~41~

1.5K 55 8
                                    

                Kiedy dojechała wreszcie do domu, miała mieszane uczucia. Cieszyła się, że wróciła do swojego zwykłego, cichego i spokojnego życia bez stresu, w którym była sobą i kroczyła po znanym gruncie, którego obawiać się nie musiała w najmniejszym stopniu, bo niespodzianki raczej się na nim nie pojawiały. A jednak smuciło ją, że wraz z wstąpieniem na pokład samolotu zakończyła nie tylko cudowną przygodę, ale przede wszystkim czas spędzany z Jiminem, podczas którego czuła się kochana i jednocześnie wręcz upojona własną miłością do niego oraz chwile wspólnego szczęścia, które przecież nie będą tak częste, jak w przypadku innych osób w związkach na odległość. Odzyskanie poukładanego życia, które tak dobrze znała i lubiła, bo przecież nadal ceniła sobie anonimowość i spokój, kosztowało ją utratę możliwości posiadania ukochanego, można by powiedzieć, na wyciągnięcie ręki,  a to jednak budziło w niej poczucie żalu i przygnębienia, którego nie dało się tak łatwo ukoić. Właściwie to pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że wcale nie dało się ich ukoić, jeśli nie miała szans spotkać się z Jiminem – póki co rzecz niemożliwą.

Heleny nie było, więc przywitała ją jedynie Jolie, która zaraz po jej wejściu przypadła do jej nóg i zaczęła się o nie ocierać, pomiaukując przy tym w dziwnie płaczliwy sposób. Uśmiechnęła się i zaraz wzięła ją na ręce, nie zadbawszy nawet o domknięcie drzwi. Niby nie widziała jej tylko kilka dni, ale zdążyła stęsknić się za kotką. Mieszkanie ze zwierzęciem było jednak uzależniające i zmieniało coś w sposobie myślenia człowieka. Nagle okazywało się, że do życia potrzebował mniejszego od siebie ciała, które od czasu do czasu kładło się na nim lub zasypiało u jego boku oraz które od czasu do czasu mógł pogłaskać, nawet zupełnie bezcelowo i tylko dlatego, że ręka sama wyciągała się w jego stronę. Oraz że nawet obowiązki w postaci sprzątania kuwety, pamiętania o napełnieniu miski zanim wyszło się z domu i sprawdzeniu, czy balkon był dobrze zamknięty, nie były w stanie przyćmić poczucia bezinteresownej miłości, która samoistnie rodziła się w sercu, gdy tylko spojrzało się na mały pyszczek i oddane oczy, a wraz z nią powstawała również chęć do pochwycenia zabawki i spędzenia następnej godziny na już na pewno bezsensownym machaniu nią i bieganiu z nią po pokoju.

- Tęskniłaś za mną chociaż trochę tak jak ja za tobą? Czy zbyt dobrze się bawiłaś u babci i z Heleną? – zapytała, gładząc łebek między uszami. Jolie miauknęła w odpowiedzi, kompletnie poddana jej uchwytowi i planom jakie miała co do jej kociej osoby. – Oczywiście, że tęskniłaś. To ja co rano daję ci jeść i sprzątam po tobie częściej. Nie mówiąc już o tym, że moja poduszka jest twoim najwygodniejszym posłaniem, prawda? Szczególnie to miejsce, które wygrzeję twarzą...

Uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy kotka wyciągnęła się ku jej zastygłej w powietrzu dłoni, która przestała ją na kilka sekund głaskać i zaczęła domagać się dalszych pieszczot. Pogładziła ją jeszcze chwilę, bo nie mogła się przed tym powstrzymać. Domknęła wreszcie drzwi, a potem pociągnęła wprowadzoną ze sobą walizkę i przeniosła ją do swojego pokoju, wciąż trzymając zwierzę przyciśnięte do siebie drugą ręką. Potem usiadła na łóżku, wreszcie swoim własnym, i ułożyła kotkę na kolanach, by poświęcić jej jeszcze trochę swojej uwagi w bardziej przyjemnej formie. Jolie chętnie przyjęła pieszczoty w formie głaskania i delikatnego drapania całego ciała, a wkrótce tak jak zwykle nabrała ochoty na zabawę i zaczęła polować na jej palce, próbując chwytać ją łapkami i turlając się po jej udach. W końcu zestawiła ją na pościel i wstała. Poszła do kuchni, oczywiście z kocim ogonem tuż za sobą. Zauważyła, że na kuchence stał garnek, a na jego pokrywce leżała niewielka różowa kartka typu memo. Sięgnęła po nią.

Pomyślałam, że może będziesz głodna, więc zostawiam zupę. Witaj w domu, Helena 

Zdziwiło ją nawet trochę, że kuzynka miała czas cokolwiek ugotować rano przed pracą, ale to był zdecydowanie miły gest z jej strony, który przywitała tym chętniej, że faktycznie była już trochę głodna. Zerknęła jeszcze pod pokrywkę, żeby przekonać się, że w środku znajdowała się zupa krem z kukurydzy. Włączyła palnik pod garnkiem i rozejrzała się po mieszkaniu. Wszystko było w nim zupełnie po staremu. Nic się nie zmieniło przez te kilka dni, chociaż miała wrażenie, że w jej życiu zaszły przemiany. Przed oczami miała bardzo dobrze znany układ mebli i wystrój. W pewnym sensie szaro i nudno, choć pierwszy raz myślała w ten sposób o tym miejscu. No, ale przecież tak dotychczas wyglądało jej życie i tych kilka dni było wyjątkiem, który przydarzył jej się, bo miała szczęście i jakimś cudem zdołała zainteresować sobą akurat Jimina. A tak naprawdę z pominięciem tego, że on jej się przydarzył, dalej pozostawała zwykłą, starą sobą. Następnego dnia miała iść na studia, choć nawet nie pamiętała, o której zaczynały jej się zajęcia, a wkrótce jej głowa zajmie się takimi przyziemnymi sprawami jak to, czy lepiej iść na zakupy przed zajęciami czy po nich, co ugotować na obiad, jak wyrobić się z przeczytaniem nudnej lektury na zajęcia, a także pisaniem licencjatu i pracą, którą spodziewała się znaleźć w najbliższym czasie. No i jeszcze na znajdywaniu czasu na rozmowę z Jiminem.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz