XCV

120 23 9
                                    

— O nie, nie będzie tak... Nie pozwolę na to, by jakaś suka spod ciemnej gwiazdy całowała mi narzeczonego. — Elen z impetem odepchnęła Kubę od drzwi i wyszła trzaskając drzwiami. Ruszyła pośpiesznym krokiem w stronę Natalii, którą zatrzymała, poprzez pociągnięcie za włosy. — Dokąd się wybierasz?! Z konia spadłaś? Oj... Przepraszam, może powinnam zapytać, czy z chuja spadłaś, skoro się tak zachowujesz. Ogarnij się... — warknęła do jej ucha. 
— Odczep się, nim tego pożałujesz. Nie zgrywaj już takiej gangsta girl, bo ci to nie wychodzi. Jesteś tak mimozowata... — przewróciła oczami i wyrwała się brunetce z rąk. 
— Ty mi grozisz? O panie, bo się jeszcze wystraszę. — prychnęła pod nosem i odepchnęła ją lekko do tyłu. — Jedynym złem i mimozą, jesteś tutaj ty. Po prostu odczep się od niego, nim niefortunnie stanie ci się krzywda. 
— Śmiesz mi grozić? Chyba nie wiesz, jakie mam znajomości... — prychnęła pod nosem. 
— Postraszysz mnie policją? Wierz mi lub nie, ale za mną stoją tacy ludzie, którzy zjadają policję na śniadanie. Zejdź mi z oczu, bo nawet nie zasługujesz na porządny wpierdol. Tknij go raz jeszcze... To się policzymy. — powiedziała mrużąc oczy, po czym zacisnęła dłonie w pięści, będąc gotową, by rzucić się na dziewczynę. Poczuła, jak ktoś oplata ją od tyłu i ciągnie do siebie. Spojrzała na wytatuowane dłonie, a zaraz przed nią pojawił się Nathaniel. 
— Nie warto, już raz się biłaś za mnie i nie skończyło się dobrze. — powiedział do jej ucha Kuba. Nawet nie wiedział, w jak bardzo czuły punkt trafił. Momentalnie zwiesiła ramiona i spuściła głowę w dół, a kiedy zaciągnął ją do mieszkania jej policzki przecięły słone krople. — Elen? — zapytał zdziwiony, ale dziewczyna tylko pokiwała głową na boki i poszła do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. Rzuciła się na łóżko i wtuliła w poduszki. 
— Wszystko dobrze? — zapytał Nath, wchodząc po chwili do domu. Kuba uniósł na niego wzrok i pokręcił przecząco głową. — Co się dzieje? 
— Na początku naszej znajomości Elen pobiła się z moją byłą dziewczyną. Był niezły cyrk, ale okazało się, że ona nosiła moje dziecko i poroniła po tym incydencie. Chyba niepotrzebnie wspomniałem o tym. — westchnął i potarł twarz. 
— Idź do niej, nie powinna być sama. — poradził mu bodyguard. 
— Tylko ja nie wiem, czy ona wie, że ja wiem. Straciłem już rachubę, czy się do tego przyznałem. — przeklął kilka razy pod nosem. 
— Po prostu idź i ją przytul... — spojrzał na niego kręcąc głową na boki. 
— Dobra, już, już... — mruknął pod nosem i ruszył do sypialni. Zapukał do drzwi, po czym nie słysząc odpowiedzi i tak wszedł do środka. Podszedł powolnym krokiem do łóżka, po czym położył się i objął dziewczynę od tyłu. — Nie płacz maleńka... Jestem tutaj obok, ten pocałunek nic nie znaczył, jestem tu dla ciebie, a ty jesteś dla mnie... — wyszeptał cicho do jej ucha. Odsunął się nieco, kiedy poczuł, że jego narzeczona się odwraca. Widząc jej zapłakane oczy, przytulił jej głowę do swojej piersi. — Jestem tutaj... — powtórzył raz jeszcze.
— Przepraszam, już się ogarniam. — wyszeptała cicho, nerwowo ocierając policzki. 
— Nie masz za co przepraszać... Każdy ma prawo do chwili słabości. — widział jak łapała ciężej oddech i to w jego oczach pojawił się strach. Bał się, że jej serce znów zacznie szwankować. Momentalnie podniósł się i wziął ją w ramiona. — Oddychaj, spokojnie... — uciszał ją i robił co w jego mocy, by uspokoić dziewczynę. 
— Zrobisz mi kakao? — zapytała cicho i zaśmiała się lekko pod nosem, uważając, że to co powiedziała, było głupie. 
— Jasne. — dał jej buziaka w czoło. — Idź weź ciepły prysznic i uspokój się, zgoda? — powiedział z lekkim uśmiechem.
— Dobrze. — skinęła głową i podniosła się z łóżka. Powlekła nogami do łazienki i rozebrała się do naga, po czym weszła pod prysznic i pozwoliła, by kaskady wody, spływały po jej ciele. Uspokajała się i układała w głowie swoje myśli. Po chwili do łazienki wszedł Kuba, który zajrzał, za szklaną ścianę. 
— Kakao gotowe. Chodź wypić póki ciepłe, a ja naszykuję kąpiel w wannie, to posiedzimy razem, zgoda? — zapytał z lekkim uśmiechem, a Elen skinęła głową. Wyszła spod prysznica, a on otulił ją ręcznikiem. Poszli wspólnie do sypialni, gdzie chłopak podał jej ogromny kubek gorącego kakao, które na wierzchu miało pianki i sporo bitej śmietany. — Smakuje? 
— Jest pyszne. Dziękuję. — odpowiedziała i usiadła na łóżku. Kuba raz jeszcze ucałował jej czoło, po czym poszedł do łazienki, gdzie odkręcił wodę i zaczął przygotowywać kąpiel z pianą, taką, jaką dziewczyna lubiła najbardziej. 
— Wypiłaś? — zapytał się, kiedy wyszedł z łazienki, sam był już rozebrany do bokserek, a jego zarysowane mięśnie wyglądały bosko, w promieniach słonecznych, wpadających przez okno. Uśmiechnęła się szeroko i odstawiła kubek. Skinęła głową i wstała, zrzucając z siebie ręcznik. — Bogini... — mruknął pod nosem i wyciągnął w jej kierunku dłoń, pomagając jej po chwili wejść do wody. Sam usiadł naprzeciwko niej. — Wiesz, wracałem dzisiaj myślami do początku naszej znajomości. Gdybyś mogła zmienić czas, zmieniłabyś coś? — zapytał. 
— Ty wiesz, prawda? O ciąży? I dlatego tak zagadujesz, bo chcesz to skonfrontować? — zapytała cichym głosem. 
— Wiem, dowiedziałem się od Marcina, kiedy pijany wywrzeszczał mi w twarz, że to moja wina. Mam do siebie wielki żal i gdybym mógł cofnąć czas, to nie pozwoliłbym na to, żebyście pobiły się z Leną. Tak jak dzisiaj powstrzymałem cię przed szarpaniną z Natalią. Nie wybaczę sobie tego chyba nigdy, ale z drugiej strony, nie zamierzam prawić ci morałów, mówić, że będzie dobrze, bo wpakowaliśmy się w takie bagno, że czasami mam wrażenie, że jutra może nie być. 
— Jeśli jutra ma nie być, to niech nie będzie go dla nas obojga. Kocham cię i nie wyobrażam sobie bym musiała pokochać kogoś innego. Patrzeć w inne oczy, smakować nowych ust, uczyć się czyiś zachowań... — westchnęła pod nosem i spuściła wzrok. 
— Zostało kilka dni do wylotu. Potem wszystko się uspokoi, obiecuję ci. — złapał jej dłonie i pocałował je. — Wiem, że nie jestem łatwym człowiekiem, że czasami mam trudny charakter, ale wszystko co robię, robię z myślą o tobie i twoim bezpieczeństwie. 
— Mówisz, jak ja bym była mega prostą laską. Sama też nie jestem łatwa, mam swoje humorki, a przed okresem to lepiej zejść mi z drogi, nim zmiotę wszystko jak huragan. — zaśmiała się pod nosem. 
— Oj mój huraganie, chodź się przytul. — rozłożył ramiona. Nie musiał długo czekać, nim zamknął swój największy skarb w ramionach. Siedzieli przez chwilę w ciszy, ciesząc się swoim dotykiem i obecnością. Świat na chwilę zwolnił dla nich. 


 — Zakochańce, naszykowałem kolację. — powiedział Nathaniel, zaglądając do ich sypialni. Po skończonej kąpieli wrócili do łóżka, gdzie Kuba włączył jeden z seriali na Netflixie. Niewiele z niego wiedzieli, bo głównie skupiali się na sobie, nie był to seks. Potrzebowali po prostu bliskości, kilku pocałunków, przytulenia i rozmowy. 
— Serio? Super. — Elen podniosła się i narzuciła na siebie koszulkę Kuby. 
— Taka jesteś głodna? Jakby wiedział, to bym ci dał loda... — zaśmiał się pod nosem Kuba, po czym sam wstał, ubrał się i poszedł do jadalni. 
— Zboczeniec... — rzuciła mu na odchodne i zasiadła jako pierwsza do stołu. — Boże, Nathaniel, jak dla całej armii... Ale pachnie bosko. — zaśmiała się ciepło i zaczęła jeść, jakby z tydzień ją głodzili. Grabowski spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. 
— Widzę, że już lepiej. — zauważył ochroniarz i posłał raperowi ciepły uśmiech. 
— Zdecydowanie tak i niech już taka sielanka trwa. Żadnych zmartwień... — powiedział nakładając sobie jedzenie na talerz. Jeszcze nie wiedział, jak szybko życie zaprzeczy jego słowom. Przerwało im mocne walenie w drzwi. Wszyscy wymienili się spojrzeniami, Nath wstał najciszej jak się dało i wyciągnął broń, chowając się w kąt przy drzwiach. — Otworzę. — powiedział Kuba i odchrząknął. Powolnym krokiem podszedł do drzwi, a jego serce zaczęło mocniej bić. Nie wiedział, kogo mogli się spodziewać, bo nikogo dzisiaj nie zapraszał. — Schowaj się. — prychnął na dziewczynę, która szybko przebiegła do sypialni. Złapał za klamkę i pociągnął ją delikatnie w dół, a kiedy zobaczył osobę po drugiej stronie, szybko dał znać ochroniarzowi machając ręką, by schował broń. — W czym mogę pomóc? — zapytał Kuba, widząc funkcjonariusza policji.
— Dobry wieczór, przepraszam za najście. Podkomisarz Konrad Milewicz, zastałem panią Eleonorę Kowalczyk? — zapytał spokojnym tonem. 
— A o co chodzi? — dopytał Kuba. 
— Muszę ją zabrać na komisariat, jest posądzona o napaść i pobicie pani Natalii Szroeder. 
— Co?! — Kuba parsknął śmiechem. — Byliśmy z kolegą świadkami tego zdarzenia i mogę panu ręczyć, że skończyło się na kilku popchnięciach, ale nikt jej nie pobił. — pokiwał głową na boki. 
— A jak pan wytłumaczy to? — zapytał, pokazując mu zdjęcie z obitą twarzą dziewczyny. 
— Nie wiem, ale jestem pewien, że to nie była moja dziewczyna, bo spędziliśmy czas wspólnie w łóżku, po tym, jak je rozdzieliliśmy. — pięści chłopaka zacisnęły się mocno, a furia błysnęła w jego oczach. Przemawiała przez niego wściekłość. 
— Dobrze i tak muszę ją zabrać na komendę i spisać zeznania. Mogą panowie pojechać za nami. — powiedział z lekkim uśmiechem. 
— Elen! — krzyknął Kuba, a dziewczyna wyjrzała zza drzwi sypialni. — Policja po ciebie, Natalia próbuje cię wrobić i musisz się jakoś wybronić. Jedź z tym ciołkiem i współpracuj z nimi, bo w końcu jesteś niewinna, a my pojedziemy za tobą, ja już dzwonię do adwokata, bo nie pozwolę, by cię ktoś wplątał w to, czego nie było. — powiedział chłodnym tonem. Wiedziała już po pierwszych słowach, że był cholernie wściekły, jednak skinęła tylko głową. 
— Mogę się ubrać? — zapytała  się, wychylając się i pokazując, że miała na sobie tylko koszulkę. 
— Proszę, tylko szybko, bo nie mam całego dnia. — powiedział z lekkim uśmiechem policjant, a brunetka zniknęła w sypialni, gdzie zaczęła wciągać na tyłek jeansy. Zarzuciła na ramiona bluzę i wyszła z pokoju, kierując się do drzwi. — Rączki. — powiedział, wyciągając kajdanki, a oczy dziewczyny rozszerzyły się.
— Nie, ja pójdę grzecznie, ale nie dam rąk, bo nie jestem przestępcą i nic złego nie zrobiłam. Muszę się tłumaczyć z niewinności, bo laska zarzuca mi, że ją pobiłam? — prychnęła pod nosem i wyszła, wymijając policjanta. — Czym pan przyjechał? Oznakowanym? Poczekam przy radiowozie. — powiedziała i wsunęła dłonie w kieszenie. 
— Ma temperament... 
— Nawet nie wie pan, jak wielki. — powiedział Grabowski i ruszył za nimi, zabierając z sobą Nathaniela. — Jedziemy twoim i prowadzisz, bo ja muszę zadzwonić po adwokata. 
— To policjant? 
— Tak, a Natalia podała ją o pobicie i nie mam bladego pojęcia, o co tutaj chodzi, ale musimy to wyjaśnić, skoro mamy jeszcze zorganizować ostatni, pożegnalny koncert z wielką pompą, bo bez niej nie damy rady. — pokiwał lekko głową, po czym zajęli miejsca w dodge'u i ruszyli za policjantem. Kuba prawie całą drogę rozmawiał przez telefon ze swoim adwokatem, ściągając go na komisariat. 



Kochani, mam pustkę w głowie, co do dalszej fabuły, więc jeśli macie jakieś życzenia/koncepcje/ wizję, to piszcie je śmiało w komentarzu. Nie zostało zbyt wiele do końca książki, więc oczekujcie nieoczekiwanego. 

Całuję,
Angel Woodgett.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz