XL

199 26 15
                                    

— Elen, wstawaj. — powiedział Kuba, szturchając lekko dziewczynę, po niespełna godzinie snu. 
— Co...? — szepnęła zaspana i potarła oczy.
— Prześpisz coś pięknego. — powiedział do jej ucha, a dziewczyna spojrzała przed siebie. Wschód słońca ze szczytu wulkanu zdawał się być jeszcze piękniejszy, niż zachody na plaży. Wstała przytrzymując się chłopaka i rozejrzała się dookoła. Złapała za telefon i nagrała zapierający dech w piersiach pokaz. Grabowski podniósł się i objął ją od tyłu, a kiedy tylko skończyła nagrywać, sam wziął swój telefon i wpił się w jej usta, robiąc im zdjęcie. 
— Kuba... — mruknęła niezbyt pocieszona. 
— To tylko dla mnie. — powiedział z uśmiechem. — Poza tym i tak nie widać twarzy na tle słońca. — zaśmiał się cwano. — Jak noga?
— Trochę boli, ale jest dobrze. — wtuliła się w niego mocno i spoglądała jeszcze na niesamowite widoki. — Dzięki, że mnie obudziłeś. — powiedziała po chwili. 
— Wiem, że jesteś zmęczona, odeśpimy sobie tą noc w hotelu. — powiedział bawiąc się końcówkami jej włosów. — Masz lodowate dłonie... — złapał jej ręce i delikatnie pochuchał w nie, pocierając je po tym swoimi dłońmi, by tylko nieco ją rozgrzać. Zabrała dłonie, gdy skończył i z uśmiechem położyła je na jego policzkach. Wpiła się delikatnie w jego usta, gładząc kciukami jego policzki. 
— Wszystko w porządku?! — usłyszeli za sobą krzyk jednego z instruktorów. 
— Ludzie... — szepnęła, a jej oczy aż błysnęły. — Hej! Potrzebujemy pomocy! — powiedziała szybko i utykając ruszyła w stronę chłopaka. 
— Bo nie można było z dwadzieścia minut później... — mruknął nie do końca ucieszony Kuba, po czym zabrał rzeczy i ruszył za dziewczyną. 


— Gdzie wyście byli? — spytał Kondracki, kiedy tylko przekroczyli próg hotelu. 
— Nie wkurwiaj mnie... Lepiej powiedz, co wy robiliście? — spytał, przepuszczając dziewczynę do windy. 
— No jak to gdzie, wróciliśmy do hotelu i zrobiliśmy imprezę na basenie, taki był plan przecież. Tylko jak zawsze wy zniknęliście, a mieliście zaraz za nami dojechać. Stary myślałem, że spędzimy trochę wakacji razem, a ty tylko szlajasz się z nią i rozwalasz jej związek. — powiedział nieco poddenerwowany Krzychu, zmęczony bezmyślnym zachowaniem przyjaciela. 
— Zgubiliśmy się w lesie... Spędziliśmy tam całą noc i dopiero udało nam się wrócić, więc błagam... Zrób coś dla mnie i zamknij mordę, bo nie mam ochoty kontynuować tej bezsensownej rozmowy. — Krzysiek spojrzał na nich zaskoczony. 
— Serio? Stary... Nie wiedziałem...
— Twoje piętro. — powiedział i spojrzał na niego takim wzrokiem, że sam hypeman cieszył się, że mógł opuścić stalową klatkę. 
— Pewnie mają mnie za jakieś chodzące zło... — powiedziała cicho Elen.  
— Nikt cię nie ma za chodzące zło. Jemu chodziło ewidentnie o mnie. — powiedział do dziewczyny i kiedy dojechali na najwyższe piętro, przepuścił ją w drzwiach. Utykając weszła do pokoju, gdzie momentalnie zaczęła się rozbierać, zmierzając w stronę łazienki. Wzięła szybki prysznic przeklinając głośno, kiedy mydliny dostały się do rany i zaczęły szczypać. — Wszystko dobrze? — zapytał stając pod drzwiami. 
— Tak, nic mi nie jest! — krzyknęła i po kilku minutach, odświeżona wyszła z łazienki. Podeszła otulona ręcznikiem do walizek i wzięła sobie z walizki chłopaka koszulkę. 
— Nie pomyliłaś się? — zaśmiał się lekko pod nosem. 
— Nie. Skończyły mi się koszulki do spania. — powiedziała zakładając na siebie t-shirt z napisem QueQuality. Nie czekając na nic, zaczęła zasłaniać żaluzje w oknach, a kiedy w pokoju zrobił się praktycznie mrok, weszła do łóżka. Chłopak zaśmiał się lekko pod nosem, sam był padnięty, jednak udał się jeszcze pod prysznic i dołączył do dziewczyny. Spała już spokojnie, a on objął ją i wtulił mocno w siebie. 


Wynurzyli się z pokoju dopiero kolejnego dnia, kiedy po śniadaniu zeszli na dół, gdzie czekało na nich podstawione auto. 
— Aż trudno uwierzyć, że minęły już dwa tygodnie i jutro będzie trzeba wracać... — powiedziała zakładając na nos okulary, kiedy wsiadła na miejsce pasażera. 
— Dlatego jeszcze jedna atrakcja dzisiaj, ale spokojnie, to już będzie na plaży i nikt się na bank nie zgubi, bo zejdą nam łącznie może ze dwie godziny. — oboje zaśmiali się lekko. Dziewczyna zapięła pas, a Kuba ruszył w wyznaczonym kierunku. Po kilkunastu minutach jazdy zatrzymał się przy plaży i zaciągnął ręczny. — Jesteśmy, zapraszam panią. — powiedział, kiedy wysiadł i otworzył jej drzwi. Złapała za jego dłoń i opuściła pojazd. Delikatnie jeszcze utykała, ale rana zdążyła jej nieco odpuścić. Ruszyli wspólnie na plażę, gdzie czekała na nich łódka wypełniona załogą. 
— Będziemy żeglować? — spytała zaskoczona widząc niewielką przystań przy pięknej plaży.
— Przez chwilę na pewno. — zaśmiał się cwano i zapakowali się na jacht, którym wypłynęli w głąb Oceanu Indyjskiego. Dziewczyna stała oparta o barierki i łapała jeszcze nieco promieni słonecznych, a woda delikatnie chlapała jej twarz, kiedy wbijali się dziobem w kolejne fale. Kuba zrobił jej kilka zdjęć z ukrycia, nim wyszedł do dziewczyny. — Za kilka minut będziemy u celu. — powiedział stając za dziewczyną. 
— Czyli pośrodku niczego? — zaśmiała się lekko. 
— Zobaczysz, zaufaj mi. — dodał z uśmiechem i pocałował jej odkryte ramię. 
— Chyba nie mam innego wyboru... — powiedziała, a kapitan jachtu zszedł do nich, informując, że są już na miejscu. Kuba uśmiechnął się ciepło i złapał dziewczyną za dłoń, prowadząc ją na druga stronę jachtu, gdzie czekali na nich instruktorzy i sprzęt do nurkowania. 
— Gotowa na przygodę? — zaśmiał się ciepło, gdzie zaczęli się ubierać i przygotowywać do zejścia pod wodę. Przeszli przez instruktaż, po czym dostali zielone światło. Kuba zeskoczył pierwszy, a dziewczyna zaraz za nim. Zeszli szybko pod powierzchnie, gdzie powitały ich przepiękne, różnokolorowe rafy koralowe, a zaraz koło nich pływały olbrzymie żółwie. Chłopak wyciągnął z kieszeni GoPro, którym zaczął nagrywać niesamowite widoki. Dziewczyna wskazała na żółwie i podpłynęła bliżej. Delikatnie przejechała palcami po skorupie ogromnych gadów i pokazała do Kuby uniesiony kciuk do góry. Grabowksi sam podpłynął bliżej i tak jak się spodziewał, dziewczyna promieniowała ze szczęścia. Nie wiedziała nawet, gdzie ma się obracać, bo z każdej strony działo się coś pięknego i niesamowitego. Ogromna ławica kolorowych ryb przecięła się z żółwiami, które zdecydowanie miały to w nosie, że coś pomiędzy nimi pływa. Wskazała palcem na małe żółwie, które pływały przy swoich matkach. W życiu nie sądziła, że dożyje takiego dnia, że będzie dane jej nurkować na Bali w towarzystwie olbrzymich żółwi i faceta, któremu mogła się tu znaleźć. Widząc, że ją nagrywa, ułożyła palce tak, by zrobić z nich serduszko. Kuba uśmiechnął się na ten widok i przez jeszcze nie ma godzinę pływali wspólnie podziwiając rafy i zwierzęta. Wypłynęli przy jachcie i dziewczyna ściągnęła maskę.
— Wow! To było... Niesamowite! — krzyknęła rozentuzjazmowana i złapała za dłonie instruktorów, którzy pomogli jej wejść z powrotem na jacht i rozebrać się jej ze sprzętu do nurkowania. Kiedy Kuba dołączył do niej na pokładzie, dziewczyna wzięła rozpęd i nie zważając na nic, wskoczyła na chłopaka wpijając się czule w jego usta. — Dziękuję... Dziękuję... — szeptała w euforii pomiędzy pocałunkami. 
— Nie ma za co, cieszę się, że ci się podobało. — powiedział z uśmiechem i złapał ją za pośladki, idąc w stronę leżaków. Posadził ją na jednym z nich i sam usiadł obok niej. 
— To było coś niesamowitego. — stwierdziła, a jej oczy błyszczały z zachwytu i radości. 
— Ciesze się, że to była perełka warta zostawienia na sam koniec. — złapał za jej dłoń i ucałował lekko. 
— Zdecydowanie było. Będę miała co na starość wnukom opowiadać. O ile mnie demencja nie dopadnie. — zaśmiała się lekko. 
— Tylko przedstaw im mnie... — mruknął i spojrzał na dziewczynę. 
— Może to nie będzie konieczne, kto wie... — zaśmiała się lekko.
— Jest taka nadzieja? — spytał spoglądając na nią. 
v— Nadzieja jest zawsze, ale nie jestem ci w stanie nic obiecać, bo jeszcze nie wiem, jak to wszystko się potoczy. — powiedziała z lekkim uśmiechem. 


Wieczorem wrócili do hotelu, gdzie udali się do swojego pokoju i zaczęli stroić. 
— Znowu panowie przejmują basen? — zaśmiała się lekko zakładając sukienkę. 
— A myślisz, że mogliby sobie odpuścić? Jasne, że przejmą imprezę, to ostatnia noc, więc trzeba się wybawić najlepiej jak się da. — powiedział z szerokim uśmiechem. 
— Niestety, ale to brzmi jak plan, więc bawmy się dzisiaj jakby jutra nie było. O której jest samolot powrotny? 
— Dopiero o 16:30 czasu lokalnego, więc mamy spokojnie czas, by wstać, ogarnąć się, popakować i ruszyć na lotnisko. — odpowiedział jej, zapinając śnieżnobiałą koszulę z wytłoczonym smoczym motywem, a do tego ciemne jeansy. Wyglądał naprawdę dobrze, aż dziewczyna zapatrzyła się przez chwilę i przygryzła wargę. — Szykuj się... — powiedział wyrywając ją z chwilowego zamyślenia, na co dziewczyna zaśmiała się i dokończyła się szykować na imprezę. Zjechali na dół, gdzie już w lobby było słychać dudniącą muzykę z nad basenu i krzyki ludzi, którzy wskakiwali do basenu. 
— Jest i on! — powiedział Krzychu do mikrofonu widząc wchodząca parę. — Zróbcie hałas dla Quebonafide! — krzyknął, a tłum rzeczywiście zrobił hałas. Elen roześmiała się wesoło. 
— Jak tak dalej pójdzie, to on cię wypromuje na Bali. — zaśmiała się dziewczyna i kiedy zgarnęli drinki poszli usiąść do reszty. 
— I jak tam żółwie? — spytała Aśka widząc przyjaciółkę, z którą przywitała się szybko buziakiem w policzek. 
— Wiedziałaś? — spytała zaskoczona brunetka i spojrzała zaskoczona to na dziewczynę to na Kubę. 
—  Ja wiem o wszystkim. — roześmiała się. — Tak serio, to sama im poleciłam nurkowanie z żółwiami, bo my od tego zaczęliśmy pobyt tutaj. — popiła drinka spoglądając na przyjaciółkę. 
— No to nieźle... A ja już myślałam, że Que tak sam z siebie. 
— Coś ty... Nie zapominaj, że to wciąż facet i nie możesz za wiele wymagać. — panie zaczęły się śmiać, a sam zainteresowany zmierzył je wzrokiem.
— Wiecie, że siedzę obok i was słyszę? — zadał im pytanie retoryczne, jednak kolejny napad śmiechu zbił go z tropu. Zastanawiał się, czy one już aby czegoś nie wzięły, że miały aż tak dobry humor. Sam zamówił im dwa drinki, które zaraz zostały im doniesione do stolika. 
— Weźmiesz coś do jedzenia? — spytała Elen 
— Jasne, masz jakieś zachcianki? — zapytał dziewczynę i wstał, całując ją w czubek głowy. 
— Zjadłabym frytki i jakiegoś hamburgera. 
— To już idę na restaurację. Komuś coś jeszcze? — kiedy nikt się nie zgłosił, chłopak poszedł po jedzenie do części restauracyjnej hotelu. 
— Specjalnie go wygoniłaś? — Aśka zaśmiała się pod nosem. 
— Nie, serio jestem głodna, ale powiem ci, że mam w głowie mętlik, nie wiem sama co mam robić... To, co się tu zdarzyło, nigdy nie byłam z nim bliżej i wyznał mi miłość... — szepnęła, a blondynka aż zapiszczała z radości. — Cicho, głupia... — Elen roześmiała się ciepło. 
— Na co czekasz? Ma na bank więcej forsy niż lodu, jest nieziemsko przystojny, do tego dobrze rapuje, bo co nieco przesłuchałam... 
— Ma miliony fanek piszczących i sikających za nim. Jego życie to istna impreza... Od koncertu do koncertu... — westchnęła lekko. — Serio, sama nie wiem. 
— Wiesz, że nie mogę wybrać za ciebie? Ale odkąd cię przeleciał promieniujesz... Jesteś bardziej uśmiechnięta, poza tym wykupił ci dwutygodniowy pobyt na Bali, all inclusive, lot pierwszą klasą, tego sie nie robi dla byle kogo... Jeśli jednak chciałby cię tylko zaliczyć, to mógł wpaść ci na chatę i to zrobić, a nie ciągnąc cię na drugi koniec świata. — dziewczyna zaśmiała się lekko. 
— Pewnie masz rację, ale znając życie, gdybym wiedziała, że to jego sprawka, to bym tutaj nie przyleciała... 
— To teraz zastanów się ile byś straciła... Na rzecz kogo? Pracoholika, który wiecznie jest w robocie, a jak nie jest w robocie to odsypia... Co ci dał na urodziny? Kwiatki, misia, bombonierkę? 
— Skąd wiesz? — dziewczyna spojrzała zaskoczona na blondynkę. 
— Bo pasuje mi na kogoś, kto daje takie prezenty... Przemyśl to mała... — powiedziała i wstała z krzesełka udając się na parkiet. Widziała, że Kuba wchodził z jedzeniem i nie chciała by usłyszał cokolwiek z ich rozmowy. Dziewczyna spojrzała za blondynką i westchnęła lekko. 
— Smacznego piękna. — postawił jej przed nosem jedzenie, a sam usiadł z drugim talerzem naprzeciwko niej. — Jemy i zwijamy na parkiet. — poinformował ją o swoich zamiar i tak się stało. Kiedy zjedli przetańczyli praktycznie całą noc.



Wierzcie mi, ale dawno mi nie było tak ciężko napisać rozdziału... Mam nadzieję, że nie złapie mnie znów wypalenie... Jednocześnie liczę cicho, że nie wyszło tak źle jak mi się wydaje...

Całuję,
Angel Woodgett.


GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz