XXI

227 31 33
                                    

Dzień wylotu nadszedł szybciej niż się spodziewała. Stawiła się na lotnisku o wyznaczonej godzinie i nadała swój bagaż. Po przejściu odprawy, kiedy w końcu znalazła się na strefie bezcłowej, skierowała swoje kroki do najbliższego sklepu. Kupiła sobie zapas papierosów i ulubiony alkohol, a także napój i kilka przekąsek na lot. Podeszła do półki z czasopismami, gdzie jej wzrok skierował się na krzyżówki i tym podobne wydania. Kupiła kilka sztuk czasoumilaczy i skierowała swoje kroki do bramki, gdzie miało się odbyć wpuszczanie na pokład samolotu. Pomimo tego, że kochała latać i wiedziała dużo o samolotach, nigdy w życiu nie leciała tak daleko. Usiadła przy przeszklonej ścianie, gdzie widok wychodził na płytę, a jej telefon rozdzwonił się nagle. 
— Halo? — odebrała z lekkim uśmiechem na ustach i spojrzała na ogromne maszyny i ludzi pracujących przy nich, by jak najszybciej odprawić pasażerów w świat. 
— Jesteś już na lotnisku? — spytał Marcin.
— Jestem, już nawet się odprawiłam, czekam aż zaczną wpuszczać na pokład. — powiedziała i zaczęła bawić się sznurkiem od bluzy, nawijając go na palec. 
— Wzięłaś wszystko? Masz te leki, co ci dałem i wszystkie dokumenty?
— Nie traktuj mnie jak dziecko, oczywiście, że mam wszystko i wzięłam to, co dla mnie naszykowałeś. Dziękuję ci bardzo, no i szkoda, że nie mogłeś lecieć ze mną. — westchnęła cicho. 
— Wiesz, że jestem potrzebny w szpitalu... 
— Tak wiem. — przerwała mu w połowie zdania, które doskonale wiedziała jak dokończy. — Jesteś najlepszy, przez co niezastąpiony. — dodała i przewróciła oczami. — Jak będę na miejscu i złapię gdzieś WiFi to się do ciebie od razu odezwę. — zakomunikowała.
— Na to liczę, nie jedz za dużo ich śmieciowego jedzenia i uważaj na siebie, dobrze? — poprosił z lekkim przejawem troski w głosie. 
— Nie martw się skarbie, na bank mi nic nie będzie, a do tego wrócę z świetną opalenizną. — zaśmiała się lekko na samą myśl o słońcu i wodzie. 
— Tylko się tam nie spal za bardzo. — sam zaśmiał się pod nosem. — Muszę iść na blok operacyjny, nagły przypadek. 
— Jasne, powodzenia. 
— Miłych wakacji! — powiedział jeszcze, jednak nim zdążyła mu podziękować usłyszała puste pikanie telefonu. 
— Taaaa... Dzięki ci o panie... — wymruczała do głuchej komórki i schowała ją do spodni. Rozejrzała się po lotnisku i westchnęła lekko. 


Po godzinie w końcu pojawiła się załoga samolotu i obsługa lotniska, by zacząć wpuszczać ludzi na pokład. Cieszyła się z możliwości pierwszeństwa wejścia na pokład. Kiedy jako jedna z pierwszych znalazła się na pokładzie olbrzymiego boeinga rozejrzała się dookoła z lekkim uśmiechem. 
— Przepraszam, ale pani nie siedzi tutaj. — usłyszała za sobą głos stewardessy. 
— Jak to nie? Miejsce 14F. — pokazała jej bilet. 
— Tak, zgadza się, ale to bilet pierwszej klasy, zapraszam na górny pokład. — powiedziała urodziwa blondynka, na co dziewczyna spojrzała zaskoczona. W całym tym zamieszaniu, nawet nie sprawdziła biletu i tego, co było na nim napisane. Nigdy też nie spodziewała się tego, że poleci pierwszą klasą. Weszła powoli na górny pokład, było to jak przejście do innego świata, ogromne luksusowe fotele i ogrom miejsca, w porównaniu do klasy ekonomicznej, gdzie nie było zbytniego pola do popisu, pomimo, że w końcu leciała Emiratami. Rozsiadła się wygodnie w fotelu i rozłożyła swoje rzeczy. Naszykowała sobie laptopa, książkę i kilka krzyżówek, by zapchać czymś kilkugodzinny lot. Po kilkunastu minutach samolot w końcu poruszył się, a stewardessy zaczęły swój pokaz, przekazując podstawowe informacje pasażerom. Następnie podano dziewczynie lampkę szampana. Niby nic, a mały gest nastawił ją bardziej pozytywnie. Po kilkuminutowym oczekiwaniu w końcu zapaliła się lampka, że można już rozpiąć pasy, a co za tym idzie mogła już spokojnie wyciągnąć stolik i włączyć laptopa. Wpięła w niego słuchawki i puściła "Don't stop me now" Queen. Nucąc cicho pod nosem zagłębiła się w książce, jednak to, co miało wyrwać ją ze swoistego transu przerosło jej wszelakie oczekiwania. Na pokład weszły trzy stewardesy z tortem i kartką z życzeniami od załogi i linii lotniczych, a cały pokład zaczął śpiewać jej "Happy Birthday". Elen zakryła purpurową twarz dłońmi, zaraz po tym jak wyciągnęła słuchawki. Była zaskoczona i śmiała się nerwowo pod nosem. 
— Dziękuję, dziękuję bardzo. — powiedziała totalnie zaskoczona. Oczywiście podzieliła się tortem ze wszystkimi. Poziom endorfin w jej organizmie osiągał punkt krytyczny. Nawet we własnym domu nie miała tak udanych urodzin, jak na pokładzie samolotu i to sporo po terminie. Z drugiej strony, skąd biuro wycieczkowe wpadło na taki pomysł? Coś jej tutaj zaczynało nie pasować, ale z drugiej strony dziecięca radość przyćmiła jakiekolwiek wątpliwości. Jeszcze przez spory kawałek lotu każdy z pasażerów, który przechodził koło niej składał jej życzenia lub ktoś podsyłał jej drinka, a dziewczyna tylko wyglądała zza fotela i szukała życzliwych ludzi dziękując im skinieniem głową, uśmiechem, czy machała do nich. Cała akcja rozluźniła ją, już nie bała się lotu, nie miała żadnych obaw co do wycieczki, zamierzała tam lecieć i brać garściami z życia...

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz