— Idiotka... No kurwa idiotka... — szemrała pod nosem, kiedy wsiadła do samochodu. Była cholernie zniesmaczona całą sytuacją i miała serdecznie dość na dzisiaj. Marzyła już tylko, by znaleźć się w domu. — Co za kurwa, szmata jebana... — nie przestawała dawać upustu emocjom, które nagromadziły się w niej. Nathaniel spojrzał w wsteczne lusterko i uśmiechnął się lekko pod nosem. Minęła jeszcze chwila, nim Kuba dołączył do nich, po krótkiej rozmowie z adwokatem.
— Nic ci nie zrobią, jesteś bezpieczna, masz za dużo świadków i nagrania z monitoringu miejskiego. — powiedział z lekkim uśmiechem. Sam odetchnął z ulgą, kiedy było już pewne, że dziewczyna jest bezpieczna i nie ciążą na niej żadne zarzuty. Spojrzał na brunetkę, która nic nie odpowiedziała na jego informację. Siedziała z zaciśniętą szczęką, a w oczach miała sporą dawkę wściekłości. Potarła ramiona, kiedy temperatura jej ciała nieznacznie wzrosła. Ten skutek uboczny towarzyszył jej niemal za każdym razem, kiedy emocje brały górę. Ruszyli w stronę Pięknej, a Grabowski ściągnął z siebie bluzę, którą okrył dziewczynę. Nawet się nie wzdrygnęła, ale była mu wdzięczna, że nie drążył tematu i pozwalał jej milczeć. Nie chciała się na nim wyżyć, a wiedziała, że było to bardzo prawdopodobne. Spoglądała na kolejne latarnie, które leniwie rozświetlały ulice Warszawy. Była tak pochłonięta w swych mrocznych myślach, że nawet nie zauważyła, kiedy podjechali pod budynek. Ocknęła się dopiero, kiedy zapanowała jasność, gdy fotokomórka rozjaśniła podziemny garaż, gdzie Nath zaparkował samochód. Wysiadła i bez słowa ruszyła do mieszkania. Oparła się plecami o ścianę i poczekała, aż mężczyźni dotrą do drzwi, by otworzyć jej, bo jedyne, co miała przy sobie, to telefon. Kuba po chwili podszedł do drzwi, wsadził klucz i otworzył mieszkanie, zapraszając gestem dziewczynę do środka. Skinęła głową w podziękowaniu, po czym ruszyła prosto do ich sypialni. Udałą się jeszcze pod prysznic, pomimo, że fizycznie nie była brudna, to mentalnie potrzebowała zmyć z siebie całe to zażenowanie, jakiego doświadczyła. Zamknęła oczy i wysunęła twarz w stronę prysznicowej słuchawki, pozwalając by woda rozpryskiwała się na jej policzkach i zamkniętych powiekach. Przeczesała palcami włosy, zaciągając je do tyłu, po czym przetarła twarz. Wypuściła głośno powietrze, po czym zaparła się dłońmi o płytki. Pozwoliła tym samym, by teraz obmył się jej plecy, spłukując z niej wszystkie nagromadzone emocje. W końcu zakręciła wodę, po czym wychodząc spod prysznica, złapała za ręcznik i wytarła swoje ciało do sucha. Ubrała koszulkę Kuby, po czym podeszła do szafy i wyciągnęła z niej majtki, które wsunęła na tyłek i już rozgrzana weszła do łóżka, po czym zarzuciła na siebie kołdrę, podkulając nogi. — Przepraszam. — usłyszała, kiedy część materacu za nią, ugięła się pod ciężarem chłopaka. Zdziwiła się, bo nie spodziewała się w żaden sposób, że Grabowski będzie chciał ją przepraszać za cokolwiek. Odwróciła się w jego stronę, niemal nosem wpadając w jego klatkę piersiową.
— Za co? — zapytała zerkając mu w oczy.
— Za to, że musiałaś przez nią wylądować na policji i składać zeznania. Nie rozumiem dlaczego to zrobiła i wiem, że jest to w dużej mierze moja wina... — urwał, nie chcąc palnąć jakiejś głupoty, która mogłaby rozjuszyć bardziej dziewczynę.
— Nie widzę w tym twojej winy. Laska wchodzi do twojego mieszkania jak do siebie. Grzebie w naszych prywatnych rzeczach, a na koniec cię całuje. To nie jest normalne Kuba, bo normalny człowiek tak by się nie zachował. Może ona czegoś jeszcze szukała? Sama już nie wiem, co powinnam o tym myśleć... Poza tym cholernie nie rozumiem, dlaczego wskazała mnie winną pobicia. Mogę powiedzieć z ręką na sercu, miałam ochotę ją strzelić, ale nie zrobiłam tego. Wymieniłyśmy te same zagrywki, więc po co? — westchnęła i przytuliła się do niego mocno. Uśmiechnął się na ten gest, bo wiedział, że to był koniec jej złości. Elen potrzebowała jego bliskości.
— Wyjaśnię to jutro. — spojrzał na nią i niemal momentalnie ich spojrzenia skrzyżowały się.
— Nie, nie ma takiej opcji, nie chcę, żebyś się z nią spotykał. Po prostu puśćmy to w niepamięć i nie wracajmy już nigdy do tego tematu. — poprosiła, spoglądając mu w oczy. Była smuta. Nie rozumiała, dlaczego po raz kolejny wiatr wiał jej prosto w oczy.
— Dobrze, tak będzie. — pokiwał lekko głową i wplótł dłoń w jej włosy. — Chcesz dalej mi pomóc przy organizacji wydarzenia? — zapytał spokojnym tonem.
— Oczywiście, pomogę ci, jak tylko się da. — powiedziała z lekkim uśmiechem i wtuliła policzek w jego pierś. Wodziła lekko palcem, obrysowując jego tatuaże. Czuła się, jakby nagle zrobiło się cicho i spokojnie. Wzięła głęboki wdech i wypuściła zgromadzone w płucach powietrze. Poczuła, jak palce Kuby, suną wzdłuż jej kręgosłupa, co momentalnie wywołało na jej ciele gęsią skórkę. Obróciła się na brzuch, by dać mu do siebie lepszy dostęp. Uśmiechnął się pod nosem na jej gest, po czym przełożył przez nią nogę i usiadł delikatnie na jej pośladkach. Pochylił się nad ni i zaczął delikatnie składać mokre pocałunki na jej karku i schodzić coraz niżej. Jej ciche mruczenie było jak miód na jej uszy, kiedy potwierdzała mu, jak wielką radość i przyjemność dawał jej małymi gestami. Opuszkami palców delikatnie wodził po jej bokach, sam zaczepiał o liczne tatuaże na ciele dziewczyny, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jednak po kilku minutach uniósł głowę, kiedy usłyszał coś, co nie przypominało już w żaden sposób pomruków zadowolenia.
— Elen? — zapytał, ale odpowiedziała mu głucha cisza, przeplatana spokojnymi oddechami dziewczyny. — Co za baba... Sorry kolego... Not today... — zwrócił się nieco rozczarowany w kierunku swojego krocza, po czym położył się obok brunetki i objął ją ramieniem. Jak na rozkaz, dziewczyna obróciła się w jego stronę i wtuliła twarz w jego bok, jednocześnie obejmując go w pasie. Pogładził jej włosy i jeszcze dobrą chwilę patrzył w sufit. Zastanawiał się, jak będą wyglądać ich dalsze losy, co jeszcze życie niosło im w darze. Chociaż prezenty nie zawsze były udane, to wierzył, że z dziewczyną u boku, był w stanie osiągnąć wszystko. Inspirowała go, była jego muzą, narzeczoną, kochanką i przyjaciółką. Była jak wymarzony zestaw cech charakteru i nawet jeśli nie zawsze potrafił to okazać, uszczęśliwiała go każdego dnia. W końcu i on zamknął oczy, oddając się w krainę snów.
Słońce zawitało w okna sypialni. Kuba leniwie uniósł powieki i przetarł twarz.
— Dzień... — urwał, kiedy zauważył, że łóżko było puste. Momentalnie jego serce zabiło szybciej, kiedy ciśnienie na chwilę podniosło mu się. Uspokoił się, kiedy usłyszał z salonu śmiech dziewczyny. Podniósł się i przetarł oczy, założył soczewki, po czym podszedł do szafy. Wsunął na siebie szare spodnie dresowe i fioletową koszulkę QueQuality. Otworzył drzwi i udał się w stronę głosów. Spojrzał na stół w jadalni, gdzie Elen siedziała już z Nathanielem. Na blacie był rozłożone duże plany Torwaru, na którym zaznaczali coś wspólnie, kolorowymi markerami. — Jest i uciekinierka, co robicie?
— Zaczynamy planować koncert, mamy tylko trzy dni, a ty puść informacje. Zrób tak jak z Miss Ti. Wrzuć na grupę lokalizację i godzinę. — powiedziała z uśmiechem.
— Jasne, nie ma sprawy. Jedliście coś? — zapytał, kiedy wszedł do kuchennego aneksu i zajrzał do lodówki. Wyciągnął ser, masło, wędlinę, sałatę, ogórka, po czym sięgnął po dwustronny młynek z solą i pieprzem. W chlebaku czekało świeże pieczywo, które Nath zakupił o poranku, kiedy poszedł pobiegać.
— W sumie to nie, wzięliśmy się za pracę. — zaśmiała się lekko, szczerząc do Kuby zęby. Na każde przeprosiny trzymała ten swój niewinny uśmieszek w zanadrzu, by zaatakować nim za każdym razem, kiedy był na nią zły. Miała świadomość, że zawsze to na niego działało i złość szybko mu przechodziła. Pokręcił niezadowolony głową na boki, po czym zaczął robić spory stos kanapek, podstawił kubki pod ekspres, napełniając je aromatyczną kawą, a brunetce naszykował szarą herbatę z cytryną. Kiedy wszystko było gotowe, a kolorowe kanapki niemal uśmiechały się z talerza, Grabowski postawił wszystko na tacy i zaniósł na stół. Elen spojrzała na niego nieco zaskoczona, po czym wyrwała spod tacy kolejne papiery, które przełożyła na jedną kupkę. — Przerwa na jedzenie. — oznajmiła. — Dziękuję. — zwróciła się do gospodarza, kiedy podał jej herbatę i wzięła się za kanapki. — Pyszne, nie wiem, jak to robicie, ale zawsze, gdy któryś z was szykuje jedzenie, to jest to o niebo lepsze, niż jakbym zrobiła to sama. — skwitowała, a szeroki uśmiech na jej twarzy, tylko potwierdzał jej słowa.
— Teraz opowiadajcie, co zrobiliście już? — zapytał Kuba zaraz po tym, jak smyrnął dziewczynę palcem w nos.
— Udało mi się zabukować Torwar, na czwartek. To, co zaznaczone na zielono, to rozstawienie ochrony. Zrobimy to o dziesiątej rano, bo ma to być nieprzewidywalne. Zamówiłam już kilku artystów, a na dodatek wszystkich ludzi, którzy pojawiają się gościnnie na twojej płycie. Jest też dekoratorka, która pomoże w ozdobieniu sceny. — zakomunikowała mu i wzięła się za kolejną kanapkę. — Pyszności.
— Wow... — szepnął zaskoczony, bo nie spodziewał się, że brunetka podejdzie do tego z takim sercem i zaangażowaniem. Jednocześnie rozpierała go duma, że poradziła sobie z tak sporym wyzwaniem. — O której wstałaś, że masz już aż tyle? — zaśmiał się lekko.
— Chyba koło 7:00. — odpowiedziała z szerokim uśmiechem i napiła się herbaty. — Nie mogłam jakoś spać i wzięłam się do roboty. Zrobiłam ile byłam w stanie. — uśmiechnęła się do niego.
— Jesteś niezastąpiona, mówiłem ci to już?
— Nie przypominam sobie, ale miło to usłyszeć. — zaśmiała się ciepło.
— Jacy wy jesteście słodziutcy... — Nathaniel przerzucił oczami, a całą trójka roześmiała się wesoło.
— Co w rodzinie to nie zginie Nath. — skwitowała Elen i zaśmiała się ciepło. Ochroniarz uśmiechnął się szeroko, nawet nie mogła się spodziewać, ile te słowa znaczyły dla mężczyzny, który już dawno nie pamiętał, co znaczyło słowo "rodzina".
— Dobra, żeby nie było zbyt kolorowo, spisz mi na kartkę, co dzisiaj zrobiłaś i do kogo dzwoniłaś, a ja załatwię już resztę. Trzeba jeszcze zadzwonić do Krzycha, Moyse'a i reszty ekipy. Chcę by wszyscy byli tam obecni i godnie się z nimi pożegnać. — powiedział Kuba, kiwając głową.
— Ale wiesz, że nie możesz każdemu mówić wprost, że to pożegnanie? Im mniej osób wie, tym lepiej. — mężczyzna zmierzył go wzrokiem, przypominając o zasadach. Zgodził się tylko na poinformowanie matki Kuby i nie chciał by ktokolwiek jeszcze wiedział o ich wyjeździe.
— Wiem, nie będę się każdemu spowiadać, że odchodzę. Tylko my to wiemy i niech tak już zostanie. — uśmiechnął się lekko, chociaż w pewnym sensie serce mu pękało na samą myśl. Pomimo, że sława nieraz dała mu się we znaki, nie mógł liczyć na prywatność, to kochał koncertować i tworzyć muzykę i na bank nie zamierzał przestać tego robić, kiedy znajdą się w odległym miejscu na świecie. Chciał stworzyć kilka albumów, które wyda po powrocie i cicho wierzył w to, że uda mu się dopiąć kilka projektów na ostatni guzik.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...