XXVIII

204 27 26
                                    

— Hej, hej... Dziewczyno... — powiedział Kuba potrząsając dziewczyną. Próbował wyrwać ją ze złego snu, który przyszedł niespodziewanie i sprawił, że dziewczyna, zaczęła się niespokojnie kręcić po łóżku i krzyczeć. 
— Co...? Co? — szepnęła zaspana, a kiedy dotarła do niej, co i jak do oczu jej napłynęły łzy. 
— Nie płacz, to tylko zły sen... — wyszeptał i wtulił ją w siebie. Gładził spokojnie jej włosy i ocierał kciukami łzy. Pomimo, że starała się tego nie przeżywać i znosić to z honorem, w środku wciąż drżała od skrajnych emocji, wywołanych porwaniem.  Odsunęła się od niego i powoli stała z łóżka. Podeszła do aneksu kuchennego i nalała sobie wody, usiadła przy wyspie kuchennej i patrzyła beznamiętnie w okna. Grabowski spojrzał an nią i westchnął lekko, już wiedział, że to, co tu przeszła zmieni ją na zawsze. Nie był tylko jeszcze pewien, czy wpłynie to na jej siłę, czy załamie ją. Sam wstał i podszedł do niej. — Chcesz o tym pogadać? — spytał spokojnym tonem, ale dziewczyna pokręciła przecząco głową. — Wariuję kiedy widzę cię tak załamaną. Wiem, że wiele przeszłaś, masz prawo czuć się źle, być załamana i to wszystko, co się z tym wiąże, ale kiedy na twojej twarzy nie ma tego cwanego uśmiechu, który doprowadza mnie do szaleństwa... — szepnął, a dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy. — To sam mam ochotę coś rozwalić, bo po prostu zasługujesz na to, co najlepsze, a spotkało cię tyle zła... — uderzył pięścią w blat, aż szklanka się zatrzęsła.
— Kuba, to nic... — szepnęła cicho zaskoczona jego wyznaniem. 
— Mówisz, że to nic, a potem krzyczysz przez sen i błagasz o litość... — chłopak podniósł się gwałtownie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Spojrzała na drzwi i dopiła wodę. Udała się powolnym krokiem do łóżka, gdzie przysnęła jeszcze na chwilę. Musiał odreagować i wyrzucić z siebie złość i frustrację, udał się do jednego z klubów, gdzie zamówił sobie butelkę whisky i dwie panie do towarzystwa. 


— Dzień dobry. Jest pani gotowa? — w drzwiach powitał ją oficer policji w otoczeniu swoich podwładnych. Elen pokiwała twierdząco głową i otworzyła im drzwi. Funkcjonariusze weszli do pokoju i rozsiedli się przy stole. Dziewczyna usiadła na przeciwko oficera i zaczęła skubać rękaw swojej bluzy. Oficer wyciągnął ze swojej aktówki teczkę z dokumentami dotyczącej sprawy brunetki, pióro i dyktafon. — Możemy zacząć? — zapytał i spojrzał na dziewczynę.
— A moglibyśmy zostać sami? — spytała mierząc wzrokiem policjantów. 
— Oczywiście. Poczekajcie proszę przed drzwiami. — powiedział oficer do swoich podwładnych, którzy skinęli głowami i wyszli za drzwi penthouse'u. — Dobrze, teraz proszę opowiedzieć mi, co się zdarzyło. — powiedział włączając dyktafon, a dziewczyna  podkuliła nogi, zahaczając je o brzeg krzesła. 
— Trzy dni temu dowiedziałam się, że moja przyjaciółka z mężem przyjechali tutaj na wakacje. Najnormalniej w świecie skontaktowałam się z nimi i umówiliśmy się wieczorem do klubu. Kiedy przyszli mąż mojej przyjaciółki poszedł do baru, gdzie czekał na nas, a my się stroiłyśmy w tym pokoju. Nic jeszcze nie wskazywało na to, że ten dzień zakończy się tak źle. Byliśmy w klubie, popiliśmy, poszliśmy na parkiet i wtedy podszedł do mnie mężczyzna. Nie poznałam go w pierwszej chwili, ale okazało się, że był to pracownik hotelu, który rano podawał mi śniadanie. Miał na imię Konrad. Zastał mnie w bardzo niezręcznej sytuacji rano... 
— Jakiej? — spytał spoglądając na dziewczynę. 
— Otworzyłam mu drzwi owinięta kołdrą ze związanymi moimi majtkami dłońmi. Okazało się, że zna polski lub jest Polakiem. No i rozwiązał mi ręce, podziękowałam mu i myślałam, że na tym się skończy. Jednak nie skończyło się... Kiedy poczułam, że mam dość alkoholu wyszłam do strefy dla palących, chciałam zapalić. Przyszedł tam za mną i groził mi nożem. Stwierdził, że skoro lubię być wiązana, to zwiąże mnie tak, że będę piszczeć z przyjemności, czy coś w podobnym kontekście. Kazał mi pójść z nim, pożegnać się z przyjaciółmi i wyjść jak gdyby nigdy nic. W obawie o swoje i ich dobro przytaknęłam tylko i uczyniłam to, co chciał. Wepchnął mnie od auta, co widzieliście na nagraniu z klubu i odjechał. Było ciemno, nie wiedziałam, gdzie jedziemy i w jakim kierunku. Wywiózł mnie do niedużego domku w jednym z lasów. Tam zaczął się horror. — powiedziała i zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Wstała i poszła po wodę, upiła kilka łyków i wróciła na swoje miejsce, po czym spuściła wzrok i utkwiła go w butelce. — Zmusił mnie bym zrobiła mu loda, potem gwałcił mnie przez dobrą godzinę. Po wszystkim, przywiązał mnie nagą do haka, podwieszonego przy suficie. 
— Były tam inne kobiety? — spytał spokojnym tonem oficer. 
— Były, wszystkie martwe. — powiedziała przełykając ślinę i starając się nie dać emocjom. — Jedna była poćwiartowana w pojemnikach. Jeśli dobrze zrozumiałam to porywał kobiety, gwałcił je dopóki nie wyzionęły ducha. Ich zwłoki ćwiartował i wyrzucał rekinom. — uniosła lekko wzrok na mężczyznę, który słuchał jej uważnie, a w oczach miał niedowierzanie. — Widziałam, jak jednej odrąbał głowę, kiedy nie chciała mu się zmieścić do pojemnika. To pojebany psychol... — szepnęła z żałosnym prychnięciem. 
— Jak udało się pani uciec? — spytał spoglądając na nią. 
— Cudem, sama nie do końca wiem, jak to się stało. Z reguły wywiązywał porządny węzeł, z którego nie szło się uwolnić. Jednak kiedy mnie przywiązywał po kolejnym gwałcie dostał telefon. Rozmawiał w tutejszym języku, więc nie wiele wywnioskowałam z jego rozmowy. Jednak po wszystkim był wściekły i chyba dzięki temu popełnił błąd w wiązaniu. Ze złością ściągnął mnie z haka i kiedy rzucił mną o podłogę, szarpnęłam dłońmi, a liny spadły. Odwrócił się po kolejne narzędzie tortur, a ja zyskałam kilka sekund, by rozwiązać sobie nogi. Złapałam za swoją sukienkę i podbiegłam do niego. Kopnęłam go z całej siły w krocze po czym wybiegłam z chatki. Zaczął mnie gonić. Schowałam się za krzakami i ubrałam sukienkę, a potem on mnie dorwał. Wyzwał mnie od szmat i suk, po czym uderzył mnie kilka razy. Kiedy uwolniłam dłoń rozkwasiłam mu pięścią nos i łuk brwiowy. Stąd były ślady krwi na moich ubraniach. Po walce, którą przegrałam z kretesem wziął i rzucił mnie z klifu, wprost na kamienie wystające z wody. Miał pecha, bo cudem wpadłam pomiędzy nie. Starałam się dopłynąć do brzegu, ale wielka fala przykryła mnie i woda sama wypluła mnie na plaże. Tam znaleźliście mnie. — powiedziała i ponownie się podniosła. Poszła po paczkę papierosów i wyciągnęła z szuflady kartkę. — Tu ma pan badanie lekarskie, na potwierdzenie moich słów. 
— Jest pani w takim stanie, że ta kartka powinna być zbędna, ale jest bardzo ważna. Dziękuję i gratuluję siły i odwagi. Dołożę wszelakich starań, by facet nie ujrzał do końca życia światła dziennego. 
— Dziękuję, mam nadzieję, że znajdziecie go, nim skrzywdzi kogoś jeszcze. — powiedziała cicho i pociągnęła nosem, a oficer podał jej chusteczkę. — Zaraz sprawdzimy bazę pracowników. Czy będzie pani w stanie rozpoznać go na podstawie zdjęcia? 
— Takiej twarzy się nie zapomina. — szepnęła i napiła się wody. — Mogę iść zapalić? — spytała cicho. 
— Oczywiście, proszę bardzo. — powiedział policjant i wstał od stołu. Udał się do swoich partnerów i nakazał im udanie się po dyrektora hotelu. Dziewczyna usiadła na tarasie i kiedy nikt nie patrzył, wybuchnęła szlochem. Drżącą dłonią popalała papierosa i wręcz dławiła się własnymi łzami. Miała dość, była zmęczona psychicznie i chyba nigdy nie marzyła o powrocie do domu. Wiedziała jednak, że nie mogła tego zrobić, musiała to wszystko przetrawić tutaj i wrócić jak gdyby nigdy nic. 
— Marcin... — szepnęła nagle powstrzymując łzy i kiedy zgasiła papierosa, podeszła do stołu, na którym leżał jej telefon i podłączyła telefon do ładowania. Kiedy tylko telefon się włączył wyskoczyło jej kilka nieodebranych wiadomości i połączeń. Weszła szybko w smsy, a kiedy zobaczyła napisaną wiadomość przez Kubę odetchnęła z ulgą. Weszła w kontakty i  wybrała numer. 
— Znów nie wyliczyłaś dobrze... — mruknął zaspany chłopak.
— Przepraszam, po prostu wróciłam do mojego hotelu i chciałam ci dać znać, że wszystko jest... Okej. — powiedziała lekko drżącym głosem, z którym nie mogła sobie poradzić. 
— Na pewno, nie brzmisz najlepiej. — powiedział. 
— Na pewno. Po prostu boli mnie gardło, to chyba przez klimatyzację. — powiedziała szybko. 
— Dbaj tam o siebie, mamy napięty grafik jak wrócisz. — powiedział cicho. 
— Jasne, że będę dbać o siebie. Co złego może się zdarzyć tutaj? — zaśmiała się lekko, chociaż sama czuła, że zabrzmiało to bardzo żałośnie. 
— Zadzwonię do ciebie jutro, muszę się wyspać, jutro mam bardzo ważny zabieg, a miałem teraz dwudniowy dyżur. 
— Jasne, nie ma problemu, będę czekać na twój telefon.
— to do jutra, kocham cię. — powiedział cicho i rozłączył się. Pomimo całej sytuacji, ostatnie dwa wypowiedziane przez niego słowa były jak miód na jej serce. Potrzebowała tego usłyszeć. Spojrzała na ponownie uchylające się drzwi. Spodziewała się policjantów, jednak ujrzała Aśkę. 
— Mogę? — zapytała cicho. 
— Jasne, że możesz. — brunetka momentalnie otarła łzy i przywdziała na usta uśmiech. Przytuliła się do przyjaciółki. 
— Bardzo cię wymęczyli? — spytała blondynka przeczesując jej włosy palcami. 
— Nie, było nawet znośnie, ale to jeszcze nie koniec na dzisiaj. Zaraz wrócą z dyrektorem hotelu. — odpowiedziała cicho i schowała się w ramionach przyjaciółki. 
 — Po co on tutaj? — spytała dziewczyna. 
— Bo gościu, który mnie porwał, pracuje, czy tam pracował tutaj. — powiedziała cicho i spojrzała na dziewczynę. 
— Oooo masakra. Nie chcesz zmienić hotelu? — spytała Asia. 
— Nie, mimo wszystko to piękne miejsce i chyba lepszego na całej wyspie nie znajdę, a do tego, to Kuba płaci za hotel, a nie ja, więc raczej nie mam za wiele do gadania. 
— Jeśli chcesz zmienić hotel, to porozmawiaj z nim. Musisz mu powiedzieć, co i jak. Opowiedziałaś jemu wszystko?
— W sumie, to po nocnej akcji Kuba wyszedł i jeszcze nie wrócił. — powiedziała i spojrzała na blondynkę. — Zaczynam się trochę o niego martwić. 
— Przestań, na pewno nic mu nie jest. Co się stało w nocy? — Elen przytoczyła przyjaciółce, co stało się w nocy, jednak nim ta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, do pokoju weszli ludzie w garniturach. 
— James Starron, właściciel hotelu. — powiedział mężczyzna i wyciągnął dłoń do pań, które uścisnęły ją po kolei przedstawiając się. Policjanci wyprosili blondynkę, a sam właściciel położył na stole laptopa. — To baza naszych wszystkich pracowników. Proszę to przejrzeć, może rozpozna pani tego mężczyznę. — Eleonora kiwnęła głową i usiadła do stołu. Zaczęła przeglądać po kolei wszystkich pracowników, jednak żaden z nich nie przypominał Konrada. 
— Niestety tutaj go nie ma. — powiedziała i westchnęła lekko. 
— Poprosimy jeszcze o dostęp do nagrań z monitoringu. — powiedział oficer, dyrektor kiwnął tylko głową i otworzył na laptopie podgląd z kamer. 
— To on, jestem tego pewna. — powiedziała Elen podnosząc się z krzesła. 
— Dobrze, proszę wysłać kopię nagrań do naszego technika. — policjant podał Starronowi odpowiedni e-mail. — Na dzisiaj sądzę, że to już będzie wszystko. Skontaktujemy się z panią, jeśli będą dalsze postępy. Teraz proszę na siebie uważać i najlepiej nie chodzić nigdzie samej, dopóki nie będziemy pewni, że nic pani tutaj nie grozi. 
— Dobrze. — dziewczyna pokiwała głową i spojrzała na zbierających się funkcjonariuszy. 
— A ja mam do pani jeszcze jedną sprawę, ale to za chwilę. — powiedział właściciel hotelu i odprowadził policjantów, po czym usiadł z powrotem do stołu. 
— W czym mogę panu pomóc? — spytała Elen, nie do końca wiedząc, czego mężczyzna od niej oczekiwał. 
— Hanging Gardens of Bali cieszy się nieskazitelną renomą. Co za tym idzie, chciałbym to utrzymać na takim poziomie na jakim jest. Chciałbym panią prosić o nie wychodzenie ze sprawą do mediów. Nie chciałbym tutaj żadnych wścibskich reporterów, paparazzi i medialnego szumu. Chyba rozumie pani, co mam na myśli? Chcę zadbać o dobre imię mojej firmy. W zamian oferuję pani 50 000 dolarów i nielimitowany dostęp do wszystkich hotelowych atrakcji, jak i wynajmu hotelu za darmo dożywotnio. — powiedział i spojrzał na zaskoczoną dziewczynę. 
— To trochę dużo, ale zgadzam się. — powiedziała i podała mu dłoń dobijając targu. Mężczyzna wyciągnął umowę, którą po przeczytaniu dziewczyna bez wahania podpisała. 
— Dziękuję bardzo za ten miły gest, przelew będzie wykonany jeszcze dzisiaj. — powiedział na odchodne, a dziewczyna zaśmiała się lekko pod nosem. 
— Chociaż jakiś jeden plus tego zamieszania. — skwitowała do samej siebie i usiadła na łóżku.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz