Rozdział 156 'A-Chou'

52 10 0
                                    

(T/N: "Chou" oznacza "brzydki". "A-" jest stawiane przed imionami jako wyraz sympatii lub zażyłości i jest wymawiane jako "ah")

A-Chou siedział nieruchomo. Właśnie przed chwilą pomógł burdelowi naprzeciwko odetkać kanalizację i toaletę, zarabiając kilka miedziaków. Myślał o kupieniu czegoś do jedzenia i nie interesował go szef, który go kusił.

- Nawet A-Chou nie spojrzy na twojego brudasa! - Gapie ponownie zaczęli go wyśmiewać.

Szef zawstydził się i spojrzał na dwóch strażników na terenie kompleksu. Jeden ze strażników milcząco zrozumiał i kopnął kryminalnego niewolnika na ziemię.

- Nie żyjesz?

Winny niewolnik odczuł uderzenie i zakrztusił się, a następnie kaszlnął dwa razy. Próbował uklęknąć, by wyczołgać się spod śniegu, ale nie miał siły. Po kilku próbach jego ciało nie mogło się dalej poruszyć.

- Pod spodem jest cały zgniły. - Ktoś zobaczył za dolną częścią ciała przestępczego niewolnika i powiedział z obrzydzeniem.

- A-Chou też jest zgniły. - Odpowiedział ktoś inny. - Czyż ta dwójka nie pasuje do siebie, nie brzydząc się siebie nawzajem?

Wszyscy roześmiali się serdecznie. A-Chou był tylko żebrakiem, a ten kryminalny niewolnik nie liczył się nawet jako istota ludzka. Kiedy ludzie stanęli twarzą w twarz z tą dwójką, głęboko zakorzeniona nieuprzejmość w ich naturze dała o sobie znać. Ci dwaj nie należeli do tego samego gatunku, więc nie było potrzeby się nimi przejmować.

- Zabawa w trupa! - Strażnik kopnął przestępczego niewolnika kilka razy z rzędu w kierunku A-Chou.

Winny niewolnik ponownie zwymiotował krwią wypływającą z ust i nadal nic nie powiedział. Pozwolił dwóm strażnikom kopać go, jakby był zniszczonym workiem na ziemi.

Słabe ślady krwi pojawiły się na śniegu. Niektórzy ludzie ryknęli śmiechem, niektórzy krzyczeli obelgi, a niektórzy o miękkim sercu w końcu nie mogli już patrzeć i odwrócili się, by odejść.

- Spójrz na siebie! - Szef zatrzymał dwóch strażników i powiedział do niewolnika-kryminalisty. - Jeśli umrzesz, nawet duchy nie będą chciały być twoim sąsiadem! Nawet gdybyś został porąbany na kawałki, nadal nie mógłbyś stać się czysty, czy nadal możesz liczyć się jako człowiek?

- Ten niewolnik naprawdę jest człowiekiem? - Ktoś krzyknął. - Dlaczego tego nie widzę?

Kilka osób splunęło na niewolnika-kryminalistę, ale ten nie zareagował.

- Zamknijcie go w klatce dla psów. - Powiedział szef do strażników. - Teraz tylko moje psy będą chciały go dotknąć.

Niewolnik kryminalista oszołomiony pozwolił strażnikom chwycić go za włosy i próbowali zaciągnąć do Domu Uciech. Jego twarz przechyliła się w kierunku żebraka o imieniu A-Chou, a jego spojrzenie zawierało ślad błagania, ale potem natychmiast ponownie popadł w odrętwienie. Nie wiedział dlaczego, ale po odciągnięciu go na kilka kroków, strażnicy rozluźnili uścisk i przestali iść.

- A-Chou, chcesz tego kryminalnego niewolnika?

Winny niewolnik usłyszał czyjąś rozmowę. Odwrócił lekko głowę i zobaczył parę stóp w słomianych sandałach z odsłoniętymi palcami z przodu i piętami z tyłu, odmrożonymi i wyciekającymi żółtą cieczą.

- Jeśli go chcesz, wyślę ci go do zabawy na kilka dni. - Powiedział szef.

A-Chou skinął głową szefowi. Nie ciągnął za sobą przestępczego niewolnika, zamiast tego podniósł go.

- A-Chou,. - Powiedział mały łotrzyk, który marnował swoje życie w dzielnicy czerwonych latarni. - Ta osoba nie jest nawet psem, naprawdę nie uważasz jej za brudną!?

A-Chou opuścił głowę. Ramiona, którymi trzymał winnego niewolnika, były nieco napięte, a jego stopy również nie były zbyt zwinne. Na wpół ciągnął go po zaśnieżonej ziemi. Winny niewolnik poczuł zapach ziołowego lekarstwa na ciele A-Chou. Zapach ten spowodował, że całe ciało zaczęło gnić, a twarz zgniła do tego stopnia, że nie można było rozpoznać jej pierwotnego wyglądu. Zapach A-Chou nie był w rzeczywistości nieprzyjemny; był przynajmniej bardziej znośny niż zapach winnego niewolnika.

- Wyślij mi go z powrotem po kilku dniach zabawy. - Krzyknął zza nich szef.

Widzowie wywołali kolejną falę śmiechu.

A-Chou z wielkim wysiłkiem niósł winnego niewolnika długą ulicą dzielnicy czerwonych latarni, aż dotarli do zaułka - a przynajmniej czegoś, co wyglądało na zaułek. Uliczka ta znajdowała się pomiędzy dwoma domami uciech i była tak wąska, że dwie osoby nie mogły iść obok siebie. A-Chou przycisnął swoje ciało do ściany, by wejść do środka. Na końcu uliczki znajdował się na wpół zawalony, podupadły domek. Połowa jego trawiastego dachu wspartego na ziemnych ścianach pozwalała ludziom oszukiwać się, że dom ten może jeszcze przez jakiś czas osłaniać swoich mieszkańców przed wiatrem i deszczem.

Niewolnik siedział na stercie słomy ryżowej, ubrany jedynie w pojedynczą szatę bez bielizny. Wiatr wiał ze wszystkich stron pomieszczenia, ale był tak zmarznięty, że nie zdawał sobie z tego sprawy. Roztargnionym wzrokiem wpatrywał się w A-Chou, który stał przed nim.

A-Chou również spojrzał na niewolnika-kryminalistę. Jego gardło było już tak zatrute, że ropiało i nie mógł mówić, jedynie gestykulując rękami w stronę winnego niewolnika.

Niewolnik nie rozumiał gestów A-Chou, ale już zaczął zdejmować wiszące na nim ubrania.

A-Chou pośpiesznie machnął rękami w stronę przestępczego niewolnika, jednocześnie wciągając na wpół zrzucone ubrania z powrotem na jego ciało.

Ostatnie oko kryminalnego niewolnika spojrzało na A-Chou obojętnie.

A-Chou odwrócił się i wyszedł. Chwilę później przyniósł kilka wysuszonych gałęzi i rozpalił ogień.

Przestępczy niewolnik usiadł obok ognia i poczuł trochę ciepła na ciele, ale znajomy ból szybko zaatakował całe jego ciało i przylgnął do jego kości jak larwy, penetrując jego wnętrzności.

A-Chou zobaczył, że przestępca skulił się w sobie leżąc w słomie i ponownie do niego gestykulował, po czym odszedł.

Winny niewolnik zwinął się w kłębek. Możliwość leżenia w ten sposób mogła być jednym z jego najlepszych dni. Gdyby mógł tak leżeć aż do śmierci, byłoby dobrze. W rzeczywistości nie mógł żyć dłużej. Nie wiedział tylko, czy nie skończy tak, jak mówił szef, bez duchów, które chciałyby być jego sąsiadami. Czy mógłby znaleźć miejsce, w którym nie byłoby duchów?

Kiedy A-Chou wrócił z dwiema bułkami, był już wczesny wieczór. Dzielnica czerwonych latarni zawiesiła swoje latarnie, a dźwięki muzyki i tańca z domów uciech po obu stronach wznosiły się i opadały kolejno, odbijając się echem. Ognisko rozpalone przez A-Chou z suchych gałęzi już się wypaliło, a winny niewolnik wciąż zwijał się w kłębek niczym płód w łonie matki. A-Chou odłożył bułki i wyszedł po pozostałe drewno na opał. Rozpalił ogień w zniszczonym domu, przynosząc ze sobą odrobinę ciepła.

Przestępczy niewolnik został obudzony przez A-Chou. Kiedy otworzył oczy, zobaczył pieczoną bułkę, którą mu podał. Podniósł głowę i spojrzał na niego z niedowierzaniem. Czy to jest dla niego do jedzenia?

A-Chou wepchnął bułkę w ręce przestępczego niewolnika. Gliniany garnek, któremu brakowało części obudowy, stał na stelażu nad ogniem, dusząc kości kurczaka i kaczki, które A-Chou zebrał. A-Chou użył gałęzi, aby zamieszać w garnku, a z jego wnętrza wydobył się mięsny aromat.

Przestępczy niewolnik otworzył usta, ale nie mógł ugryźć bułki.

A-Chou doprowadził zupę do wrzenia i wylał trochę na pokrywkę garnka. Wziął bułkę z ręki przestępcy i zanurzył ją w zupie, aż zmiękła, a następnie podał mu ją. Późną nocą wypaliły się martwe gałęzie. Obaj zakopali się w stosie spleśniałej słomy ryżowej, która prawdopodobnie leżała tam od dziesięcioleci.

Niewolnik-kryminalista pozostał tutaj z A-Chou. Nie rozmawiali ze sobą, ale dobrze się rozumieli. A-Chou wyszedł na poszukiwanie jedzenia, zaś niewolnik-kryminalista nie mógł chodzić, więc wyczołgał się z rozbitego domu i poszedł po cokolwiek, co mogło rozpalić ogień. A-Chou wiedział, że niewolnik-kryminalista bał się zimna, więc podgrzewał cegły w ogniu i owijał je szmatami, aby niewolnik mógł się ogrzać. Przestępczy niewolnik nakładał również na A-Chou lekarstwa. A-Chou miał przy sobie lekarstwo, które mogło spowolnić tempo ropienia. Przestępczy niewolnik nie czuł, aby lekarstwo było użyteczne, ale widział, że po jego zastosowaniu zgniłożółta ciecz, która zawsze wyciekała z jego ciała, zatrzymywała się na chwilę. Tak więc przestępczy niewolnik bardzo poważnie traktował codzienne aplikowanie tego lekarstwa A-Chou.

Przestępczy niewolnik i A-Chou spędzili tak razem dziesięć dni. Oboje martwili się, że szef Domu Uciech ich znajdzie, ale on nie pojawił się. Mieszkali razem w tym zniszczonym domu, który całkowicie zawalił się po kolejnych opadach śniegu.

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz