C

246 21 36
                                    

Podjechali pod stare, opuszczone magazyny ze zgaszonymi światłami. Każdy z panów milczał, bojąc się, co zastaną za murami budynków. Spojrzeli po sobie i skinęli w swoim kierunku głowami. To był ten czas, w którym trzeba było postawić na jedną kartę. Serce Grabowskiego waliło jak szalone. Modlił się do wszystkich znanych mu bogów, by dziewczyna żyła. Obawiał się, że znajdą jej zwłoki, że chęć zemsty odbije się na nim echem. Karma wróci i weźmie życie za życie. Oddychał ciężko i szedł najciszej jak się dało. Podeszli do murów i oparli się o nie plecami. Zbliżali się do wyrwy w murze, z której dochodziło światło. Byli tam i był tego pewien, kiedy usłyszał hiszpański bełkot, którego nie rozumiał.
— Zostań tu, przejdę na drugą stronę i wejdziemy tam razem. — powiedział cicho Nathaniel, po czym padł na ziemię, przeczołgał się pod rozwaloną ścianą i stanął z drugiej strony dziury. Byli gotowi, a przynajmniej musieli być. Brali głębokie oddechy, starając się uspokoić, by zachować zimną krew, która była im potrzebna, by skupić się na celach i nie zranić przy tym Elen. Ochroniarz dał znak, kiedy chwycili za broń. Celując w znajdujących się w środku Hiszpanów, weszli do środka.
— Jest i on... — usłyszeli przed sobą bicie brawa. Pomiędzy nimi, a mężczyznami wisiała dziewczyna, a na podłogę kapała jeszcze świeża krew. Była nieprzytomna, a włosy przykleiły się do zakrwawionej twarzy. Po raz kolejny serce Kuby zdawało się zatrzymać na sekundę i spojrzał morderczym wzrokiem na oprawców.
— Uspokój się. — polecił mu przyjaciel i wycelował w sprawców. — Dobrze wiecie, że przyszliśmy po dziewczynę, po prostu oddajcie nam ją i darujmy sobie rozlew krwi. — podniesiony ton Nathaniela poniósł się echem po magazynie.
— Może jeszcze mamy przeprosić i odwieźć ją do domu, wiesz w ogóle z kim masz do czynienia? W sumie z tego, co znaleźliśmy w papierach Wayana, to byłeś długi czas jego przydupasem. Gdzie są jego pieniądze? Gdzie ten kutas je ukrył? — zapytał spokojnym tonem ich przywódca.
— Skąd mamy to wiedzieć, skoro od dłuższego czasu nie pracuję dla niego, tylko działam po cywilnemu? — prychnął bodyguard pod nosem. Zawsze śmieszyły go takie pytania, szczególnie kiedy nie posiadał takiej wiedzy. — Wierz mi lub nie, ale gdybym wiedział, wymieniłbym ten hajs za nią.
— Czy w tym skurwiałym kraju jest ktoś, kto zna odpowiedź na moje pytanie?! — tym razem Hiszpan ryknął, rozzłoszczony niewiedzą chłopaków. Wyciągnął z kieszeni niewielki, składany nóż, który był zabrudzony krwią, a w drugą wziął ten, którym groził dziewczynie. Podszedł kilka kroków i wyciągnął ostrze w kierunku Elen. — Skoro i tak nie wiecie, to cała nasza robota na nic... — prychnął i podszedł do dziewczyny, obrócił ją w stronę chłopaków, na obu policzkach miała wycięte serca, które ukazały się, gdy odkleił z jej twarzy włosy. W Kubie się zagotowało, jak ktokolwiek na świecie mógł tknąć jego ukochaną, największy skarb. Nie wytrzymał i rzucił się w kierunku mężczyzny, powalając go na ziemię i zaczął okładać pięściami.
— Ty chuju, jak mogłeś jej o zrobić?! — krzyczał w amoku, jednak Hiszpan śmiał mu się w twarz. Jego kompani podnieśli się i wycelowali w Kubę, jednak Nathaniel był szybszy, strzelając do nich. Dwóch mężczyzn padło na ziemię, zwijając się z bólu. Bodyguard podbiegł do Kuby i złapał go za ramię. — Przejmę go, pomóż Elen. — powiedział do niego poważnym tonem. Grabowski odszedł od Hiszpana i odciął dziewczynę, łapiąc ją w swoje ramiona.
— Kochanie... — powiedział do niej, a w oczach miał łzy. Wypełniał go ból, kiedy tylko myślał sobie ile cierpienia musiała przejść. Usłyszał strzał i spojrzał na przyjaciela, który cofnął się kilka kroków. — Nath! — krzyknął zdezorientowany sytuacją i podbiegł do niego.
— Kuba, kurwa, uciekaj z nią, bo zaraz ich tu będzie więcej.
— Nie ma mowy, nie wybaczyłaby mi, jeśli bym cię tutaj zostawił. — Kuba oddał strzał w stronę jednego z Hiszpanów, dobijając go i upuścił swoją broń, kładąc ostrożnie Elen na podłodze. Ukucnął przy mężczyźnie i ściągnął z siebie pasek od spodni, robiąc z niego opaskę uciskową na ramieniu Nathaniela. — Dasz radę iść?
— Dam radę, co za skurwiel... — warknął ze złością, jednak poziom adrenaliny skoczył mu na tyle, że nie czuł zbytniego bólu. — Bierz maleńką i zwijamy się stąd, bo na bank gościu wezwał sobie kolegów do pomocy.
— To koniec, całej ferajny Wayana... — powiedział jeden z oprychów, którego Kuba zdążył dotkliwie pobić. Stał nad chłopakiem z ostrzem wcelowanym wprost w jego plecy. Raper zdążył tylko obrócić głowę, a całe życie przemknęło mu przed oczami. Widział swoją mamę, brata, przez chwilę nawet ojca, a potem dziewczynę, która stała się dla niego tak ważna. Zdążył jeszcze zastanowić się, czy poradzi sobie z Nathanielem, kiedy nóż zaczął opadać w jego kierunku.
— Kuba! — wydarł się ochroniarz, ale nie było szans, by go odciągnął. Jednak krzyk mężczyzny sprawił, że dziewczyna ocknęła się, a widząc co się dzieje, zgarnęła z podłogi pistolet i oddała strzał. Wpakowała w Hiszpana cały magazynek, mszcząc się za to, co jej zrobił. Nikt jeszcze nie wiedział, jak bardzo, całą sytuacja wpłynęła na dziewczynę. Zaskoczeni panowie spojrzeli na dziewczynę, która zaczęła się podnosić z podłogi. Była słaba, straciła sporo krwi, a wiszenie głową w dół sprawiło, że miała nogi jak z waty.
— Elen... — wyszeptał ponownie jej imię i sam zerwał się z podłogi, łapiąc dziewczynę za ręce i wtulając ją w siebie mocno.
— Nie patrz na mnie, jestem szkaradna... — wyszeptała do niego, chowając twarz.
— Przestań i nigdy więcej nie waż się tak mówić. Nie ważne co masz na zewnątrz, ważne, że w środku wciąż bije to serce, które pokochałem najmocniej. — pocałował ją w czubek głowy. W tym samym czasie Nath zdążył się zebrać z podłogi i zebrać ich broń.
— Zakochańce, zwijamy się stąd. — zarządził ochroniarz, a Grabowski skinął głową. Przełożył dłoń dziewczyny przez swoją szyję i porwał ją do góry. Zaniósł ją na rękach do samochodu. — Coś jest nie tak. — stwierdził bodyguard, kiedy podeszli do dodge'a. Jednak nie mieli teraz innego transportu i musieli użyć tego samochodu.
— Co ci się nie zgadza? — zapytał Kuba, który nie zauważył żadnych zmian.
— Drzwi, były niedomknięte, ale może to tylko mi się wydawało. — powiedział i wsiadł za kółko. Ruszył, kiedy tylko zatrzasnęli drzwi i ruszył w stronę bazy wojskowej za miastem.
— Przepraszam, nie powinnam się była oddalić bez was. — wyszeptała dziewczyna, spuszczając wzrok. Czuła się winna całemu zamieszaniu.
— To nie twoja wina i nikt z nas za nic cię nie wini. Ci ludzie to potwory, nic na to nie poradzimy. Już jesteś bezpieczna, jedziemy prosto na samolot i spadamy stąd tam, gdzie nas nie znajdą i zostaniemy tam choćby do końca, jeśli będzie trzeba. Kocham cię mała, kocham najmocniej na świecie... — dziewczyna spoglądała na niego, a po policzkach spływały jej łzy, powodując, że rany cholernie piekły.
— Będę zawsze obok, nie ważne czy będziesz mnie chciał czy nie. — powiedziała cicho. — Będę na zawsze... Póki śmierć nas nie rozłączy. — wyszeptała i oparła się czołem o jego czoło. Wjechali w tunel na Wsiłostradzie, jednak samochód nie wyjechał już z niego. Gdzieś pośrodku tunelu nastąpiła eksplozja bomby, która została podłożona przez gangsterów. Nie było szans, by ktokolwiek przeżył taki wybuch. Ciemna noc zabrała ze sobą kilka wspomnień, nadziei i oczekiwań, które żywili najbliżsi Elen i Kuby. Nastała cisza, miasto spało, nie wiedząc jeszcze, co przyniesie poranek.

Elżbieta przebudziła się w nocy, czując niepokój. Złapała za telefon, matczyny instynkt podpowiadał jej, że coś się stało. Zadzwoniła po kolei do dzieciaków, najpierw do córki, która sama była zaskoczona telefonem i bała się, że coś stało się mamie. Następny był Maciek, który był z kolegami w podróży i imprezowali gdzieś wspólnie. Odebrał wstawiony i roześmiany, jednak najmłodszy syn miał głuchy sygnał. Zaczęła dzwonić do Krzyśka, Kamila, Wojtka i Adama, prosząc ich, by próbowali się skontaktować z Kubą i od razu dali jej znać, jeśli się dodzwonią. Nie zasnęła tej nocy, siedziała w kuchni, przy bladym świetle lampek, umieszczonych pod wiszącymi szafkami. Popijała melisę, starając się uspokoić skołatane nerwy. Liczyła, że jej syn spał spokojnie i miał wyłączony telefon, a rano jej komórka zacznie dzwonić, a na wyświetlaczu ukaże się "Kubuś". Przesiedziała nad urządzeniem resztę nocy, około 9:00 rozległo się głośne pukanie do drzwi. Podniosła się i szybkim krokiem ruszyła w ich stronę. Chyba nigdy nie liczyła bardziej na to, że zastanie za nimi najmłodsze dziecko. Jej rozczarowanie i strach było ogromne, kiedy pociągnęła za klamkę i zobaczyła za drzwiami dwójkę nieznanych jej ludzi. Była to kobieta, a za nią stał postawny mężczyzna, którzy szybko pokazali swoje odznaki.
— Kuba, prawda...? — zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
— Możemy wejść do środka i usiąść? Porozmawiamy na spokojnie. — powiedziała policjantka, a Elżbieta przytaknęła głową i zaprosiła ich do środka. Usiedli wspólnie w salonie.
— Powiecie mi w końcu co się stało? — zapytała zdruzgotana kobieta. Bała się tego, co usłyszy. Funkcjonariusze popatrzyli po sobie i wyciągnęli z kieszeni samarki, w których znajdowały się sygnety Kuby, nieśmiertelniki Nathaniela i pierścionek zaręczynowy Elen, które były osmolone. Ela zatkała usta dłonią, kiedy wybuchnęła szlochem, a towarzysząca jej kobieta, objęła ją i pogładziła po plecach, starając się ją uspokoić.
— Rozumiem, że rozpoznaje pani te przedmioty. Ta trójka zginęła w eksplozji samochodu w tunelu na Wisłostradzie. Staramy się ustalić, co dokładnie tam się stało, ale najprawdopodobniej, ktoś podłożył im bombę pod samochód. Czekamy na informacje od ekspertów. — powiedział mężczyzna. Krzyk z ust Elżbiety wyrwał się mimowolnie. Serce kochającej matki pękło na milion kawałków. Przywiązała się do całej trójki, a teraz nie potrafiła sobie poradzić z pohamowaniem negatywnych emocji. Łzy skapywały na podłogę.
— Przyślijcie mi tu psychologów. — przekazał przez radio policjant. — Ciechanów, Płońska 6. — potwierdził adres. Rozżalona Ela, czuła się jak w jakimś marnym filmie. Jej mózg odrzucał te informacje, a jednocześnie dopuszczał je do kobiety, co wytwarzało masę sprzeczności. Modliła się do boga, by za chwilę roześmiany Kuba stanął w drzwiach i stwierdził, że ją wkręcił. Jednak tak się nie stało, następnymi ludźmi, którzy weszli do mieszkania byli kolejni funkcjonariusze i psycholog, który zaopiekował się rozhisteryzowaną kobietą.

Jeszcze tego dnia media podały informację do wiadomości publicznej. Cała Polska dowiedziała się o stracie artysty, który tak bardzo zapisał się w historii rodzimego rapu. Fani wylali tego dnia morze łez, opłakując Kubę i poznając historię Elen i Nathaniela, o których napisali najbliżsi przyjaciele pary. Pod budynkiem na Płońskiej 6 rozpoczęło się czuwanie, fani przynieśli zdjęcie Kuby, kwiaty i zniczy. Donieśli też zdjęcie dziewczyny, które odkopano w mediach społecznościowych. Znalazły się też pluszaki, czarne wstążki, płyty, koszulki QueQuality i wszystko to, co przypominało Kubę. Pozostała po nich pustka i cisza, który przerywał cichy śpiew fanów, którzy wykonywali refren "Gangesu". Nikt nie spodziewał się takiego końca kariery rapera.

— I ślubuję ci miłość...
— Wierność...
— I uczciwość małżeńską...
— Oraz, że cię...
— Nie opuszczę...
— Aż do śmierci...

Koniec.

_____________________
Jest i zakończenie, mam nadzieję, że nie będziecie mnie za nie zabijać, bo od początku wiedziałam, jak to się zakończy. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście przy tej książce, nie żałujecie spędzonego czasu i będzie miło mi poczytać, jak napiszecie w komentarzach swoje ulubione momenty. Może jakieś koncepcje na coś nowego?

P.S.
Wszystkich, którzy są tu dla mojej twórczości, a nie Quebo, zapraszam na „Piekło nigdy nie śpi". ❤️

Całuję,
Angel Woodgett.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz