XLIV

176 29 20
                                    

— Kuba, to piękny prezent i w ogóle, ale traktujesz mnie nie fair. — powiedziała, kiedy finalnie, po długiej walce ze sobą samą, otworzyła mu ponownie drzwi. 
— Ale kiedy ja naprawdę nie mam złych zamiarów względem ciebie... — westchnął lekko. 
— Jak ty to widzisz? Bo ja, co najwyżej mogę cię uświadomić, jak to wygląda z mojej perspektywy. — powiedziała zakładając ręce na piersiach i zmierzyła go wzrokiem. Była zmieszana i to cholernie, ale jej duma nie pozwalała jej się zgodzić na takie zachowanie chłopaka. — Spędzamy piękny czas na Bali. Wpajasz mi do głowy głupoty, że jestem dla ciebie wszystkim, że będziesz o mnie walczył, że masz porąbane sto osiemdziesiąt dni na to, żeby mnie odbić. Ja, przez to, co przeżyłam ufam ci, bo jesteś dla mnie ostoją, a ty znikasz jak dupek, bez słowa... Pisałam tyle razy, dzwoniłam... Zmieniłeś numer? Daj mi dobry powód dlaczego tu jesteś i przestań do cholery kłamać, że chodzi o mnie i że mnie kochasz... Bo jak się kogoś kocha, to mu się takich świństw nie robi. — powiedziała z wyrzutem, a jej oczy zapiekły od zbierających się pod powiekami łez.
— To nie tak... Nie mogę ci teraz jeszcze wszystkiego wytłumaczyć, ale... Powiedzmy, że wplątałem się w niezłe tarapaty i prawdopodobnie na jakiś czas będę musiał się przebranżowić. Było mi cholernie ciężko, ale byłem w kilku rozjazdach pod rząd. Nie planowałem, że tak wyjdzie. Mogę się przyznać bez bicia, że zjebałem ponownie, kiedy nie napisałem, po wylądowaniu w Warszawie. O to możesz być naprawdę zła, ale przeszedłem małe załamanie. — westchnął cicho. Oboje zamilkli i stali naprzeciwko siebie w milczeniu, ze spuszczonymi wzrokami. — Nie jestem w stanie ci dać dzisiaj odpowiedzi na każde pytanie, ale moje intencje, uczucia do ciebie, nic się nie zmieniło. Wciąż cię kocham Mordko... — zaśmiał się lekko pod nosem w nerwowy sposób. Dziewczyna westchnęła ponownie, nie wiedząc do końca, czy była jakakolwiek właściwa odpowiedź na słowa Kuby. 
— Mam dobre serce i niewielką słabość do ciebie, więc możesz zostać, jeśli naprawdę tego tak potrzebujesz. Marcin jest w delegacji, wróci za tydzień, bo mają w Stanach jakiś kongres. Nie wiem, nie wnikam, bo temat jego pracy mnie znudził już dawno, więc z reguły jednym uchem wpada, drugim wypada. — powiedziała i spojrzała na niego. Momentalnie w oczach Grabowskiego pojawiła się dziwna, nieopisana radość. Patrząc na niego, sama nie mogła się powstrzymać, by nie uśmiechnąć się szeroko. Kąciki jej ust uniosły się do góry. — Ale... — uniosła groźnie palec do góry, a na jej twarzy zagościła powaga. — Jest jeden warunek... W sumie to dwa...
— Zrobię, co zechcesz... — odpowiedział bez zastanowienia. Szczerze był gotów na przyjęcie każdej uwagi dziewczyny.
— Po pierwsze: ręce przy sobie, a po drugie: zamów jakiś obiad, bo w lodówce mam światło i szron, bo miałam iść na zakupy. — chłopak pokiwał twierdząco głową. 
— Przecież wiesz, że nie zrobię nic przeciw tobie... No chyba, że będziesz odwalać, robić głupie rzeczy i nie będzie nikogo, kto doprowadził cię do pionu. Wtedy będę zmuszony zerwać tą umowę. — wyciągnął w stronę dziewczyny dłoń, w celu dobicia targu. Brunetka zmierzyła go wzrokiem i po chwili namysłu uścisnęła jego dłoń. — To co na obiad? 
— Kebab?
— Pizza?
— Chcesz spać na wycieraczce? 
— Kurczak, czy baranina? 
— No, od razu lepiej. — wybuchnęła śmiechem. — Baranina, sosy mieszane i bez pomidora, bo nie lubię grzebać w jedzeniu. — odpowiedziała mu i zgarnęła paczkę papierosów, po czym udała się na balkon, gdzie pozwoliła sobie odpalić używkę i zaciągnąć się nią głęboko. Starała się uspokoić swoje ciało i umysł, który momentalnie po zderzeniu się z tym, co tu się wyczyniało, zaczął szaleć. Odpłynęła daleko myślami, z czego wyrwał ją dopiero dotyk Kuby.
— Hej, Mała, wszystko dobrze? — zapytał z wyraźną troską w głosie, na co Elen szybko zmieszała się i zaciągnęła kosmyk włosów za ucho.  
— Tak, wszystko okej. Po prostu staram się zrozumieć twoje działania i intencje, ale całkiem możliwe, że za głupia na to jestem... — spojrzała na niego nieco zrezygnowana, ale takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Kuba momentalnie po jej słowach, złapał ją za rękę i wykręcił jej dłoń za jej plecy. Spojrzała w pierwszej chwili lekko wystraszona, ale już po chwili wiedziała, że nie było sensu nawet się stawiać. Poszła w stronę przedpokoju, gdzie miała szafę z wielkimi lustrami na drzwiach. Zatrzymał się przy nich i spojrzał na jej odbicie. 
— Widzisz tutaj kogoś głupiego? — zapytał chłodnym, niskim, ale zdecydowanym tonem. 
— Nie...? — szepnęła niepewnie spuszczając nieco wzrok, ale chłopak szybko wsunął palce pod jej podbródek i zmusił się do patrzenia w swoje odbicie. W szklanej tafli szybko odnalazł jej jasnoniebieskie oczy i nachylił się nad jej ramieniem. 
— Więc to był ostatni raz, kiedy w mojej obecności nazwałaś siebie głupią... A jak to się powtórzy, to wierz mi lub nie, ale spotka cię zasłużona kara. — wyszeptał do jej ucha i przejechał dłonią po jej talii. Jak zawsze, kiedy była obok, nie był w stanie nad sobą panować, był w stanie brać z niej więcej i więcej, ale obiecał, że będzie trzymał dziś ręce przy sobie i zamierzał dotrzymać danego słowa. Puścił ją, a dziewczyna była na tyle zaskoczona, że musiała sobie sama przypomnieć o funkcji oddychania. Spojrzała za nim, kiedy bez słowa ubrał buty i zjechał na dół, by odebrać jedzenie. 
— Przecież wnieśliby na górę. — powiedziała do zamkniętych już drzwi, poszła do salonu i usiadła z podkulonymi nogami. Otworzyła raz jeszcze pudło ze zdjęciami od Koziary. Wyciągnęła kilka ich wspólnych zdjęć, które leżały na wierzchu. Znowu, kiedy prawie się wyleczyła i nauczyła żyć bez niego, on wchodzi w jej życie z butami i robi zamieszanie. Schowała pudło do szafy w przedpokoju. Poszła do kuchni i nalała sobie trochę wody do szklanki. Wciąż w pewnym rodzaju szok, nie schodził z niej tak łatwo.
— Jedzenie. — poinformował Kuba, wchodząc do kuchni i spojrzał na dziewczynę. Zachowywał się normalnie, jakby nic się nie stało, co działało na nią cholernie. Uwielbiała, kiedy z jednej strony potrafił ją utemperować, a z drugiej był normalny i czuły.
— Super, to chodźmy do salonu. — powiedziała, a jej kąciki wygięły się w lekkim uśmiechu. Usiedli wygodnie w salonie i każde z nich wzięło się za tureckie specjały. Ponowna cisza wypełniła pomieszczenie, każde z nich zerkało tylko na siebie, co jakiś czas. W końcu Grabowski odchrząknął, po przełknięciu większego kęsa i spojrzał na brunetkę. 
— Może ty mi opowiesz, co robiłaś przez ten miesiąc? — spytał z zaciekawieniem.
— Hmmm... W sumie to praca, potem dom, wybrałam tort, sukienkę na ślub i na wesele. — mogła pominąć ten drażniący go temat, jednak chciała by odczuł to, że jego nagłe zniknięcie działało na korzyść jej narzeczonego. Może nie było to zbytnio fair, ale zdecydowanie należało mu się. Widziała jak zacisnął wolną dłoń w pięść, ale czuła satysfakcję z tego, że podniosła mu ciśnienie. Zmierzył ją wzrokiem, przez chwilę szukając odpowiedzi na słowa dziewczyny. 
— Pokażesz mi sukienki? — to jedyne, co wpadło mu na ta chwilę do głowy. 
— Nie, zobaczysz na ślubie i weselu, ustaliłam z Marcinem, że cię zaproszę. Oczywiście z osobą towarzyszącą, żebyś nie musiał się bawić sam. — kolejna szpila. Nie była zwolenniczką takich zachowań, jednak jej organizm jakby robił to odruchowo. Kolejny raz  obserwowała jak jego ciało reagowało złością na jej słowa.
— A co jak go nie będzie? — spytał spoglądając na nią, a jednocześnie starał się udawać jak najbardziej niewzruszonego. 
— To wtedy ci też pokażę, ile to jest wbić się w sukienkę. — wzruszyła lekko ramionami. Nawet nie była w stanie sobie wyobrazić tego, jak właśnie na niego działała, była jak zapalnik, jak płachta na byka. 
— Czemu mnie prowokujesz, skoro kazałaś mi obiecać, bym był grzeczny? — spytał, a Elen o mało nie zadławiła się kawałkiem kebaba. Spojrzała mu prosto w oczy. 
— Nie wiem, o czym mówisz i co dokładnie masz na myśli. Ja tylko opowiadam ci, co się zdarzyło przez ten czas, kiedy ciebie nie było. — powiedziała spokojnym, niewinnym tonem. 
— Wiesz dobrze, że ten temat mnie irytuje... 
— To po co pytasz? Czego oczekiwałeś? Że opowiem ci, jak szaleję w klubach, a może o tym, że muszę samotnie spędzać kolejne noce? A może chciałbyś posłuchać, jak płakałam za tobą? — powiedziała poddenerwowana i odłożyła jedzenie na stolik. — Dziękuję, na razie straciłam apetyt. — powiedziała podnosząc się z kanapy i poszła do swojej sypialni, gdzie zamknęła drzwi. Usiadła na łóżku i pociągnęła nosem. Nie chciała pokazywać, jak bardzo to na nią wpłynęło, ale nie mogła oszukiwać samą siebie. Spojrzała na bransoletkę, którą od niego dostała. Delikatnie potarła ją palcami, wracając wspomnieniami do wydarzeń z Bali. przetarła dłońmi mokre policzki, to wszystko przerastało ją, a sam Grabowski chyba nawet nie był w stanie domyśleć się, jak duże spustoszenie siał w jej psychice. Przeturlała się gwałtownie na drugą stronę łóżka, kiedy Kuba wszedł bez pukania do jej pokoju. Miała ochotę go zjebać, ale powstrzymała się. Przecież w końcu on zawsze brał od życia, to co chciał, więc czym było jakieś pukanie do drzwi? Czuła jak stanął za nią i przez chwilę mierzył ją wzrokiem. Zacisnęła mocno powieki, jakby chcąc odgonić to wszystko. 
— Przepraszam... — powiedział cicho, skruszonym głosem. — Wiem, że miałem trzymać ręce przy sobie, ale chciałbym cię teraz przytulić i pogadać, pozwolisz mi? — spytał cicho, jakby wstydził się swoich słów. Eleonora przez kilka sekund leżała bez ruchu, ale finalnie pokiwała twierdząco głową. Kuba odetchnął z ulgą i położył się za nią, po czym przyciągnął ją do siebie i wtulił mocno w swoje ciało. — Ja wiem, jak musiało być ci ciężko, bo wierz mi lub nie, ale samemu nie było mi łatwo. Te pierwsze dni bez ciebie... To było jakby ktoś rozszarpywał mnie od środka. Nie kłamię cię, wplątałem się w niezły bajzel, ale nie chcę ci o tym mówić, bo im mniej wiesz tym lepiej śpisz. Poza tym, nikt nawet nie wie, że tu jestem. Nie odbierałem od ciebie, ani nie odpisywałem, bo mój telefon może być na podsłuchu. Brzmi to fatalnie, jak jakiś czeski film, ale to prawda. Elen, ja naprawdę nie działam wbrew tobie, ani ci na złość, chcę tylko wiedzieć, że jesteś bezpieczna i szczęśliwa, tak? — pogładził delikatnie jej ramię. 
— Co się.... — miała zapytać go o to, co się stało, ale on tylko przyłożył palec do jej ust, przerywając jej wypowiedź. 
— Nie pytaj, jeszcze nie teraz. Opowiem ci wszystko, z każdym najmniejszym szczegółem, tylko niech to wszystko się skończy, zgoda? — wiedziała, że nie kłamał. Zawsze kiedy się uzewnętrzniał był prawdomówny. 
— Dobrze, ale ja tu po prostu cierpiałam... Nawet nie miałam komu o tym powiedzieć, bo zawsze musiałam trzymać fason i robić dobrą minę do złej gry, Kuba. — powiedziała i spojrzała na niego. Przepiękny błękit jej oczu błyszczał od zbierających się łez. 
— To powiem ci tyle, że jeżeli byłaś w stanie robić dobrą minę do złej gry, to twoja siła jest naprawdę wielka. Chciałbym ci to wszystko wynagrodzić, ale nawet nie wiem jak. Dopiero przedwczoraj znalazłem chwilę by usiąść i pooglądać te zdjęcia. Może to niezbyt rozważne przywozić je tutaj, ale na byłem pewien, że chciałabyś je zobaczyć, nawet, jeśli odeślesz mnie z nimi do domu. — zgarnął przyklejone włosy do jej policzka i zaciągnął je za ucho. — Strasznie za tobą tęskniłem... — wyszeptał i pocałował ją w czoło. — A teraz proszę, dość tych złośliwości, chodź dokończ jedzenie, odpalmy jakiś film i pogadajmy, tak jak kiedyś. — powiedział spoglądając na nią. — Dalej jest okej między wami? — upewnił się. 
— Tak, tylko wiesz, on jak zawsze nie ma za wiele czasu na związek, a ja po tym wszystkim potrzebuję czyjejś obecności. — powiedziała i spojrzała na niego. 
— To da się zrobić. Coś wymyślę. — powiedział, a na ustach przemknął mu cwany uśmieszek. 
— Kuba, co ty znowu kombinujesz? — zapytała go, ale chłopak już tylko podniósł się z łóżka i wyciągnął do niej dłoń. 
— Najpierw nasz plan, potem pytania. — zaśmiał się lekko, a dziewczyna pokręciła głową. Może to jednak nie było takie złe, że wrócił, jak jej się na początku wydawało? 



Wróciłam! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, że tęskniliście i nie zapomnieliście o Dniu Matki! Czekam z niecierpliwością na wasze gwiazdki i komentarze, a przy okazji sprawdzę, czy się odliczacie w tym samym gronie. 

Całuję,
Angel Woodgett


GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz