XLI

172 27 10
                                    

Dziewczyna otworzyła oczy, kiedy promienie słoneczne wpadły przez okno. Wyciągnęła dłoń przed siebie, próbując zasłonić ostre światło. Impreza przy basenie zakończyła się ze wschodem słońca, a wtedy wszyscy, którzy wytrwali rozeszli się do swoich pokoi. Leniwie sięgnęła po pilot od żaluzji, zasłaniając je do połowy. Dopiero wtedy mogła spokojnie rozejrzeć się po pokoju. Kuba spał spokojnie, wtulony w poduszki i nawet nie wyglądał, jakby miał zaraz się obudzić. Westchnęła lekko, było tak fajnie, że żal było wracać do Polski i zostawić to cudowne miejsce. Wstała i poszła do toalety, gdzie weszła pod prysznic i odświeżyła się nieco. Na stole czekało już śniadanie, z którego zgarnęła tosty. Podeszła do telefonu, gdzie znajdowało się z 20 nieodebranych połączeń i kilkanaście smsów. Otworzyła szerzej oczy, kiedy dotarło do niej, że zegarek pokazywał 15:00.
— Kurwa, zaspaliśmy na lot! — krzyknęła i odrzuciła tosty, biegiem rzuciła się w stronę łóżka praktycznie wskakując na śpiącego Grabowskiego. — Kuba, do chuja wafla, zaspaliśmy! — potrząsnęła nim mając przerażenie w oczach. Momentalnie stres sprawił, że miała ochotę zwymiotować. 
— Co...? — szepnął zaspany nie ogarniając jeszcze co się dzieje i wyciągnął rękę na szafkę nocną, skąd zgarnął telefon. — Kurwa... — mruknął i potarł twarz. — Pakuj się, załatwię to. — powiedział i wyszedł z telefonem na balkon, gdzie zaczął jakąś rozmowę. Dziewczyna jednak nie przysłuchiwała się, tylko biegała po apartamencie zbierając ich rzeczy i upychając je do właściwych walizek. 
— Jezu, jak ja się zmieściłam do tego. — warknęła, kiedy siedząc na jednym z większych bagaży walczyła z zamkiem. Wszystko zdawało się działać na jej niekorzyść, a Grabowski stojący na tarasie i śmiejący się do telefonu, działał na nią aktualnie jak płachta na byka. Kiedy uporała się ze swoją dużą walizką, wzięła się za małą. W międzyczasie umalowała się i związała włosy. Skończyły jej się normalne ubrania, więc wbiła się w elegancką sukienkę, która dostała od kuby i założyła do tego adidasy. W swoim mniemaniu wyglądała jak clown, ale nie to teraz było dla niej ważne. Potrzebowała być na czas w Krakowie, bo Marcin miał ją odebrać z lotniska, a mało uśmiechało się jej tłumaczyć się ze spóźnienia, szczególnie, że była osobą, która zawsze przychodziła jako pierwsza. 
— Załatwione, za dwie godziny mamy samolot. — powiedział z lekkim uśmiechem. 
— Naszykowałam ci czyste ubrania, skocz wziąć prysznic i przynieś swoje kosmetyki to ci je dopakuje. — powiedziała zniecierpliwiona i nieco rozżalona. 
— Hej, spokojnie... Zachowujesz się jak wściekła żona na sterydach. — zaśmiał się lekko i podszedł do niej dając jej buziaka. — Ale doceniam, że o mnie dbasz, naprawdę. — szepnął w jej usta i sam poszedł do łazienki. Dziewczyna usiadła na łóżku i po chwili przychyliła się mocno do tyłu wpadając w pościel. Pachniała nim, nigdy chyba nie była w stanie zrozumieć fenomenu męskich perfum, które pachniały tydzień, a ona po godzinie swoich już nie czuła. Jej oczy zaszkliły się lekko, kiedy mózg uciekł do wspomnień z tych dwóch tygodni. Przeżyła tu tyle zła i tyle wspaniałych rzeczy, że sama nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Jednak była przekonana, że nie żałowała niczego. W końcu pozostanie tu bezpieczne. Zastanawiała się, kiedy teraz zobaczy Kubę i jak będzie się zachowywać, przy kolejnym spotkaniu. Pociągnęła cicho nosem i słysząc, że chłopak zakręcił wodę, usiadła na łóżku i wsunęła na nos przeciwsłoneczne okulary, by zakryć czerwone oczy. — Gotowy. — zaśmiał się wychodząc ubrany w jeansy i czerwoną koszulę. Wyglądał cholernie dobrze, od zawsze lubiła facetów w koszulach, a za tymi w garniturach była w stanie się uganiać. Zawsze uważała to za dziwny fetysz, ale kto ich nie miał? Kuba dopakował resztę swoich rzeczy i jeszcze raz przeszedł się po pokoju, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko zostało wzięte. 
— Spakowałam wszystko. — powiedziała spoglądając na niego. 
— Dobrze, skoro tak mówisz, to chodź. — powiedział i wziął ich bagaże, po czym ruszył z dziewczyną w stronę windy, zjechali do lobby, gdzie Kuba wymeldował wszystkich i rozliczył się. Po kilku minutach podszedł do dziewczyny siedzącej na kanapie i czekającej na niego. — Chodź Elen, auto już czeka. — powiedział z uśmiechem i ruszył przodem, by zapakować bagażnik. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę lotniska. Co jakiś czas zerkał na dziewczynę i uśmiechał się delikatnie, chociaż jakaś część niego wyczuwała smutek w jej zachowaniu, a raczej w jego braku. Siedziała cicho, zapatrzona w widoki za szybą samochodu. Nagrywała jeszcze jakieś filmiki i pstrykała kilka ostatnich zdjęć. Podjechali na niewielkie lotnisko główne, międzynarodowe lotnisko w Bali. Grabowski wypakował bagaże i zabrał kluczyki od auta, zanosząc je do okienka, w którym wynajmował samochód i tam także zdał pojazd i rozliczył się do końca. Spojrzał na dziewczynę, która stała przed wielką tablicą przylotów i odlotów, gdzie zastanawiała się, jakim lotem będą wracali. 
— Który? — spytała zaciekawiona. 
— Żaden z tych... — powiedział z lekkim uśmiechem, a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. 
— Kuba, co ty znowu wykombinowałeś...? — spytała, nie wiedząc do końca o co mu chodziło. 
— Nasz znajomy udostępnił nam swój prywatny samolot. Mamy lot bezpośredni, najpierw odstawimy ciebie, potem podrzucą mnie do Warszawy. — poinformował ją o swoich planach, a dziewczyna uchyliła z wrażenia usta.
— Ten wyjazd chyba nie mógł się skończyć lepiej, zawsze marzyłam o podróży prywatnym samolotem, ale raczej nic nie zapowiadała tego, że kiedykolwiek będzie mnie na niego stać... — powiedziała zaskoczona. — Po co ja się malowałam, jak i tak nikt nie będzie musiał mnie oglądać. — nagle roześmiała się ciepło, a na ustach Kuby zagościł uśmiech. Cieszył się widząc ją w końcu roześmianą. Lubił ją zaskakiwać, bo jej reakcje były warte wszystkiego. Podeszli do specjalnych okienek z odprawą dla VIPów i po dwudziestu minutach byli już przy wyjściu na płytę lotniska. Zeszli po schodach niżej, od lewej strony budynku, gdzie czekał na nich dość spory, luksusowy samolot. — Wayan, jesteś bogiem... — szepnęła pod nosem i niemal rzuciła się biegiem w stronę maszyny. 
— Nie biega się po płycie, to niebezpieczne! — krzyknął za nią i pokręcił z niedowierzaniem głową, kiedy i tak go nie posłuchała. 
— Witamy na pokładzie odrzutowca Black Orchid. — powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha stewardessa, kiedy dziewczyna wbiegła po dostawionych schodach. Została zaproszona gestem do środka i nie czekając ani sekundy dłużej powoli weszła do środka. Było widać kokpit pilotów, który w normalnych komercyjnych lotach zawsze był zamknięty. Uśmiechnęła się widząc miliony przycisków. W końcu za dzieciaka marzyła żeby zostać pilotem, ale ten pomysł zszedł gdzieś na dalszy plan z czasem. Odwróciła głowę w prawo, gdzie weszła do głównej części samolotu. Błyszczące, drewniane panele, stoliki, skórzane fotele i kanapy, aż wszystko krzyczało, że jest drogie i pełne przepychu. 
— Wooow! — pisnęła radośnie pod nosem i usiadła przy jednym ze stolików. — Cały samolot dla nas! Bez wrzeszczących dzieciaków, niezadowolonych podróżnych i ludzi rozkładających przed tobą fotele... Bomba! — powiedziała ucieszona, kiedy tylko Kuba zawitał na pokład i rozsiadł się wygodnie naprzeciwko niej. 
— No już dziewczyno, wyluzuj. To tylko samolot... 
— Nie to jak Lamborghini wśród samolotów. Nie wiesz, bo cię to nie interesuje, ale ja wiem... Znów powinnam paść na kolana i bić przed tobą pokłony, bo dzięki tobie spełniło się kolejne moje marzenie... — spojrzała mu w oczy i opierając się o stolik, pochyliła się nad nim, by już po chwili wpić się w usta chłopaka. 
— Wiesz, jak kobieta pada przede mną na kolana, to tylko po to, by mi obciągnąć, ale jeśli jesteś taka chętna, to i ja skorzystam z przyjemnością. — powiedział z błyskiem w oku, a dziewczyna szturchnęła go lekko w ramię. 
— Boże... Jaki ty jesteś zboczony, zawsze wszystko kojarzy ci się z seksem? 
— Tylko kiedy jesteś obok. — powiedział z cwanym uśmiechem, a dziewczyna roześmiała się lekko. 
— Wariat... — skwitowała i uśmiechnęła się do pani z obsługi, która podała im po kieliszku szampana, informując ich, że zaraz dostaną pozwolenie na kołowanie i wystartują. 
— Najgorsze przed nami. — zaśmiał się lekko popijając jednego z najlepszych szampanów. 
— Mówiłeś, że pokonałeś swój lęk przed lataniem. — stwierdziła spoglądając na niego i po kolejnym łyku szampana zapięła pas, widząc jak Grabowski zrobił to samo. 
— Pokonałem, ale niechęć pozostała. — zaśmiał się lekko pod nosem i przymknął oczy, widząc i słysząc silniki, które uruchomiły się. 
— Jestem tutaj... — powiedziała, kładąc dłoń na jego dłoni. Spojrzał na nią uchylając jedno oko i uśmiechnął się ciepło. 
— I to najlepsze lekarstwo na wszystko. — splótł ich dłonie, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. 
— Przesadzasz, jak zawsze... — powiedziała cicho, nieco speszona jego słowami. Nie była zbytnio gotowa, by usłyszeć coś takiego na swój temat. Jakoś nigdy nie potrafiła przyjmować komplementów, za to krytykę przeżywała dwa razy bardziej, niż ustawa przewiduje. Spojrzała w okno i zaczęła nagrywać filmik, jak samolot rusza, potem kołuje po płycie, by stanąć na końcu płyty. Silniki zaczęły wyć mocniej, kiedy zwiększono moc, po czym pilot odciągnął wolant, unosząc maszynę do góry. Dziewczyna nagrała cały start, jak miała to w zwyczaju i spojrzała jeszcze na chłopaka. Nie panikował, jednak siedział z zamkniętymi oczami i oddychał spokojnie. Ścisnęła nieco mocniej jego dłoń, próbując dodać mu otuchy, a kiedy tylko osiągnęli pułap przelotowy, dziewczyna rozpięła pas i przeszła do Kuby na kolana. — Możesz otworzyć, teraz będzie spokojnie. — powiedziała całując delikatnie jego usta. Odwzajemniał jej pocałunki, a dłonią błądził delikatnie po jej ciele. Spojrzał w końcu na dziewczynę, która z uśmiechem bawiła się kosmykiem jego włosów. 
— Zniszczysz mi fryzurę... — mruknął cicho, z miną dziecka, któremu zabrali lizaka, ale po chwili uśmiechnął się do dziewczyny i dał jej buziaka. — Te wakacje... Chyba potrzebowałem bardziej, niż mi się zdawać... 
— Nie zaczynaj teraz wracać do wszystkiego Kuba, to nie jest najlepszy moment... 
— A kiedy będzie najlepszy? — spytał spoglądając na nią. Dziewczyna momentalnie odwróciła wzrok w stronę niewielkiego okienka spoglądając na chmury. Do oczu cisnęły się łzy, ale nie chciała by ich ostatnie chwile tak wyglądały. Ona zapłakana, on ją pocieszający, bo przecież z jakiego powodu miała ronić łzy? Swojej głupoty, że posunęła się za daleko, tęsknoty za tym wszystkim? 
— Nie wiem, ale to na bank nie teraz. Zostało nam kilka godzin lotu, potem trzeba wrócić do realnego życia i iść przez nie dalej... 
— A te wakacje nie były realne? — zaśmiał się lekko pod nosem, a dziewczyna spojrzała mu w oczy. 
— To było jak pieprzona bajka... Chociaż bardziej film akcji... Teraz czas na napisy końcowe. — zaśmiała się lekko pod nosem. 
— Ale po napisach jest zazwyczaj 30 sekund zapowiedzi następnej części... 
— Nie odpuszczasz... — mruknęła cicho spoglądając w jego zielone oczy. 
— Ciebie? Nigdy. — rozpiął pas i wstał z fotela. Wyciągnął do niej dłoń
— Co robisz? — spytała patrząc się na chłopaka, jednak po chwili sama rozpięła pas i złapała jego dłoń wstając z fotela. Ruszył z nią przez pokład i wszedł do kajuty sypialnianej, gdzie położył ją na łóżku. 
— Zamierzam pominąć napisy i dać zapowiedź kolejnej części. — powiedział z  lekkim uśmiechem i klęcząc nad nią zaczął rozpinać guzik po guziku koszulę, odsłaniając swoje wytatuowane ciało. Dziewczyna mimowolnie przygryzła wargę patrząc zaskoczona na chłopaka. Następna godzina lotu minęła im na upojnym seksie, powolnym, bez pośpiechu, namiętnym, tak by starczyło im na długi czas. Żadne z nich nie było w stanie stwierdzić na tą chwilę, jak będzie wyglądać ich relacja po powrocie do Polski. Czy dziewczyna będzie chciała utrzymywać kontakt? A może odetnie się, zostawiając dla siebie kilka miłych wspomnień. Wszystko stało pod ogromnym znakiem zapytania, ale jeszcze na chwilę postanowili się zapomnieć. Po wszystkim, kiedy się ogarnęli, wrócili na pokład główny, gdzie dziewczyna zamówiła sobie wódkę z sokiem pomarańczowym i popijała alkohol, spoglądając na widoki za oknem. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz