XX

236 30 83
                                    

— Nie wierzę, no po prostu, kurwa nie wierzę, jak mogłaś iść tam z nim?! — powiedział rozżalony Marcin spoglądając na dziewczynę, która siedziała przy toaletce i czesała mokre włosy. 
— Normalnie, bo ty jak zawsze mnie wystawiłeś, a nie chciałam iść sama. Mam wobec niego dług, który wypada spłacić. — powiedziała i spojrzała w swoje odbicie. Czy rzeczywiście miała wobec niego dług? Czy tylko sama sobie tak wmawiała, usprawiedliwiając swoje zachowanie. 
— Błagam cię, on to tylko problemy. Widziałaś, co się działo... Najpierw ta ciąża, potem bił się z ojcem, a teraz co? — warknął rozwścieczony. 
— Zejdź już z niego i ze mnie, nie łączy mnie już nic z nim jak tylko przyjaźń, zrozumiałeś?! Nie będę się o niego kłócić, bo nie jest na tyle ważny, by to robić. Marnujesz nasz wspólny czas, może lepiej przyszedłbyś, przytulił, zapytał jak się czuję i czy czegoś nie potrzebuję?! To byłoby zdecydowanie milsze, niż tylko wytykanie mi jak bardzo zła, nieodpowiedzialna, głupia i najgorsza jestem! A nie jestem, bo zawsze robię, co mogę, by ci dogodzić, zawsze! — wyszła z garderoby trzaskając drzwiami i poszła do łazienki. Zagotowało się w niej przez słowa Marcina. Przemyła twarz i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Ile jeszcze życie dla niej szykowało? Była już tym wszystkim zmęczona, potrzebowała odetchnąć. Wróciła do sypialni i położyła się do łóżka, nie reagowała na każdy gest ze strony narzeczonego, który przemyślał jej słowa i próbował się do niej dobrać. Odrzuciła tym razem jego zaloty i po prostu położyła się spać, czuła gdzieś w środku, że aktualna sytuacja zaczyna ją przerastać.

Przez kolejne tygodnie wszystko zdawało się uspokoić. Kuba pisał do Elen od czasu do czasu smsy, sprawdzając, czy wszystko dobrze u dziewczyny, jednak nie zdawał się być zbyt waleczny i zaborczy o jej względy. Ósmy marca nadszedł z prędkością światła, kiedy rzucona w wir pracy dziewczyna, zapominała o całym świecie. Był to dla niej szczególny dzień, kończyła 26 lat. Nie lubiła tego dnia, raczej unikała jakichkolwiek wyjść i nie przyznawała się przed światem do tego, co dla niej oznaczała ta data. Popołudniu wróciła z pracy do domu, zebrała pocztę ze skrzynki i weszła na górę do swojego mieszkania. Rozebrała się i weszła do salonu, gdzie zastała na stole dużego misia i bukiet kwiatów. 
— To się wysiliłeś, o wow... — szepnęła lekko zażenowana widokiem. Doskonale wiedziała od kogo jest prezent. Nawet nie musiała otwierać liściku, by wiedzieć, że to sprawka Marcina. Wzięła telefon do ręki i napisała do narzeczonego krótkie podziękowania. Położyła się na łóżku i spojrzała w sufit. Szybko zerwała się i spojrzała jeszcze na telefon. Westchnęła cicho, w końcu czekała na jedną wiadomość, jednak Grabowski zdawał się nie dawać znaku życia. Może zwyczajnie nie pamiętał o tej dacie? W końcu minęło kilka lat, kiedy nie mieli ze sobą kontaktu. Marcin jak zwykle miał dyżur, a ona potrzebowała teraz bliskości, bo to jedyny dzień w roku kiedy czuła się naprawdę samotna. Westchnęła ponownie i poszła wziąć szybki prysznic. Kiedy to uczyniła, szybko ubrała majtki i bluzę Kuby, którą kiedyś od niego dostała. Zahaczyła o kuchnie, gdzie wyciągnęła z zamrażalnika opakowanie lodów o smaku tiramissu i wróciła do łóżka. Odpaliła laptopa i puściła sobie jakąś przereklamowaną komedię romantyczną. Polała lody jednym z kawowych likierów, a kiedy zajadała pyszności nie omieszkała komentować głośno filmu. Jednak dzwoniący telefon wyrwał ją z zamyśleń, jednak na wyświetlaczu zobaczyła nieznajomy jej numer. Normalnie nie odebrałaby takiego telefonu, ale wiedziała, że to ten jeden dzień w roku, kiedy dzięki Facebookowi ludzie sobie o niej przypominali. Nie zastanawiając się dłużej nad tym, kto może się teraz dobijać, przeciągnęła do prawej zieloną słuchawkę. 
— Halo? 
— Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do pani Eleonory? — usłyszała po drugiej stronie telefonu damski, dość przyjemny głos i pomimo, że kobieta jej nie widziała, dziewczyna poprawiła się, siadając prosto na łóżku i zaczesała palcami włosy do tyłu. 
— Tak, to ja. — odpowiedziała krótko, uważając, że chyba to logiczne, by kobieta powiedziała w jakiej sprawie do niej dzwoni. 
— Dzwonię do pani w dość przyjemnej, mam nadzieję sprawie. Polubiła pani nasz fanpage na facebooku i udostępniła post konkursowy związany z wylotem na Bali z okazji dnia kobiet. Chciałam pani pogratulować, wygrała pani.
— Co...? — szepnęła zdziwiona. Nie spodziewała się, że cokolwiek wygra, nawet z reguły nie brała udziału w takich konkursach, uważając je za fake. 
— Wygrała pani wylot na Bali, będę potrzebować teraz pani dane, żeby móc wysłać bilet, a do tego informuję, że wylot jest zaplanowany już pod koniec przyszłego tygodnia. Mam nadzieję, że to pani nie przeszkadza? 
— Nie, w żadnym przypadku mi to nie przeszkadza. — powiedziała i spojrzała jeszcze raz w telefon. Wciąż nie dowierzała w swoje głupie szczęście. 26 urodziny, zdawały się być czymś najlepszym, co jej się ostatnio przytrafiło. Rozmawiała jeszcze z kobietą dobre dziesięć minut, wypytując o wszystko i podając swoje dane. Kiedy tylko zakończyła rozmowę, momentalnie wybrała numer do swojego narzeczonego. 
— Kochanie, przecież wiesz, że mam dyżur... — mruknął niezbyt pocieszony, kiedy odebrał telefon, jednak nie był w stanie popsuć jej dzisiaj humoru, więc mimo uszu puściła tą uwagę w niepamięć. 
— Słuchaj, za tydzień w niedzielę wylatuję na Bali. Wygrałam wycieczkę! — powiedziała w euforii. 
— Za tydzień? Mieliśmy jechać do mojej matki, wybierać tort. — powiedział lekko zniesmaczony informacją dziewczyny. 
— Ale jeśli wybierzemy tort za dwa tygodnie, to się nic nie stanie, Marcin... Do cholery, wygrałam wycieczkę mojego życia! — pisnęła pocieszona. 
— Mama będzie niepocieszona. Wiesz o tym, prawda? — spytał ją i westchnął lekko, jednak jedyne co usłyszał w odpowiedzi to pikanie, informujące go o zerwanym połączeniu. — Elen? — spytał jeszcze, jakby nie dowierzając w to, że dziewczyna mogła się rozłączyć. 
— Burak, kutas... Chuj jeden... Ugh.... — ze złością cisnęła telefonem o łóżku i poszła do lodówki po szampana. Skoro jej narzeczony nie potrafił się cieszyć jej szczęściem, to zamierzała cieszyć się nim sama i świętować ten dzień z pompą. 


Tego samego dnia, godzinę wcześniej...


— Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet. — powiedział Kuba wchodząc do siedziby QueQuality, gdzie Roksana pracowała nad nowymi projektami ubrań do kolejnego dropu. Spojrzała zaskoczona na swojego byłego, który przyszedł do niej ze sporym bukietem i butelką prosecco. Zmrużyła oczy i zmierzyła go wzrokiem zerkając spod wachlarza rzęs. 
— Dziękuję. — powiedziała i wzięła od niego kwiaty i butelkę alkoholu, które postawiła na stole. — A teraz powiedz mi o co chodzi. Nie zdziwiłby mnie tulipan, albo coś innego oklepanego, a ty dajesz mi mój ulubiony alkohol i moje ulubione kwiaty. Znam cię Grabowski, coś jest na rzeczy. — zmierzyła go wzrokiem i wyprosiła resztę ekipy. 
— No dobra, masz mnie. Mam do ciebie prośbę. — powiedział, kiedy wszyscy wyszli i potarł zdenerwowany dłonie. 
— Wiedziałam, o co chodzi? — spytała spoglądając na niego i skrzyżowała dłonie na piersi. Oczekiwała wyjaśnień i nie do końca wiedziała, co mógł wymyślić. 
— Więc... Zakochałem się w jednej dziewczynie, a ona ma dzisiaj urodziny i widziałem na Facebooku, że polubiła post jednego z biur podróży z jakimś konkursem... Podaj się za kogoś z tego biura i powiedz jej, że wygrała. — powiedział i spojrzał Roksanie w oczy. 
— Wiesz, że podszywanie się za kogoś innego jest karalne? Że mogę mieć przez twoje głupie pomysły poważne kłopoty? — spytała go i spojrzała mu w oczy. Patrzył na nią wzrokiem zbitego psa.
— Błagam, Roksana... Ona nie zna twojego głosu i rzadko się gdzieś udzielasz, gdzie można cię usłyszeć, nie powinna się skapnąć, że to ty. — westchnął lekko. — Naprawdę mi na niej zależy, a ta historia jest na tyle zagmatwana, że sobie nawet nie wyobrażasz.
— To najpierw mi opowiedz, co się wydarzyło. — powiedziała i zerknęła na chłopaka.
— Dobrze, ale siadaj. To mi chwilę zajmie. — powiedział i westchnął lekko. — Po tym jak się rozeszliśmy w tych niesprzyjających okolicznościach, znalazłem sobie laskę - Lenę. No i jakoś nam się to wszystko toczyło, ale w końcu wiesz, pierwsze zauroczenie minęło i wszystko zaczęło się sypać. No i na jednym z koncertów w Krakowie ta Lena w ramach zemsty zepchnęła mnie ze sceny i wylądowałem w szpitalu, gdzie straciłem pamięć...
— Boże, co za suka... — powiedziała Roksana i pokiwała z niedowierzaniem głową. — Ale to nie jej chcesz zrobić niespodziankę? — spytała i spojrzała na chłopaka.
— Nie, w szpitalu poznałem dziewczynę, która ma na imię Eleonora i straciłem dla niej głowę. Mieliśmy piękny romans, ale... Ona tez została wplątana w intrygę Leny, jednak nie była wstanie zrobić mi takiego świństwa, jak zakładał jej plan. Pogmatwana sytuacja, ale kontakt z nią urwał mi się na trzy lata. Zaraz po tym, jak między Leną i Elen wybuchnęła szamotanina. Tam wszystko się wydało, a moja pamięć wróciła na właściwy tor. Elen stanęła w mojej obronie i została poważnie pobita, jednak ja dałem jeszcze bardziej dupy, bo wziąłem Maćka i po prostu zmyliśmy się stamtąd. Po trzech latach odzyskałem z nią kontakt i to wszystko odżyło i wiem, że znaczę dla niej tyle samo, co wtedy, ale muszę ją zmusić, by przyznała to przed samą sobą. Obiecałem jej, że zmienię jej życie w sześć miesięcy. — wyznał wszystko brunetce, która pokiwała głową patrząc na chłopaka.
— Grabowski, czy ty chociaż raz mógłbyś podbić do panny i zaprosić ją normalnie na randkę? — skwitowała wciąż mając problem, by przyswoić to, co usłyszała.
— To pomożesz mi? — spytał niepewnie.
— Pomogę ci, na wzgląd na stare czasy, ale mam nadzieję, że wiesz co robisz... A jeśli policja będzie mnie ścigać, to wyprę się wszystkiego, tak? Zrozumiano? — zaśmiała się lekko i wyciągnęła z kieszeni telefon. — Daj numer. — Kuba jak poparzony złapał za swój telefon i pośpiesznie zaczął szukać numeru do Eleonory. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna odbierze. Włączył na formowym laptopie profil Elen i pokazał jej udostępniony post przez dziewczynę oraz dał jej plan wycieczki na Bali. — Kiedyś będę się przez ciebie smażyć w piekle.
— Raczej dostaniesz się do nieba, Aniele. — Roksana zaśmiała się i wybrała numer, pokazując mu, by był cicho.
— Halo? — usłyszała głos dziewczyny i uśmiechnęła się lekko pod nosem.
— Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do pani Eleonory? — zapytała starając zachować jak najwięcej spokoju i opanowania, chociaż wewnątrz miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
— Tak, to ja. — usłyszała krótką odpowiedź i spojrzała dokładnie na treść udostępnionego postu na profilu dziewczyny.
— Dzwonię do pani w dość przyjemnej, mam nadzieję, sprawie. Polubiła pani nasz fanpage na facebooku i udostępniła post konkursowy związany z wylotem na Bali z okazji dnia kobiet. Chciałam pani pogratulować, wygrała pani.
— Co...? — usłyszała zdziwiony, a zarazem przejęty szept dziewczyny. Wcale jej się nie dziwiła, bo pewnie sama nie brzmiałaby lepiej, gdyby to ona teraz siedziała po drugiej stronie telefonu. Jedno musiała przyznać Kubie, jeśli się zakochał, to dla dziewczyny był gotów poruszyć niebo i ziemię, a słowo "randka" bardzo rzadko oznaczało zwykłe wyjście do restauracji.
— Wygrała pani wylot na Bali, będę potrzebować teraz pani dane, żeby móc wysłać bilet, a do tego informuję, że wylot jest zaplanowany już pod koniec przyszłego tygodnia. Mam nadzieję, że to pani nie przeszkadza?
— Nie, w żadnym przypadku mi to nie przeszkadza. — słyszała, jak dziewczyna powstrzymywała się przed wybuchem emocji. Rozmawiały jeszcze dobrą chwilę, nim zakończyły rozmowę. 
— No i co... ? — powiedział zdenerwowany Kuba, który nie mogąc się doczekać zakończenia ich rozmowy, wyszedł na papierosa. Roksana złapała za kawałek kartki i pomachała mu przed nosem. 
— Łyknęła wszystko jak pelikan. Masz tutaj jej dane i możesz robić odprawę. — powiedziała z uśmiechem, a Grabowski przytulił ją mocno. 
— Dziękuję, obiecuję się, że jakoś się odwdzięczę. — powiedział ucieszony i spojrzał na kartkę. 
— Raczej ciesz się, że ma aktualny paszport. — zaśmiała się lekko.
— Dobra lecę dopinać resztę rzeczy na ostatni guzik. 
— Pędź i baw się dobrze, ale nie za dobrze! — Roksana zaśmiała się i pomachała mu. Cieszyła się, że znów się zakochał i był szczęśliwy. Miała tylko nadzieję, że jego wybranka w końcu będzie go godna. 




Oooooo Misiaczki, tak bardzo was przepraszam, że długo mnie nie było, ale kwarantanna pozbawiła mnie totalnie weny twórczej. Dzisiaj daję wam przepychacz, ale idziemy powoli do przodu. Kto liczy ile dni zostało Grabowskiemu? 

Całuję,
Angel Woodgett.

GDY ZGASNĄ ŚWIATŁA II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz