nikt nie może wiedzieć Marcin... Jesteśmy w samolocie, lecimy do Krakowa. Za półtorej godziny będziemy na miejscu, błagam cię weź karetkę i odbierz nas. Pojedziemy do mnie do mieszkania i wyjmiesz mu tą kulę i go zszyjesz...
— Elen, do cholery, czy ty siebie słyszysz?! — krzyknął na nią. — Pacjent może nie przeżyć tyle. Lądujcie, gdzie się da, monitoruj oddech i co chwilę sprawdzaj tętno. Wyciągnijcie z samolotu maski z tlenem i załóżcie mu. Ja pierdole, w coś ty się wpakowała dziewczyno... — westchnął lekko do telefonu.
— Opierdolisz mnie na miejscu. — skwitowała i otarła łzy z policzka.
— Poza tym, jak wyobrażasz sobie, że zoperuję kogoś w domu... — nie pojmował tego, w końcu trzeba było odpowiednich przyrządów, miejsca, lamp i sprzętu medycznego.
— Marcin, nie wiem, wiem tylko, że nie może znaleźć się w szpitalu, bo powiadomią policję. Pojedź do szpitala i weź to, co ci niezbędne.... Nie wiem, cokolwiek... Błagam... — pociągnęła nosem.
— Mam nadzieję, że to nie jest kiepski żart... — warknął do telefonu. — Rozłączam się, grasz z czasem dziewczyno. Sprawdzaj tętno co chwilę, dopóki nie spada jest dobrze, jak zacznie spadać, zadzwoń. — powiedział i rozłączył się, a dziewczyna wybuchnęła płaczem. Oparła głowę o brzeg kanapy, dając upust temu, co się w niej nagromadziło. Była tak roztrzęsiona, że nawet liczenie jego tętna sprawiało jej trudność. Dlaczego ktoś do niego strzelił? Czy gdyby się nie schyliła, to ona by oderwała? Kolejne niewiadome stały przed nią otworem, a ona tkwiła w nich po uszy...
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanficTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...