~~Jimin's~~Special~~

699 46 16
                                    

Uchylił powieki. Przez szparę w zasłonach widział, że niebo było jeszcze szare, więc dzień dopiero wstawał. Do pokoju wpadało chłodne światło poranka, które z pewnością raziło by w oczy w większych ilościach. Rękę miał na poduszce nad głową. W mieszkaniu było cicho, ale słyszał i czuł delikatne poruszanie się ciała obok siebie pod kołdrą. Chyba właśnie to go obudziło. Kiedy skupił się na jej obecności, poczuł nagle jej dotyk. Skóra dotykała skóry, ocierała się o nią. Ciało było miękkie, ciepłe, gładkie. Przywierało do niego mocniej i mocniej. Obrócił głowę, by na nią spojrzeć. Ukazała się jego oczom. Ciemne włosy, nieco poczochrane, przesłaniające twarz, do której przylegały. Nie odgarnęła ich jednak, co sprawiało, że wyglądała jakby okrywała ją woalka. Nie widział oczu, lecz spomiędzy kosmyków wystawał czubek nosa, a kusząco rozchylone w tamtej chwili wargi były zbyt nisko i zbyt daleko, by cokolwiek je przykryło. Pasma delikatnie sunęły po jego barku, łaskocząc go w ten sposób delikatnie. Choć oczy wciąż były dla niego niewidoczne, był pewien, że nie spała, a nawet czuł ich wzrok na sobie. Nie do końca świadomie, sam rozchylił usta, spodziewając się tego, co nadchodziło. W końcu zanurzył się w miękkości jej ust, a zaraz potem zagłębił w ich wnętrzu językiem. Dzielili leniwe, niespieszne pocałunki przez kolejną rozciągniętą w czasie chwilę i z każdą sekundą czuł narastającą falę szczęścia, które rozlewało się od jego klatki piersiowej po całym ciele. Czuł się szczęśliwszy niż człowiek, który wygrał niewyobrażalną ilość pieniędzy na loterii, czy taki, który znalazł się w najpiękniejszym miejscu na świecie. Czuł, że w tych czterech ścianach pomiędzy które wpadało blade światło dnia, nie potrzebował absolutnie niczego więcej. Wystarczyło, że ona była obok. Że czuł jej miękkie wargi na swoich ustach, delikatną, niemal aksamitną skórę, przylegającą do własnego ciała i mógł oplatać ją ramieniem, trzymając blisko przy sobie.

Wreszcie odsunął się odrobinę i ich usta łączyła już tylko cienka strużka śliny, której właściciel pozostawał jednak nieokreślony. Dłoń Pauli ułożyła się pod jego szczęką, lecz palce przykryły już policzek. Miał wrażenie, że gest ten służył zatrzymaniu go przy sobie. Nie przyciągnęła go jednak do ponownego pocałunku, tylko pieściła skórę opuszkami, a po jakimś czasie zaczęła delikatnie zagłębiać je we włosach przy uchu, mierzwiąc je delikatnymi ruchami. Włosy wciąż przesłaniały jej oczy, ale dostrzegł je zza tej cienkiej zasłonki. Ciemne, duże, niewinne, ale przede wszystkim wpatrzone tylko w niego i to z uczuciem. Gdy już raz pochwyciła go swoim spojrzeniem, nie potrafił oderwać wzroku od tych dwojga, ukochanych oczu, które tak rzadko miał szansę oglądać z bliska. Wpatrywał się w nie, mając wrażenie, że zatapiał się w tym mrocznym, a jednak wyjątkowo łagodnym morzu, dobrowolnie i bez oporu. Dopiero kiedy jej powieki opadły, zamiótłszy wachlarzem rzęs, wyrwał się z tej toni, lecz momentalnie wpadł w kolejną, bo ponownie złączyła ich usta w pocałunku. Naparła na niego i wspięła się na niego jednym płynnym ruchem. Nie starał się nawet opierać, po prostu pozwolił jej znaleźć się na sobie i przyjął przyjemny ciężar, jaki niosło ze sobą jej ciało. Jej nogi ścisnęły go między sobą w biodrach, a druga ręka zawędrowała po jego szyi na policzek i zanurzyła się we włosach. Palcami obu dłoni zaczęła wędrować między nimi, gładząc skórę głowy i robiąc mu prawdopodobnie większy bałagan na głowie. Przyjął to jednak równie ulegle, co większą natarczywość jej pocałunków. Również ujął jej twarz w dłonie, bez trudu zakrywając całą linię szczęki od brody do uszu. Przesunął nimi w tył i szybkim ruchem przeczesał jej włosy, odgarniając je do tyłu. Opadły, łaskocząc go w twarz i gdy uchylił na moment powieki, wciąż skrywały pod sobą górę jej twarzy wraz z oczami. Znów zamknął powieki, choć miał ochotę cofnąć rękę, a potem odgarnąć jej grzywkę i zmusić ją w jakiś sposób, żeby spojrzała mu w oczy. Zamiast tego położył dłonie na jej łydkach i przesunął nimi w górę jej nóg. Wydała mu się dziwnie chłodna. Jednocześnie była jednak wyjątkowo delikatna i gładka i to zajęło go znacznie bardziej. Sunął wyżej, chłonąc palcami każdy milimetr i marząc o tym by go zapamiętać, choć prawdopodobnie było to niemożliwe. Pogrążony w tych mrzonkach, dotarł do linii wyznaczonej przez koszulkę, którą miała na sobie. Wcześniej nie zwrócił na nią uwagi, więc trochę go to zafrasowało. Mógłby przysiąc, że czuł jej ciało, a nie szorstki materiał, który miał w tamtej chwili pod palcami. Gładź jej skóry była dla niego wciąż żywa, czuł ją przecież na bicepsie, nie mogło mu się wydawać.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz