Rozdział 114

116 18 0
                                    

Luo Wei wpatrywał się w stojącą przed nim salę pałacową ze zdumieniem. To była Sala Wiecznego Światła, to prawda, ale jak to się stało, że stał się jedynie duchem na jej terenie? Może został zabity przez Ku Liu? Pamiętał jednak, że Wei Lan go uratował, a może to była tylko iluzja przed śmiercią?

Przechodził przez pokój za pokojem w tymże pałacu, będąc tylko duchem, unoszącym się w powietrzu i przechodzącym przez pokoje. Nikt nie mógł go zobaczyć i naturalnie nie był w stanie dać nikomu znać o swoim istnieniu.

W sypialni cesarza Xing Wu, Ning Fei klęczał przy cesarskim łóżku. A w łóżku leżał Long Xuan.

Luo Wei poczuł, że czerwieni się z szoku. Zrobił wszystko co mógł, ale czy wynik nadal będzie taki sam? Long Xuan zostanie cesarzem, a jego rodzina nadal będzie martwa niezależnie od jego pomocy? Luo Wei ustawił się nad Long Xuanem i dopiero wtedy zauważył, że Long Xuan wyglądał fatalnie, jakby mógł umrzeć od następnego oddechu.

- Wasza Cesarska Mość. - Głos Ning Feia był przerwany mokrym od łez głosem. - Proszę, powinieneś wziąć swoje lekarstwa!

- Zi Zhou. - Głos Long Xuana wydawał się zdyszany i słaby, jego płuca nie były już w stanie podtrzymać jego głosu.

- Wasza Cesarska Mość!

- Koronowany Książę jest jeszcze młody, po tym wszystkim bedzie liczył, liczył na ciebie.

- Wasza Cesarska Mość. - Ning Fei trzymał w ręku trochę leczniczego toniku znajdującego się na krótkim stoliku obok niego. - Proszę, tylko garść do ust, twój pokorny sługa błaga cię!

- To jest bezużyteczne, dlaczego mam to dalej pić? - Long Xuan tylko potrząsnął głową.

Ręka Ning Feia zatrzęsła się. Tonik wciąż parował, część z niego zanurzyła się na dłoni Ning Feia, ale on zdawał się w ogóle tego nie zauważać. Long Xuan również nie patrzył na niego, jakby mamrotał do siebie.

- Czy wiesz dlaczego zrobiłem mu te rzeczy? Kiedy wszyscy na świecie starali się o względy Long Yu, on jako jedyny był dla mnie dobry z całego serca. Ale nie miał talentu ani moralności, nie dorównywał nawet centymetrowi twojego palca, Zi Zhou, ale ja... Jak mogłem zakochać się w kimś takim? Myślałem, że może jeśli zniszczę go całkowicie, może to wszystko się już skończy. - Luo Wei wpatrywał się w to, oniemiały. Long Xuan spojrzał na Ning Feia. - Ale wciąż nie mogłem o nim zapomnieć! Nawet jeśli był najniższą, najbrudniejszą i najtańszą osobą na tym świecie, wciąż o nim myślę. Czy wiesz dlaczego wydłubałem mu oko? Bo nie potrafiłem dostrzec w nim przeszłości. Poza nienawiścią w jego oczach widziałem tylko więcej nienawiści, nic poza tym. Przeklinałem go za zdradę rodziny, jednak wszystko co zrobił było dla mnie, zdradził dla mnie swoją rodzinę, a ja zdradziłem wszystko co on zrobił. Jesteśmy tacy sami, on i ja, obaj jesteśmy winni.

Ning Fei nie mógł dłużej tego słuchać.

- Wasza Cesarska Mość, nie wspominajmy już o przeszłości.

- Nie wspominać już o niej? - Long Xuan roześmiał się. - Jakże mógłbym tego nie robić? Przecież ja go kocham! Jestem szaleńcem, szaleńcem! - Łzy Long Xuana spadły na poduszkę. - Wariatem!

Luo Wei odszedł. Żałował, że nigdy tu nie przyszedł.

Ulice były spokojne i ciche, śnieg padał w ciszy. Luo Wei nigdy nie pamiętał nocy tak samotnej i cichej jak ta. Stał pod parapetem dachu zwykłego domu, obserwując sporadyczne osoby, które przechodziły obok, zostawiając za sobą ślad na śniegu. Niewiele później śnieg na nowo zasypał te ślady.

Kiedy słońce zaszło, z pałacu rozległy się dzwony żałobne.

Long Xuan umarł.

Cały naród płakał.

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz