Rozdział 81

128 25 0
                                    

Trzy dni później północne mury Ye Qie zostały rozwalone przez ciężkie działa Północnego Yan.

W powietrzu unosił się zapach krwi, a pod stopami piętrzyły się trupy. Żołnierze Wielkiego Zhou zablokowali się w tej wąskiej przestrzeni, zamykając swoje szczęki z armią Północnego Yan w walce na śmierć i życie. Wieże murów upadły, a Ye Qie nie było już możliwe do obrony. Żołnierze Zhou wiedzieli, że ich śmierć jest pewna i nieuchronna, więc dlaczego by nie zabrać do piekła kilku innych żołnierzy Północnego Yan! Walka o krew toczyła się jeszcze przez trzy dni. Nawet najbardziej tchórzliwi byliby sprowokowani do żądzy krwi, nieważne, że wszyscy byli żołnierzami.

Gdy słońce miało już zajść na zachodzie, w oddali słychać było wojenne okrzyki. Posiłki Wielkiego Zhou w końcu przybyły.

Chang Ling poprowadził linię rzezi aż do murów miasta. Patrząc na otoczenie, jedyne co mógł zobaczyć to piętrzące się na sobie trupy, ci którzy stali byli cali splamieni krwią jak żywe ghule.

- Xiao Wei! - Chang Ling nie mógł odróżnić kto jest kim pomiędzy tymi upiornymi postaciami i mógł jedynie wykrzyczeć jego imię.

Szabla w ręku Luo Weia spadła na ziemię. Nawet silni młodzieńcy zostali wysłani przez niego, aby pomóc w obronie miasta, więc jak on mógłby tak po prostu stać i się przyglądać? Dopiero po zabiciu kogoś swoim własnym ostrzem Luo Wei zorientował się, jak łatwo jest kogoś zabić. Szabla, którą pozwolił upuścić na ziemię, była skręcona wokół krawędzi ostrza. Tylko ilu zginęło pod jego bronią? Luo Wei doliczył się dwudziestu, zanim się zatrzymał.

- Xiao Wei! Luo Wei! - Chang Ling krzyczał ze swojego konia. Nie śmiał sobie wyobrazić, co zrobiłby Luo Qi, gdyby Luo Wei zginął w Ye Qie.

- Starszy brat Chang. - Luo Wei wciągnął oddech i pomachał do Chang Linga.

Chang Ling zsiadł z konia i pokonał dystans w biegu liczącym kilka kroków. Luo Wei był cały obryzgany krwią. Nie można było stwierdzić, czy była to jego własna krew, czy czyjaś.

- Czy zostałeś ranny? - Chang Ling wsparł Luo Weia obiema rękami.

- Rany są niewielkie. - Luo Wei otworzył usta, nawet jego zęby miały ślady kurzu i brudu.

Okrzyki wojenne ustały na chwilę. Mieszkańcy Ye Qie, którzy przetrwali trzy dni strachu i terroru, jeden po drugim wychodzili na ulice, witając posiłki okrzykami ekscytacji.

Stary przywódca plemienia, mający co najmniej siedemdziesiąt lat, podszedł do tymczasowych koszar wojskowych, wspierany przez dwóch swoich wnuków.

Luo Wei zsiadł z konia i szybko podszedł do mężczyzny.

- Młody mistrzu! - Stary przywódca plemienia zwrócił się do Luo Weia drżącym głosem, co zdawało się mówić, że coś wstrzymuje, jakby miał tyle do powiedzenia, ale nie wiedział, od czego zacząć. Ale to jednak Luo Wei padł na kolana przed starcem.

- To moja wina, że ci, którzy odeszli, by walczyć z nami, nie zdołali wrócić.

- Młody mistrzu! - Wiekowe łzy starca wyryły bruzdy w jego skórze, gdy próbował pomóc Luo Weikwi wstać obiema rękami. - Młody mistrzu, jesteś zbawcą wszystkich, którzy mieszkają w Ye Qie, nie powinieneś się obwiniać! Proszę przyjąć ten pokorny ukłon podziękowania od starca. - Przywódca plemienia miał zamiar opaść, gdy to mówił.

- Panie! - Luo Wei zużył już całą swoją energię. Chciał podtrzymać starca, ale nie był w stanie i ostatecznie również klęczał na ziemi, nie mogąc się podnieść.

- Młody mistrzu! - Szlochał stary przywódca plemienia. - Ye Qie jest tylko małym miastem granicznym, często cierpiącym z powodu żołnierzy walczących o to i owo. Młody mistrz jest jedynym urzędnikiem sądu, który jest gotów żyć lub zginąć z nami!

W przypływie szlochu Luo Wei chwycił starca za rękę.

- Panie, powiedziałem tego dnia, że jeśli armia Północnego Yan zechce wkroczyć do miasta, zrobi to po moim trupie! Człowiek nie może wycofać się ze swojego słowa. Przez to, że jestem bezużyteczny, nie mogłem ochronić wszystkich w mieście.

Niebo rozpogodziło się dzień wcześniej, ale wiatry nad granicą nadal były zimne do szpiku kości.

W mieście Ye Qie panowała radość i smutek. Nie każdy miał na tyle szczęścia, by przeżyć walkę na śmierć i życie. Ci, którzy zginęli, trafili do podziemi, pozostawiając jedynie niekończący się smutek dla tych, którzy pozostali.

Wei Lan podszedł i pomógł zarówno Luo Weiowi, jak i staruszkowi wstać.

Stary przywódca plemienia zrobił trzy kroki w tył, po czym ponownie uklęknął przed Luo Weiem. Mieszkańcy miasta wokół nich poszli za jego przykładem i również uklękli.

- My, mieszkańcy Ye Qie, chylimy głowy w podzięce młodemu mistrzowi za uratowanie naszego życia! - Odezwał się starzec do Luo Weia.

Chang Ling stał za Luo Weiem, myśląc, jak to możliwe, że Luo Wei nawet z rozczochranymi włosami, podartym ubraniem, ciałem zbrukanym krwią i błotem, wciąż potrafił poruszyć ludzi swoim pięknem. Czy to już koniec rodziny Luo? Czy po sześciu pokoleniach bycia kanclerzami, wszyscy w pokoleniu Luo Qi będą pionierami, nie zadowolonymi z siedzenia na dworze i z radością zginą w walce za swój naród?

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz