~86~

861 47 12
                                    

Rozłączyła się i ekran zmienił się, pokazując czat Messengera. Odetchnęła głęboko. W Polsce było jeszcze dość wcześnie, w pół do drugiej, ale postanowiła porozmawiać z rodziną wcześniej, po powrocie do mieszkania Jimina, niż zrobić to za kolejnych kilka godzin, których mogła nie dotrwać, gdyby zasnęła lub kazać im czekać na telefon do czasu aż u niej będzie ranek. Nie było jeszcze co prawda Pawła, ale za to wujek wrócił tego dnia wcześniej do domu, no i Zoe przyleciała z samego rana, więc cieszyła się, że przynajmniej z tą dwójką mogła porozmawiać. Choć najbardziej i tak cieszyła się na rozmowę z babcią, nawet jeśli nie wypadało mówić podobnych rzeczy na głos. Helena i ciocia z kolei na pewno były szczęśliwe, bo mogły się oderwać od ostatnich pospiesznych przygotowań, które były najbardziej nerwowym momentem – tak przynajmniej wyglądały i brzmiały. Pod tym względem nie żałowała, że jej z nimi nie było, bo raczej mało kto tęsknił za ganianiem po wielkim domu z odkurzaczem albo szorowaniem w nim podłóg i okien. Lepienie pierogów i uszek, krojenie warzyw na sałatki, czy pieczenie greckich słodkości i polskich ciast także po jakimś czasie robiło się naprawdę nudnym i uciążliwym, szczególnie gdy robiło się ich dla dość jednak sporej rodziny. Ciocia zawsze narzekała przy tym niemiłosiernie – oczywiście gdy babci obok nie było – bo w Grecji nie obchodziło się wigilijnej kolacji, więc nie przywiązywało się, aż tak wielkiej uwagi do podobnych rzeczy. Bardziej jednak narzekała na to, że podczas wigilijnej kolacji brakowało jej jagnięciny, którą jednak i tak robiła, razem ze świątecznym chlebem, mimo że na mięso musiała zaczekać do północy. Z innych ciocinych zachowań szczególnie zapadało w pamięć narzekanie na Kalikantzari, które obwiniała o wszystkie napotykane w tym okresie kłopoty, choć ona osobiście nie miała zielonego pojęcia, czym były.

Rozmowa, nawet z niepełną rodziną, wprawiła ją w jeszcze lepszy nastrój, niż ten towarzyszący jej przez większość dnia. Choć mimowolnie odczuwała tęsknotę za nimi wszystkimi i za rodzinnie spędzanym czasem w tym okresie. Był to czas denerwujący czy wzruszający, wyróżniający się poddenerwowaniem, ale także bliskością z ważnymi ludźmi. Jako zdecydowanie niespecjalnie religijna osoba, przywiązywała dużą uwagę właśnie do tego w trakcie świąt. Nawet jeśli ktoś awanturował się o to, czy lampki na oknie zawieszone były krzywo, równo, odpowiednio czy nieodpowiednio, ktoś kogoś pospieszał z zastawianiem stołu, czy szykowaniem się do kolacji – jednak był to ciepły czas, w którym liczyła się dla niej ta obecność bliskich obok.

Chyba była nawet do tego przywiązana bardziej, niż zakładała, bo choć wcześniej dręczące ją rozterki zostały uśpione przekonywaniem Heleny i błogosławieństwem babci, to jednak teraz zrobiło jej się znów trochę smutno, że nie mogła tam z nimi być, w tym pośpiechu, rozgardiaszu i harmidrze. Ale podjętej przez siebie decyzji nie mogła zmienić od chwili, w której koła samolotu oderwały się od ziemi, więc żałowanie jej teraz było bez sensu. Poza tym Jimin zapewniał jej równie fantastyczny i cudowny czas. Miała za sobą udany wieczór i owocną noc, a także wspaniały i intensywny dzień, lecz przede wszystkim czas, który w jej odczuciu zbliżył ich oboje i scalił ich związek w jeszcze większym stopniu. Nie miała więc powodów do płaczu i żalu, choć tęsknoty odmówić sobie nie mogła, przynajmniej w drobnej ilości, bo wydawała jej się naturalna.

Westchnęła i potrząsnęła głową, jakby odrzucając w ten sposób ponure myśli i zmartwienie. Odłożyła telefon na biurko. Na czas rozmowy zamknęła się w sypialni na górze, by mieć trochę prywatności. Ciocia i babcia oczywiście ubolewały, że nie dała im szansy chociaż zobaczyć Jimina, ale póki co jakoś wolała tego nie robić. Choćby dla własnego spokoju, bo potem zdecydowanie by jej go nie dały. Poza tym nie był jakąś atrakcją, żeby go tak pokazywać rodzinie.

Wyszła z pokoju, zastanawiając się, co w tym czasie robił Jimin. Zrobiła kilka kroków korytarzem, w stronę barierek.

- Jesteś niemożliwa... Już ci to mówiłem – usłyszała go szybciej niż ujrzała. Siedział na sofie, plecami do niej, z jedną ręką wyciągniętą wzdłuż oparcia w pozycji „pana i władcy w trakcie spoczynku", a drugą uniesioną do głowy i prawdopodobnie trzymającą telefon. Wpatrzyła się w niego, zadając sobie pytanie, z kim rozmawiał.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz