LI

161 25 14
                                    

— Zdrowie Elen, najfajniejszej panny młodej, tego świata! — krzyknęła już dobrze podchmielona Aśka i roześmiane panie wzniosły swoje drinki do góry, śmiejąc się głośno. Jako jedyna, niebieskooka dziewczyna miała na sobie białą, krótką sukienkę, szarfę i welon. Pozostałe panie, ubrane były w czarne sukienki i szarfy. Impreza rozkręcała się w najlepsze, kiedy od ponad godziny dziewczyny szalały na parkiecie. 
— Jestem najlepsza, bo mam najlepsze przyjaciółki. — roześmiała się ciepło. 
— Dzisiaj musisz się wyszaleć za wszystkie czasy, bo potem będziesz już stateczną i nudną panią Kowalską. — powiedziała Asia i wszyscy roześmiali się. 
— Kowalska może tak, ale czy nudna? — rozłożyła ręce na boki, pokazując im, że nic jej na ten temat nie wiadomo. 
— Jasne, jasne, pogadamy za dziesięć lat, jak będziesz z wózeczkiem z czwartym dzieckiem zapierdzielać na zakupy. — blondynka roześmiała się. 
— Ja nie wiem, czy chcę jedno, a co dopiero cztery. — Elen postukała się po czole. 
— Ej laski, laski... — powiedziała Monika, siostra Marcina. — Patrzcie tam jakie ciacho. — wskazała palcem na mężczyznę, schowanego w tłumie. Wszystkie jak jeden mąż zamilkły i zaczęły wyglądać za przystojniakiem. 
— Faaaajny... Ale znając życie to albo zajęty, albo gej. — mruknęła Elen i zaśmiała się ciepło. 
— Idę go zagaić. — powiedziała Izolda, drobna blondynka, która nie miała żadnych zahamowań, żeby podejść do chłopaka i zagaić rozmowę. Dziewczyny obserwowały ją i śmiały się pod nosem, podchmielone. Szczęki opadły im dopiero, kiedy dziewczyna złapała chłopaka za rękę i zaczęła go ciągnąć w stronę ich stolika. 
— Powiedzcie mi, że jestem zbyt pijana i ona wcale go tu nie prowadzi... — mruknęła Elen i zjechała tyłkiem ze skórzanej kanapy. 
— Ależ prowadzi... — dodała Monika, a wszystkie panie wręcz pożerały go wzrokiem. 
— Cześć jestem Damian. — powiedział, podchodząc do stolika. 
— Damian, to jest Monika, Aśka, a to nasza gwiazda wieczoru, Elen. — wszyscy przywitali się ze sobą. 
— Widzę, że nieźle się tutaj bawicie. — powiedział z uśmiechem. — Jak nastroje, dobre? — spytał, a szelmowski uśmiech praktycznie nie schodził mu z twarzy. 
— Bawiłybyśmy się lepiej, jakby więcej takich przystojniaków do nas podchodziło. — dodała Asia prosto z mostu, a chłopak wyciągnął telefon. 
— Wasze życzenie, jest dla mnie rozkazem. — powiedział i napisał do swoich kolegów. 
— O boże... To się skończy źle... — Elen roześmiała się i pociągnęła przez słomkę kilka kolejnych łyków. Na sale weszło jeszcze kilkoro przystojnych facetów, którzy nieco rozgonili tłum, robiąc miejsce przed ich lożą. Nikt poza Izą nie wiedział, że wszystko było ukartowane. Nagle popłynęła seksowna muzyka z klubowych głośników, a panowie zaczęli tańczyć przed dziewczynami. Płynne i zsynchronizowane ruchy zdradzały, że nie robili tego pierwszy raz. Brunetka pisnęła zakrywając oczy, a Monika zaczęła nagrywać filmik. Jednak widoki były na tyle dobre, że szybko ściągnęła dłonie ze swojej twarzy. Wszystkie panie zaczęły śpiewać wspólnie piosenkę i bujać się do rytmu, ale prawdziwe piski euforii zaczęły się, kiedy panowie zaczęli się rozbierać. — Striptizerzy, serio?! — Eleonora wybuchnęła śmiechem, ale bawiła się przednio. Kiedy panowie zostali tylko w mankietach, krawatach i męskich stringach z satyny, podeszli do dziewczyn i zaczęli tańczyć nad nimi w loży i pozwalać się dotykać. Pijana Elen z wypiekami dotykała idealnie zbudowanego chłopaka, który był cholernie blisko niej. Złapał ją za dłonie, pomagając jej wstać i tańczył przy niej, ocierając się o nią, a potem podrzucił ją jak piórko do góry, biorąc ją na ręce. Dziewczyna pisnęła ucieszona i złapała się chłopaka, śmiejąc się w głos. — Mój facet,  by mnie za to zabił... — wyszeptała mu do ucha. 
— Dlatego to, co dzieje się na panieńskim, zostaje na panieńskim... — odpowiedział jej striptizer, a dziewczyna roześmiała się ciepło. Panowie wygłupiali się i bawili w najlepsze, przynosząc kobietom solidną dawkę rozrywki. 


— Kuba, gdzie jest moja... — Maciek stanął bez ruchu, kiedy wszedł do hotelowego pokoju, a przy stole siedziało kilku mężczyzn w garniturach. 
— Maciek, przeszkadzasz... — powiedział Kuba chłodnym tonem, piorunując go spojrzeniem. 
— Nowe ciuchy QueQuality x Redbull... — Maciejce aż oczy rozbłysły, na widok nowych ubrań. 
— Maciek... — Kuba wypchnął go wręcz siłą za drzwi, a kiedy pożegnał ludzi z drugiej firmy spojrzał na chłopaka. — Czy ty serio nie rozumiesz stwierdzenia, że zadzwonię, jak skończę spotkanie i do tej pory masz sobie znaleźć zajęcie? — powiedział nieco podirytowany. 
— Oj, Kubuś, nie wściekaj się, tylko powiedz mi, o co z tym chodzi. 
— Tajemnica służbowa.— odpowiedział szybko młodszy Grabowski, zakładając dłonie na piersiach. 
— Oj no proszę,  nikomu nie powiem. — starszy brat zajęczał, próbując wzbudzić litość. 
— Jasne, już to nie raz słyszałem, tylko ty masz niewyparzony język i roznosisz najwięcej plotek z nas wszystkich. 
— Kuba... — próbował zrobić oczy jak szczeniaczek.
— Możliwe, że sprzedaż wyjdzie poza granice Polski i pójdzie na świat, a jako gratis do ciuchów będzie moja płytka z autografem, ale muszę nagrać coś po angielsku. — powiedział i spojrzał na brata, na którego twarzy malowało się niezłe zdumienie i lekkie niedowierzanie. 
— Wow... Braciszku, rozwijasz się. — powiedział z szerokim uśmiechem. 
— Trzeba, możliwe, że jak będzie zainteresowanie to Redbull zasponsoruje światowe tourne. — powiedział Grabowski i rozpiął kilka guzików od koszuli, po czym rozwiązał krawat. — Mam za sobą ciężki dzień, jedziemy do jakiegoś klubu się wyszaleć. — powiedział z uśmiechem. Maciejce nie trzeba było dwa razy powtarzać, od razu udał się pod prysznic i zaczął się szykować. Kuba wyszedł na taras i skierował wzrok w stronę dobrze znanych mu wieżowców. Nalał sobie szklaneczkę whisky i usiadł na wiklinowym fotelu, upijając kilka łyków. Dziewczyna dalej siedziała w jego sercu i szczerze mówiąc zwątpił już w to, że kiedykolwiek będzie w stanie obdarować kogokolwiek, tak wielkim uczuciem. Miał w głowie mętlik, ale wiedział, że chociaż na chwilę zajrzy w następną sobotę do kościoła, by móc ją jeszcze przez chwilę zobaczyć w najlepszym wydaniu. Westchnął ciężko, spoglądając na zachodzące słońce, a kiedy usłyszał trzask drzwi, podniósł się i poszedł do łazienki. Wszedł pod prysznic i przejechał paznokciami po swoim brzuchu, a na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. Uwielbiał, kiedy brunetka mu tak robiła, zawsze doprowadzając go do szaleństwa. Po wzięciu prysznica stanął przy lustrze i rozmazał zebraną na niej parę wodną. Ogolił się szybko i zaczesał sobie włosy, układając je na gumę. Spryskał się ulubionymi perfumami od YSL, po czym poszedł się ubrać w jeansy i luźną koszulę. 
— Oooo brachu, ale się wystroiłeś. — Maciek zaśmiał się ciepło, widząc wytatuowanego chłopaka, zapinającego na swoim nadgarstku drogi zegarek. 
— Jak się bawić, to z klasą. — zaśmiał się pod nosem i po chwili obaj bracia zebrali się do samochodu, po czym ruszyli do jednego z krakowskich klubów. 
— Skąd znasz to miejsce? — spytał Maciej i zerknął w stronę towarzysza. 
— Z Google. — oboje roześmiali się ciepło, po czym weszli do środka. Muzyka dudniła w najlepsze, a tłum szalał na parkiecie. 
— Podobają mi się te twoje Google, to był dobry wybór. — zaśmiał się i wskazał na balkonie loże vip. — Zaszalejemy? 
— Zaszalejemy. — powtórzył młodszy Grabowski i podszedł do baru, gdzie wdał się w krótką rozmowę z barmanem, gdzie został skierowany do odpowiedniego człowieka. Wykupił dla siebie i brata lożę vip, gdzie udali się po chwili. Rozsiadli się na kanapach jak szefowie, a po chwili skąpo ubrane dziewczyny podały im alkohol. Kuba patrzył po ludziach, gdzieś w głębi serca miał cichą nadzieję, że trafi na Elen, ale szanse były przecież nikłe. — Idę do kibla, niech nam załatwią jakieś tancerki. — powiedział do Maćka i poklepał go po ramieniu, a chłopak przytaknął mu z szerokim uśmiechem. Kuba zszedł na dół, gdzie były ulokowane toalety i kiedy przecisnął się przez tłum, zadowolony ruszył pewnym krokiem. Niespodziewanie jednak wpadł na kogoś, a kiedy przeprosił i uniósł wzrok jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, jakiego doznał. 
— Co ty tutaj robisz? — usłyszał chłodny ton. 
— Przyszedłem do klubu, a ty? — odpowiedział szybko. 
— Mam kawalerski, chcesz do nas dołączyć? — powiedział Marcin, nieco podchmielonym głosem. 
— A może wy chcecie do nas? — spytał kiedy stoczył w głowie walkę ze swoimi wszystkimi za i przeciw, ale liczył, że wyciągnie nieco informacji o brunetce. Palcami wskazującymi wskazał sufit, bo nad nimi znajdowały się loże vip. 
— O kurwa, z rozmachem, jeszcze tam nie byłem, więc zbiorę chłopaków. — zawrócił się i zaczął namawiać kumpli, do przeniesienia się. Nie musiał powtarzać zbyt wiele razy, bo rozbawieni panowie szybko przytaknęli mu. Wrócił z nimi do Kuby, który w międzyczasie skorzystał w toalety i czekał opart o ścianę. — To jak to się stało, że jesteś w Krakowie? 
— Wsiadłem w auto i przyjechałem, mam tutaj kilka spotkań biznesowych. — odpowiedział i wzruszył lekko ramionami prowadząc ich na górę. 
— Wiesz, nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale ciesze się, że na ciebie wpadłem. — powiedział przyszły pan młody. 
— A co, kolegów szukasz? — Grabowski roześmiał się gardłowo i usiadł na kanapie, gdzie na stoliku i przy szybie tańczyły już dziewczyny, które zamówił jego brat. — Maciek, mój brat, to Marcin, narzeczony Elen. — przedstawił bratu swojego towarzysza, a starszy z braci zrobił wielkie oczy, zdziwiony zachowaniem Kuby. W końcu nie raz nasłuchał się opowieści o czystej nienawiści brata do tej osoby,a  teraz zapraszał go do wspólnego imprezowania? Maciejce coś tutaj nie pasowało. Marcin spojrzał po ludziach i usiadł koło rapera, po przywitaniu się z Maćkiem. 
— Nie, kolegów jak widać mam dość, ale chciałem zapytać, co się stało między tobą a Elen...? — zapytał zaciekawiony. 
— Przecież równie dobrze ona mogła ci o tym opowiedzieć, to raczej żadna tajemnica, nie? Bardzo to przeżyła? — spytał niby obojętnie. 
— Bardzo, zapłakana przyjechała do mnie ze szpitala i zabrała mnie z pracy. — zaśmiał się lekko. Spędziliśmy wtedy naprawdę świetny wieczór. — powiedział z uśmiechem, na sam powrót do tej nocy. Grabowski zacisnął mocniej szczękę i dopił drinka. 
— Zaproszenie na wasz ślub aktualne? — spytał spoglądając beznamiętnie w tłum. 
— Oczywiście, że aktualne. — powiedział z uśmiechem. — Pewnie będzie jej miło, że się zjawisz. — dodał Marcin. 
— Tego nie powiedziałem, że się zjawię. Nie wiem, czy ona chciałaby mnie widzieć, więc nie będę się może zbytnio pchał, chociaż może... Nic nie obiecuję w każdym bądź razie. — wytłumaczył mu, a tańczące kobiety prężyły przed nimi swoje półnagie ciała. 



— Gdzie byłaś? — spytała Elen, kiedy po dłuższym czasie nieobecności, Aśka wróciła na miejsce. 
— Zaliczyłam w kiblu tego striptizera, był dobry i to naprawdę dobry. — panie wybuchnęły śmiechem. Tej nocy wszystkie chwyty były dozwolone, a one same, napędzane alkoholem, zamierzały się bawić w najlepsze.     
— Aśka... 
— No co? Sam mi to zaproponował, więc jak mogłam odmówić takiemu ciasteczku... — oblizała usta, a kolejne salwy śmiechu, wypełniły loże. Wlewały dzisiaj w siebie napoje wyskokowe litrami. Spaliły się przed impreza, więc humory miały przednie.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz