XXIX

233 24 18
                                    

— Gdzie byłeś? — spytała, kiedy Kuba wszedł do jej pokoju. Na jego twarzy było wypisane coś, czego nie potrafiła określić. Jego perfumy mieszały się z zapachem alkoholu i seksu, a w jego oczach było coś, czego jeszcze nie widziała. 
— Poszedłem się napić. Załatwiłaś wszystko z policją? — spytał unikając tematu i zmierzył ją wzrokiem i polał sobie jeszcze jednego drinka. 
— Tak, złożyłam zeznania. Dostałam też dobrą ofertę za nie informowanie mediów o tym, co tu zaszło. — powiedziała i cały czas mierzyła go przenikliwie wzrokiem. 
— Patrzysz, jakbym zrobił coś złego. — skwitował ją, odstawiając z hukiem pustą szklankę, aż dziewczyna wzdrygnęła się. 
— A nie zrobiłeś? — spytała i spojrzała na niego.
— Nie zrobiłem niczego, z czego musiałbym się tłumaczyć, więc o co chodzi? — na jego ustach przemknął cwany uśmiech. Podszedł do niej pewnym krokiem i przejechał opuszkami palców po jej szyi. — Jest już późno, a na jutro coś zaplanowałem zgodnie z twoim życzeniem. Zmykaj do łóżka... — szepnął cicho, a jej oddech lekko przyspieszył. Pomimo wszystkiego, co przeszła, jej ciało wciąż reagowało na Grabowskiego, wciąż w sposób w jaki nie chciała. Przez te trzy lata zmienił się diametralnie. Popracował nad swoim ciałem i miał w oczach nieopisany błysk, który pojawiał się wraz z uniesieniem lewego kącika ust. Czego następstwem było to dziwne uczucie w brzuchu, jakby ścisk i mrowienie jednocześnie. Jej dłonie zacisnęły się w pięści, kiedy stał tak blisko niej.
— Dobrze... — odpowiedziała po chwili, jakby przypominając sobie, że zadał jej pytanie i uwolniona z jego dotyku udała się pod prysznic. Chłodna woda to było to, ostudziło trochę jej rozpalone ciało. Spodziewała się, że znienawidzi facetów, że nie pozwoli się nikomu dotknąć, co było w nim takiego, że pomimo tego, co przeszła, chciała by dotykał ją bardziej i bardziej. Przejechała dłonią po swoim kroczu i przymknęła oczy. Ból minął, ale pozostał jeszcze spory dyskomfort. Przejechała palcami po swoim brzuchu, pomiędzy piersiami, aż w końcu zaczęła delikatnie pocierać swoją szyję i kark. 
— O mnie tak myślisz? — usłyszała i aż pisnęła, kiedy się wystraszyła. Siedział rozwalony na toalecie i przyglądał się jej. 
— Możesz wyjść... — powiedziała cicho, na co chłopak uniósł kącik jego ust i wstał. Odwrócił się w stronę wyjścia z toalety, jednak po kolejnym kroku zatrzymał się. Zaczął rozpinać kolejne guziki swojej koszuli, schodząc w dół i ściągnął ją z siebie. Obserwowała jak jego umięśnione plecy delikatnie pracowały napinając się. Następnie na podłogę opadły spodenki z bokserkami, a jej wzrok przeszedł z jego pleców na lędźwie, a następnie zatrzymał się na tyłku, który też wyglądał, jakby był wyrzeźbiony przez bogów. Odwrócił się i bez pytania wszedł do niej pod prysznic. Utrzymywał z nią kontakt wzrokowy, czyżby pogrywał z nią. Mrugała kiedy woda spływała po jej twarzy.
— Chłodna woda? Tak się napaliłaś, że musisz ugasić ogień? — mruknął do jej ucha sięgając po mydło, które stało za nią i nalał sobie na dłonie, którymi zaczął wodzić po swoim ciele mydląc je. 
— Po prostu lubię chłodny prysznic... — szepnęła cicho i wodziła wzrokiem jego dłonie, przełykając jednocześnie ślinę. Naparł delikatnie swoim ciałem na jej, popychając ją nieco do tyłu i wchodząc pod strumień chłodnej wody, by zmyć z siebie mydliny. Elen uchyliła lekko usta chcąc coś powiedzieć, ale jak na złość zabrakło jej słów. Spojrzała na napinające się mięśnie Kuby, kiedy znów sięgnął dłonią koło jej głowy i zgarnął szampon. umył sobie głowę, po czym spłukał się. 
— Pośpiesz się z tym prysznicem, samo się nie umyje. — powiedział wychodząc spod prysznica jak gdyby nigdy nic i przerzucił przez swój kark ręcznik, którym po chwili zaczął się wycierać, udając się w stronę pokoju. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, zupełnie jakby przypomniała sobie, że oddychanie było niezbędne do życia. Dokończyła prysznic, po czym wyszła i wytarła się. Ubrała koszulkę i majtki, po czym wyszła z łazienki. Kuba leżał w łóżku, okryty kołdrą od pasa w dół, a jego dłoń spoczywała spokojnie na jego brzuchu. Dziewczyna weszła niepewnie do łóżka i dopiero wtedy ujrzała, że zmożony alkoholem spał jak dziecko. Położyła się spokojnie obok i obserwowała go jeszcze dobrą chwilę. 
— Masz faceta... — szepnęła do samej siebie i finalnie odwróciła się do chłopaka plecami i zacisnęła powieki starając się zasnąć. 


— Breakfast, sir. — powiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem, widząc Kubę w samych bokserkach, który zaspany otworzył jej drzwi. Grabowski mruknął coś pod nosem i wpuścił ją do pokoju, by mogła wykonać swoją pracę. Sam był głodny, jak wilk, a i doskonale wiedział, że dziewczynie przyda się porządny posiłek. Nie mógł jej wczoraj dopilnować z jedzeniem, w związku z jego nieobecnością, więc dzisiaj zamierzał naprawić swój błąd. Spojrzał na młodą dziewczynę, która nakrywała do stołu i jednocześnie pożerała go wzrokiem. Uśmiechnął się lekko, schlebiało mu to, jednak zaraz pożegnał dziewczynę i podszedł do łóżka. Elen spała zakopana w pościeli. Miał cichą nadzieję, że przespała spokojnie noc i nie budziła się z krzykiem, ale nie był w stanie stwierdzić tego z pewnością, bo pijany spał jak kamień. Położył się obok niej i zgarnął z jej twarzy włosy, zagarniając jej za jej ucho, na co dziewczyna mruknęła coś pod nosem i uśmiechnęła się lekko. 
— Wstawaj śpiochu, podali śniadanie, chodź zjedz póki ciepłe. — powiedział ściszonym głosem. 
— Jeszcze minutkę... — mruknęła cicho, nawet nie otwierając oczu. 
— Nie ma minutki, wstawaj... Bo obudzę cię po swojemu i wtedy już nie będziesz taka hop do przodu. — zaśmiał się cwano, ale dziewczyna zdawała się przysnąć i być niewzruszona na jego groźbę. Chłopak westchnął lekko i przerzucił oczami. — Sama się prosiłaś. — powiedział patrząc na spokojny wyraz twarzy brunetki po czym wpił się zachłannie w jej usta. Dziewczyna momentalnie otworzyła oczy i odwzajemniła zaskoczona pocałunek.  — Dzień dobry pani... — mruknął jak gdyby nigdy nic i podniósł się z łóżka. Dziewczyna momentalnie usiadła, zgarniając jeszcze do siebie pościel i przeczesała palcami potargane włosy. — Zapraszałem na śniadanie, ale mnie olałaś. — skwitował na co dziewczyna tylko odprowadziła go wzrokiem. Podszedł do swojej walizki i wyciągnął z niej koszulkę, którą ubrał na siebie i usiadł do stołu. — Mam ci wysłać pisemne zaproszenie, czy związać i nakarmić? 
— Za wiązanie podziękuję. Już idę. — powiedziała i podeszła do stołu, gdzie usiadła naprzeciwko chłopaka i sięgnęła po pieczywo. Zrobiła sobie kanapkę z dżemem i jadła obserwując go. 
— Coś się stało, jestem brudny? — spytał, patrząc co robiła.
— Nie... — pokręciła przecząco głową. — Powiesz mi, co się wczoraj stało? — zapytała dość niepewnie. 
— W klubie, czy pod prysznicem? — zaśmiał się cwano mierząc się z jej wzrokiem. Sięgnął po kawiarkę i polał sobie kawy. Nie spodziewała się, że wróci do tematu z poprzedniego wieczora. Zastanowiła się chwilę, o chwilę za długo, co wywołało na jego twarzy uśmiech.
— W klubie. — odpowiedziała i spojrzała ponownie na niego. 
— Kilka drinków, kilka dziewczyn. — powiedział, jakby to nie było nic wielkiego, a po kręgosłupie dziewczyny przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
— Co? — zapytała z lekkim niedowierzaniem. Nawet jeśli to przypuszczała, nie spodziewała się, że przyzna jej się do tego czynu, a już na pewno, że nie przyjdzie mu to z taką łatwością. 
— Elen jesteśmy dorośli, a że aktualnie nie jesteś w stanie mi dać tego, co bym chciał, to poradziłem sobie z tym sam. — powiedział, a dziewczyna przytaknęła mu. Kuba nachylił się i nałożył jej jajecznicę, tosta i kiełbaskę. — Jak to zjesz, to ubierasz się i wychodzimy. Trzeba ci w końcu pokazać zalety tego miejsca i wyczyścić ci głowę z tego co niefajne. — skwitował i odszedł od stołu. Wyciągnął z kieszeni wczorajszych spodni cygaro, które zakupił wczoraj i wyszedł na taras, gdzie rozsiadł się na leżaku i odpalił sobie tytoniowy wyrób. Spora chmura dymu poszła w powietrze, a Eleonora przesiadła się na miejsce chłopaka, by mieć na niego widok. 


— Dokąd idziemy? — zapytała spoglądając na niego. Wychodzili własnie z lobby, kiedy chłopak zatrzymał ją gestem dłoni i wskazał na podstawiony samochód. 
— Tak dokładnie to jedziemy na południową stronę wyspy. Chciałbym najpierw oczyścić ci trochę głowę i pozwolić wyrzucić z siebie złość, frustrację, strach i inne złe emocje. Także musisz mi zaufać, zamknąć oczy i skoczyć na głęboką wodę. — powiedział z cwanym uśmieszkiem. 
— Jakbym ci nie ufała, to by mnie tutaj nie było. — odpowiedziała mu szybko, co tylko wpłynęło na poszerzenie uśmiechu na jego twarzy. Podszedł do auta i otworzył przed nią drzwi, a dziewczyna wsiadła na miejsce pasażera. Zapięła pas i spojrzała na Grabowskiego, który usiadł za kierownicą. Dalej nie wiedziała, co stało się z chłopakiem, w którym kilka lat temu tak szaleńczo się zakochała, jednak wrażenia, jakich dostarczała jego nowa wersja, rekompensowały wszystko z nadwyżką. Oparła głowę na ręce i obserwowała widoki za oknem. Czasami robiła zdjęcia.
— Pozwolisz, żebym zrobił sobie z tobą kilka zdjęć? Obiecuję, że nie będę ich nigdzie udostępniał, będą tylko dla mnie. — powiedział z lekkim uśmiechem. 
— Dobrze, ale to potem. — powiedziała i znów zapadła cisza, przerywana co jakiś czas rykiem silnika, kiedy chłopak docisnął mocniej pedał gazu. Podjechali pod jeden z pałaców na południowej części Bali, przed którym stali panowie w garniturach i bynajmniej nie wyglądali na miłych typów. — Co to za miejsce...? — spytała, kiedy brama się przed nimi otworzyła.
— Poznałem wczoraj interesującego mężczyznę i zaprosił nas do siebie. 
— I to ma mi oczyścić umysł? — spytała z zaciekawieniem i rozejrzała się po posiadłości. Uważała, że hotel był pełen przepychu, ale to, co działo się w tej willi, zakrawało o gazety z milionowymi posiadłościami dla obrzydliwie bogatych facetów. — Dlatego miałam się ładnie ubrać? — spytała i spojrzała na swój biały kombinezon. 
— Między innymi, ale ładnemu we wszystkim ładnie. Ty i w worku na ziemniaki wyglądałabyś zjawiskowo, ale jeśli ubrałabyś koszulkę i spodenki, zjebałabyś mnie, że nie kazałem ci się ubrać porządnie. — miał tyle racji, że tylko przerzuciła oczami. Zatrzymał samochód, do którego podszedł jeden z mężczyzn w garniturach i otworzył drzwi od strony pasażera, podając Elen dłoń.  Spojrzała lekko zaskoczona i złapała dłoń mężczyzny wysiadając z samochodu. Poprawiła się i zgarnęła torebkę spod siedzenia. 
— Quebo! — usłyszeli radosne zawołanie, a na szczycie schodów pojawił się mężczyzna, ubrany w biały garnitur z hawajską koszulą pod spodem. Wyglądał jakby urwał się z Miami w latach dwudziestych. — A ty musisz być Eleonore... — podszedł najpierw do dziewczyny i ucałował jej dłoń. 
— Wystarczy Elen. — powiedziała z lekkim uśmiechem. 
— Nie mówiłeś, że jest aż tak piękna. — stwierdził mężczyzna z lekkim uśmiechem, a dziewczyna zrobiła krok w stronę Kuby, który przywitał się z mężczyzną silnym uściskiem dłoni. 
— Mówiłem Wayan, ale najwyraźniej byłeś zbyt pijany, by ci to utkwiło w pamięci. — panowie zaśmiali się, a nieznajomy mężczyzna wskazał dłonią w stronę ogrodu, kończącego się prywatną plażą i dostępem do oceanu. Dziewczyna rozglądała się z zachwytem obserwując bujną, idealnie wypielęgnowaną roślinność. 
— Tak jak obiecałem, wszystko dla twojej kobiety jest już gotowe. — powiedział i podszedł do nich jeszcze jeden mężczyzna, który wyciągnął ramię w kierunku dziewczyny. 
— Zapraszam ze mną. — Eleonora spojrzała najpierw na Kubę, potem na Wayana i na mężczyznę. 
— Idź, tutaj nic ci nie grozi. Będziesz mogła się trochę rozerwać. — powiedział z lekkim uśmiechem Que i popchnął ją nieco w stronę podstawionego faceta. Dziewczyna nieufanie złapała go pod rękę i  ruszyli w stronę plaży, gdzie stał rozstawiony śnieżnobiały namiot, powiewający lekko na wietrze. Kiedy podeszli bliżej, oczom dziewczyny ukazały się półki z wyeksponowaną bronią palną. Spojrzała zaskoczona. 
— To legalne? — spojrzała na mężczyznę. 
— Pan Wayan posiada wiele broni palnej na swój własny użytek, to takie hobby. — wskazał na liczne tarcze i cele rozstawione po plaży. — Ja mam zadbać o pani bezpieczeństwo i naukę obsługi każdej z tych broni, by żadna nie wyrządziła pani krzywdy. 
— Elen, wystarczy Elen. — powiedziała zaskoczona i podeszła do jednej ze skrzyni, gdzie były pięknie zdobione pistolety.
— Pistolet Beretta 92FS Inox jest bronią samopowtarzalną. Działa na zasadzie krótkiego odrzutu lufy. Zamek ryglowany ryglem wahliwym. Mechanizm spustowy SA/DA. Kurek zewnętrzny. Bezpiecznik skrzydełkowy, działający także jako zwalniacz napiętego kurka bez oddania strzału. Beretta 92 została przygotowana na konkurs, w którym miał zostać wyłoniony następca pistoletu Colt 1911. Beretta okazała się najlepsza spośród takich konkurentów jak Browning, Sig Sauer czy S&W. W ten sposób 92FS stał się pistoletem US Army. Niezawodna i łatwa w użyciu broń, o dużej celności i niezawodności, o nie często spotykanej ergonomii chwytu. Beretta 92 FS używana jest jako broń służbowa przez wiele armii świata, jak również przez policję wielu krajów. Długość lufy: 108 mm, kaliber: 9x19 Para, magazynek na trzynaście naboi, wysokość: 133.4 mm, długość całkowita: 197 mm, szerokość: 38 mm, waga rozładowanego pistoletu to 896 g.* Sądzę, że na początek będzie dla pani idealny. — powiedział mężczyzna i spojrzał na dziewczynę, która wyciągnęła jeden z pistoletów. Pokazał jej jak odbezpieczyć broń i jak z niej celować. Dziewczyna podeszła do przygotowanego stanowiska i wyciągnęła przed siebie ręce. Wycelowała do tarczy i oddała kilka strzałów, a kiedy magazynek zrobił się pusty, wypuściła z płuc powietrze. To naprawdę zaczynało dawać jej tak potrzebne oczyszczenie.



*Informacje pochodzą ze strony: www.kaliber.pl


GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz