LXIX

173 24 5
                                    

— Elen, śpisz...? — mruknął cicho, widząc dziewczynę wtuloną w poduszki. Pojednanie z chłopakami zakończyło się o 4:00 nad ranem i to tylko dlatego, że brunetka usnęła na kolanach Kuby, a panowie rozczulili się i postanowili dać im już spokój. 
— Tak... — szepnęła zaspana i potarła oczy. — Coś się dzieje... ? — poczuła jak zielonowłosy przełożył przez nią rękę i splótł palce ich dłoni. 
— Nie lecimy jutro do Bukaresztu... Zostaniemy tutaj kilka dni? Tylko my, plaża, molo... — wyszeptał do jej ucha. 
— Wayan się wścieknie... — stwierdziła z lekkim przerażeniem. 
— Jebać go... Naprawdę dzisiejszy dzień dał mi do myślenia. Chcę się zająć swoją firmą i spędzić czas z ukochaną... 
— Miękniesz... — zaśmiała się lekko, ale bardzo odpowiadała jej ta wizja. 
— To co? 
— Zgoda, tylko daj mi już spać, bo nie wiem nawet jak się nazywam... — zamruczała i odwróciła się do niego przodem, wtulając się w jego nagi tors. Złożył na jej czole pocałunek. Potrzebował jeszcze chwili dla siebie i nim jeszcze zasnął, sięgnął po telefon i napisał Wayanowi smsa z wyjaśnieniem, że ma komplikacje po postrzale i nie da rady stawić się jutro w Bukareszcie. Kiedy tylko na wyświetlaczu pojawił się znaczek, że wiadomość została dostarczona, chłopak wyłączył budzik, a następnie całkowicie telefon. Wtulił w siebie ponętne ciało dziewczyny i sprawdził, czy dobrze była okryta kołdrą. Kiedy wszystko sprawdził, sam przymknął oczy i po chwili zasnął. 


Dziewczyna przebudziła się koło południa, jednak łóżko, po drugiej stronie materaca, było już puste. Zdziwiła się lekko i pierwsza myśl, jaka przeszła jej po głowie, była, że  chłopak poleciał sam. Po chwili jednak spojrzała na kartkę zostawioną na stoliku. Chwyciła ją w dłoń i ziewnęła głośno, odczytując ją. 

"Dzień dobry śpiochu... Jestem w hotelowej restauracji, te gnojki obudziły się z rana i dobijały do naszego pokoju. Pogoniłem ich i wspólnie pracujemy nad najbliższymi planami dla QueQuality. Nie chciałem cię budzić, więc jak tylko wstaniesz, to zapraszam na dół na śniadanie. Dobry humor, szeroki uśmiech i coś wygodnego - wymagane! Kuba."

Zaśmiała się pod nosem na ostatnie zdanie. Chyba każda kobieta byłaby zdolna wpaść w dobry nastrój po takich miłych słowach. Zwlekła się w końcu z łóżka i udała do łazienki, gdzie wzięła sobie kąpiel. Podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niej ciemnogranatowe rurki, a do tego neonowy, zielony top na ramiączkach i bluzę, która odkrywała ramię. Wskoczyła w ulubione adidasy. Zgarnęła torebkę i zjechała do hotelowego lobby, po czym udała się do strefy restauracyjnej, gdzie na narożnej kanapie w kącie i fotelach siedzieli panowie. Podeszła w ich kierunku i przywitała się ze wszystkimi. 
— Wyspałaś się? — usłyszała, kiedy Grabowski przyciągnął ją do siebie ramieniem, a ona usiadła mu na kolanach. Czuła jak wtulił głowę w jej plecy. 
— Wyspała i aż dziwne, że ty ich słyszałeś, a ja nie, z reguły to ty śpisz jak zabity. — powiedziała z uśmiechem. 
— Sam się zdziwiłem... Śniadanie? — zapytał ją, gładząc jej plecy dłonią. 
— Nawet nie wiesz jak bardzo mój brzuch pożąda właśnie jedzenia. — poklepała się po wspomnianej części ciała. 
— Tam masz bufet i idź sobie nałóż na co masz tylko ochotę, a my dokończymy rozpisywać kalendarz imprez. 
— Proszę uwzględnić moje urodziny, bo mam szalony plan. — powiedziała z uśmiechem i poszła nałożyć sobie jedzenie. Wszystko było elegancko wystawione na talerzach. Przez chwilę nie mogła się na nic zdecydować, bo jej oczy zjadłyby wszystko, jednak po kilku minutach wróciła do stolika z pełnym talerzem i zaczęła zajadać. 
— W lutym i marcu zrobimy kilka koncertów za granicą. Anglia, Holandia, Niemcy, Norwegia, Islandia, Hiszpania, Francja, Włochy... — powiedział Kuba, a panowie zaznaczyli w swoich telefonach konkretne daty, które podyktował im szef. — Także zaraz skontaktuję się z Kamilem, żeby porobił nam banery promujące i utworzymy wydarzenia na facebooku, ogólnie wrzucimy daty w media i zobaczymy jaki będzie odzew. — dodał po chwili namysłu. — Jedz, a nie się gapisz... — zaśmiał się do dziewczyny, która na chwilę zawiesiła na nim wzrok. 
— Już, już. — prychnęła lekko pod nosem, na własną głupotę i dokończyła jedzenie. 
— To chyba na tyle, mamy rozpiskę na pół roku, jest co robić. W międzyczasie na pewno jeszcze wpadną jakieś nowe płyty od członków QueQuality, a no i będą ciuchy ze współpracy z Redbullem.  Jednak, jak zgaduję, Maciejka zdążył wam już powiedzieć. — skwitował, kiedy nie zauważył zbytniego zdziwienia na twarzy chłopaków. 
— Yyyy... No, powiedział. — zaśmiał się Mojski. 
— Adam! — Maciek szybko oburzył się, że kolega wydał go przed bratem. 
— Dobra, to nie istotne, grunt, żeby nie poszło na razie w świat, bo czekam jeszcze na ostatnie projekty. — dodał Kuba i zamknął laptopa, biorąc głęboki oddech. — To wszystko, a teraz jeśli macie ochotę, to możemy tu zostać kilka dni. — stwierdził, a przyjaciele szybko zaczęli mu przytakiwać. — Dobra, to ja przedłużę nam pobyt, o ile się da i zaraz tu wrócę, to skoczymy na miasto. — powiedział zadowolony i udał się do recepcji, załatwić im nocleg na kolejne dni. Elen spojrzała przez okna na ulice Gdyni. Obserwowała ludzi, gnających gdzieś przed siebie i auta jadące jeden za drugim, jednak jej uwagę przykuł duży suv. Przez chwilę miała wrażenie, że ktoś schował aparat do środka. Przeszedł ją dreszcz, a jej ciało zadrżało. Czyżby jej mózg płatał jej już figle? Westchnęła cicho, przyciągając uwagę Maciejki. Niedoszły szwagier, objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
— Wszystko okej? — skontrolował jej stan, widząc jak chwilę wcześniej zatelepało nią. 
— Tak, po prostu przeszedł mnie dreszcz. — zaśmiała się lekko. 
— Gdzie z łapami? — zaśmiał się Kuba, kiedy wrócił z dobrymi wieściami. Mogli zostać jeszcze przez trzy kolejne dni. 
— Jak to gdzie? Pokazuję jej tą najlepszą część rodziny Grabowskich i mówi, że jest zachwycona. — wszyscy zaśmiali się pod nosami, ale jak na porywczą osobę przystało, w Kubie aż się zagotowało. 
— Dobra, dosyć tych żartów, to ma być miły wypad. — Elen dała buziaka w policzek Maćka i wstała, wtulając się w młodszego brata. 
— To co? Plaża? Spacer? — zaproponował zielonowłosy. 
— Bar? Piwo? Impreza? — starszy Grabowski przedrzeźniał swojego brata i wyciągnął dłoń w kierunku Elen. 
— Z tymi łapami to pod kościół. — mruknął jego brat. 
— Szczerze? Mam ochotę na spacer, zakończony dobrą imprezą. Proponuję się rozdzielić, jeśli nie macie ochoty na łażenie po plaży. Znajdźcie nam dobrą miejscówkę na imprezę, a ja z Kubą poszlajamy się brzegiem morza. Co wy na to? — zaproponowała brunetka. 
— Jestem za. — powiedział szybko Maciejka. — Pokażemy im, jak znaleźć fajne miejsce. — pokiwał w stronę brata, jakby rzucał mu wyzwanie, jednak ten w odpowiedzi, pokręcił tylko głową. 
— Wesoła ekipa, to i wesołe balety. — skwitował Krzysiek, na co reszta zaśmiała się cicho. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz