XXV

209 26 30
                                    

Dzwonek telefonu wyrwał ją ze świata, do jakiego przeniosła się poprzez czytanie książki. Spędziła dzień w swoim hotelowym pokoju i nawet na chwilę nie wyściubiła nosa. Posiedziała w jacuzzi, gdzie kolorowe kwiaty delikatnie smyrały jej ciało, to znów wróciła do lektury. W apartamencie cicho grała muzyka, a dziewczyna zdecydowanie odżyła po ostatniej imprezie. Ruszyła do filara, na którym był zawieszony telefon i odebrała go. 
— Yes? 
— Your guests are waiting in the lobby. — powiedział recepcjonista, a na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. 
— Thank you so much, I'm going downstairs. — odwiesiła słuchawkę i narzuciła na siebie bluzę. Zgarnęła kartę od pokoju i ruszyła do windy, gdzie spotkała Kubę z bukietem kwiatów i pudełkiem ze wstążką. — Nie teraz... — powiedziała wyciągając przed siebie rękę i wyminęła go, wciskając szybko przycisk, by winda zamknęła szybko drzwi.  — Ja to mam jednak pecha. — powiedziała kręcąc głową z niedowierzaniem.  Kiedy tylko winda wydała dźwięk informujący o dotarciu na parter, a drzwi ustąpiły przed nią, wyszła do hotelowego lobby, gdzie od razu usłyszała tak dobrze znany jej śmiech. — Asiora! 
— Elen! — panie rzuciły się sobie w ramiona i przytuliły się mocno. — Już nie pamiętam, kiedy się ostatnio widziałyśmy... — zamarudziła blondynka i obejrzała dokładnie dziewczynę. — Zmieniłaś się, ale na wielki plus. 
— No wiesz, przywileje płynące z posiadania chłopaka lekarza. — roześmiała się, a Joanna porwała szybko dłoń dziewczyny. 
— No przynajmniej kamień solidnych rozmiarów, nie oszczędzał, no i dobrze, w końcu diamenty to nasi najlepsi przyjaciele. — powiedziała z cwaną miną. — Wyczailiśmy fajny klub na mieście, idziemy tam się napić. 
— Aśka, może i ja się przywitam. — upomniał się Bartek, witając się z brunetką i roześmiali się. 
— Możemy iść do klubu, nie mam nic przeciwko. 
— Ale ja mam. — powiedziała i zmierzyła ją wzrokiem. — Najpierw odstrzelimy cię na bóstwo. — powiedziała z cwanym uśmiechem. 
— Okej, to wy się strójcie, ja się z tego wypisuję, poczekam przy barze. — powiedział szybko mąż blondynki i wskazał na duży napis "bar". 
— No i dokładnie o to mi chodziło... — powiedziała pod nosem Aśka, a dziewczyna roześmiała się. — Chcę pogadać z tobą, bez niego. Nie musi o wszystkim wiedzieć. — zaśmiała się lekko. 
— Jak mi tego brakowało. — Elen zaprowadziła ją do windy i wcisnęła przycisk, prowadzący na ostatnie piętro. Pod drzwiami stał ogromny bukiet białych róż i pudełko, oraz koperta. 
— O kurwa, każdego tak tutaj witają? — spytała blondynka zaskoczona widokiem. 
— Nie, to tylko Grabowski, pewnie przeprasza, za to co zrobił. — zaśmiała się lekko. — Weźmiesz te kwiaty. — poprosiła i zgarnęła pudełko i kopertę, po czym przytrzymała jej drzwi, kiedy przyjaciółka wniosła kwiaty. Elen wzięła od niej wazon i postawiła je na stole. 
— O kurwa, ale masz apartament, ja tam patrzę, żeby wszystko jak najtaniej, a ty widzę z rozmachem. — skwitowała ją przechodząc się po penthousie. 
— Tak dokładnie to nie ja, nie ja za to płacę, a człowiek od którego są te kwiaty... — powiedziała, a panie wymieniły się spojrzeniami. 
— Płaci ci za taki hotel, daje kwiaty i prezenty, a ty jesteś zaręczona z chirurgiem? Serio? Przecież to jakaś jebana komedia romantyczna. — roześmiała się lekko. 
— To mój były facet, przez jego byłą dziewczynę znalazłam się w szpitalu, a Marcin mnie wyratował z tego, co mi zrobiła. Laska to jest tak wszystko popierdolone, że sobie nie wyobrażasz. On po trzech latach zapukał do moich drzwi, jakbyśmy widzieli się wczoraj i stwierdził, że wybije mi ze łba doktorzynę, bo widzi dobrze, że nie jestem w nim zakochana, bo wie, jak patrzyłam na niego. — westchnęła lekko. — Potem upozorował, że wygrałam w konkursie wycieczkę na Bali, nie spodziewałam się tego, więc wsiadłam w ten samolot, a teraz jestem tu z nim... To ponoć mój prezent urodzinowy... Wczoraj byłam w takie desperacji, że upiłam się niemal do nieprzytomności, a wiesz, że mnie ciężko jest spić. Jednak wczoraj dałam radę i skończyło się to tak, że o mało nie dałam mu się przelecieć... — przerzuciła oczami. — Dzisiaj unikam go jak ognia. — westchnęła lekko. 
— Laska, facet chyba serio cię kocha, a twój chirurg powinien być na takich wakacjach razem z tobą, więc chyba wszystko jest oczywiste. 
— Ale ja nie chcę go zdradzać. — powiedziała patrząc na Aśkę, po czym obie się roześmiały.
— Zabaw się, nikt cię tu nie będzie oceniał, a on się nie dowie, bo niby skąd. — powiedziała i stanęła za dziewczyną, przeczesując jej włosy szczotką i zaplatając jej dwa warkocze holenderskie. 
— Cała firma Kuby tutaj jest, plus jest on artystą numer jeden w Polsce, więc jak go śledzi jakiś paparazzi, to mogę zostać wywieszona na pierwsze strony gazet. — powiedziała. 
— Pierdolisz... Aż tak? — blondynka roześmiała się, a Elen podała jej telefon z aktualnym zdjęciem Kuby. 
— Jebany bóg seksu... I te tatuaże... Schrupałabym. — roześmiała się ciepło. 
— Straszne z niego ciacho, a i charakter ma taki... Niby spokojny, ułożony chłopak, a zarazem takie zwierzę... — roześmiała się lekko. 
— Odpakuj, jestem ciekawa, co ci podarował. 
— No dobra. — Eleonora sięgnęła po pudełko i ściągnęła elegancko wywiązaną kokardkę. Otworzyła wieczko, a w środku zobaczyła cekinową sukienkę na jedno ramię. 
— Wow, no ma gust, nie powiem. 
— Ale to chyba bluzka, przecież to ledwo zakrywa tyłek. Nawet ta moja plażowa, którą poniszczył była dłuższa, a była krótka. — zaśmiała się lekko. 
— "Droga Eleonoro, przepraszam za zniszczenie sukienki i za niezręczną sytuację rano. Kuba." Co to za sytuacja? — spytała blondynka zaciekawiona wydarzeniami. 
— No obsługa hotelowa ściągała mi z nadgarstków moje majtki, którymi Kuba splątał mi ręce, żebym mu się nie stawiała. Jakby było zbyt kolorowo, to gościu znał polski. Jak Grabowski rano przyszedł, to zajebałam mu w twarz i kazałam wypierdalać... 
— To teraz załóż tą sukienkę i pokuś go. — powiedziała dziewczyna z cwanym, szerokim uśmiechem. 
— Uwielbiasz mnie sprowadzać na złą drogę co? 
— Kochanie, ja po to żyję... — dziewczyna zaśmiała się głośno. — Ta noc będzie nasza.  Jak za starych dobrych czasów. 
— I to chciałam usłyszeć. — powiedziała z uśmiechem, a Elen poszła ubrać sukienkę. — Chyba za mała. 
— Nie za mała, tylko dobrze dopasowana, od razu masz efekt większych cycków i większego tyłka. Popraw makijaż, zarzuć szpilki i idziemy, bo Bartek napierdoli się przy basenie i tyle z tego będzie. — zaśmiała się ciepło i napisała smsa do Bartka. Dziewczyny zebrały się i zjechały windą na dół. Kiedy Eleonora weszła do lobby, przyciągała nie jeden wzrok. Z jednej strony czuła się głupio, nie lubiła być w centrum uwagi, ale z drugiej nie mogła zaprzeczyć przed samą sobą, że było to całkiem miłe. Bartek czekał na nie. 
— Wiecie co? Spotkałem spoko Polaka przy barze, może potem dołączy do nas z koleżanką. — powiedział z lekkim uśmiechem. Po czym ruszyli w stronę klubu. 


— Za nasze spotkanie po latach! — powiedziała Elen unosząc kieliszek tequili do góry, a jej przyjaciele uczynili szybko ten sam gest. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i bujała się lekko w rytm muzyki. 
— Jeszcze po shotcie i idziemy na dancefloor. — oznajmiła blondynka i sama zakręciła biodrami. 
— Kochanie, nie zapominaj, że przyszłaś tu ze mną. 
— No i własnie zepsułeś mój misterny plan. — wszyscy roześmiali się wesoło. Po kolejnej dawce alkoholu cała trójka ruszyła na parkiet i zaczęli tańczyć i wygłupiać się. Muzyka była dobra, a odstawiona dziewczyna nie mogła narzekać na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Wielu mężczyzn prosiło ją do tańca, to stawiali jej drinki, a ona najzwyczjaniej w świecie zaczęła korzystać z uroków Bali. 
— Hej piękna... — usłyszała za sobą znajomy głos i szybko zrobiła obrót. 
— Znamy się? — zapytała dziewczyna i roześmiała się lekko. Alkohol już zdążył zabuzować w jej żyłach, a wszystkie problemy zostały zepchnięte na dalszy tor. 
— Znamy, uwolniłem cię dzisiaj z potrzasków twej bielizny... — powiedział przesuwając dłonią po jej rękach i zatrzymał się na nadgarstkach. Dziewczyna delikatnie zabrała ręce. 
— No tak, moja niezręczna, poranna wpadka. — zaśmiała się lekko.
— Przestań, to i tak było nic. Ludzie wyczyniają gorsze rzeczy w naszym hotelu. To dla mnie nie było niczym dziwnym, więc naprawdę nie ma się czym przejmować. — powiedział i zaczął tańczyć przy dziewczynie. 
— Już się nie przejmuję, odchorowałam to dzisiaj, teraz nie wracajmy do tego i cieszmy się imprezą. — Elen zaśmiała się ciepło. 
— Jestem Konrad. — powiedział do dziewczyny stając za nią. 
— Eleonora... — powiedziała dziewczyna i zaśmiała się lekko. 
— Miło cię poznać i cóż za nietuzinkowe imię...— powiedział do jej ucha, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
— Jedni je lubią, inni nie, ale nie mnie było wybierać. — zaśmiała się lekko.
— Mi się podoba i to bardzo... — powiedział i położył dłonie na biodrach dziewczyny, zakręcając nimi lekko. Przez kolejną godzinę dziewczyna nie schodziła z parkietu i zachęcała wszystkich do zabawy. W końcu usiadła do stolika z przyjaciółmi i wypiła kilka drinków. 
— Idę na zewnątrz zapalić. — powiedziała i lekko chwiejnym krokiem wyszła na zewnątrz, do strefy dla palaczy. Zaczęła przeszukiwać torebkę, by znaleźć upragnioną używkę. Kiedy poczuła za sobą czyjś oddech. Odsunęła się kilka kroków. 
— Czemu uciekasz...? — spytał chłodnym tonem. 
— Chcę w spokoju zapalić, możesz dać mi spokój? — poprosiła i machnęła ręką. Wsadziła papierosa do ust i próbowała go odpalić. 
— No weź... — mruknął przesuwając dłonią po wewnętrznej stronie jej uda. Dziewczyna momentalnie odrzuciła papierosa i odskoczyła jak poparzona. Szybko przetrzeźwiała. 
— Zostaw mnie, wiem, że jesteśmy pijani i w ogóle, ale wyluzuj... — powiedziała cicho mierząc mężczyznę wzrokiem. 
— Przecież wiem, że lubisz być wiązana... Zwiążę cię i zrobię tak dobrze, że nie będziesz niczego żałować... — objął ją od tyłu, a dziewczyna zaczęła się wyrywać. — Lubisz zgrywać niedostępną? Czy tylko mi się wydaje...? — przesunął dłonią po jej kroczu blokując jej ruchy. — Wyjdziemy i grzecznie pójdziemy do mojego auta, bo jak nie to pogadamy inaczej... — wyszeptał do jej ucha i przygryzł jego płatek. — Pójdź się grzecznie pożegnaj z przyjaciółmi... — poczuła przy swojej szyi nóż.— Zrozumiałaś? 
— Tak... — pisnęła cicho i wróciła do klubu, a chłopak szedł za nią jak cień. — Ja się zbieram, było miło was znowu zobaczyć, ale mam dość i muszę wrócić do hotelu. — powiedziała, ale jej wystraszone oczy zdradzały, że nie wszystko było w porządku. 
— Elen, wszystko okej? — spytała zatroskana Aśka. 
— Tak, po prostu muszę do łóżka. — powiedziała i zabrała swoje rzeczy, po czym ruszyła do wyjścia, a mężczyzna ruszył za nią. — Tylko nie próbuj sztuczek, bo i tak nie zwiejesz. — powiedział chłopak. 
— Dlaczego mi to robisz? 
— Dlaczego nie? Wy, bogate szmaty, macie wszystko czego chcecie, więc czemu ja nie mogę mieć? — zaśmiał się złowrogo. — Do auta. — otworzył drzwi i wepchnął ją do środka. Dziewczyna wsiadła ze łzami w oczach, nie wiedząc czemu wyjazd jej życia zamieniał się od początku w jakiś groteskowy koszmar. 



— Bartek, coś jest nie tak... — powiedziała Aśka, wracając ze strefy dla palaczy i położyła na stoliku torebkę dziewczyny. W środku była karta do hotelu, portfel i telefon. 
— Kurwa, myślałem, że jadą sobie na jakiś numerek, ale nie, że aż tak... 
— Wróćmy do hotelu, może po prostu zapomniała torebki. — para zebrała się szybko i ruszyli w stronę Hanging Gardens. W lobby nie było jednak dziewczyny, wjechali na ostatnie piętro, jednak i tam nie było nikogo. — Ja pierdolę, a jak coś jej grozi?! — powiedziała podniesionym tonem. Na co drzwi naprzeciwko pokoju dziewczyny uchyliły się. 
— Gdzie jest Elen i co wy tu robicie? — spytał Kuba mierząc ich wzrokiem. 
— Eleonora własnie wyszła z klubu z jakimś gościem, ale nie wzięła torebki, a mówiła, że wraca tutaj. — powiedziała poddenerwowana blondynka. 
— Kurwa... — Grabowski przeklął pod nosem i schował się za drzwiami swojego pokoju zgarniając kurtkę. — Jedziemy do tego klubu... Trzeba ją znaleźć. — powiedział i zgarnął po drodze Krzyśka. Wsiedli do podstawionego sedana, a  Kuba wybrał numer na policję. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz