Rozdział 123

108 15 1
                                    

Na ulicy znajdowało się wiele stoisk sprzedających zabawki dla dzieci. Luo Wei robił zakupy tu i tam i udało mu się kupić spory stosik zabawek.

Qi Zi był jednak bardziej zainteresowany przekąskami. Kiedy jednak zorientował się, że Luo Wei nie jest zainteresowany tymi smakołykami, nie zdołał zebrać się na odwagę i poprosić go o kupienie czegoś do jedzenia. W końcu, w połowie ulicy, Qi Zi nie mógł się już powstrzymać i pociągnął za rękaw Wei Lana.

- Bracie Wei, jesteś głodny?

- Co? - Wei Lan nigdy nie miał wysokich standardów życia. Wystarczająca ilość jedzenia i ciepłe ubranie spełniały jego oczekiwania, dlatego właśnie teraz wcale nie był głodny. Nie wspominając o tym, że nie był to jeszcze czas na obiad.

- Bracie Wei, jesteś głodny, prawda? - Qi Zi mrugnął i zrobił minę do Wei Lana, próbując przyłapać go na spaniu.

- Wystarczy. - Luo Wei mógł wyraźnie zobaczyć, co się dzieje. Dał Qi Zi lekkie stuknięcie w głowę. - Myślę, że to ty jesteś głodny.

- Może powinniśmy coś dostać. - Wei Lan zobaczył smutny obraz, jaki zrobił Qi Zi, patrząc zgnębiony, trzymając się za głowę, i nie mógł się powstrzymać od udzielenia mu pomocy. Mimo wszystko widział go jako młodszego brata.

- To idź coś kupić. - Luo Wei rzucił Qi Zi spojrzenie, robiąc sobie żarty. - Myślałem, że tylko dziewczyny lubią przekąski, nie sądziłem, że te też ci się spodobają.

Qi Zi nie zwracał już uwagi na to, że Luo Wei uderzył w jego dumę. Krzyknął radośnie i pobiegł do małego ulicznego stoiska sprzedającego kleiste kulki ryżowe.

- Lan, chcesz coś zjeść? - Luo Wei zapytał Wei Lana. - Jeśli tak, to chodźmy coś kupić.

- Nie ma sprawy. - Wei Lan szybko potrząsnął głową. Ze wszystkich pokarmów dostępnych na ulicy, niewiele zjadł. Większość z nich była dla niego obca, a Wei Lan po prostu nie wiedział, co smakuje dobrze, a co nie.

Wei Lan zobaczył strażników trzymających wszystkie jego rzeczy, następnie spojrzał na niebo, ale zdał sobie sprawę, że lekarz Wei prawdopodobnie nie wrócił jeszcze do pałacu, więc postanowił jeszcze trochę się rozejrzeć.

- Młody Mistrzu. - Qi Zi trzymał kilka porcji kleistych kulek ryżowych, kiedy biegiem wrócił, oferując je Luo Weiowi. - Chcesz trochę?

Luo Wei chwycił kawałek i podał go Wei Lanowi.

- Skosztuj, Lan, nie lubię słodyczy.

- Młody Mistrzu, czuję, że nie interesujesz się już niczym innym niż congee. - Powiedział Qi Zi. - Co się z tobą stało?

- Nonsens. - Luo Wei odezwał się do Qi Zi, gdy ten oddalił się do sklepu sprzedającego jadeit. - To nie tak, że jestem mnichem, jedzącym wegetariańskie potrawy i recytującym pisma święte.

- Witamy w środku, panie. - Właściciel sklepu widząc, że za Luo Weiem podążają słudzy jego własnej posiadłości, szybko poszedł przywitać go przy drzwiach. - Czuj się swobodnie i rozejrzyj się. Wszystkie kawałki jadeitu tutaj są najwyższej jakości.

- Czekajcie na mnie na zewnątrz. - Luo Wei poinstruował Qi Zi i strażników. - Lan, wejdź ze mną do środka. - I w ten sposób wprowadził Wei Lana do sklepu.

Luo Wei w poprzednim życiu lubił kamienie szlachetne i jadeitowe drobiazgi, ale teraz nie były one już dla niego interesujące. Chodziło tylko o to, aby zmarnować trochę czasu, zanim wyruszy do domu.

- To trzeci młody mistrz rodziny Luo. - W wewnętrznym pomieszczeniu za ladą Fu Yun zobaczył Luo Weia i szybko się zdenerwował. Szepnął cicho do Long Xuana, który siedział przy stole w środku.

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz