/Gabriel/
Minął miesiąc od dania pracy dla pana Crowley'a. Oboje z Kubą jesteśmy zachwyceni tym, że możemy oboje pracować oraz nie tylko. Wiktorek każdego dnia cieszy się widokiem swojego opiekuna. Z mężem postanowiłem wyjawić mu, że w domu mamy kamery. Liczyliśmy na to aby nie zareagował negatywnie. Nie chcieliśmy stracić takiego opiekuna dla syna. Kiedy tylko zjawił się pan Crowley w kolejny dzień pracy cieszył się z naszej pomocy w zorganizowaniu wesela. Z kwestii, że był piękny dzień poprosiłem mężczyznę aby zabrał Wikiego na spacer aby pooddychał świeżym powietrzem. Podałem dodatkowo mu adres gdzie pracuje więc miałem nadzieję, że przyjadą by nasi przyjaciele poznali się osobiście z mężczyzną. Zaraz po pożegnaniu się z synem pojechałem z Jakubem do pracy. Gdy tylko przyjechaliśmy udałem się by przebrać się w strój roboczy. Jak tylko wróciłem z szatni schowałem rzeczy do szafki po czym usiadłem u boku męża na kanapie.
-Nowy jedziemy. Wezwanie mamy.- Zawołała przez radio doktor Reiter. Pocałowałem krótko męża i wyszedłem z bazy. Poszedłem do karetki. Po wejściu pojechałem z zespołem na wezwanie. W czasie drogi dostałem wiadomość od pana Crowley'a, że razem z Wikusiem pojechali na spacer.
/Crowley/
Po napisaniu wiadomości dla ojca Wiktora ubrałem buty i nałożyłem na siebie torbę gdzie spakowałem wszystko co potrzebowałem na spacer z tym szkrabem. Po wyciągnięciu malucha z kojca posadziłem go w wózku gdzie przypiąłem pasami. Przyczepiłem jego smoczek do ubranka i rozłożyłem daszek by słońce tak w niego nie grzało. Zaraz kiedy opuściliśmy dom zamknąłem go na klucz po czym udaliśmy się na spacer.
-Kto wie. Może jak mi się synek urodzi to mój anioł będzie z naszą dzidzią, twoim tatusiem i tobą na spacerki chodzić. Z resztą. Miło ze strony twojego tatusia, że dał nam trochę ubranek po tobie. Przynajmniej oszczędzimy pieniążki. Może kiedyś będziesz u nas nocować to poznasz nasze dwa pupile.- Powiedziałem widząc jak malec bawi się grzechotką. Wyciągnąłem z torby butelkę z piciem. Dałem maluchowi się napić z butelki. Kiedy szkrab się napił pojechaliśmy pod pracę jego tatusiów. Po dotarciu na miejsce wyjąłem małego z wózka i poprawiłem jemu czapeczkę na której miał mniejszą wersje moich okularów.- O może tatusiowie będą.- Powiedziałem wchodząc do miejsca ich pracy wcześniej pukając do drzwi. Przeszedłem kilka kroków i zajrzałem do środka gdzie było kilka osób.
-Dzień dobry.- Powiedziałem wchodząc. Wiktor na widok jakiegoś okularnika mającego twarz brudną kolorowym proszkiem śmiał się przez co moniek mu zaczął dyndać na łańcuszku.
-Ty mini Nowak. Nie śmiej się bo wujek Fafik się obrazi i będzie chciał ci zabrać monia.- Powiedział jakiś starszy mężczyzna. Kiedy podszedł do nas malec wyciągnął do niego ręce więc podałem mężczyźnie malucha.
-Wiktor to wina tych dzieciaków. Oby ten malec taki nie był.- Powiedział okularnik.
-Dobra Wikuś. Wujek Crowley zaraz wróci. Muszę przynieść twój wózek.- Powiedziałem kładąc torbę na blat i poszedłem po wózek który szybko wniosłem i przyniosłem do pomieszczenia gdzie blond włosa dziewczyna bawiła się z małym.
-Słyszeliśmy od Nowego i Kuby, że nieźle pan się zajmuje Wiktorem.- Powiedziała blondwłosa trzymając Wiktora który bawił się gumką do włosów którą miała na ręce. Zaśmiałem się poprawiając swoje okulary.
-Cóż ważne, że czuje się przy mnie komfortowo.- Powiedziałem patrząc na nich.- Chodź przyznam, że piosenki z mojego ulubionego zespołu uwielbia. Ale tylko wersje kołysanek.- Powiedziałem na co koledzy moich pracodawców się zaśmiali. Wyciągnąłem z kieszeni telefon na który dostałem wiadomość.
-Coś się stało?- Zapytał się facet z włosami prawie jak Holmes z serii BBC. Spojrzałem na niego zaraz po odpisaniu na wiadomość.
-Mój mąż zaraz w tym szpitalu będzie miał badania. Jest w jedenastym tygodniu ciąży. Z trudem go powstrzymuje od nerwów. Aziraphale boi się, że zabiorą nam dziecko zaraz po porodzie. W końcu opiekowaliśmy się nim przed wyjazdem, w czasie jak i pobytu w szpitalu. Nie wierze, że policjanci którzy chcieli go obejrzeć uznali mnie za węża. Owszem miałem węża którego Aziraphale zrobił na szydełku.- Powiedziałem przyglądając się im. Oczywiście akcja z wężem była kitem. Zamieniłem się w go i na syczałem na nich. Zaś ta czarnoskóra lekarka wyśmiała ich od tchórzy bo się "wystraszyli" maskotki. Spojrzałem kiedy do pomieszczenia wszedł pan Jakub i pan Gabriel. Oczywiście oboje przywitali się czule z maluszkiem.
-Słuchajcie możecie wyjść z Wikim? Musimy o czymś z panem Crowley'em porozmawiać.- Na słowa młodego mężczyzny nieco się wystraszyłem. Kiedy wszyscy wyszli zostawiając mnie z rodzicami dziecka usiadłem na przeciwko nich na krześle kiedy oni siedzieli na kanapie.
-Musimy się panu do czegoś przyznać. W trosce o bezpieczeństwo Wiktora, Gabryś zainstalował w domu kamery. Nie chciałem się zgodzić by pan u nas pracował więc byśmy byli spokojniejsi zostawiliśmy kamery.- Słowa jakie powiedział ojciec malucha wcale mnie nie zaskoczyły. Wiedziałem, że kierowali się oni głównie zdrowiem i bezpieczeństwem swojego synka. Nie byłem na nich zły. W końcu w dzień próbny powiedziałem wszystko co się działo.
-Panowie. Nie jestem zły. Wiem, że rodzicielstwo i bycie nianią to ciężki kawałek chleba. Szczególnie jak się ma takiego szkraba. Doskonale panów rozumiem, że kierowali się panowie bezpieczeństwem własnego syna. Mogli mi panowie nawet nie mówić o nich bo wiem, że tak czy siak to bym zadbał o niego jakby był moim dzieckiem. Mimo, że mój malec jest w drodze.- Powiedziałem patrząc na nich. Moje słowa wywołały u nich szok. Jednak kiedy okularnik przyszedł mówiąc, że ktoś mnie szuka poszedłem do nich. Na informacje, że idzie on na USG poprosiłem by ktoś się chwilę zajął Wiktorem. Blondyna się zgodziła więc z ukochanym udałem się na badania. Widok tej małej fasolki która nieco przypominała koralik od bransoletki lub groszek to mnie ucieszyło. Gdybym był w postaci węża... Machałbym ogonem jak szczęśliwy pies.
CZYTASZ
Kim jestem?
Teen FictionGabriel Nowak to młody ratownik pracujący w pogotowiu ratunkowym. Od wielu lat nosi pseudonim Nowy. Lecz od pewnego czasu stara się zaakceptować fakt ponownej straty swojej ukochanej, Zofii Banach. Córki żywej legendy ratownictwa medycznego, Wiktora...