Rozdział 42

140 23 0
                                    

- Młody mistrzu, być może spowolni to naszą podróż, jeśli ten strażnik cienia zostanie zabrany wraz z nami. - Dziesięć zasugerował Luo Weiowi.

- Jeśli nie zabierzemy go ze sobą, wówczas nie będzie mógł pozostać przy życiu. - Luo Wei potrząsnął głową. Dziesięć potrząsnął głową i westchnął. - Nazywa się Wei Lan. - Powiedział Luo Wei. - Dziesięć, nie powinniście patrzeć na niego aż tak bardzo z góry. Na tym świecie każdy prowadzi różne życia, Wei Lan nie zrobił nic złego.

- Młody mistrzu...

- Dziesięć, ani jeden ze Strażników Cienia z Qi Lin dobrowolnie nie pragnął bycia nimi. Wszyscy byli dziećmi z biednych rodzin, lub sierotami żebrzącymi na ulicach. Wszyscy zostali kupieni lub wzięci siłą przez willę Qi Lin.

- Młody mistrz ma rację, nie pomyśleliśmy o tym. - Dziesięć milczał przez chwilę, po czym złożył rękę i pięść w grzecznym geście.

- Nie powinniście ciągle dawać mu do myślenia, bądźcie dla niego milsi, nie pozwólcie mu czuć się zakłopotanym. Nie przywołujmy ponownie przeszłości Wei Lana, udawajmy, że o niej zapomnieliśmy. - Instruował Luo Wei.

- Rozumiem. - Odpowiedział Dziesięć, wyglądając poważnie.

W kabinie Wei Lana łzy uciekły mu z oczu. Strażnicy cienia nie spali głęboko, każdy hałas czy ruch mógł ich obudzić. Nieprzyjemny sen, w który jeszcze przed chwilą dryfował, został przerwany, gdy tylko Luo Wei zaczął rozmawiać z Dziesięć.

To uczucie było bardzo dziwne. Matka Wei Lana poprosiła go o żebranie na ulicy, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Kiedy skończył cztery lata, jego matka zmarła z powodu wyczerpania i głodu. Nie miał możliwości pochowania jej i mógł tylko patrzeć, jak żołnierze patrolujący ulice wrzucają jej zwłoki do rzeki poza murami miasta. W wieku sześciu lat został porwany przez willę Qi Lin i zabrany na pięcioletni trening, a następnie przez dziewięć lat pełnił funkcję strażnika cienia w willi. Przez te dwadzieścia lat Wei Lan nigdy nie zaznał dobroci od nikogo poza swoją matką. Nikogo nie obchodziło, czy będzie żył, czy umrze, a on sam też nigdy nie postrzegał siebie jako człowieka. Najbardziej zbędną cechą dla żebraka na ulicy była godność. Po tym jak został zabrany przez Qi Lin, stał się przedmiotem, bardziej bezwartościowym niż pies, a godność była wtedy jeszcze mniej potrzebna. Nie przypuszczał, że Luo Wei będzie się bał wprawić go w zakłopotanie i powie Cesarskiej Smoczej Straży, żeby byli dla niego milsi. Ta osoba faktycznie dbała o dumę Wei Lana jako człowieka. Jakże dziwne było to, że po latach od śmierci matki, Wei Lan w końcu poczuł, że ktoś się nim opiekuje. Czuł się tak bardzo obco, jakby to było coś, co pozostało z poprzedniego życia.

Ktoś otworzył drzwi i wślizgnął się do środka. Wei Lan szybko odwrócił głowę. Jego ruchy były powolne z powodu obrażeń, nie miał nawet szansy otrzeć twarzy z łez, zanim ktoś przycisnął ciepłą dłoń do jego policzka. Luo Wei siedział przy jego łóżku, delikatnie ocierając łzy na jego twarzy.

- Co się stało?- Zapytał Wei Lan. - Czy coś boli?

- Nie. - Głos Wei Lana był nieco pogrubiony od emocji.

- Wszystko w porządku. - Powiedział spokojnie Luo Wei. - Nikt nie ma wiecznego pecha. Wei Lan, po prostu zapomnij o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej, dobrze?

- Dobrze, zapomnę o wszystkim. - Odpowiedział Wei Lan.

- Qi Zi poszedł już spać. - Głos Luo Wei stał się jeszcze cichszy, prawie szeptem, gdy mówił do Wei Lana. - Czy nadal jesteś spięty tam na dole?

Wei Lan był zaskoczony. Nie wierzył, że Luo Wei po tym wszystkim nadal będzie zainteresowany jego ciałem.

- To nie tak. - Szybko wyjaśnił Luo Wei. - Masz tam na dole krzepnącą krew, jeśli jej nie usuniesz, możesz stracić z niego pożytek.

- Jeżeli stracę z niego pożytek, to stracę z niego pożytek. - Twarz Wei Lana zarumieniła się na czerwono.

- Czego zamierzasz użyć, jeśli będziesz musiał się wysikać? - Ręka Luo Wei sięgała już pod kołdrę.

- Młody mistrzu?! - Gdyby Wei Lan mógł się ruszyć, spadłby teraz z łóżka.

- Nie robię tego z złych intencji. - Powiedział spokojnie Luo Wei. - Nie możemy teraz użyć z powodu twoich obrażeń. Próbowałem to z ciebie wyczyścić przez ostatnie kilka dni, ale byłeś nieprzytomny i nie mogłeś sobie ulżyć. To będzie trochę bolało, Wei Lan, ale chcę, żebyś podjął wysiłek i spróbował.

- Jestem zbyt brudny. - Mimo bólu Wei Lan zdołał chwycić rękę Luo Weia. - Pobrudzę ci rękę.

- Ci ludzie, którzy cię skrzywdzili, to prawdziwe plugastwo. - Powiedział Luo Wei. - A może dla ciebie jestem taki sam jak oni?

- Nie jesteście tacy sami. - Wei Lan odpowiedział szybko.

- W takim razie puść. - Luo Wei zgiął rękę.

- Młody mistrzu! - Twarz Wei Lana była wystarczająco czerwona, aby eksplodować.

- Będzie dobrze. - Z miękkim głosem, Luo Wei pocieszał Wei Lana.

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz