~19~

2.3K 82 64
                                    

Przeklinając zepsutą windę, trzydzieści stopni temperatury oraz to, że mieszkały z Heleną na siódmym piętrze, pokonywała ostatnie schodki. W uszach pobrzmiewało jej „Daydream", ale daleko jej było do rozmarzenia, a bliżej do śmierci. Pomyślała, że może jednak powinna zacząć biegać albo zapisać się na siłownię, żeby poprawić sobie kondycję, bo trochę jej było wstyd na myśl, że była przecież młoda, a jej kondycja leżała i kwiczała. Odszukała w torebce klucze do mieszkania, bo spodziewała się, że jej kuzynki jeszcze nie było. Kiedy próbowała przekręcić klucz w zamku, z zaskoczeniem odkryła jednak, że drzwi były otwarte. Wysunęła klucz z dziurki i nacisnęła klamkę, która ustąpiła pod wpływem jej gestu. Stanęła w progu. Momentalnie przed nią pojawiła się Jolie, która o ile nie spała, to zawsze była gotowa je przywitać, łasząc się do nich – nawet jeśli kręciła się pod nogami i niemal się o nią wywalały.

- Jesteś już? – zapytała. Domknęła drzwi i przeszła kawałek korytarzem. Zajrzała do pokoju dziennego, ale Heleny w nim nie było. Usłyszała za to, jak za nią otwierają się drzwi od łazienki. Obróciła się w miejscu. Jej oczom ukazała się Helena z maseczką glinkową na twarzy.

- Zamieniłam się z koleżanką na dni. Jestem jakaś nie w formie – powiedziała i posłała jej lekki uśmiech. Zmarszczyła czoło. Helena i nie w formie jakby się wykluczały, ale każdy miał prawo do gorszego dnia, więc mimowolnie zmartwiła się.

- Bierze cię coś? – zapytała. Na dworze panowały upały. Jadło się dużo lodów i piło mrożone napoje, by choć trochę z tym walczyć. Pomyślała, że może dopadła ją angina albo inna choroba gardła. Helena skrzywiła się, chyba zapominając o schnącej na jej twarzy maseczce.

- Nie, coś bardziej przyziemnego – postukała się dłonią w brzuch. Rozstrój żołądka był w sumie bardziej prawdopodobny. – Jakoś mnie mdli od rana i w ogóle...

Kiwnęła głową ze zrozumieniem. Helena ożywiła się.

- Wracasz z tarczą czy na tarczy? – zapytała. Potem odkręciła wodę i zaczęła obmywać ręce z maseczki. Parsknęła, a potem weszła do swojego pokoju, żeby odłożyć gdzieś swoją lnianą torbę. Rzuciła ją na łóżko, nie mając lepszego pomysłu, a potem usiadła, żeby ściągnąć sandały ze stóp.

- Jak można wrócić na tarczy, mając taką misję? – odpowiedziała pytaniem, rozpinając wąski pasek i wyciągając go z drobnej klamry. Potem jednak przemyślała swoje słowa. – Chociaż po tej górskiej wspinaczce do mieszkania to ledwo dotarłam... Myślałam, że się położę na tych schodach. Oby szybko naprawili tę windę.

- Oj no... Dobrze by było. Mnie też się nie widzi codzienne wspinanie tutaj dłużej niż potrzeba – wyszła z łazienki, gasząc za sobą światło i zamykając drzwi. Zgarnęła buty z podłogi i odniosła je do szafy w korytarzu. Potem skierowała się prosto do lodówki, w której wiedziała, że znajdzie butelkę wody oraz karton z napojem jabłkowym. Po zastanowieniu wzięła wodę. Nalała sobie pół szklanki i wypiła duszkiem. To powinna być pierwsza rzecz, jaką powinna była zrobić po wejściu do mieszkania. - Co tam u Jimina?

Akurat wypijała drugą szklankę wody, więc nie mogła odpowiedzieć od razu. Helena bardzo szybko przyzwyczaiła się do jej rozmów i wypytywała o Jimina tak, jakby ona się z nimi widywała. Czasem kiedy wchodziła do jej pokoju, żeby coś jej powiedzieć albo o coś zapytać, a ona akurat siedziała lub leżała tak, że było widać drzwi do pokoju, machała mu nawet i rzucała „Hi, Jimin", na które on odpowiadał równie krótkim „Hi, Helena". Wydawało jej się nawet, że kuzynka przyzwyczaiła się do wszystkiego znacznie szybciej niż ona. Może to za sprawą tego, że jej to nie dotyczyło tak personalnie, a może dlatego, że nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, jaką Jimin był gwiazdą, bo nie siedziała w k-popie.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz