Elen otworzyła oczy i ziewnęła głośno. Było z nią nie najlepiej, jeszcze odczuwała skutki wczorajszej nocy i nie do końca pamiętała jak znalazła się w hotelu, a tym bardziej w łóżku. Spojrzała na bok, ale nie ujrzała obok siebie Kuby. Zdziwiła się lekko, jednak szybko odwróciła głowę i ujrzała chłopaka siedzącego na fotelu i popijającego drinka.
— Dobrze tak zaczynać dzień od drinka? — spytała i zmrużyła oczy, czując nieprzyjemny szum w głowie.
— Kto powiedział, że mam tu alkohol, a dzień zaczynam zacząć od zupełnie czegoś innego. — mruknął i podniósł się z fotela rozpinając mankiety koszuli i podwinął je sobie do łokci. Milczał i tylko zerkał na nią co jakiś czas, świdrując ją wzrokiem. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który wręcz krzyczał, że planuje coś złego. Dziewczyna nie czekając ani chwili dłużej podniosła się, jednak silne szarpnięcie przyszpiliło ją z powrotem do łóżka.
— Co do chuja?! Kuba rozepnij mnie... — powiedziała szybko, kiedy ujrzała na swoich nadgarstkach srebrne kajdanki z zaczepionymi łańcuchami wokół ramy łóżka.
— Kazałaś się ukarać, a ja powtórzę się po raz tysięczny, że nie będę posuwać zwłok, a skoro masz być ukarana, to ma to być lekcja na przyszłość. Teraz wybiję ci z głowy tańczenie na stole dla innych. — rozpiął guziki od koszuli mówiąc to powolnym i spokojnym tonem, aż dziewczyna poczuła skurcz w okolicach podbrzusza. — Przesadzanie z narkotykami i dragami. — dodając to rozpiął rozporek i jednym szarpnięciem wyciągnął ze spodni pasek, po czym spuścił spodnie wraz z bokserkami i zabierając ze sobą skórzany dodatek podszedł do łóżka. Dziewczyna zdecydowanie zapomniała już o kacu, jaki początkowo czuła. Złapała dłońmi za łańcuchy i podciągnęła się nieco, kiedy kolejne szarpnięcie znów nie pozwoliło jej na zbytnią poprawę swojej pozycji. Jak się okazało nogi nie były w lepszym położeniu niż jej nadgarstki. Była naga, bezbronna i skrępowana. Jednak wcale jej to nie przeszkadzało. — Masz na tyle łańcucha bym mógł cię obrócić na brzuch, więc nie szamocz się, bo nie chcemy żeby ślady były zbyt widoczne... Chociaż może chcę, może to też powinna być część twojej kary...? Wiesz ile godzin cię nie było?
— Dwie? — odpowiedziała niepewnie przełykając ślinę, kiedy przejechał paskiem po jej brzuchu. Zadrżała delikatnie, a on pokręcił przecząco głową.
— Zła odpowiedź. — powiedział chłodnym tonem i spojrzał w jej oczy. — Sześć i tyle razy dostaniesz w tyłek, żeby nie zapomnieć za co... — złapał ją i obrócił na brzuch, pod który podsunął jej poduszkę, by unieść nieco jej biodra do góry. — Licz. — rzucił krótko i strzelił pasem po jej nagich pośladkach.
— Raz! — krzyknęła czując pieczenie, a jej dłonie zacisnęły się mocniej na łańcuchach, które zabrzęczały od szarpnięcia. Kolejny świst wypełnił pokój. — Dwa! — jęknęła głośno nie wiedząc już bardziej czy to z bólu, czy z podniecenia. Kiedy doliczyła do sześciu, nastała cisza. Chciała się odwrócić, by sprawdzić, czy aby Kuba znów nie porzucił jej w pokoju. Poczuła nagle jego dłonie zaciskające się na jej pośladkach, syknęła momentalnie z bólu i ponownie szarpnęła, chcąc się wydostać.
— Leż grzecznie... — szepnął, po czym usłyszała z tyłu mlaśnięcie i poczuła jak jego palce zanurzyły się w niej. Jęknęła głośno i wyszeptała jego imię. Niemal wygięła się w łuk, kiedy wbił w jej pośladki zęby i gryzł ją dość mocno po podrażnionej skórze. Piszczała i szarpała się rękoma i nogami. Wpadła twarzą w poduszkę, wydając głośny krzyk, kiedy dołożył jej następnego palca. Kiedy była na skraju orgazmu, wysunął z niej palce i zostawił na chwilę, kiedy jej napięcie nieco opadło złapał się za górną belkę stelażu, na którym rozwieszony był baldachim i płynnym ruchem wskoczył na łóżku. — Podziękuj. — upomniał ją chłodnym tonem.
— Dziękuję... — szepnęła cicho, a chłopak wszedł w nią jednym mocnym pchnięciem. Znów schowała twarz w poduszkę, by móc krzyknąć. Ułożył dłonie na jej biodrach, zaciskając mocno na nich palce. Skóra pod wpływem jego uścisku zaczęła się robić biała, jednak on miał to za nic. Silnymi pchnięciami posuwał ją raz po raz. Jęczała dla niego tak przyjemnie, że uśmiech spowodowany satysfakcją nie schodził mu z ust. Znów poczuł jak jej ciało zaczęło się spinać, wyszedł z niej i spuścił się na jej tyłek zostawiając ją po raz drugi bez orgazmu. — Kuba! — zawyła żałośnie potrząsając zniewolonymi kończynami. Chłopak położył się na niej i przygniótł ją nieco, wbijając jej nagie ciało w materac.
— Skarbie, to miała być kara, a nie nagroda... — wychrypiał do jej ucha. — Teraz sobie poleżysz i przemyślisz to, co zrobiłaś, a kiedy wrócę spod prysznica rozepnę cię i pójdę po śniadanie, bo swoje przegapiłaś. — dodał i pocałował szczyt jej pleców schodząc z niej.
— Nienawidzę cię! — krzyknęła rozjuszona i zawiedziona, że nie dostała spełnienia, którego tak bardzo potrzebowała po tych niecodziennych przejściach. Tak jak powiedział, tak uczynił. Na jej wyznanie uśmiechnął się tylko lekko pod nosem.
— Wiesz, od nienawiści do miłości jest krótka droga. — dodał z pełną premedytacją spoglądając jeszcze na nią i podziwiając jej nagie ciało.
— Utop się, kurwa, pod tym prysznicem... — wymamrotała wtulając twarz w poduszkę.
— Spróbuję, specjalnie dla ciebie. — odpowiedział jej, kiedy usłyszał co powiedziała. W końcu wszedł pod prysznic i pozwolił, by kaskady wody omyły jego ciało. Po kilku minutach wyszedł z łazienki przepasany śnieżnobiałym ręcznikiem, a woda spływała jeszcze po jego ciele. Podszedł do walizki i wyciągnął z niej czystą bieliznę, po czym wsunął bokserki na tyłek. Zarzucił na siebie koszulkę i krótkie spodenki. Wsadził portfel i telefon do kieszeni, a na nos wsunął ciemne okulary. Podszedł do dziewczyny i uwolnił jej jedną rękę, a na jej nadgarstku spoczywało kilka czerwonych pręg, wywołanych szamotaniną. — Mówiłem uważaj... — powiedział spokojnym tonem i ucałował ślady, a kiedy chciała go uderzyć, zablokował cios. — Prawie, ale na kacu jesteś milion razy wolniejsza. — zaśmiał się cwano i złożył pocałunek na jej dłoni, wciskając w nią kluczyki. — Poradzisz sobie z resztą i ogarnij się, bo nie wyglądasz najlepiej, ja za jakieś dziesięć do piętnastu minut wrócę.
— Raczej, mam twoją spermę na dupie, więc jak mam wyglądać?
— Nie, w tym ci akurat do twarzy, chociaż w tym przypadku bardziej pasuje do dupy. — powiedział z cwanym, perwersyjnym uśmieszkiem. — Idę. — zakomunikował i wyszedł z pokoju. Elen momentalnie zaczęła się rozpinać z więzów. Praktycznie biegiem puściła się do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Chłodna woda delikatnie koiła podrażnioną skórę. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się cwano pod nosem, wspominając to, co przed chwilą zaszło w łóżku, zjechała dłonią na swoje krocze, które wciąż było lekko nabrzmiałe i podrażnione. Rozstawiła szerzej nogi i pozwalając wodzie spływać po sobie dokończyła to, czego nie skończył Grabowski, a głośne jęknięcie wypełniło po chwili łazienkę. Pomimo tego, jak ją ukarał, był plus całego zamieszania. Nie czuła już ciężkiej głowy i wróciły jej chęci do życia. Wyszła z łazienki i skierowała się do swojej walizki, gdzie wzięła swój seksowny jednoczęściowy kostium, kapelusz i narzutkę z przezroczystej tkaniny. — Jestem. — usłyszała za sobą, kiedy Kuba wszedł do pokoju. Zapach jedzenia przyprawił ją niemal o ślinotok. Podeszła do chłopaka i zabrała mu tacę z jedzeniem. Usiadła do stołu i wręcz zaczęła pożerać wszystko, co było na talerzu. Zawsze po seksie głodniała, a seks w połączeniu z piciem dzień wcześniej sprawił, że żołądek prawie przyrósł jej do kręgosłupa. — Wow, chociaż raz nie trzeba cię namawiać i pilnować byś coś zjadła. Może trzeba z tobą tak zawsze zaczynać dzień. — zaśmiał się pod nosem i zmierzył ją wzrokiem. — Będziesz się dzisiaj coś odzywać, czy tylko mierzyć mnie wzrokiem pełnym nienawiści, że spełniłem twoje życzenie? — zapytał popijając wodę.
— Nie, nie będę cie mierzyć takim wzrokiem, bo idę zaraz na plażę. — powiedziała i spojrzała na niego. — Po drodze zajrzę do Aśki, czy żyje. — dodała szybko, pochłaniając kolejne kęsy.
— Dobrze, skoro masz taki plan. — powiedział i spojrzał na widok za oknem.
— Masz inne plany? — spytała szybko z wyraźnym zainteresowaniem.
— Może mam, ale nie będę ci krzyżował planów, bo jak mi topienie nie wyszło pod prysznicem, to w oceanie może się udać. — roześmiał się pod nosem.
— No powiedz mi. — ponagliła go, a jej wzrok wręcz błagał o to, by powiedział jej cokolwiek.
— Nie mam planów na dziś, bo przełożyłem je na jutro, widząc w jakim byłaś stanie. — odpowiedział jej zgodnie z prawdą, a na jej twarzy pojawił się dziwny grymas, jakby była rozczarowana, rozżalona i wściekła jednocześnie.
— Szkoda... — burknęła pod nosem i zgarnęła dużą szklankę smoothie. Dopadła się do napoju, jakby co najmniej rok nie piła.
— Chcesz jeszcze? — zapytał chłopak widząc jak rozkoszowała się zimnym napojem.
— Poproszę. — powiedziała i postawiła przed nim szklankę. Kuba zabrał tacę z pustymi naczyniami i zjechał na dół, by przywieźć dziewczynie jeszcze więcej owocowego szaleństwa. Sama Elen poszła na taras i rozejrzała się dookoła. Zrobiła kilka zdjęć, uświadamiając sobie, że praktycznie cały czas wszystko jest na wysokich obrotach i nawet nie miała chwili, by zrobić kilka zdjęć. Wyciągnęła telefon przed siebie, by zrobić i sobie jakąś fotkę, kiedy Kuba podszedł i objął ją od tyłu.
— Tylko ładnie się uśmiechnij, bo to na tapetę sobie wrzucę. — zaśmiał się lekko.
— Spadaj mi z kadru, bo klisza pęknie. — powiedziała uszczypliwie, a chłopak sam wyciągnął swój telefon i zrobił im zdjęcie. — Nawet nie wiesz ile mamy wspólnych zdjęć z tego wyjazdu. — poinformował ją, a na jego ustach zagościł kolejny cwany uśmiech.
— Jak to? — spytała, nie przypominając sobie, by robili wspólne zdjęcia.
— Mam swojego fotografa, który nie przepuści żadnej okazji na zrobienie zdjęcia. — oświecił ją, a dziewczyna uderzyła się lekko dłonią w czoło.
— No tak, Koziara. Po to go tutaj pewnie ciągnąłeś, co?
— I tak i nie. Wojtek ma tutaj sesje zdjęciową do promocji jakiś napojów na bazie kokosa, więc połączyliśmy przyjemne z pożytecznym. — Grabowski cieszył się z tego, że jego dobry przyjaciel był z nimi na wyspie i trzymał pieczę nad uwiecznieniem tego wszystkiego. Miał gdzieś świadomość, że taki wyjazd z brunetką przy boku może się długo nie powtórzyć.
— No dobra, niech ci będzie... — odpowiedziała i odwróciła się do niego przodem. Zmierzyli się na chwilę wzrokami, po czym Kuba położył dłonie na jej szyi. Wodził kciukami po jej żuchwie.
— Jak ktoś mógł stworzyć tak coś pięknego... — szepnął, a jego oddech pieścił jej usta. Nie było trzeba długo czekać, by dziewczyna stanęła na palcach całując zachłannie chłopaka. Do oczu napłynęły jej łzy, jednak nie była w stanie sama stwierdzić, czy to ze smutku czy ze szczęścia. Nie odrywała się od niego przez dobrą chwilę.
— Jak ktoś mógł stworzyć tak coś pojebanego... — szepnęła i napiła się smoothie. — Chodźmy na plażę, bo jako jedyni wrócimy bladzi jak ściana. — nie musiała go namawiać. Po chwili poszli na długi spacer, brzegiem oceanu, gdzie rozmawiali o wszystkim i o niczym. Po około godzinie zawrócili i wrócili do plaży przed hotelem, gdzie wzięli ręczniki i położyli się na piasku. Dziewczyna przysnęła jeszcze, po poranku pełnym wrażeń. Kuba nie chcąc by słońce spaliło jej skórę, wziął ją ostrożnie i delikatnie na ręce, po czym przeniósł na jedno z łoży, postawionych na plaży i zasłonił baldachim, by okryć ją przed słońcem, sam położył się za nią i pogładził delikatnie jej bok.
— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo żałuję całej sytuacji... Byłem tak głupi zostawiając cię na tak długo... Nie byłem lojalnym przyjacielem, kiedy cię porzuciłem... Staram się o ciebie walczyć, ale wciąż jakaś część mnie liczy, że mnie nie wybierzesz... Bo ja na ciebie nie zasługuję, nawet nie wyobrażasz sobie ile zła wyrządziłem... Wiem jedno, gdyby tylko dało się cofnąć czas, to teraz ze mną planowałabyś wesele, albo była już po prostu Grabowska... Nie powinienem tak sądzić, Marcin nie jest złym gościem, bo nie oddałabyś się w złe ręce, może jest specyficzny i nie lubię go w chuj, bo jestem zazdrosny, ale to z nim powinnaś iść przez życie... Ja pewnie sprowadzę cię tylko na złą drogę, bo w tym jestem dobry... Zawsze wpadam w kłopoty, a nienawidzę, kiedy ty to robisz... Miałem ochotę wczoraj rozszarpać każdego, kto choćby spojrzał na ciebie... Byłem w tym klubie cały czas i widziałem wszystko. Zazdrość doprowadzała mnie do szaleństwa... Może tak naprawdę nie jestem zakochany, a chory psychicznie... Może to nie miłość, może to tylko choroba... — wyszeptał cicho sądząc, że dziewczyna śpi. Nie wiedział jeszcze jak bardzo się mylił. Leżała bez ruchu słuchając jego słów, a do oczu cisnęły się jej łzy.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...