Rozdział 43

141 25 0
                                    

Kiedy ręka Luo Weia dotknęła Wei Lana w tym miejscu, Wei Lan wydał z siebie odgłos, a całe jego ciało się zatrzęsło.

- Nie bój się, to ja, Wei Lan, to ja. - Luo Wei kontynuował pocieszanie tego człowieka, który w tej chwili chciał umrzeć. Wie, że to było dla niego krępujące, ale gdyby tego nie zrobił, naprawdę byłby zniszczony. - Wei Lan, odpręż się trochę, nie będziesz w stanie ulżyć sobie w ten sposób, odpręż się.

Wei Lan zmusił się do rozluźnienia, na ile tylko mógł. Luo Wei był w tym bardzo wprawny i normalni mężczyźni doszliby w sekundę, ale Wei Lan nie mógł sobie z tym poradzić przez ten ból, zamiast tego pocił się cały z wrażenia. Przygryzł mocno wargę, nie śmiąc wydawać żadnych dźwięków, przebijając skórę wargi tak, że aż krwawiła.

Luo Wei również był obecnie nieco zdenerwowany i przyspieszył ruch ręki. Twarz Wei Lana wyglądała coraz gorzej. Pół godziny później nadgarstek Luo Weia był sztywny i zmęczony, ale Wei Lan wciąż nie dawał sobie rady.

- Młody, młody mistrzu. - Wei Lan zatrząsł się, gdy mówił. - To... dobrze jest to zostawić.

Luo Wei też chciał się poddać, jak spojrzał na zbolałą twarz Wei Lana i krew na jego ustach. Czuł się tak, jakby przez portal patrzył na siebie w przeszłości. Wei Lan wypuścił westchnienie i złapał oddech, gdy Luo Wei przerwał.

- Młody mistrzu, przepraszam.

Luo Wei sięgnął za głowę Wei Lana i wyciągnął ręcznik, który przykrywał jego poduszkę. Rozłożył go w dłoniach i uniósł do ust Wei Lana.

- Ugryź to.

Wei Lan był posłuszny i ugryzł ręcznik.

Luo Wei odwrócił się szybko, by zdmuchnąć świecę na stole, po czym wrócił do łóżka.

W ciemności Wei Lan czuł tylko, jak coś miękkiego bierze go do środka. Szok pozbawił go niechęci i mocno się szamotał.

- Nie ruszaj się. - Stłumiony głos Luo Weia dobiegł z ciemności, przytrzymał Wei Lana ręką. - Posłuchaj mnie.

Wei Lan nie był w stanie słuchać. Wciąż się szamotał, ale z przerażeniem stwierdził, że im bardziej się szarpał, tym głębiej wpychał się w usta Luo Weia. Powoli ogarniało go pożądanie, a logika równie szybko go opuściła.

Luo Wei wpadł na ten pomysł dość spontanicznie. Z psychologicznego punktu widzenia uważał, że to on jest tym brudnym, brudniejszym niż najtańsza dziwka na świecie, więc Luo Wei nie do końca dbał o siebie.

Wei Lan jęknął, ale dźwięk ten niósł ze sobą pewną przyjemność. Seks zawsze był dla niego czymś zmieszanym z bólem i upokorzeniem, ale dziś wieczorem, niespodziewanie, potrafił znaleźć w nim także trochę przyjemności. Nawet ból, który nie ustępował, pobudzał w nim pożądanie. Wei Lan zaczął poruszać się w ustach Luo Weia, sięgając podświadomie ręką w dół, by przytrzymać jego głowę. Luo Wei włożył w to nieco więcej wysiłku i przyspieszył tempo, jednocześnie sięgając w dół, by przycisnąć dłoń do jego klatki piersiowej.

- Ach! - Wei Lan przełknął jęk. Gdyby nie ręcznik między zębami, wykrzyknąłby.

Nieokreślony czas później w gardle Luo Wei pojawiła się strużka czegoś gorącego. Luo Wei z ulgą poczuł smak krwi, to oznaczało, że to nareszcie działa.

Umysł Wei Lana przez chwilę był pusty. Czuł się zmęczony, ale jednocześnie dobrze. Dopiero gdy Luo Wei podniósł się z łóżka i zapalił świecę, zrozumiał, co się stało. Z niedowierzaniem Wei Lan obserwował, jak Luo Wei wypłukuje usta jakąś wodą. Wei Lan natychmiast zwlókł się z łóżka na swoje kolana, klękając przed nim

Luo Wei szybko pomógł mu wstać, pokazując mu w ręku miskę z wodą.

- Patrz, skrzep się wydostał.

Wei Lan patrzył w dół na wodę, gdy jego ciało zaczęło drżeć.

- Młody... Młody mistrzu, ty...

- Shh! - Luo Wei przyłożył rękę do ust Wei Lana. - Wei Lan, będziesz musiał być od teraz naprawdę lojalny wobec mnie, dobrze? Nie mów o tym nikomu, to nasz sekret, hmm? - Uśmiechnął się do niego.

W blasku świec uśmiechnięta twarz Luo Weia miała w sobie elegancję, która doprowadziłaby mężczyzn do stanu nieczułości. Wei Lan przytaknął, oniemiały. Będzie lojalny wobec swojego mistrza, nie dlatego, że jest strażnikiem cienia, nie dlatego, że uratował mu życie, ale dlatego, że czuł się tak, jakby urodził się właśnie do jego ochrony.

Następnego dnia orszak Luo Weia wyruszył w drogę powrotną.

Luo Wei wiedział, że nie ma możliwości, aby Tajna Straż Smoka nie słyszała tego, co działo się ostatniej nocy, więc zwrócił się do nich zdawkowo.

- Wei Lan w końcu pozbył się tego skrzepu krwi.

Wszyscy tajni strażnicy przytaknęli, ale nie powiedzieli nic więcej.

W powozie Wei Lan ukrył twarz w zgięciu łokcia, czując, jak jego policzki płoną.

Rebirth: Degenerate S*ave Abuses TyrantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz