Nie przyznała mu się, że słyszała wszystko, ale gdzieś w niej to tkwiło. Kiedy chłopak zasnął wstała delikatnie z łóżka i na palcach przeszła na taras. Usiadła na jednej z leżanek i zapaliła papierosa. Spojrzała w rozgwieżdżone niebo, a myślami uciekała do wszystkich ostatnich wydarzeń. Sama czuła, że to wszystko zmieniało ją i sama już nie wiedziała, czego tak naprawdę chce. Z jednej strony Kuba był od zawsze dla niej kimś wyjątkowym, z drugiej poznała Marcina, który zaopiekował się nią w trudnych chwilach jej życia i wiedziała, że będzie z nim mieć stateczne, spokojne życie, ale czy tego własnie chciała? Ciche westchnięcie wyrwało się z jej ust. Nie była w stanie usiedzieć w miejsc, wzięła telefon i kartę od drzwi, po czym wyszła z hotelu i sama udała się na plaże. Zgarnęła po drodze butelkę piwa z baru i usiadła sobie przy wydmach. Upiła łyk piwa i wyciągnęła z kieszeni telefon.
— Hej, w końcu mogę cię zobaczyć. — powiedział z uśmiechem Marcin, kiedy tylko zadzwoniła na kamerce do niego. Na ustach dziewczyny zawitał delikatny uśmiech.
— Czasami dłużej mnie nie widziałeś i żyłeś. — zaśmiała się lekko.
— Ale miałem świadomość, że jesteś dwa kilometry dalej, a nie dwa tysiące. — odpowiedział jej.
— Odsypiasz nockę? — spytała widząc go leżącego w pościeli.
— Tak, było ciężko... Był spory wypadek i tylko dowozili nam ludzi. Mam dzisiaj i jutro wolne, więc pójdę pewnie na jakieś zakupy, skoczę do fryzjera i na siłownię. Zadbam trochę o siebie, a przy okazji zleci mi trochę czas do twojego przyjazdu. — zaśmiał się.
— Aż tak ci się dłuży? — roześmiała się słysząc jego palny.
— Z reguły nie, bo staram się po prostu siedzieć w pracy ile się da, ale to nie zmienia faktu, że jak wrócisz to też wezmę ze dwa dni wolnego, żebyśmy mogli nadrobić te dwa tygodnie i na spokojnie mi opowiesz o wszystkim, co tam się działo.
— Wow, zaskakujesz mnie.
— Chyba już wiem, że czasami to dobrze się rozstać, bo jak cię nie ma to bardziej cię doceniam. Może to głupie, ale prawdziwe.
— To nie jest ani trochę głupie, mam tak samo. — powiedziała i napiła się piwa.
— Dużo imprezujesz? — zaśmiał się widząc browar w jej dłoni.
— Pozwalam sobie na sporo, ale staram się nie przekraczać granicy, więc spokojnie. Mam wszystko pod kontrolą. — powiedziała z uśmiechem.
— Grzeczna bądź... Żebym się za ciebie nie wstydził.
— O proszę, nie traktuj mnie jak dziecka. — mruknęła i upiła kilka łyków z butelki.
— Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Jakie plany macie na jutro?
— Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Postanowiłam nie sprawdzać rozkładu wycieczek i cieszyć się niespodziankami.
— Brzmi jak dobry plan. Kochanie dzwonią z roboty, zadzwonię do ciebie za chwilę, dobrze?
— Jasne, będę czekać.
— Kocham cię... — pomachał jej do kamery i przesłał buziaka.
— Ja ciebie też... — odpowiedziała mu po raz ostatni i zakończyła rozmowę, po czym rzuciła telefon na piasek. — Jakbyś mnie kochał, to byś mi nie pozwolił na to wszystko w co się wplątałam... A może to tylko i wyłącznie moja wina, a teraz szukam jelenia, na którego mogłabym to zwalić? Boże... Gadam sama do siebie, Elen, źle z tobą. — westchnęła i dopiła piwo. Siedziała jeszcze z dobrą godzinę, podziwiając gwiazdy i wypijając kolejne dwa piwa. Była w tak podłym nastroju, że nawet jej organizm nie chciał się upić. Znużona i zmęczona tym wszystkim wróciła do hotelu, gdzie położyła się do łóżka.
— Wstawaj... — szepnął do jej ucha i pocałował ją w nie. Dziewczyna otworzyła leniwie jedno oko i rozejrzała się nieco dookoła. Grabowski wisiał nad nią, zaparty rękoma pomiędzy jej głową, a jego mięśnie napinały się lekko, nie pozwalając mu upaść na nią. Przełknęła cicho ślinę i spojrzała w jego oczy.
— Co dzisiaj w planach? — spytała, czując, że coś było na rzeczy.
— Jedziemy za półtorej godziny do Ubud całą ekipą. Zaraz będzie śniadanie i trzeba się zbierać. — powiedział z uśmiechem. — To jedno z najpiękniejszych miast tutaj, a na dodatek skoczymy do sanktuarium, które powinno ci się spodobać. — zaśmiał się lekko.
— No dobrze, to złaź ze mnie, pójdę się ubrać. — powiedziała, jednak chłopak nie drgnął nawet o milimetr. — Halo, mówi się...
— Może chociaż buziaczek na dzień dobry. — mruknął zbliżając swoją twarz do jej. Pokręciła z niedowierzaniem głową i wpiła się zachłannie w jego usta.
— Już? Wykupiłam swoją wolność? — spytała mierząc się z nim wzrokiem.
— Wykupienie wolności... — powtórzył i udał zamyślenie. — To raczej kosztuje lodzika.
— To raczej wytnij sobie żebra, zrób sam laskę i czuj się wolny. — roześmiała się i zsunęła niżej. Kiedy złapała go za biodra, na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech, jednak szybko pojawiło się zaskoczenie i zawód, kiedy dziewczyna wysunęła się pomiędzy jego nogami i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i stanęła przy lustrze. Przetarła dłonią zaparowaną powierzchnię, po czym sięgnęła po swoje kosmetyki i zrobiła sobie delikatny makijaż. Rotrzepała dłonią mokre włosy i wyszła na pokój okryta tylko ręcznikiem. Kuba siedział przy stole i jadł śniadanie z nietęgą miną. — O jeju... Czy ty się boczysz za tego loda? — roześmiała się i zaczęła ubierać bieliznę, siedząc na brzegu łóżka.
— Ja bym ci tak nie powiedział. — mruknął, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
— Weź, błagam cię, nie zachowuj się jak dziecko, któremu zabrali zabawki. Pomyślimy nad takimi rozrywkami wieczorem, o ile będziesz na siłach. — pokręciła głową i wsunęła na nogi krótkie jeansowe spodenki i białą, koronkową koszulkę, spod której przebijał się kolorowy stanik. Podeszła do stołu i usiadła po drugiej stronie biorąc się za jedzenie. Może w nocy nie udało jej się upić, ale za to wyostrzyła sobie nieźle apetyt. Zajadała się wręcz smakołykami podanymi elegancko na talerzu.
— Mścisz się za ostatnio, co? — zaśmiał się cwano.
— Ja? Oszalałeś? Czy ja kiedykolwiek bym się mściła? — oboje roześmiali się. — A tak serio, nie mam po prostu ochoty teraz i została nam godzina do wyjścia, a ty siedzisz w bokserkach. — powiedziała spoglądając na niego.
— Przeszkadza ci to, że siedzę w bokserkach?
— Przeszkadza mi wizja spóźnienia się. — powiedziała wymijająco, jednak jej uśmiech zdradził jej myśli.
— Jak zwykle spóźniony! — krzyknął Krzysiek i roześmiał się widząc przyjaciela.
— Ktoś musi, gdzie Elen? — spytał nie widząc brunetki.
— W aucie ze swoją przyjaciółką i jej mężem. — odpowiedział chłopak i sam wsiadł do jednego ze samochodów. Kuba podszedł do czerwonego sedana i nachylił się nad miejscem kierowcy.
— Nie pomyliłaś się? — spytał widząc dziewczynę za kierownicą.
— Nie jestem nieomylna, ale jakoś nie tym razem.
— Spadaj na miejsce pasażera. Auto jest wynajęte na mnie, więc ja muszę być kierowcą. — wyszczerzył rząd białych zębów w szerokim uśmiechu.
— Zawsze robisz to, co ci karzą? — spytała podchodząc go od innej strony.
— Nie. — odpowiedział i ustąpił dziewczynie. Wpisał jej w GPS adres i wcisnął start. Dziewczyna odpaliła samochód i ruszyła przodem. Chłopak siedział z cwanym uśmiechem pod nosem, podobało mu się, kiedy była zadziorna. Wiedział, że zawsze będzie mógł odbić piłeczkę i obrócić to przeciwko niej. Po czterdziestu minutach dziewczyna zjechała na parking i zaparkowała auto.
— I co? Auto całe, zero strat w ludziach. — rzuciła mu kluczyki i wysiadła z auta rozglądając się dookoła. Kiedy reszta ekipy dojechała, wspólnie udali się do wyznaczonego punktu wycieczki. Małpi Las stanął dla nich otworem, wszyscy zakupili nieco przysmaków dla małpek, od których roiło się wszędzie. — Jezu, jak tu fajnie. — roześmiała się Elen, kiedy jedna z niewielkich małpek wskoczyła jej na ramię i zaczęła niuchać, co dziewczyna trzymała w ręku. Dziewczyna wyciągnęła z papierowego rożka kawałek owocu, którym zwierze zaczęło się zajadać. Jednak największą uciechę z nich wszystkich miał chyba Wojtek, który biegał od małpki do małpki z aparatem i robił im zdjęcia.
— Tak myślałem, że ci się spodoba. — powiedział z uśmiechem i sam dokarmił kilka człekokształtnych, które wisiały na swoich ogonach głowami w dół i bujały się spokojnie. — Ale to nie koniec atrakcji, chodź ze mną. — wyciągnął dłoń do Elen, a dziewczyna złapała ją z lekkim uśmiechem, nie wiedząc jeszcze, czego może się spodziewać. Que ruszył z nią w stronę jednego z budynków, zaraz przy ruinach. Chłopak zagadał do jednego z wolontariuszy, gdzie wpuścili ich do środka. Znajdowało się tam swoisty żłobek, dla małych małpek. Ludzie dbali, by zwierzaki w spokoju i bezpiecznie mogły się rozmnażać. Dziewczyna oczarowana patrzyła przez szyby na malutkie, urocze małpki, które albo się bawiły, albo były karmione przez matki.
— Jakie ona są urocze. — szepnęła cicho, jednak zauważyła, że chłopaka nie było obok niej. — Kuba? — zapytała lekko zdezorientowana, jednak kiedy nie było odzewu, wróciła do oglądania zwierzątek. Po chwili Quebo wrócił do niej i złapał ją za dłoń, splatając ich palce.
— Idziemy dalej. — wspólnie weszli do jednego ze sporych pomieszczeń. Dziewczyna momentalnie ukucnęła kiedy małpiątka podbiegły do niej i wyciągnęła do nich dłoń. Przez chwilę zdawały się być nieufne, ale kiedy jedna z nich zaczęła się wspinać po dziewczynie, reszta nie miała już oporów.
— To ta? — zapytał jednego z wolontariuszy, wskazując jednocześnie na małpę siedzącą na ramieniu dziewczyny i sprawdzającą jej włosy.
— Tak to ta. — powiedział z uśmiechem pracownik.
— Elen, ta małpka, która siedzi ci na ramieniu, jest twoja. Zaadoptowałem ją dla ciebie, będziesz dostawać jej zdjęcia, jak się rozwija i możesz jej nadać imię. — Kuba poinformował dziewczynę, a ta podniosła się powoli i spojrzała na niego zaskoczona, aż uchyliła z niedowierzania usta.
— Serio?! — prawie krzyknęła i zakryła szybko buzię przytulając się do niego mocno. — Dziękuję... Dziękuję... Dziękuję... — powtarzała cicho, a futrzasty przyjaciel skakał to po jednym to po drugim.
— Nie dziękuj, tylko wybieraj imię. — powiedział z uśmiechem i wpił się zachłannie w jej usta.
— To chłopiec, więc niech będzie... Ortiz. — po chwili zastanowienia dziewczyna wybrała mu imię, które zostało wpisane do dokumentów małpki. Elen wręcz zarażała swoim szczęściem, a gdyby nie uszy, miałaby pewnie uśmiech dookoła głowy. Spędzili jeszcze z dobrą godzinę bawiąc się ze zwierzakami, po czym wrócili do auta, gdzie mieli się spotkać z resztą, która udała się jeszcze w głąb lasu. — Nie wiem, jak ci się odwdzięczę i czy kiedykolwiek będę w stanie ci się za to wszystko zrehabilitować. Kosmos, po prostu kosmos.
— Nie zrobiłem tego dla twojej wdzięczności, po prostu dali mi taką możliwość, kiedy poszedłem wpłacić datek na utrzymanie tego miejsca, więc pomyślałem, że tobie spodoba się taka opcja, by adoptować zwierzaka na odległość. — powiedział i pogładził kciukiem jej policzek.
— Normalnie dobrze, że mam na to papier, bo chyba nikt by nie uwierzył. — roześmiała się ciepło i wpiła w jego usta. Odwzajemnił pocałunek popychając ją na auto i dociskając lekko do karoserii.
— To powinno być nielegalne...
— Co...? — szepnęła błądząc wzrokiem po jego twarzy i trzymając dłonie na jego szyi.
— To jak na mnie działasz. — powiedział lekko zachrypniętym tonem. Pociągnął ją na siebie i otworzył drzwi od auta. Rozejrzał się jeszcze, czy aby ich przyjaciele nie wracają i wplótł palce we włosy dziewczyny. Szybkim ruchem obkręcił je sobie wokół dłoni, przejmując nad nią kontrolę i zmusił by się pochyliła. Sam ukucnął za nią i zsunął nieco jej spodnie i bieliznę, po czym przejechał po jej cipce.
— Kuba... — jęknęła cicho jego imię, nie wiedziała jak zareagować, bo jeszcze nie przeżyła w życiu seksu w miejscu publicznym, jednak kiedy tylko Kuba zobaczył, że dziewczyna była mokra, wziął ją od tyłu, zaliczając z nią szybki numerek. Kiedy oboje osiągnęli szczyt spełnienia, dziewczyna poprawiła się i usiadła na brzegu tylnej kanapy, spoglądając od dołu na chłopaka. — Jesteś szalony, wiesz? A jakby ktoś nas przyłapał?
— To mógłby mi tylko pozazdrościć. — szepnął w jej usta, kiedy pochylił się nad nią składając pocałunek i otarł dłonią pojedynczą łzę, która wyrwała się jej, gdy była w ekstazie.
— Co robicie? — usłyszeli za sobą głos Maciejki, a dziewczyna wychyliła się lekko zza Kuby.
— Okej... Zawrócę resztę... — powiedział unosząc dłonie do góry, w geście poddania się, na co para wybuchnęła śmiechem.
— Nie trzeba braciszku, już po wszystkim. — powiedział młodszy Grabowski.
— Cholera spóźniłem się na pornhub live...
— Chcesz mnie oglądać nago? — Kuba wybuchnął śmiechem.
— Dobra, czar prysł... Zjebałeś wszystko i całą piękną wizję... — tym razem cała trójka zaczęła się śmiać.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...