— Hej Mała, długo już czekasz? — usłyszała, kiedy czarny Mercedes zatrzymał się przed nią, a szyba od strony pasażera osunęła się na dół. Przywdziała na twarzy lekki uśmiech, a jej narzeczony zmierzył ją wzrokiem. — Co ty masz na sobie?
— Wracałam w sukience, ale tutaj jest tak zimno, że musiałam się ubrać w cokolwiek, nim stwierdziłam, że zamarznę. — powiedziała nachylając się nad autem, by widzieć swojego rozmówcę. Marcin zgasił silnik i wysiadł. Podszedł do niej i wpił się w jej usta.
— Ugh... Ile ty wypaliłaś? Smakujesz jak popielniczka. — powiedział nieco oburzony. — Wiesz, że to szkodzi twojemu organizmowi?
— Wiesz, że to nie jest odpowiedni czas i miejsce na takie pouczenia...? Jak mnie życie przestanie męczyć, to kiedyś rzucę. — powiedziała i spojrzała na niego, niemal piorunując go wzrokiem.
— Dobra, już się nie obrażaj, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Tęskniłem, złośnico. — powiedział z uśmiechem i wziął od niej bagaże, które wsadził do bagażnika samochodu. — Cegły tam wozisz? — zażartował, bo jej bagaż rzeczywiście był ciężki.
— Chciałbyś, tylko ubrania, buty i inne najpotrzebniejsze rzeczy.
— Ale cegły też mogą być przydatne... — oboje zaśmiali się lekko. Dziewczyna wsiadła na miejsce pasażera i zapięła pas.
— Do domu proszę. — powiedziała z uśmiechem, mając nadzieję, że chociaż zachowywała w minimalnym stopniu pozory normalności.
— Jak księżniczka sobie życzy. — ruszył w stronę jej mieszkania. — Opowiadaj, jak było? Fajna ekipa, poznałaś kogoś ciekawego? — spytał z uśmiechem.
— Powiem ci, że ogólnie ludzie byli spoko, ale raczej nic na dłużej. — odpowiedziała mu i spojrzała przez szybę, na miasto, które tak dobrze znała.
— Szkoda, miałem nadzieję, że może uda ci się nawiązać jakieś znajomości. Ciągle siedzisz w domu, albo pracujesz. — stwierdził.
— Ty robisz dokładnie to samo, więc o co chodzi?
— Ale ja mam znajomych, z którymi zawsze mogę wyjść do klubu. — odpowiedział spoglądając na dziewczynę.
— A ja wtedy pójdę z wami i też się będę dobrze bawić. Marcin, jestem zmęczona, nie mam ochoty na takie wywody. — westchnęła lekko.
— No dobrze, to opowiadaj, co widziałaś, mam nadzieję, że porobiłaś trochę zdjęć. Może udamy się tam na miesiąc miodowy? — zaproponował, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— Co? Nie ma mowy. — momentalnie zanegowała jego propozycję, nim dotarło do niej, co zrobiła.
— Dlaczego? — spojrzał zaskoczony jej reakcją, nie do końca rozumiejąc, co dziewczyna miała na myśli.
— Bo obiecałeś mi Hawaje. — wybrnęła szybko, ale nieprzyjemne ciepło rozeszło się po jej plecach. Zerkała co jakiś czas, oczekując wiadomości od Kuby, ale telefon milczał.
— No dobrze. — zaśmiał się pod nosem. — Może Karaiby?
— W sumie niegłupi pomysł, ale nie na Bali, chciałabym spędzić miesiąc miodowy w nieznanym mi miejscu. — odpowiedziała, dalej motywując swój wybór. Musiała bardziej się pilnować, niestety rozbicie emocjonalne w ogóle jej nie pomagało w zachowaniu trzeźwości umysłu. Podjechali w końcu pod wieżowiec dziewczyny. — Dziękuję, że mnie odebrałeś. — powiedziała z szerokim uśmiechem.
— Brzmi, jakbyś nie chciała, żebym wszedł na górę. — zaśmiał się lekko pod nosem.
— A nie masz dyżuru? — spytała szybko.
— Nie, obiecałem wziąć dla ciebie wolne, więc jutro i pojutrze jest zarezerwowane dla nas. — odpowiedział jej. Miała ochotę krzyczeć i tupać nogami.
— A będziesz zły, jak zobaczymy się jutro? Naprawdę padam na twarz, a coś mi się zdaje, że po takim poście, nie będziesz w stanie oderwać łapek od mojego opalonego ciała. — powiedziała z cwanym uśmiechem. Robiła wszystko, by się wymigać i zostać sama.
— Nie, rozumiem to. Sam tak nieraz mam po dyżurach, więc jak najbardziej to rozumiem i szanuję, ale jutro już mnie nie wygonisz, więc lepiej się wyśpij. — powiedział z uśmiechem i wysiadł z auta. Wyciągnął jej bagaże, a dziewczyna zaczęła szukać kluczy w torebce. — Wniosę ci je na górę, żebyś nie musiała się z tym męczyć. — dodał i weszli wspólnie do klatki, a następnie do windy.
— Dziękuję, że tak o mnie dbasz.
— Nie ma za co, w końcu będę o ciebie dbał już do końca twoich dni. — na te słowa dziewczyna poczuła ścisk w gardle i przymknęła oczy, jednocześnie zaciskając usta. Nie wiedziała jak miała sobie radzić z zaistniałą sytuacją, nigdy nie czuła się tak skołowana. — Wszystko okej?
— Tak, po prostu boli mnie głowa po locie i potrzebuję iść spać. — powiedziała spoglądając na niego.
— Może jednak zostanę. — spytał się jej, by upewnić się, czy aby na pewno nie będzie jej potrzebny.
— Nie, jest okej. Wezmę jakąś tabletkę. Doceniam to, że wziąłeś wolne i chcesz zostać, ale jestem tak wycieńczona, że dzisiaj naprawdę potrzebuję całego łóżka dla siebie. — wytłumaczyła mu. Chłopak przytaknął jej skinieniem głowy i kiedy winda zatrzymała się na szóstym piętrze, wyszedł z jej bagażami i zaprowadził walizki pod jej drzwi. Kiedy drzwi ustąpiły, przeniósł je do jej sypialni. — Zaduch się zrobił. — skwitowała i poszła pootwierać okna, by przewietrzyć mieszkanie.
— To dawaj buziaka i już cię dzisiaj nie męczę, ale jakbyś się źle czuła, czy coś, to zadzwoń od razu, zgoda?
— Jasne doktorku. — zaśmiała się i wpiła się w jego usta na pożegnanie. Chłopak pomachał jej jeszcze i znikł za drzwiami. Dziewczyna podeszła do okna w kuchni, gdzie wyjrzała na drogę pod wieżowcem, a kiedy zobaczyła po chwili odjeżdżające auto, podeszła do walizki i zaczęła się rozpakowywać. Po chwili przyłożyła dłoń do ust, by nie wybuchnąć głośnym szlochem, kiedy w jej ręce trafiła koszulka Kuby, w której spędziła ostatnią noc. W całym tym zamieszaniu, musiała ją wrzucić do siebie. Kopnęła w walizkę, przesuwając ją nieco dalej i poszła wziąć prysznic. Kiedy wyszła z łazienki, miała wrażenie, że zamarznie. Zapomniała pozamykać okna, więc w mieszkaniu nieźle się wychłodziło. Założyła szybko majtki i koszulkę Kuby, po czym pozamykała okna i schowała się pod kołdrą, próbując się zagrzać. Wzięła do ręki telefon, podłączając go do ładowania i spojrzała na wyświetlacz. Kuba wciąż milczał. Weszła w zdjęcia i zaczęła przeglądać fotki z Bali. Sama nie wiedziała po co to robi, może najzwyczajniej w świecie próbowała się dobić? A może najzwyczajniej w świecie, chciała przeżyć kilka miłych chwil jeszcze raz? Ciche westchnięcie wyrwało się z jej ust. Sama już nie wiedziała, co przyniesie jutro i ile obietnic było danych szczerze?
Minął miesiąc odkąd wróciła z Bali, wróciła do normalnego życia, kiedy otrząsnęła się z tej niesamowitej przygody. Śmiało mogła to tak nazywać, bo Kuba nie dał znaku życia. Wiele razy pisała wiadomość lub próbowała się dodzwonić, jednak bezskutecznie. To co zdarzyło się na indonezyjskiej wyspie, zostało tam bezpieczne już na zawsze. Wracała właśnie z pracy, siedząc w jednym z tramwajów i słuchała muzyki. Obserwowała ludzi i spisywała najnowsze wzmianki ze świata mody, by złożyć je w jeden, obszerny artykuł. Z zamysłu wyrwało ją powiadomienie o jej przystanku. zgarnęła torbę i wysiadła z komunikacji miejskiej, po czym ruszyła do swojego mieszkania. Po drodze zgarnęła ulubioną kawę z Maca i weszła do budynku. Wjechała windą na swoje piętro pijąc przez słomkę chłodny napój. Układała w głowie kolejne akapity i nagłówki, a dzisiejszy wieczór zamierzała spędzić w piżamie, oglądając dobry film i wcinając lody, które od dłuższego czasu za nią chodziły.
— Ten twój chirurg niby taki bogaty, a każe ci się poruszać komunikacją miejską, podczas gdy on wozi dupę klasą E? Nie ładnie... — usłyszała za sobą tak dobrze znany głos. Jej serce podeszło jej prawie do gardła. — Mam nadzieję, że dalej nie mieszkacie razem, bo zamierzam zostać na noc. — powiedział Kuba ruszając za dziewczyną, która dalej nie odważyła się wypowiedzieć choćby jednego słowa. Z wrażenia upuściła klucze, szukając właściwego. — Powiesz coś w końcu? — ponaglił ją będąc nieco zniecierpliwionym.
— Co tu robisz? — spytała, bo to jedyne, co przyszło jej właśnie na myśl. — Od miesiąca nie dawałeś znaku życia i nagle przyjeżdżasz do mnie i wpraszasz się na noc? — powiedziała i drżącą dłonią otworzyła drzwi.
— Mogę odpowiedzieć w środku? — spytał.
— Twoja odpowiedź zadecyduje, czy cię wpuszczę. — odpowiedziała mu szybko i odwróciła się do niego przodem. Miał nieco dłuższe włosy niż ostatnio, wygolone boki i dalej wyglądał jak bóg seksu i zamieszania w jednej osobie.
— Mam dla ciebie prezent. — powiedział z uśmiechem i pokazał na duże białe pudło, które trzymał w dłoniach.
— To podchodzi pod łapówkę.
— W czyje, jak w czyje, ale w twoje łaski zawsze dobrze się wkupić. — powiedział, jednak kiedy dziewczyna spiorunowała go wzrokiem, przemyślał swoją odpowiedź. — Dobra, to zabrzmiało gorzej, niż miało. Zaraz ci coś opowiem, tylko wejdźmy już, bo to chyba tonę waży. — powiedział, podkreślając swoje zniecierpliwienie.
— Dobra, wchodź, ale nie obiecuję, że cię przenocuję. — powiedziała i przepuściła go w drzwiach. Wszedł do salonu i postawił pudełko na stoliku. — Jakoś tu inaczej, czy mi się zdaje? — spytał rozglądając się dookoła.
— Odmalowałam mieszkanie i zrobiłam nowe kolory i zakupiłam kilka nowych mebli, ale chyba nie będziemy rozmawiać o wyposażeniu wnętrz? — spytała spoglądając na niego i kiedy odstawiła torebkę oraz ściągnęła buty, usiadła w fotelu i spojrzała na chłopaka, to na pudło.
— Czemu jesteś taka oschła? — spytał siadając naprzeciwko niej.
— Bo od miesiąca zastanawiam się, czy żyjesz. Wypisuję na twój numer, instagram, facebooka, ale wciąż mam zero odpowiedzi. — westchnęła cicho. — Więc co? Zachciało ci się ruchać, to przyjechałeś tutaj, bo liczysz na szczęście?
— Teraz to mnie obrażasz. — mruknął niepocieszony jej tokiem myślenia.
— Trzeba było się zastanowić, jak ja się czułam, kiedy nawet nie wiedziałam, czy samolot wylądował, a obiecałeś, że dasz mi znać.
— Wiem i przepraszam za to, ale jak mówiłem, odezwałem się najszybciej jak mogłem, miałem naprawdę dużo na głowie ostatnio, a natłok pracy...
— Zamknij się... — powiedziała przerywając mu i spojrzała na niego. — Skoro miałeś tak ciężko, to chociaż mogłeś napisać idąc na kibel się wysrać... Poczułam się przez ciebie jak jakaś zabawka. — prychnęła pod nosem.
— Nigdy cię tak nie traktowałem i nawet nie zamierzam, więc nawet nie waż się tak myśleć...
— Bo co? Ukarzesz mnie? — znów jej wzrok rzucał mu wyzwanie, co cholernie na niego działało. Spojrzał na nią unosząc kącik ust do góry.
— Pewnie o niczym innym nie marzysz, ale nie dzisiaj. — powiedział i podsunął jej pudełko. — Wiem, że nieco spóźniony prezent, ale masz dzisiaj imieniny i pomyślałem, że to dobry pomysł, by na chwilę oderwać się od pracy i dać ci to, co już ze dwa tygodnie na ciebie czekało.
— Świetnie, czyli będziesz się pojawiał w każde święto, z prezentem dla mnie? Brzmi nie najlepiej. — westchnęła lekko. — Do tego wieczorem jestem zajęta.
— Randka z Romeo? — zaśmiał się pod nosem.
— Nie, ze samą sobą. — odpowiedziała mu i prychnęła pod nosem.
— To się nazywa masturbacja, skarbie. — zaśmiał się cwano pod nosem. Nie wiedziała jak to robił, ale zachowywał się, jakby się dopiero wczoraj rozstali.
— Każdy się masturbuje, to dla ciebie taka nowość, czy przeświadczenie, że dziewczyny tego nie robią, a tu bum, taka niespodzianka... — roześmiała się lekko.
— Chętnie przekształcę masturbację w petting i pomogę ci osiągnąć szczyt. — zaśmiał się pod nosem.
— Kuba... Wyjdź stąd. — powiedziała nieco podirytowana jego zachowaniem. Pomimo, że zawsze lubiła, kiedy gadał o seksie i był nieco wulgarny, dzisiaj złość przysłaniała jej wszystkie plusy takich rozmów.
— Jesteś pewna?
— Tak. — odpowiedziała szybko, nawet nie namyślając się, a chłopak po prostu wstał i wyszedł.
— Co za typ... — westchnęła cicho i podeszła do pudła, z którego ściągnęła wieko. Zakryła usta, kiedy ujrzała wszystkie wywołane zdjęcia, które robił Koziara jak i sam Kuba. Szybko usiadła i zaczęła przeglądać szybko wszystkie zdjęcia.
— Już mnie wpuścisz? — usłyszała zza drzwi.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...