Dziewczyna wróciła do domu i usiadła w fotelu, nakrywając się pluszowym kocem. Westchnęła cicho i spojrzała na telefon. Nie było żadnych wiadomości od Kuby. Z jednej strony ucieszyło ją to, może zapomniał, a może wcale tak wiele dla niego nie znaczyła? Z drugiej zaś zastanawiała się, czy wszystko u niego dobrze. Nie mogła dłużej siedzieć na dupie, milion myśli nie dawało jej spokoju. Udała się pod prysznic, gdzie ciepła woda lekko rozluźniła jej zestresowane ciało. Kiedy skończyła ubrała czarne legginsy, na to dłuższy top i bluzę, którą podarował jej Kuba. Zarzuciła na siebie kurtkę, złapała torebkę i wyszła z mieszkania. Zamknęła drzwi i zeszła na dół, gdzie spacerem udała się na stare miasto. Musiała wyjść do ludzi, bo siedzenie w domu sprawiało, że czuła, jak sama siebie sprowadzała na dno, a czarnych myśli było więcej niż tych dobrych. Ściemniało się już i jej ukochane miejsce w mieście nabierało nowych barw. Uwielbiała chodzić po mieście skąpanym w mroku, gdzie miliony świateł tworzyło świetny klimat. Od dzieciaka uwielbiała siedzieć po nocach, kiedy cisza i spokój sprzyjały jej kreatywnej duszy. Bocznymi uliczkami doszła do rynku, gdzie szła sobie powoli, z słuchawkami na uszach. Rozglądała się dookoła i znów miała to dziwne uczucie, że jej życie stanowiło idealny teledysk do tego, co przekazywała słuchana przez nią muzyka. Przypomniała sobie, że jeszcze dzisiaj nic nie jadła, kiedy jej żołądek zaczął burczeć ze złością, informując o pustostanie. Podeszła do starszej pani, sprzedającej bajgle i zakupiła swój ulubiony z serem. Usiadła na murku koło kościoła Świętego Wojciecha i przyglądała się ludziom. Przeróżni turyści z całego świata zjeżdżali się do jej miasta, zwiedzali i podziwiali, zapewne dla niej to, co było codziennością, dla nich było czymś pięknym. Spojrzała na zegarek i westchnęła cicho. Dochodziła 18:00, a ona nie miała zupełnie żadnych planów na resztę wieczoru. Wyciągnęła telefon i zaczęła przeglądać kontakty w telefonie, jednak nie miała ochoty rozmawiać z nikim, poza jedną osobą, która słuchała jak nikt... Patrzyła w ekran telefonu i tylko zbliżała, po czym zaraz odpalała palca. Nie chciała do niego dzwonić, a z drugiej strony potrzebowała go usłyszeć. Tylko jego "będzie dobrze" dawało nadzieję, w każde inne już nie wierzyła. Kolejne westchnięcie wyrwało się z jej ust, już miała schować telefon, kiedy zawibrował. O mało nie wypuściła go z rąk, kiedy na wyświetlaczu zobaczyła numer Grabowskiego. Poczuła ciepło na plecach i przez chwilę prowadziła ze sobą walkę, czy aby na pewno odebrać, jednak finalnie uznała to za przeznaczenie. W końcu skoro sama zastanawiała się, czy nie zadzwonić, a on dzwoni, to chyba nie może być do końca przypadek. Nacisnęła przycisk zielonej słuchawki i przyłożyła telefon do ucha.
— Halo...? — powiedziała cicho, a serce niemal podeszło jej do gardła.
— Hej, gdzie jesteś? — zapytał, kiedy oparł się o swój samochód i spojrzał na szóste piętro, gdzie było ciemno.
— Na rynku, a co? — spytała zaskoczona jego pytaniem, nie wiedziała jeszcze, że chłopak miał do niej rzut beretem.
— A dokładniej? — spytał chłodnym tonem, dopiero teraz w jego głowie rodziło się tysiąc myśli, zaczynających się od "A co, jeśli?".
— Siedzę na murku przy kościele Świętego Wojciecha. Kuba, o co chodzi? — spytała nie wiedząc, czego ma się spodziewać i do czego jej przyjaciel zmierzał.
— Nie ruszaj się stamtąd, zaraz tam podjedziemy. — powiedział i rozłączył się. Wsiadł do auta i odpalił je, po czym ruszył agresywnie w stronę rynku.
— Halo? Kuba?! — prawie krzyknęła do telefonu, kiedy tylko połączenie zostało zerwane. Jej żołądek znów zaczął wywijać numery. "Czy on już wie?" to pytanie, jak zapętlone, odtwarzało się raz po raz w jej głowie. Narastał w niej strach, a z drugiej strony poczucie, że musi się z tym zmierzyć. Poczuła przerażający chłód, podciągnęła nogi pod brodę i patrzyła to na prawo, to na lewo, szukając sylwetki chłopaka.
Maciek, Kuba i Lena weszli od ulicy Grodzkiej na krakowski rynek. Rozejrzeli się za dziewczyną, jednak tłum zasłaniał im widok.
— Tam jest. — powiedział Maciek, widząc w końcu brunetkę. Wzrok pozostałej dwójki powędrował w kierunku wskazywanym przez starszego Grabowskiego. Kuba wyrwał się przodem, jednak nagle zatrzymał się, kiedy dotarło do niego, że jego idealny plan, właśnie przestawał być idealny i nie wiedział do końca, jak to wszystko zacząć. Wtedy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna wypuściła resztę bajgla z ręki. Wstała na drżących nogach, a pod powiekami czuła momentalnie pieczenie. Miała mu się rzucić w ramiona? Po co znów tu przyjechał? Jednak sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, kiedy po chwili zza jego pleców wyszedł Maciejka, a obok niego Lena.
— Nie... Błagam, to musi być jakiś żart... — szepnęła pod nosem i wróciła wzrokiem na wytatuowanego chłopaka.
— Cześć Elen. — powiedział, kiedy podszedł bliżej. — Musimy pogadać, możemy iść w jakieś ustronne miejsce? Trzeba pogadać. — to jej starczyło, by mieć pewność, że wiedział o wszystkim. Skinęła głową.
— Hej Kuba. Jasne, chodźmy nad Wisłę, tam jest spokojniej. — westchnęła i odwróciła się na pięcie, ruszając przodem i prowadząc znajomych w stronę rzeki. Serce przyspieszyło jej i poczuła strach. Te kilkanaście minut szli w ciszy. Zawsze nie mogli się nagadać, a teraz żadne z nich nie wiedziało, jak zagaić rozmowę. Spoglądali na siebie spod łba i zastanawiali się nad tym wszystkim. W końcu usiedli na jednej z ławek, gdzie nie było już tylu ludzi, było dużo spokojniej niż na zatłoczonym rynku. Każde z nich dalej milczało, ale w końcu Kuba przerwał ciszę.
— Elen... Lena mi powiedziała, że nasza znajomość była po to, żebyś napisała o mnie artykuł, to prawda? — powiedział cichym tonem, bawiąc się nerwowo swoimi palcami.
— Po części tak... — powiedziała cicho i spuściła głowę. Kuba pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Nie no kurwa, nie wierzę, że to wszystko... Że ty udawałaś... — podniósł się, nie mogąc dłużej usiedzieć w miejscu.
— Nie zapominaj, że wzięła za to pieniądze. — dodała Lena, uśmiechając się.
— A powiedziałaś mu, że to ty dałaś mi pieniądze, czy to już pominęłaś? — powiedziała Elen, w której zaczęła narastać złość i żałość.
— Co?! — oboje Grabowscy spojrzeli zszokowani na blondynkę.
— Ty suko, miałaś milczeć! — dziewczyna wydarła się głośno. — Stracisz robotę, zobaczysz!
— Szczerze? Nie masz mnie już czym szantażować. Odmówiłam tego artykułu i odeszłam z roboty, nie masz już na mnie haka, bo ja nie dam się szantażować... Byłam głupia Kuba, zgodziłam się, bo mój świat się zawalił, a firma ubezpieczeniowa babci nie chciała mi wypłacić pieniędzy. Nie sądziłam też, że staniesz się dla mnie taki ważny. Nie napisałam, artykułu i kazałam się mojemu szefowi jebać. Wiem, że żadne przepraszam nie wystarczy... Ale mimo wszystko, z głębi tego zepsutego serca: przepraszam. — powiedziała patrząc mu w oczy. — Tak na marginesie, dowiedziałam się, że pieniądze, które mi dała były z twojego konta, więc lepiej zmień hasła i PINy. — powiedziała, a w blondynce się zagotowało.
— Zdzira! — Lena nie zważając na nic rzuciła się z pięściami na brunetkę i zaczęła ją okładać. Eleonora spojrzała zaskoczona, jednak szybko zblokowała kilka ciosów i wyprowadziła swoje. — Utopię cię kurwo w tej Wiśle! Nie po to go spychałam z tej sceny, żebyś mi wszystko popsuła! — wydarła się, a Elen zaczęła się śmiać.
— Jesteś głupia Lena, właśnie się przyznałaś do tego, że próbowałaś zabić Kubę i to przy świadkach. Pójdziesz pierdzieć w stołek, na długie lata. — brunetka roześmiała się jej prosto w twarz, nim otrzymała od blondynki taki cios, że spłynęła na ziemię, a z jej nosa popłynęła krew. Chłopaki stali patrząc z niedowierzaniem, jednak widząc upadającą dziewczynę i drugą, która zaczęła ją kopać, rzucili się na pomoc. Maciek powalił Lenę i wykręcił jej ręce.
— Puść mnie głupi kutasie! — wydarła się na starszego Grabowskiego, który roześmiał się.
— Proszę cię, bekniesz za wszystko, jesteś naprawdę strasznie głupia... — prychnął i docisnął tyłek do jej ciało, sprawiając jej tym lekki ból, na co oczywiście dziewczyna zaczęła krzyczeć i się rzucać, jednak bezskutecznie.
— Maciek, dzwoń po psy, a ja po karetkę. — powiedział Kuba, który od razu podszedł do zakrwawionej dziewczyny, przetarł rękawem krew i wziął ją w ramiona, zadzwonił na pogotowie. Sam jeszcze nie dowierzał w to, co się tu właśnie stało. Nie wiedział jeszcze, że dziewczyna już wcześniej podejrzewała blondynkę o targnięcie się na jego zdrowie i życie, ale znowu poczuł, jak kolejne wspomnienia w niego uderzały. Pamięć wracała, przypomniał sobie całe zdarzenie w klubie, był pewien teraz, że była to Lena, jednak nie było to dla niego teraz tak ważne, jak to, by brunetka była cała i zdrowa. Po kilku minutach podjechała na miejsce policja i karetka, gdzie zabrali dziewczynę do szpitala z podejrzeniem wstrząśnięcia mózgu i złamaniem żeber, po tym jak została skopana. Maciek wytłumaczył policjantom kim jest Lena i co zrobiła, plus przypisał jej jeszcze z dziką satysfakcją to, jak pobiła brunetkę.
— To do zobaczenia za dwadzieścia lat! — krzyknął za nią Maciek i pomachał jej złośliwie. Po całej akcji nastała cisza, a Kuba usiadł na ławce. — No to się narobiło, co? — spytał się i spojrzał na brata.
— Nie wiem, co mam myśleć... Nie wiem, co to miało być, boże... — myśli szalały mu w głowie. — Ale przypomniałem sobie... Chyba wszystko...
— Co? — Maciejka uniósł głowę do góry i spojrzał zaskoczony na Kubę. — Czyli znów silne emocje i stres...
— Tak, to się wszystko odblokowało. — dokończył za niego i spojrzał w taflę wody. — Nie wiem, co mam robić. Zależy mi na niej, ale nie wiem, czy będę jej w stanie wybaczyć. — westchnął cicho.
— Kuba, po prostu wracajmy do domu. Tam to wszystko sobie poukładasz. — chłopak poklepał go po plecach. Que przytaknął mu i podniósł się z ławki, ruszyli spacerem w stronę samochodu. Ponownie milczeli, bo każdy uciekał myślami do zdarzeń znad Wisły. Jak bardzo los był przewrotny i jak bardzo płatał figle, wywracając życie do góry nogami. Wsiadł do auta i wyciągnął telefon, otworzył sobie notatnik w telefonie i zapisał to, co własnie siedziało mu w głowie:
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanficTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...