Jej ciało zadrżało delikatnie, a skórę pokryła gęsia skórka.
— Powiedz mi, że to się nie dzieje. — powiedziała cicho, bojąc się odwrócić. Zacisnęła mocno powieki i przygryzła policzek, mając nadzieję, że obudzi się we własnym łóżku, jednak tak się nie stało. Po uchyleniu powiek wciąż siedziała przed lotniskiem. — Ale jak...?
— Pamiętasz, że obiecałem ci, że o ciebie zawalczę? Ja nie rzucałem tych słów na wiatr. Dlatego tu jesteś, dlatego ja tu jestem... — powiedział i przeszedł z drugiej strony ławki. Ukucnął przed nią, a dziewczyna zasłoniła twarz dłońmi. — Elen, spójrz na mnie. — powiedział spokojnym tonem. Dziewczyna uniosła lekko głowę, wiatr rozwiewał mu włosy i zapiętą na dwa guziki koszulę, wyglądał jak z okładki, na co dziewczyna westchnęła cicho. — Chodź już, trzeba zaśpiewać ci sto lat i zjeść tort, wybacz, że z takim opóźnieniem, ale to wpadło mi do głowy tak nagle... Poza tym jak powiadają, oczekiwanie wzmaga apetyt... — zaśmiał się cwano pod nosem.
— Kuba, czy ty oszalałeś? — spojrzała na niego zaskoczona i zdezorientowana. — To chyba za drogi prezent i w ogóle... Wszystko ukartowałeś? — spytała spoglądając na nią.
— Od A do Z, a do tego wmieszał pół swojej firmy w to. — usłyszała za sobą głos Wojtka, który podszedł do nich z walizką.
— Leciałeś ze mną?! — spytała i roześmiała się.
— Byłaś tak zdezorientowana, że nawet nie zauważyłaś? W dodatku, nagrałem ci całe sto lat i porobiłem ci kilka fotek jak spałaś. — Koziara zaśmiał się i kiedy tylko Kuba się podniósł, przywitali się.
— Czyi jednak nie mam takiego farta w życiu jak sądziłam. — powiedziała i pokiwała głową. — Gdyby Marcin...
— Stop. Teraz tutaj nie ma Marcina i masz zakaz wypowiadania tego imienia. Jesteś tutaj ty i o ciebie zadbamy, a przygotowałem kilka atrakcji, które mają ci umilić pobyt tutaj. Teraz oboje zapraszam do auta, trzeba was zameldować w ośrodku. — powiedział i popatrzył na nich. Wyciągnął do dziewczyny dłoń, a Elen zawahała się w pierwszej chwili. Uniosła na niego wzrok, a kiedy skinął na nią palcem, chwyciła go i podniosła się. Po twarzy chłopaka przeszedł cwany uśmiech. Wziął jej walizki i ruszył z nią w stronę wypożyczonego auta. Dziewczyna wsiadła do pojazdu i zapięła pasy. Wciąż było ciężko jej uwierzyć w to wszystko. Obawiała się tylko, co jeszcze Kuba miał w zanadrzu. Nie zamierzał jej odpuścić, ale przecież była w związku, w związku, który za cztery miesiące miał zostać zalegalizowany. Z jednej strony cieszyła się tak wspaniałym prezentem, z drugiej obawiała się, że nie będzie w stanie sama siebie powstrzymać przed resztkami uczuć, jakie żywiła do Grabowskiego. Pomimo, że minęło tyle czasu, on wciąż gdzieś w niej żył, a teraz jego zachowanie zaczęło rozpalać wszystko to, co było schowane w najciemniejszych odmętach jej serca. Zmierzyła go wzrokiem i pokiwała głową.
— Zgoda. — powiedziała i podeszła z chłopakami do czerwonego sedana. Koziara wziął się za upychanie walizek w bagażniku, a wytatuowany chłopak podszedł do brunetki i otworzył przed nią drzwi, gestem zapraszając ją do środka. — Dziękuje. — powiedziała z uśmiechem i wsiadła do auta, gdzie zaraz zapięła pasy. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, Que odpalił samochód i ruszył agresywnie w stronę hotelu. Dziewczyna, wtuliła się plecami w miękkie siedzenie samochodu, po czym oparła głowę o szybę.
— Wszystko dobrze? — usłyszała pytanie ze strony kierowcy.
— Dobrze, ale chyba dopada mnie jet lag. — powiedziała wymijająco. Nie odczuwała tak naprawdę jeszcze nic. Podziwiała kolejne okazy przyrody, znane jej z tapet w laptopie i nuciła sobie pod nosem.
— Co nucisz? — spytał z lekkim uśmiechem, chociaż sam czuł się dość niezręcznie. Spodziewał się przeróżnych reakcji dziewczyny, ale nie takiej. Już chyba naprawdę wolałby dostać w mordę.
— "The scientist". — odpowiedziała mu, nawet nie odwracając wzroku w jego stronę. Kuba zamilkł. Sam w głowie odtworzył tak dobrze znaną wszystkim nutę. Wojtek popatrzył to na jedno, to na drugie i wsadził w uszy słuchawki, odtwarzając sobie swoją własną muzykę. Po kilkunastu minutach auto zatrzymało się pod ekskluzywnym hotelem. Dziewczyna wyjrzała Pprzez okno i zmierzyła budynek wzrokiem. Nawet nie wiedziała kiedy, jak jeden z waletów podszedł od jej strony, otworzył drzwi i podał jej dłoń.
— Welcome to Hanging Gardens of Bali. — powiedział z szerokim uśmiechem, a dziewczyna podała mu dłoń i wysiadła z samochodu. Kuba oddał im kluczyki, a Wojtek pomógł zapakować walizki na wózek.
— Wow, pięciogwiazdkowy hotel. — pokiwała z niedowierzaniem głową. Nie była przyzwyczajona do rozpychu i luksusu, ale z drugiej strony, gdzieś w środku czuła ekscytację związaną z poznawaniem nieznanego.
— A jak? Musisz mieć udane dwa tygodnie wakacji, no nie? — zaśmiał się cwano. — Do tego, przez te dwa tygodnie będziemy świętować twoje urodziny, a wierz mi, zaplanowane jest naprawdę sporo atrakcji. Jednak teraz dam ci ze trzy dni, na przeżycie jet laga i ogarnięcia sobie hotelu, plaż i tak dalej. — powiedział z lekkim uśmiechem i objął ją lekko ramieniem, prowadząc do środka hotelu. Zameldował ją w drugim penthousie, który znajdował się na przeciwko jego.
— No to ja idę się ogarnąć i na basen, trzymajcie się gołąbki. — powiedział Koziara biorąc ze sobą kartę do pokoju.
— Gołąbki? Czy ty im coś nagadałeś o nas? — spytała spoglądając na Kubę.
— Ja? W życiu. Nie wiem, po czym to wywnioskował, w końcu jesteś zajęta, a ja cię tylko na chwilę wyrwałem z niewoli i pozwoliłem złapać oddech i czerpać to, co najlepsze z tego miejsca. — kącik jego ust uniósł się w łozbuziarskim uśmiechu. Elen uwielbiała, kiedy to robił, więc szybko wywołało to uśmiech na jej twarzy. — Chodź pokażę ci hotel, mamy tutaj też spa i wiele takich bzdetów. — powiedział i zaprosił ją gestem do windy. Dziewczyna spojrzała za siebie.
— Gdzie walizki? — spytała lekko poddenerwowana.
— Spokojnie, już czekają na ciebie w pokoju. — zaśmiał się lekko i położył dłoń na jej plecach, popychając ją w stronę windy.
— Hej, nie pchaj mnie... — spojrzała na niego spod byka.
— Pchanie w nocy, jak ładnie poprosisz... — powiedział, a dziewczyna spojrzała na niego wielkimi oczami.
— Co? — szepnęła.
— Co? — powtórzył i spojrzał na nią. Nie krył tego, że pożądał jej, a Bali było idealne do tego, by dostał to, na czym mu tak zależało.
— Grabowski, ja mam na... — przerwał jej wpijając się czule w jej usta i wpychając na ścianę windy. Dopóki winda nie zatrzymała się na ostatnim piętrze, nawet na chwilę nie pozwolił jej się wyrwać, a ona sama z każdym malśnięciem, robiła się mu coraz bardziej uległa. Przerwał im dźwięk windy, informujący o tym, że dojechali na odpowiednie piętro.
— Tutaj go nie ma, a teraz pokażę ci twój pokój. — powiedział patrząc w jej oczy i znów lekko popchnął ją w stronę wyjścia, jednak tym razem, nie odpowiedziała mu już nic. Bez słowa ruszyła za chłopakiem, który zdążył ją wyprzedzić i otworzyć drzwi do jej penthouse'u. Kiedy weszła, jej buzia otworzyła się ze zdziwienia. Pokój wyglądał jak z katalogu, było tam przepięknie, a na tarasie znajdowało się nawet niewielkie jacuzzi wypełnione kolorowymi kwiatami.
— Tutaj jest pięknie... — widoki z okna przebiły nawet pocałunek, rzuciła swoje torby i wybiegła na taras, rozglądając się dookoła. Wszystko było tak, jak sobie wyobrażała i nawet przez chwilę nie czuła się zawiedziona. — Ja pierdolę... — wydusiła tylko z siebie i niewiele myśląc rzuciła się w objęcia Grabowskiego. — Dziękuje, tak bardzo ci dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś... Jesteś najlepszy... Najlepszy na całym świecie i nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie ci się za to odwdzięczyć. — jak zawsze w nerwach i ekstazie załączył jej się słowotok, pełen braku składu i ładu.
— Jak ja lubię, kiedy wpadasz w ten stan, ale teraz już cicho... — uciszył ją kolejnym pocałunkiem. Podziałało, dziewczyna stanęła przed nim w totalnej ciszy i spuściła wzrok. Wiedziała, że robiła źle, ale cholera... On smakował tak dobrze, że stawało się to silniejsze od niego. — Powiem ci tyle, nie musisz mi dziękować. Dzięki odrobinie szczęścia w moim życiu, dzisiaj stać mnie na cokolwiek sobie wymarzę. Dzisiaj wymarzyłem sobie, że dam ci dwa tygodnie wakacji i urodziny twojego życia, bo kto wie, czy jak się uwiążesz, to będziesz miała okazję na to, by to kiedykolwiek powtórzyć. Teraz zamiast mi dziękować, po prostu bądź szczęśliwa, zapomnij o życiu, które zostało w Polsce i ciesz się tym, co dzieje się tu i teraz, a jak mówiłem ci wcześniej, będzie się działo. — powiedział z lekkim uśmiechem i zagarnął niesforny kosmyk za jej ucho.
— Kuba, ja... — zaczęła ale znów jego usta przyległy do jej warg i uciszyły ją.
— Przecież powiedziałem cicho... — mówiąc to spojrzał w jej niesamowicie niebieskie oczy i kącik jego ust ponownie uniósł się do góry. — Zaraz przywiozą ci jedzenie, a teraz odpocznij po locie, wrócę za jakiś czas do ciebie. — powiedział z lekkim uśmiechem i jak gdyby nigdy nic, odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z penthouse'u. Dopiero kiedy drzwi się zamknęły Elen przypomniała sobie o oddychaniu. Odkaszlnęła kilka razy, kiedy z wrażenie wstrzymała powietrze i rozejrzała się po ogromnym pokoju. Zaczęła chodzić po nim i zwiedzać każdy kąt, a w głowie wciąż na nowo odtwarzała ich pocałunki. Z jednej strony nękały ją wyrzuty sumienia, a z drugiej wręcz ogarniała ją nieokiełznana radość na myśl o tym, co zdążyło się w przeciągu tych dwóch godzin, które spędziła na Bali. Skoro początek był taki, to co mogło się jeszcze dziać przez kolejne dwa tygodnie? Nie wiedziała, nawet nie domyślała się niczego, co Kuba dla niej naszykował. Wyszła na taras i usiadła na leżaku, jednak szybko musiała się ponownie podnieść. Ktoś zapukał do drzwi, a dziewczyna wręcz rzuciła się pędem, by szybko je otworzyć.
— Dinner. — powiedział kelner i wniósł jej do pokoju dwie tace z jedzeniem i napojami. Rozstawił wszystko na stole i nakrył dla dziewczyny.
— Thank you so much. — powiedziała zdziwiona dziewczyna i ukłoniła się mężczyźnie, który opuścił szybko jej pokój, kiedy tylko dopełnił swoich obowiązków. Zaśmiała się pod nosem i usiadła do stołu, gdzie wzięła się za stek z frytkami i bukietem surówek. Kiedy zjadła odeszła od stołu i podeszła do wielkiego łóżka otoczonego tiulowym baldachimem. Wszystko wydawało się być nieziemsko miękkie i takie delikatne. Uniosła jedną z nóg i złapała za obcas swoich butów, po czym odrzuciła je gdzieś na podłogę. To samo zrobiła z drugim butem, po czym rzuciła się na idealnie zaścielone łóżko. Nie myliła się, wszystko było miękkie i delikatne. Spojrzała w sufit i roześmiała się ciepło, a po chwili zapiszczała. Poczuła się jak w jakimś filmie, a takie uczucie nie towarzyszyło jej zbyt często. Wciąż nie do końca rozumiała dobroć Kuby, przecież nie zawsze była wobec niego fair, a mimo wszystko dawał jej to, co mógł, a wszystko w najlepszej formie.
— I jak? — zapytał Krzysiek wchodząc do penthouse'u Kuby.
— Dobrze, nawet bardzo. — powiedział ucieszony Grabowski, jednak niewytłumaczalna radość przyjaciela, dała czerwonowłosemu do myślenia.
— Nie przeleciałeś jej? — spytał mierząc go wzrokiem.
— Jeszcze nie, ale było blisko. Cholera, stary, nawet nie wyobrażasz sobie, jak ciężko jest trzymać przy sobie ręce, kiedy obok masz taką bombę. — powiedział z cwanym uśmiechem.
— Wiesz, że robisz jej kocioł w związku?
— Stary, ja ją przed tym ratuję, po prostu. Przestańcie mnie umoralniać, bo dobrze wiem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale miejmy nadzieję, że skuteczne. Szkoda, by się zmarnowała przy jakimś doktorzynie.
— No tak, lepiej niech marnuje się przy raperzynie. — Krzychu parsknął pod nosem lekkim śmiechem. — Wiesz, jak masz już ją zaliczać, to w miarę szybko, chcę się przenieść do tego penthouse'u, a wam tamten wystarczy. — zaśmiał się cwano pod nosem.
— Widzisz, przyganiał kocioł garnkowi, sam zaczynasz mieć biznes, więc odfikaj się ode mnie. — zaśmiał się i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Powiedziałeś jej, że wszyscy tu jesteśmy?
— Nie, chyba nie. Teraz odpoczywa po locie, więc daj jej spokój, ale wieczorem impreza przy basenie, niech Moyes się naszykuje, rozbujamy trochę towarzystwo. — oboje zgodnie pokiwali głowami. — A ty tak nie kiwaj, bo wiesz, że to ty jesteś od rozkręcania publiki.
— Och mistrzu, w końcu za to mi płacisz. — oboje wybuchnęli śmiechem.
Komentujcie Misiaczki, jestem ciekawa waszych odczuć po tym rozdziale. :D <3
Całuję,
Angel Woodgett.
CZYTASZ
GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide Fanfiction
FanfictionTabula rasa - tym się stałem, kiedy się obudziłem i nie wiedziałem nic. W głowie miałem tylko zapach Herrery zmieszany z zapachem świeżo wypalonego papierosa, ciemne włosy i niespotykanie niebieskie oczy... Kim była? Co robiła teraz w mojej głowie...