/Kuba/
Od wypadku Gabrysia minęło parę miesięcy. Przez ten czas sporo się działo. Pierwsze święta Wiktora, jego pierwsze urodziny oraz wiele innych magicznych chwil. Nie zapomnę nigdy tego jak przyszedłem po syna do Crowley'a i Aziraphale'a. Prawie dostałem zawału na widok dwóch węży w terrarium gdzie mój synek patrzył i starał się wystawiać język jak gady. Jednocześnie było to urocze jak i zabawne. Obecnie piłem kawę w bazie kiedy Gabryś szykował się do powrotu do domu.
-Potrzebuje długiej, gorącej kąpieli.- Powiedział Gabryś grzebiąc w szafce.- Masaż też by się przydał.- Dodał pocierając twarz. Zaśmiałem się cicho wyobrażając sobie techniki masażu. Były dwie opcje. Albo masaż jak w spa albo masaż erotyczny czyli za pomocą wibratora.
-Pobawisz się sam beze mnie?- Zapytałem się na co mój mąż na mnie spojrzał czerwony jak piwonia. Zaśmiałem się cicho gdy mruknął szybkie pożegnanie po czym wyszedł z bazy.
/Crowley/
Wysiadłem ze swojego bentleya i wyciągnąłem wózek Wikiego. Rozłożyłem go po czym włożyłem do niego malucha. Pomachałem kiedy Gabriel mnie zauważył. Idąc do niego odebrałem dzwoniący telefon.
-No cześć aniele. Coś się dzieje?- Zapytałem się gdy w słuchawce usłyszałem dyszenie anioła. Zaniepokoiło mnie to. W międzyczasie Gabriel podszedł do mnie i zaczął rozmawiać co maluszka.- Aziraphale?- Zapytałem się po chwili. Nagle usłyszałem jego krzyk. Na ten dźwięk zesztywniałem.
-D-Do cholery wody mi odeszły Crowley! Przyjeżdżaj ale już!- Krzyczał anioł na co ja przełknąłem ślinę.
-Wody... Odeszły wody... Jasna cholera ty rodzisz!- Krzyknąłem i zacząłem biec do auta na co aż wpadłem na maskę bentleya. Wsiadłem i odłożyłem telefon na siedzenie obok. Po chwili ruszyłem. Spojrzałem w lusterko słysząc za sobą sygnał karetki. Domyśliłem się, że Gabriel kazał im jechać za mną by malec urodził się z profesjonalną opieką medyczną. Gdy zaparkowałem pod naszym domu wysiadłem z pojazdu i wbiegłem do środka. Pobiegłem do salonu gdzie Aziraphale siedział na kanapie. Jego koszula nocna w której przez najbliższe dni był ubrany miała plamę na miejscu krocza. Spojrzałem kiedy przybiegł zespół ratowników.
-Piotrek, Sonia cieśninie, saturacja, monitor i ewentualnie tlen.- Powiedział Vick siadając przed nogami anioła kiedy ratownicy zajęli się swoją pracą.- Musisz rozłożyć nogi Aziraphale. Muszę zbadać ciebie ginekologicznie.- Powiedział lekarz na co mój aniołek pokręcił głową ciężko dysząc. Złapałem go za dłoń na co na mnie spojrzał.
-Aniele wiem, że to krępujące ale proszę. Daj się zbadać. Zrób to dla Edenka i dla mnie.- Powiedziałem głaszcząc go po głowie. Mój anioł odwrócił głowę zamykając oczy rozchylając niepewnie nogi. Trzymałem jego rękę i mówiłem, że będzie dobrze. Spojrzałem kiedy lekarz zdjął rękawiczki wiedziałem co zaraz powie.
-Piotrek. Zestaw porodowy.- Powiedział lekarz na co ja szybko pobiegłem do łazienki. Wziąłem trzy ręczniki i wróciłem. Aby nie wybrudzić kanapy dałem pod pośladki mojego anioła złożone ręczniki. Dodatkowo przyniosłem mokrą szmatką i miseczkę wody by przecierać nią twarz Aziraphale'a. Po chwili gdy ratownicy wszystko przygotowali zaczęli przyjmować poród. Przecierałem jego twarz szmatką trzymając go za rękę. Spojrzałem słysząc głośny dziecięcy płacz.
-Macie syna.- Powiedziała ratowniczka podając mi jakieś nożyczki. Spojrzałem najpierw na nią po czym na przyrząd. Drżącą dłonią przez emocje wziąłem nożyczki którymi przeciąłem po chwili pępowinę. Lekarz owiną maleństwo i podał mi. Ja zaś dałem na ręce swojego męża naszego małego Edena.
-H-Hej Eden to ja twój tatuś.- Wydyszał Aziraphale zmęczony porodem. Mały nadal płakał ruszając malutkimi paluszkami kiedy ratownicy przygotowywali sprzęt do zabrania ich do szpitala. Zauważyłem, że kiedy otworzył swoje oczka ich kolory były różne. Lewe było niczym miód, a prawe zaś niczym niebo bez chmur. Uśmiechnąłem się. Gdy mieli przenieść go na nosze podałem dziecko ratowniczce, a sam przeniosłem męża na nosze.
-Wezmę torbę i będę za wami jechać. Niech Eden usłyszy jaką jego tatuś uwielbia muzykę.- Powiedziałem na co wszyscy się zaśmialiśmy. Kiedy zabrali mojego męża i syna do karetki ja zabrałem torbę z przygotowanymi dla nich rzeczami i wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi na klucz. Jadąc za karetką w aucie leciały utwory Queenu które śpiewałem szczęśliwy narodzinami dziecka. Teraz góra i dół mogą nam naskoczyć. Jeśli nie chcą mieć kłopotów to lepiej niech nas nie dręczą. W końcu Eden to hybryda dwóch skłóconych gatunków. To jak dziecko Romea i Julii.
CZYTASZ
Kim jestem?
Teen FictionGabriel Nowak to młody ratownik pracujący w pogotowiu ratunkowym. Od wielu lat nosi pseudonim Nowy. Lecz od pewnego czasu stara się zaakceptować fakt ponownej straty swojej ukochanej, Zofii Banach. Córki żywej legendy ratownictwa medycznego, Wiktora...