LXXXI

193 25 10
                                    

Starli ze swoich policzków ostatnie łzy. Kuba powoli podniósł się z podłogi i zaparł dłońmi o brzegi materaca, rozkładając umięśnione ramiona pomiędzy brunetką. 
— Mam coś dla ciebie... — wyszeptał gardłowo do jej ucha. Już dobrze znała ten ton i wiedziała, że wszystko zaczęło wracać na właściwe tory. Kąciki jej ust uniosły się do góry w uśmiechu. Chłopak zaczynał swoją terapię, która najlepiej dawała upust jego złym emocjom i pozwalała mu pozbyć się napięcia. Zacisnął mocno dłonie na udach dziewczyny, aż ta syknęła, unosząc się lekko. — Siedź... — rozkazał, a ona tylko skinęła głową, powoli opuszczając tyłek z powrotem na swoje miejsce. Wymieniali się jeszcze dobrą chwilę spojrzeniami, jakby pytali się o zgody, wpatrywali się jak oprawcy w swoje ofiary. W słabym, wieczornym świetle co jakiś czas jeszcze, pobłyskiwały łzy na ich policzkach. Wypuścił jej uda ze swoich dłoni, zostawiając na jej skórze czerwone ślady. Odetchnęła z ulgą, ale dobrze wiedziała, że to był tylko początek. Nie pytając o nic chłopak z impetem popchnął ją na łóżko, a ona wpadła w jedwabną, czarną pościel z głuchym jęknięciem. Wszedł na nią okrakiem, więżąc ją pomiędzy swoimi nogami i szybkim ruchem zdarł z siebie koszulkę, którą rzucił w pierwszym, lepszym kierunku. Opadł na nią z impetem, zapierając się dłońmi po obu stronach jej głowy. Przygryzła mimowolnie wargę, uwielbiała kiedy stawał się dominującą bestią i zamierzał brać co najlepsze, nie pytając się o zgodę. Wpił się zachłannie w jej usta i pogłębiał pocałunki, a Elen wsunęła się głębiej na łóżko. Nie musiała długo czekać, żeby chłopak wsunął dłonie pod jej koszulkę i wodził opuszkami palców tak delikatnie, że przyprawił ją bez problemu o gęsią skórkę. — Drżysz, czy tylko mi się wydaje...? — głęboki, gardłowy śmiech, wydarł się z jego ust, a po chwili zszedł pocałunkami na jej szyję. Wgryzał się w nią i zostawiał bordowe ślady... Mruknęła cicho z przyjemności, bo dobrze wiedział, że to było jedno z jej najbardziej wrażliwych miejsc. Zacisnął dłonie na jej ramionach, aż niemal pisnęła z bólu i obrócił się z nią, tak, by to ona leżała na górze. Zaczął sprowadzać ją niżej, nie musiał nawet mówić, bez słów wiedziała, czego od niej teraz oczekiwał i zamierzała mu to dać. Rozpięła pasek jego spodni i złapała za nie wraz z bokserkami, po czym ściągnęła je szybkim ruchem. Spojrzała ulegle w jego oczy i przejechała językiem wzdłuż jego penisa, na jego twarzy od razu zagościł cwany uśmiech. Pochylił się nad nią i zaczął zaczesywać do góry jej włosy. Zakręcił je wokół swojej dłoni i ściągnął za nie. Posłusznie rozchyliła wargi i oplotła językiem jego członka. Po chwili pieprzył ją w gardło i patrzył z wyższością w jej oczy. Po chwili wysunął się z jej ust i starł kciukiem ślinę z jej brody, po czym dał jej palca do oblizania. Złapał ją pod pachami i wciągnął na siebie, zsunął z niej spodnie i bieliznę, po czym posadził na swojej twarzy. Zaczął pieścić ją oralnie językiem, po czym wsunął w nią dwa palce. Jęknęła głośno i przejechała paznokciami po jego brzuchu, zostawiając czerwone pręgi. Mruknął cicho, a po chwili zrzucił ją z siebie i przygniótł ją swoim ciałem. Wszedł w nią jednym, mocnym pchnięciem, a jej ciało wygięło się w mocny łuk. Krzyknęła cicho i przesunęła dłońmi po pościeli, zaciskając je w pięści, kiedy opadła z impetem na łóżko. Zacisnął mocno dłonie na jej biodrach i wchodził w nią mocnymi, gwałtownymi pchnięciami. Zaparł się nad nią dłońmi, po czym zaczął przygryzać jej sutki. Jęczała głośno, wyginając się i prężąc. Po chwili obrócił się tak, by była na górze. Zarzuciła włosami i zaparła się dłońmi o jego klatkę piersiową. Powoli unosiła się i opadała, ciesząc się chwilą, ale to mu nie wystarczyło. Złapał ją mocno za biodra i sam nadał jej tempo. Nie oszczędzał się i posuwał ją tak szybko jak mógł, ciesząc oczy jej ciałem. Była najpiękniejsza, była tylko jego i sam nie wierzył w swoje szczęście. Znów przetoczyli się po łóżku, kiedy poczuł, że jest bliski osiągnięcia szczytu. Złapał ją za szyję, zaciskając na niej dłoń, a kiedy dziewczyna uchyliła usta w poszukiwaniu powietrza, zalał ją gorącą spermą i sam wyjęczał orgazm. Elen pociemniało przed oczami, kiedy i jej ciało przeszył silny orgazm. Wciągnęła głośno powietrze i uniosła się lekko. 
— Kurwa... — wyszeptała, zakrywając twarz dłońmi i dyszała lekko, próbując uspokoić swój organizm, który jeszcze przez dobrą chwilę był smagany przyjemnymi dreszczami. 
— Kocham cię... — wychrypiał, bo w gardle czuł ogromną posuchę. Nie przeszkodziło mu to jednak, żeby zatopić się w jej ustach w głębokim i namiętnym pocałunku. 
— Ja ciebie też... — wyszeptała cicho i zarzuciła mu ręce za szyję, wtulając się w niego mocno. Dawno nie czuła już tego, że byli dopasowani jak dwie połówki jabłka, tworząc idealną całość. Oczyszczenie się ze swoich smutków i słabości, zaowocowało odżyciem i zaciśnięciem ich więzi. Nie wypuszczał jej z ramion i gładził jej nagie ciało. — Jestem głodna... — Kuba roześmiał się ciepło.
— To było bardzo romantyczne i odpowiednie do sytuacji, ale chodź, zaraz ci coś przygotuję. — powiedział z uśmiechem i zaczął się ubierać. Elen wstała i jeszcze raz go przytuliła. — Idź się umyć, bo walisz seksem na kilometr... — oboje parsknęli śmiechem. 
— Ty też... 
— Ale mamy drugiego samca hetero w mieszkaniu, więc czuję się bezpiecznie. — zażartował i klepnął ją w nagi pośladek, kiedy tylko przerzuciła oczami i udała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, który orzeźwił ją nieco. Podeszła do szafy, gdzie ubrała t-shirt kuby, który sięgał jej przed kolano i wsunęła na tyłek bieliznę. Ruszyła w stronę salonu, gdzie zastała zaskakujący widok. 
— Ugotowałeś to wszystko w dziesięć minut? — spojrzała na suto zastawiony stół, a meksykańskie jedzenie pachniało tak pięknie, że jej żołądek zrobił kilka fikołków i zaburczał głośno. 
— Nie, twój ochroniarz przygotował nam kolację. — powiedział ucieszony Kuba. Miała nadzieję, że panowie zażegnali już wszystkie spory, jednak wszystko własnie na to wskazywało. 
— Wow, Nath... — spojrzała na mężczyznę zaskoczona, unosząc jedną z brwi do góry. 
— Domowe przepisy, mam nadzieję, że posmakuje wam.
— Nam? Ale zjesz z nami tak? — zapytała zerkając na niego, bo nie wyobrażała sobie, że miałaby jeść te wszystkie pyszności bez osoby, która je przygotowała. 
— Ja mam porcję nałożoną i idę do pokoju pooglądać telewizor. Wy się skupcie dzisiaj na sobie, przyda się wam, bo już lepiej wyglądacie. — dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na jego słowa i skinęła głową. — Znalazłem coś pod komodą. — powiedział do Kuby i stając plecami do Elen, podał mu pudełeczko z pierścionkiem. — Powodzenia. 
— Dziękuję. — Kuba skinął na niego głową, chyba w końcu docenił Nathaniela i zrozumiał, że nie był zagrożeniem dla jego związku, a wręcz przeciwnie - kibicował im. Schował pudełeczko do kieszeni i usiadł do stołu.  — No chodź, bo zaraz ostygnie. — ponaglił Elen, która szybko przytuliła bodyguarda, kiedy przechodził obok niej i sama dołączyła do Grabowskiego. Momentalnie wzięła się za jedzenie, rozkoszując się smakiem meksykańskiej kuchni. — Smakuje ci? — chłopak zaśmiał się ciepło. 
— To jest jakaś poezja i chyba żadna restauracja się do tego nie umywa. — odpowiedziała, kiwając głową z aprobatą i podziwem do tego, że mężczyzna tak odnajdywał się w kuchni. 
— Elen, mam coś dla ciebie. Miałem dać ci to wczoraj... — zagadał, jednak nie wiedząc czemu poczuł nieco strachu i zmieszania. Nie wiedział jak dziewczyna zareaguje. — W sumie sama sobie miałaś wybrać... I... No... 
— Po prostu pokaż. — powiedziała mierząc go wzrokiem. Była lekko zdezorientowana, co wprawiło go w takie zakłopotanie. Chłopak odsunął powoli krzesło i podniósł się, klęknął przy niej. 
— Wiem, że już raz zapytałem się, ale zostaniesz moją żoną i nie zmieniłaś zdania? — zapytał się wyciągając z kieszeni pudełeczko z przepięknym pierścionkiem. Dziewczyna zasłoniła usta i przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Pokiwała tylko twierdząco głową, a Kuba wsunął na jej palca pierścionek. — To oficjale za nami. — zaśmiał się lekko, a kamień spadł mu z serca. 
— Szczerze? Myślałam, że żartowałeś sobie. — powiedziała nieco ściszonym głosem i spojrzała na chłopaka. 
— Może w pierwszej chwili...? Potem uświadomiłem sobie, że ja już nie chcę innej kobiety, bo to ty przechodzisz przeze mną przez życie. Łapiesz mnie, kiedy upadam i pomagasz wstać. To chyba wystarczające, żeby stwierdzić, że już nie chcę żadnej innej kobiety w swoim życiu. — powiedział patrząc w jej oczy, a dziewczyna momentalnie się zarumieniła. 
— Nie robię nic wielkiego, serio... — dodała spoglądając na niego. 
— Może nie, a może tak...? Czasami to te najmniejsze gesty są najbardziej efektywne i pożądane, wiesz? — spojrzał na dziewczynę, która wstała i usiadła mu okrakiem na kolanach, objęła go za szyję i wtuliła się w niego. — Byłaś głodna, wiesz? — przypomniał jej z cwanym uśmiechem. 
— Zaraz skończę jeść, po prostu muszę się przytulić... 
— Służę całym sobą, milady... — pocałował jej dłoń, a brunetka roześmiała się ciepło. 
— Szarmanckość do ciebie niezbyt pasuje, ale to miłe. — ciepły uśmiech nie schodził jej z twarzy. 
— A z czym mi niby do twarzy? —zaciekawił go temat poruszony przez dziewczynę i sam był ciekawy, jaką odpowiedź mu udzieli. Elen zaśmiała się, łaskocząc oddechem jego szyję. 
— No nie wiem z dominacją...? Z taki pazurem i w ogóle... — speszyła się nie co, kiedy poczuła, że nagle zabrakło jej słów. Jednak na ustach Kuby przemknął cwany uśmiech, nawet nie mogła przypuszczać, jak bardzo był usatysfakcjonowany jej odpowiedzią. Wystarczyła mu i nie musiała szukać więcej słów. Jęknęła cicho, kiedy złapał ją za krocze. 
— To może chcesz, by taki ja wrócił...? — wyszeptał do jej ucha. 
— Chcę zjeść obiad. — zaśmiała się ciepło. — Potem jeszcze poszalejemy mój niewyżyty panie... — uniosła kącik ust do góry. 
— Niewyżyty panie? Jesteś pewna, że już się nie najadłaś... — zaczął gładzić całą dłonią jej udo. 
— Jestem pewna, czekanie wzmaga apetyt... — czuł to całym sobą, pogrywała za nim i próbowała go nieco zdenerwować. Wstała z jego kolan i specjalnie zrzuciła widelec. Skrzyżowała nogi w kostkach, po czym obróciła się i powoli schyliła, wypinając przed nim zgrabne pośladki. Nie musiała czekać długo, żeby strzelił jej głośnego, mocnego klapsa. Krzyknęła i pomasowała obolały pośladek. — Nie tak mocno! — aż jej się w oczach łzy zaświeciły, jednak Kuba roześmiał się tylko. 
— Mogłem jeszcze mocniej, to raz, a dwa skoro już kusisz licz się z konsekwencjami. — głupkowaty uśmieszek nie schodził mu z twarzy. 
— No wiesz co...?
— Wiem, oczekiwanie wzmaga apetyt. — skwitował i jak gdyby nigdy nic wziął się z powrotem za jedzenie. 
— Sorry, że wam przeszkadzam. — powiedział Nathaniel wchodząc nagle do salonu. 
— Coś się stało? — spytali niemal chórkiem, jednak na twarzy mężczyzny malowało się lekkie zmieszanie. Nie chciał im przeszkadzać, jednak informacje, które dostał były kluczowe i bardzo ważne. 
— Stało, Hiszpanie są w Polsce i szukają śladów Wayana, musimy mieć się na baczności i jak najmniej wychodzić z domu. Chociaż może być ciężko, znają Kubę i jeśli rozpoznają w nim celebrytę... — Grabowski zmierzył go morderczym wzrokiem. — Osobę publiczną. — Nath poprawił się. — To mogą zacząć tu węszyć i szukać go, a wtedy nie będzie ciekawie. Zadzwoniłem już do kilku znajomych, jako tajniacy, będą się kręcić po okolicy, więc nie powinno nic nas zaskoczyć i zawsze powinniśmy mieć kilka minut na reakcję. — spojrzał na parę. W oczach Elen zobaczył nutkę strachu, a w Kuby furię i złość. 
— Bo przecież nawet jeden dzień nie może być tutaj normalnie... — westchnął lekko, a dziewczyna wróciła mu posłusznie na kolana. 
— Nie martw się, jesteśmy w tym razem i damy sobie radę ze wszystkim. — splotła palce ich dłoni, co nieco go uspokoiło, spojrzał w jej niebieskie oczy i złożył na jej ustach pocałunek, jakby miał być ostatnim. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz