~33~

1.4K 64 8
                                    

- Nie, nie, nie, nie, nie... - usłyszała z tyłu, kiedy z nieba zaczęły lecieć pierwsze krople deszczu. Podzielała zdanie Jimina. Przeciwko deszczowi nie miała nic, dopóki był delikatną mżawką, ale ten deszcz zapowiadał się na porządną ulewę, bo spadające krople nie były nawet wielkości przysłowiowego grochu, a raczej wręcz fasoli. W trakcie gdy to kontemplowała, Jimin zrównał się z nią w jeździe, co dostrzegła tylko kątem oka, bo wpatrywała się akurat w niebo. - Czemu tak nagle pada... Przecież było tak ładnie...

Prawda. Jeszcze do niedawna było dość ciepło i na niebie nie było żadnej zapowiedzi pogorszenia pogody. Odpowiednio do siedzenia na plaży i delektowania się miłymi chwilami w swoim własnym towarzystwie, podczas których znowu udało im się zapomnieć o tym, że nie byli jedynymi osobami na świecie, a także o tym, że Jimin był koreańskim idolem, a nie zwykłym chłopakiem. I to na całkiem długi czas, bo prawie dwie godziny, które upłynęły im jak z bicza trzasnął. Nagle jednak zrobiło się wyraźnie chłodniej i zaczął wiać zimny wiatr, w związku z czym postanowili zwinąć swój mini-piknik i ruszyć w drogę powrotną. Zakładali jednak, że to kwestia powoli kończącego się dnia. Potem jednak niebo poszarzało, a ostatnim punktem był deszcz, który właśnie się pojawił.

- Tam jest chyba przystanek – powiedziała i kiwnęła głową przed siebie na prawo, wskazując mu oddaloną kawałek od nich drewnianą budkę złożoną z ciemnych belek. Zakładała, że była miejscem postoju autobusów, bo co innego podobna rzecz miała robić przy drodze w lesie. A z resztą, czymkolwiek by nie była, miała daszek, co z miejsca czyniło ją idealnym schronieniem przed ulewami, a oni czegoś takiego właśnie potrzebowali do szczęścia w tamtym momencie.

- Całe szczęście – stwierdził Jimin z wdzięcznością w głosie, ale jednocześnie słyszała po nim, że pogoda naprawdę popsuła mu humor i wyjątkowo go unieszczęśliwiła. Zerknęła na niego, myśląc, że przecież to nie jego wina. Wszystko zapowiadało się dobrze i było wspaniale do czasu, aż nie zaczęło się chmurzyć, co niestety pozostawało poza zasięgiem jego kontroli, jak wspaniałym człowiekiem by nie był.

Spostrzegł jej wzrok i posłała mu szeroki uśmiech.

- Tak – powiedziała krótko, a potem znów spojrzała przed siebie. Deszcz zacinał coraz mocniej i przeczuwała, że za moment woda z nieba lać się miała jak z przechylonej miski, co wróżyło im obojgu przemoknięcie do suchej nitki oraz groziło przeziębieniem. Ona oczywiście – choć niechętnie – mogła sobie na nie pozwolić, ale on już niekoniecznie. Nie chciała, żeby występował następnego dnia z katarem, kaszlem, czy bólem gardła albo co gorsza z temperaturą. Miał przed sobą jeszcze koncert w Paryżu. Wykluczone było, żeby pozwoliła mu się przeziębić. – Przyspieszmy.

Po rzuceniu tego jednego słowa, od razu zaczęła pedałować znacznie szybciej. Nie wiedziała, czy było to do końca bezpieczne, nawet na poboczu, którym jechali, ale w tamtej chwili skupiła się bardziej na tym, żeby dowieźć go zanim mokre plamki na ich ubraniach zmienią się w ogromne plamy pokrywające je w całości. Nie słyszała żadnego samochodu, ale i tak zerknęła jeszcze za siebie, tak dla pewności. Droga może ciągnęła się przez las, ale tamtym odcinku była prosta i gdyby cokolwiek za nimi jechało, na pewno by to dojrzała. Upewniona w tym, że póki co żaden samochód nie był w zasięgu wzroku i że oboje dojadą raczej cali i zdrowi, szybko spojrzała przed siebie. Pierwszy burzowy grzmot rozległ się w chwili, w której zsiadali z rowerów, ale na szczęście ściana deszczu uformowała się już po tym, jak oboje znaleźli się bezpieczni pod daszkiem przystanku z rowerami opartymi o ścianę. Wymienili ze sobą spojrzenia, gdy tylko to spostrzegli. Ona wybuchła niemal natychmiast śmiechem, ale Jimin nie podzielał jej wesołości i wyglądał na naprawdę przybitego, a może nawet i na złego, co i w niej zabiło rozbawienie sytuacją.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz