X

348 30 17
                                    

Kuba obudził się chwilę po 11:00. Kiedy tylko się poruszył poczuł zaciskające się ręce dziewczyny, która spała jeszcze wtulona w jego ramię. Chłopak obrócił się lekko i spojrzał na jej twarz. Delikatna cera świetnie kontrastowała z jego tatuażami.
— Nie wiem kim jesteś i dlaczego tu jesteś... — zaczął szeptać, gładząc lekko jej policzek. — Ale nawet nie wyobrażasz sobie ile to dla mnie znaczy i jak bardzo jestem ci za to wdzięczny. —pocałował ją w czoło i wysunął delikatnie rękę z jej objęć i poszedł do łazienki. Kiedy tylko rozbrzmiał cichy klik dziewczyna otworzyła oczy, uwalniając tym samym kilka łez. Słyszała każde jego słowo. Podniosła się i szybko poszła się ogarnąć, stając przed lustrem. Zrobiła delikatny makijaż i przeczesała włosy, wiążąc je w wysokiego kucyka. Spojrzała w swoje odbicie i popatrzyła samej sobie w oczy. 
— Jesteś żałosna... — wyszeptała pod nosem i odwróciła się. Zabrała paczkę papierosów i naciągnęła na siebie bluzę Kuby, którą tak szybko sobie upodobała. 
— Już wstałaś? — spytał zdziwiony Kuba, wychodząc z łazienki. — Przepraszam, jeśli cię obudziłem. 
— Nie obudziłeś, więc nie masz za co przepraszać. — powiedziała dość oschle i już miała się odwrócić, by wyjść przed dom, kiedy znów ją zatrzymał. 
— Daj mi sekundkę, pójdę zapalić z tobą. — powiedział i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. — Widzę, że ci się spodobała ta bluza! — krzyknął z pokoju. 
— Jak mam ci ją oddać, to po prostu mi powiedz. — dodała pod nosem, jednak chłopak usłyszał kąśliwą uwagę.  Kiedy zarzucił na siebie dres, wyszedł z pokoju i popatrzył na dziewczynę, uważnie mierzył ją wzrokiem i próbował zgadnąć, co właśnie siedziało jej w głowie. 
— Wszystko okej? Zdajesz się być poddenerwowana. — powiedział zerkając na nią i podsunął jej zapalniczkę, by mogła odpalić papierosa.
— Tak, wszystko dobrze. — powiedziała zaciągając się mocno. Nikotyna w płucach szybko zaczęła ją uspokajać. 
— A tą bluzę możesz sobie wziąć na zawsze, jeśli tak bardzo ci się podoba, nie musisz jej oddawać. — wrócił na moment do jej uwagi i zaśmiał się lekko pod nosem, kiedy zobaczył na jej twarzy zakłopotanie. — Nie ma za co. 
— Dziękuję, ale dajesz mi zdecydowanie za dużo, wiesz? — spytała go unosząc brew do góry.
— Oboje dajemy sobie dużo. Pomagamy sobie w ciężkich chwilach, a ty sama zobacz, ile już nie płakałaś? — powiedział z lekkim uśmiechem. — A jak byś została w Krakowie, to pewnie do dzisiaj jeszcze byś wyła w poduszkę, co? A ja siedział sam w domu i odcinał się od świata, albo robił to, na co mam ochotę i nie patrzył na nikogo. — kącik jego ust uniósł się lekko do góry. "Całe pięć minut..." odpowiedziała w myślach na pytanie chłopaka, jednak szybko zreflektowała się.
— Masz rację, pewnie tak by było. Jednak tutaj można odetchnąć, nic mi o niej nie przypomina tak bardzo. — westchnęła lekko, jednak szybko poczuła jego ramiona, które sprawnie objęły ją. 
— To porzuć ten wisielczy humor, bo potrzebuję cię dzisiaj w dobrym nastroju. — powiedział do jej ucha, kiedy poczuła jego oddech na swojej skórze, przez jej ciało przeszedł dreszcz, który poczuła nawet w opuszkach palców. 
— I czego jeszcze potrzebujesz? — wypaliła bez namysłu, jednak kiedy doszło do niej, co sama powiedziała, miała ochotę walić głową w mur. 
— Hmmm... Jak się będziesz śmiać, to już niczego. — powiedział i zaśmiał się cwano. 
— Przesadzasz dzisiaj z tymi wymogami, wiesz? — spytała go i pstryknęła niedopałkiem, gdzieś w stronę podwórka. Kiedy tylko chłopak zobaczył ten gest, jego uśmiech pogłębił się, sam wyrzucił niedopałek i pochylił się nad dziewczyną.
— Wiesz, ja zawsze dostaję to, czego chcę. — wyszeptał do jej ucha i obserwował, jak ponownie dreszcz rozszedł się po jej ciele z dziką satysfakcją. Elen momentalnie wybuchnęła śmiechem i zaczęła się szarpać na boki, kiedy tylko palce Kuby, wbiły się lekko pod jej żebra i zaczął ją łaskotać. Chyba cały Ciechanów słyszał jej piski przeplatane ze śmiechem.
— Kuba, na boga, zostaw ją, bo zleci z tych schodów. — usłyszał za chwilę głos matki za plecami, po czym poczuł uderzenie w tył głowy. 
— Ała... Co to za przemoc w rodzinie? — zaśmiał się, chociaż tak naprawdę wcale go to nie zabolało. 
— Chwalisz się, czy żalisz? — odparła jego mama i wskazała zrolowaną gazetą, którą dostał na wejście do domu. — Śniadanie na stole, więc jak już się dotleniliście, to zapraszam na jedzenie. — Elżbieta sama się zaśmiała. Cieszyła się, że para zaczęła się dogadywać, całkiem polubiła Elen i zdawało się, że była idealną parą dla Kuby, dużo lepszą niż Lena, która wykazywała się sporą dawką zarozumiałości i pychy. Poproszeni do stołu, udali  się szybko, jak zawsze stół uginał się, a Kuba tylko pokręcił głową.
— Mamo, wiesz, że wystarczyłyby kanapki i też byłoby cacy? — zapytał Kuba spoglądając na mamę. 
— Nie, nie wystarczyłyby, jedz i nie marudź, bo cię nakarmię. — zażartowała, a Elen wybuchnęła śmiechem.
— To ja lepiej wezmę się za jedzenie. — powiedziała dziewczyna biorąc do ręki pieczywo i zaczęła robić sobie kanapkę.
— Lepiej bierz przykład z koleżanki. — powiedziała mama Kuby i potarmosiła mu włosy, a chłopak popatrzył na nią spod byka. 
— Mamo... — powiedział podirytowany jej zachowaniem i sam zabrał się za śniadanie. Kiedy zjedli, Elen poszła pozmywać naczynia, a Kuba posprzątał ze stołu, pomimo wyraźnych negacji ze strony Elżbiety.  


— Cześć, można? — powiedział Krzychu stając w progu domu Kuby i spojrzał na chłopaka. 
— Można. — odpowiedział Grabowski, wpuszczając przyjaciela do środka.
— Cześć Elen, dobry wieczór pani Elu! — przywitał się z kobietami siedzącymi w salonie i debatującymi zaciekle na temat dzieciństwa Kuby, gdzie raz po raz brunetka wybuchała śmiechem.
— Jak chcesz to przyłącz się, moja matka właśnie mnie pogrąża. — zaśmiał się lekko pod nosem i pokręcił z niedowierzaniem głową. 
— W sumie to chciałem pogadać z tobą w cztery oczy. — powiedział i spojrzał na niego z poważną miną.
— Dobra to chodźmy do mnie, napijesz się czegoś? — zapytał spoglądając na chłopaka.
— Możesz zrobić drinka. — powiedział, a Que skinął głowa i poszedł do kuchni, gdzie naszykował dwa drinki i wrócił szybko do Kondrackiego. Podał mu jedną ze szklanek zwieńczonych grubym dnem. — Dziękuję. — powiedział szybko chłopak i upił pospiesznie kilka łyków, co szybko zwróciło uwagę Kuby. 
— Denerwujesz się czymś? — spytał unosząc brew, ponieważ zupełnie nie znał celu wizyty przyjaciela. 
— Nie, a w sumie tak. — westchnął motając się na wstępie w zeznaniach. — Posłuchaj, wtedy pod komendą, powiedziałeś mi, że za późno na podziękowania. Męczy mnie to, bo nie wiem, czy postanowiłeś skreślić naszą przyjaźń, czy jak? — dłonie chłopaka zadrżały na samą myśl. Kuba popatrzył spod byka na niego, co tylko bardziej podkręciło gęstą atmosferę, jednak wyraz jego twarzy po chwili złagodniał. 
— Oszalałeś? Jasne, że nie skreślam naszej przyjaźni, szczególnie, że sporo sobie przypomniałem na jej temat. Nie ma takiej opcji, żebym cię skreślił, choćbyś błagał. Za dużo dla siebie zrobiliśmy, nie uważasz? 
— Przepraszam za moje zachowanie, że ci nie podziękowałem. Byłem wściekły, że wycofałeś tę sprawę i że możemy nigdy już nie znaleźć winnego. 
— Ponoć sprawca zbrodni zawsze wraca na miejsce przestępstwa, może to tylko kwestia czasu? — zaśmiał się lekko pod nosem. — Wracając do tematu, to uważam, że gdyby role były odwrócone postąpiłbyś dokładnie tak samo. Mylę się? — panowie wymienili się spojrzeniami.
— Nie mylisz, ani trochę. 
— No to widzisz, sam sobie odpowiedziałeś, dalej jest między nami przyjaźń, a sam też byłem wkurwiony tym zajściem, więc po prostu zapomnijmy o tej niemiłej chwili i skupmy się na tym,  że dalej zostajemy przyjaciółmi. — Krzysiek wstał i po męsku przytulił Kubę. Kamie spadł mu z serca, odetchnął w końcu z ulgą i usiadł na łóżku.
— Mam coś dla ciebie. — podał Kubie płytę zapakowaną w przezroczyste opakowanie. 
— Co to jest? — spytał Kuba spoglądając na CD.
— Poprosiłem ci najbliższe osoby, o nagrania jakiś wspomnień związanych z tobą, może coś ci to przypomni. Każdy z nich przedstawia się na początku, a z możliwych wszystkich nagrań z naszych przygód poszukałem tych momentów i dorzuciłem, gdzie się dało. — powiedział spoglądając na Grabowskiego.
— Wow, nie spodziewałem się, dziękuję bardzo. Nie wiem, co mam powiedzieć, potem usiądę i obejrzę to na spokojnie. — powiedział i położył płytę na biurko. — To w ramach podziękowania za twoje starania, zgarniamy Elen i idziemy do jakiegoś baru na billard i piwo, co ty na to? — zaproponował, a na twarzy Krzycha zawitał szeroki uśmiech, który tylko bardziej upewnił go w słuszności wspólnego wyjścia. 
— Z wielką przyjemnością. — powiedział chłopak i pokiwał twierdząco głową. 
— Elen, idziemy do baru idziesz z nami? — zapytał Kuba wychylając się zza futryny drzwi, prowadzących do salonu. 
— Jasne, z miłą chęcią. — dziewczyna podziękowała kobiecie za rozmowę i poszła do pokoju Kuby, gdzie szybko założyła cekinowy t-shirt i obcisłe jeansy. Poszła do toalety, gdzie poprawiła sobie makijaż i spryskała się ulubionymi perfumami. — Gotowa. — oznajmiła wsuwając na nogi czarne botki i zarzuciła na siebie kurtkę. 
— No to wychodzimy, ale ty Krzysiek musisz nam znaleźć jakiś dobry bar, bo ja nie pamiętam tu za wiele. — zaśmiał się lekko i objął dziewczynę, by przepuścić ją w drzwiach. 
— Nie ma sprawy, pójdziemy do Ciechana, tam jest fajny klimat i można w spokoju posiedzieć. No i jest całkiem niedaleko.
— To dobrze, będzie łatwiej przytransportować się z powrotem do domu. — Kuba zaśmiał się i ruszyli ulicami Ciechanowa do baru, przez całą drogę wspólnie dyskutowali i śmiali się w najlepsze, kiedy Krzysiek przytaczał przeróżne sytuacje z ich wspólnych wyjazdów po świecie. Kiedy przekroczyli próg baru byli roześmiani i szybko przykuwali uwagę reszty osób okupujących lokal. Zajęli stolik i ściągnęli kurtki. Zamówili sobie po piwie, a dla Elen blue lagoon. Debatowali dobra godzinę, a kiedy tylko zwolnił się stół do billardu, szybko go zajęli. — No mała nie daj się więcej prosić i zagraj z nami. — powiedział Kuba. 
— Nie, dziękuję, nie chcę. — zaśmiała się lekko pod nosem. — Wolę na was popatrzeć. 
— No bo my towar najlepszej jakości. — dodał podchmielony lekko Krzysiek i zaczął napinać mięśnie i prężyć się. 
— Się nie zesraj... — dodał Kuba i uderzył w białą bilę rozpryskując pozostałe kolorowe po całym stole. — Tak poza tym, ona jest zmarzluchem, nie do końca musisz mieć fantastyczną sylwetkę wystarczy ją grzać. 
— Czekaj... Zaliczyłeś ją? 
— Panowie, ja tu jestem i wszystko słyszę. — dziewczyna roześmiała się, starając się ukryć piekące ją policzki. 
— Nie, ale spaliśmy w jednym łóżku. — odpowiedział Kuba zgodnie z prawdą, widząc, że dziewczyna się zarumieniła. 
— Szybcy jesteście. — skwitował Kondracki i roześmiał się zbijając jedną z kul.
— I wściekli. — dodał rozbawiony, kiedy dziewczyna naciągnęła na twarz koszulkę, po czym odwróciła się do nich plecami i dopiła drinka. 
— Pójdę po jeszcze jednego. — powiedziała szybko i czym prędzej udała  się do baru. Kiedy dziewczyna zniknęła z ich pola widzenia Krzychu spojrzał z cwanym uśmieszkiem na przyjaciela. 
— Garbus, przyznaj się, lecisz na nią. 
— Stary nie wiem, co z nią jest nie tak, ale czasami jestem na skraju swoich hamulców. Jest taka... Niewinna, a zarazem zdaje mi się, że cholernie grzeszna. Do tego, to ciało, te oczy... — westchnął cicho. — Czuję się przy niej jak zakochany szczyl... — westchnął przyznając się przyjacielowi do swojej słabości do dziewczyny. 
— Wiesz, że praktycznie jej nie znasz? — powiedział i spojrzał na niego.
— Wiem, a jednocześnie czuję się, jakbym znał ją od zawsze... To chore i czasami przeraża mnie samego. — westchnął cicho. 
— Po prostu ją przeleć i sprawdź, czy wtedy nie zmieni ci się pogląd. Może oczarowała cię tylko fizycznie i może być tak, że jak dostaniesz to, co chcesz, to już nie będziesz jej chciał. 
— Kogo nie będzie chciał? — kiedy usłyszeli za sobą głos dziewczyny, to oboje podskoczyli i zaczęli uciekać wzrokami po ścianach i sufitach. Eleonora popatrzyła to na jednego, to na drugiego. — Okej, rozumiem, dalej obrabiacie mi dupę. — zaśmiała się lekko i pokręciła z niedowierzaniem głową. 
— To zagrasz z nami? — powtórzył swoje pytanie Quebo, chcąc szybko zmienić temat. 
— Nie, dziękuję i jak zapytasz jeszcze raz to zmienię lokal bez was. 
— No ale czemu, bo ja dalej nie rozumiem. — powiedział i zaśmiał się pod nosem. 
— Ech... No dobra, niech wam będzie, po prostu nigdy w to nie grałam. — wyznała im w końcu i zaśmiała się lekko pod nosem, a panowie popatrzyli po sobie. 
— Niemożliwe! — powiedzieli chórkiem i momentalnie Kuba znalazł się przy niej, złapał ją za dłoń i podprowadził do stołu. — No to czas na pierwszy raz. 
— Nie... — jęknęła cicho niepocieszona. — Nie chcę wyjść na lamę. — powiedziała i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, by pozwolił jej odejść i posiedzieć dalej przy drinku.
— Nie obchodzi mnie to, a jak jutro ci się coś stanie i już nigdy nie będziesz miała okazji z nami pograć? — zaśmiał się lekko i podał jej kij. — Pochyl się lekko. — kiedy dziewczyna tylko pochyliła się nad stołem, oparła się tyłkiem praktycznie o krocze Kuby, chłopak szybko poczuł falę przyjemnego gorąca, jednak szybko starał się odciągnąć swoje myśli. Pochylił się nad dziewczyną i skupił się na tłumaczeniu jej wszystkich zasad gry i pokazywaniu, jak ustawić kij.— Zrozumiałaś? To teraz sama. — powiedział z lekkim uśmiechem i sięgnął po swoje piwo. Kiedy tylko dziewczyna strzeliła w bilę, energicznie wycofała kił strzelając Kubę prosto w żebra. Chłopak zawył z bólu, a Elen odskoczyła zakrywając usta. Sytuacja zdawała się być poważna, dopóki Krzysztof nie wybuchł śmiechem, zwijając się w pół, aż miał w oczach łzy. 
— Boże, Kuba przepraszam, nie chciałam. — zaczęła się szybko tłumaczyć, a chłopak stał łapiąc powietrze. Dziewczyna przytuliła go ostrożnie. — Naprawdę nie chciałam... — wyszeptała przejęta. 
— Wierze, ale należy mi się teraz odszkodowanie. — powiedział z cwanym uśmieszkiem, kiedy tylko ból mu odpuścił. 
— Co masz na myśli? — spojrzała na niego z cichą nadzieją, że będzie musiała mu postawić piwo lub coś w ten deseń. 
— Pocałuj mnie... — myliła się, tak cholernie się myliła, jednak uwielbiała jego pocałunki i samej trudno było się oprzeć jej tej myśli. 
— Kuba, jesteś podchmielony... — powiedziała przygryzając lekko wargę. — Poza tym nie chciałabym, byś miał potem przeze mnie kłopoty... — powiedziała widząc jego przeszklone od alkoholu i prawdopodobnie bólu, oczy.
— Ty jesteś moim największym kłopotem... — wyszeptał i złapał ją za podbródek. Wpił się czule w jej usta i całował ją długo i namiętnie, nie zważając na nikogo, ani na nic. Kiedy tylko ich usta złączyły się w pocałunku, poczuła mrowienie rozchodzące się po całym ciele poprzedzone przyjemną falą ciepła. Zarzuciła mu dłonie za szyję, a chłopak niewiele myśląc splótł swoje dłonie pod jej pośladkami i uniósł ją lekko do góry, prostując plecy.Trwali złączeni w pocałunku przez dobrą minutę, a kiedy ją postawił i w końcu oderwał się od jej ust, wymienili się jeszcze raz spojrzeniami. 
— Boże, co za soft porno dla ubogich... — skwitował Krzysiek i wbił bilę do łuzy. 
— Pójdę się napić drinka i przewietrzyć... — wyszeptała cicho i złapała za szklankę, wyszła przed bar, gdzie wyciągnęła papierosa. Jej serce waliło jak szalone, czyżby się zakochiwała? Odpaliła szybko używkę i wsunęła do ust, zaciągając się i starając uspokoić swoje ciało i umysł. 
— Serio, zachowujecie się jak dzieciaki z podstawówki. Po prostu zaproś ją na randkę, co? v spytał Kondracki, kiedy Que powrócił do gry. 
— Może to jest jakieś rozwiązanie. — zaśmiał się lekko pod nosem. Kiedy wbił kolejną kulę spojrzał na duże okno w oddali, gdzie brunetka paliła papierosa. 
— Zbieram się zaraz do domu, gra mi nie idzie, a do tego wy chyba powinniście zostać sami. — powiedział Krzysiek patrząc na kumpla. 
— No to już jak chcesz, ale może skoro przyszliśmy razem, to wróćmy razem? Mieszkasz aż całą bramę dalej. — zaśmiał się lekko. 
— Nie, wrócę sam, a wy się jeszcze pobawcie, albo idźcie nad rzekę, może lubi seks w terenie. — zaśmiał się głośno, chcąc lekko dopiec koledze. 
— Weź, bo jak ja cię trzasnę tym kijem... — powiedział i pokręcił z niedowierzaniem głową, pomimo, że pomysł Krzyśka nie wydawał się najgorszy.  Dziewczyna wróciła do środka lokalu i usiadła przy ich stoliku, zamówiła sobie jeszcze jednego drinka i spoglądała na grających chłopaków.  — O tak! — powiedział ucieszony Kuba, kiedy wygrał grę. 
— No to gratulacje Kuba, udało ci się, a teraz was przepraszam, ureguluje rachunek i spadam do domu, bo jak wypiję jeszcze jedno piwo, to będę musiał dzwonić po kogoś, żeby mnie odtransportował. — Krzychu podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek, po czym przytulił mocno na pożegnanie. 
— Dzięki za fajny wieczór. — dodała dziewczyna i spojrzała na młodego Grabowskiego, który z lekkim uśmiechem pożegnał się z przyjacielem. Odprowadził go do drzwi baru i wrócił do dziewczyny.
— To co? Chcesz wracać też do domu? — zaśmiał się lekko dopijając piwo. 
— W sumie, to chyba jestem już dobrze porobiona i zmęczona, więc to by nie było takim głupim pomysłem. — zaśmiała się lekko. — Idę nam zamówić shota na rozchodniaczka i zapłacę, zaraz jestem.
— No dobrze. — zaśmiała się i spojrzała za chłopakiem. Coś w nim było, co nie dawało jej spokoju. Pożądała go, praktycznie go nie znając. Westchnęła lekko, nie taki był plan i to wszystko zmierzało w bardzo złym kierunku. Bała się zakochać, bała się kolejnych rozczarowań, a jednocześnie nieopisana siła popychała ją ciągle w jego kierunku. Po chwili Kuba przyszedł i postawił przed nią kieliszek. 
— Za miły wieczór. — stuknęli się kieliszkami i wypili po shotcie, po czym wstali i zaczęli ubierać kurtki. 
— Jezu, jak cieeepło mi... — dziewczyna zaśmiała się i rozpięła kurtkę. 
— Ej, laska zapnij się, bo będziesz chora i co wtedy? — zaśmiał się.
— Twoja mama nagotuje mi rosołu. 
— Trafiłaś i to w samą dziesiątkę. — roześmiał się ciepło. 
— To trochę lipa, bo nie przepadam za wodą z tłuszczem. — zaśmiała się, jednak na chwilę zamarła, kiedy chłopak złapał ją za rękę. Uśmiechnęła się jednak pod nosem i po prostu w ciszy rozkoszowała się tą jakże przyjemną chwilą. 



Są i wypociny, przepraszam, że dzisiaj takie lanie wody, ale muszę jakoś wpleść kilka rzeczy nim dojdę do punktu kulminacyjnego i wyjaśni się sprawa Kuby. Wybaczcie mi proszę i jednak mam cichą nadzieję, że w miarę się wam spodobało. 

Całuję, 
Angel Woodgett.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz