LXXXIII

145 20 9
                                    

— Panowie, nie żebym chciała wam przeszkadzać, ale... To auto za nami śledzi nas od galerii. — powiedziała Elen, przerywając panom niestosowny dowcipy, którymi wymieniali się już od dobrej chwili. Popatrzyli się momentalnie w lusterka, to na dziewczynę. 
— Zapnijcie pasy. — powiedział już poważnym tonem Nathaniel i przyspieszył. Elen szybko zapięła pas i poprawiła się na siedzeniu, na chwilę zapominając o bolącym ją tyłku. Serce jej waliło jak młot i co jakiś czas wychylała się, by zobaczyć, czy czarna insygnia, dalej siedziała im na ogonie. — Trzymajcie się. — ostrzegł ochroniarz, nim brawurowym ruchem, skręcił nagle w jedną z bocznych ulic. Tasował się z innymi autami, ale ktoś, kto siedział im na ogonie też nie odpuszczał. 
— Nathaniel tir! — pisnęła brunetka na widok nacierającego na nich od boku potężnego auta, mężczyzna nie był w stanie wyhamować, więc tylko pośpiesznie wciskał klakson, robiąc co się da. Były wojskowy nie miał za wiele czasu na reakcję, instynktownie wrzucił wsteczny i przebił się na przeciwny pas, wymijając kolejne auta tyłem. Minęli opla na tyle szybko, że nie zdążyli zobaczyć kto siedział za kierownicą. Szybko skręcili w kolejną uliczkę i pędzili z mocą wszystkich koni, schowanych pod maską. Zdawało się, że udało im się zgubić kierowcę samochodu, jednak niespodziewanie wyrósł przed nimi, torując im przejazd w jednej z jednokierunkowych ulic. Nath wyhamował auto i wyciągnął ze schowka broń, przeładował i schował przy drzwiach, by w każdej chwili, móc za nią złapać. Drzwi od czarnej insygni otworzyły się i wysiadł z nich facet około czterdziestki, nie wyglądał na Hiszpana, jednak nikt nie mógł mieć pewności. Bodyguard zacisnął dłoń na broni, będąc gotowym do obrony swoich przyjaciół. 
— Nath, nie. — powiedział Kuba, widząc, że mężczyzna wyciągnął spod bluzy odznakę. — To glina, ale będzie pewnie przejebane. — Grabowski potarł twarz i spojrzał zezłoszczony na Elen. 
— No co? Skąd miałam wiedzieć, że to pies... — mruknęła cicho pod nosem i wsunęła na nos swoje nowe, ciemne okulary. 
— Ja z nim pogadam. — powiedział Kuba i otworzył drzwi od auta. 
— Ładnie to tak łamać przepisy. — powiedział policjant, mierząc wzrokiem wytatuowanego chłopaka. 
— Proszę wybaczyć, ale jestem osobą publiczną, a ostatnio zmagam się z problemem nachalnych fanek. Mieliśmy nieprzyjemny incydent przed chwilą w centrum handlowym, a wcześniej doszło do tego, że musiałem wynająć bodyguarda. To były wojskowy, zna się dobrze na jeździe i obronie, więc chyba wszystko czego mi trzeba w jednym człowieku. — mężczyzna stał z założonymi rękoma i bacznie przysłuchiwał się monologowi Grabowskiego. 
— Wiem dobrze kim jesteś, moja córka cię słucha. — powiedział, a w Kubie pojawiła się iskra nadziei, że może uda się wyjść z tego, tylko z jakimś mandatem. — Poproszę dowód tożsamości i dokumenty od auta kierowcy. — dodał jeszcze niewzruszony, a chłopak podszedł do auta. — Dawaj dokumenty. 
— Już. Mogę go po prostu dos... 
— Nie. — powiedzieli chórkiem z Elen, a ten tylko pokręcił głową i podał Kubie wszystkie dokumenty. Chłopak przekazał je mundurowemu , który uważnie przejrzał wszystko, co dostał. 
— Przegląd wygasa za miesiąc. — powiedział nie odrywając wzroku od dokumentu. 
— Ale to jeszcze miesiąc i na bank będzie zrobiony, bo dbamy o to, by wszystko było w terminie. — dodał Que, drapiąc się lekko po karku. 
— Córka, by mnie zabiła, jeśli zaaresztowałbym jej idola, albo kogoś z jego ekipy, więc dzisiaj skończy się na pouczeniu. Jednak... — zrobił chwilę przerwy budującej napięcie. — Jeśli byłby pan tak miły zagrać na urodzinach mojej córki... Oczywiście zapłacę ile będzie trzeba. — powiedział z cwanym uśmiechem. 
— Nie trzeba, rozumiem, że gest za gest. — Kuba podał mu wizytówkę. — Adres i datę, proszę wysłać na ten numer. Jeszcze raz dziękuję za wyrozumiałość. — chłopak ukłonił się i wrócili do aut. — Ja pierdole, Elen, zabiję cię... — mruknął niepocieszony, siadając z impetem w fotelu. 
— Co mnie? To ten debil jeździ za ludźmi i straszy. — mruknęła niepocieszona. 
— Tak, ale za nasze wybryki będę musiał robić jego córce prywatny koncert. — powiedział przewalając oczami. 
— Dobre kinderparty nie jest złe, szczególnie jak dzieci pójdą spać. — powiedziała z lekkim uśmiechem, jednak mina szybko jej zrzedła, kiedy poczuła na sobie piorunujący wzrok ukochanego. — Już się nie odzywam. — mruknęła i przerzuciła oczami, a kiedy policjant odjechał, Nathaniel ruszył powoli, zmierzając w stronę domu. Kiedy stał na światłach zabezpieczył broń i schował ją do schowka. 
— Dobrze, że to nie byli Hiszpanie, ale w sumie, oni by pewnie nie czekali tyle, tylko od razu otworzyliby ogień. — powiedział próbują przerwać ciszę, która zapanowała w aucie. Niestety nie udało mu się to. Finalnie zaparkował auto w garażu i wspólnie ruszyli do mieszkania, jednak każde poszło w swoim kierunku. Elen usiadła w salonie, biorąc się za segregowanie i rozpakowywanie zakupów. Kuba udał się do sypialni, gdzie odpalił konsolę i rozwalił się na łóżku, grając w najnowszą FIFE. Ochroniarz nie chcąc nikomu wchodzić w paradę, znikł w swoim pokoju, gdzie wziął się za swój trening. 

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz