~66~

829 40 10
                                    

Paula: Wychodzę z pracy za godzinę i lecę na ćwiczenia. Możesz do mnie wtedy zadzwonić, jeśli będziesz miał czas.

Podskoczyła, kiedy zobaczyła, że ktoś do niej podszedł. Sądziła, że dobrze się schowała między wieszakami i nie było jej widać, między innymi przez wzrost. Na jej wystraszoną minę i rękę pospiesznie włożoną w kieszeń bluzy typu kangur, odpowiedziała rozbawiona mina Tomka, bo to on właśnie pojawił się w jej kryjówce.

- Liczysz swetry? – zapytał, nie kryjąc się zupełnie z tym, jak mocno jej zachowanie go rozbawiło. Zawstydzało ją to trochę, ale z drugiej strony dawało właściwie pewność, że nie doniesie nikomu, że w czasie pracy pozwoliła sobie na napisanie jednej czy dwóch wiadomości i nie zostawiła telefonu w szafce pracowniczej, jak w sumie powinna.

- Mhm, oczywiście – odpowiedziała i skierowała wzrok ku ubraniom rozwieszonym na ścianach. Tomek zaśmiał się i odgarnął swoje miodowe włosy z ciemniejszymi i jaśniejszymi pasmami do tyłu. Tak jak Jiminowi często zdarzało mu się wykonywać ten gest, jednak w jego wykonaniu wyglądało to zupełnie inaczej i gdyby tego najzwyczajniej w świecie często nie oglądała w wykonaniu swojego ukochanego, pewnie nawet by ich ze sobą nie wiązała tak szybko. – Szukałeś mnie, czy też się ukrywasz?

- Szukałem kogoś, kto mógłby iść na przymierzalnię albo na kasę, co wybierasz? – zapytał. Przemyślała sprawę tylko przez kilka sekund.

- Przymierzalnia. Już frunę – odrzekła i obróciła się na pięcie, zostawiając, nieco zbyt chudego w jej mniemaniu, Tomka między wieszakami i stojakami wypełnionymi wszelakiej maści swetrami. Nie wiedziała, czy to kwestia obsługi tylko w ich sklepie, czy może wszystkich pracowników w tej branży, ale praktycznie nikt, włącznie z nią, nie przepadał tak naprawdę za staniem na kasie. Wybór więc był raczej oczywisty i dziwiła się nawet, że dostała jakąkolwiek możliwość do zdecydowania o swoim losie. Może jednak Tomek ją zwyczajnie lubił albo chciał być dżentelmenem w tym zakresie i sam się poświęcić, skoro to ona akurat padła jego ofiarą.

- Hej, hej! – usłyszała za sobą, a potem chłopak pojawił się obok niej. Był jednym z tych szczęśliwców, których los obdarzył długimi nogami i wzrostem sięgającym wyżej niż metr osiemdziesiąt, więc w tak bliskiej odległości musiała zadrzeć głowę, by spoglądać na jego uśmiechniętą w tamtej chwili od ucha do ucha twarz. – Faktycznie żeś pofrunęła! Jak wróbelek!

Zaśmiał się, ale nie odpowiedziała mu tym samym. Zamiast tego wykrzywiła twarz w nieco przesadzonym gniewie i sprzedała mu kuksańca w bok. Na szczęście nie była zobowiązana przestrzegać etykiety związanej z wiekiem, jak to było w Korei, i spokojnie mogła sobie pozwolić na podobne zachowanie wobec starszego od niej odrobinę chłopaka.

- Już, już... Już... Kruszynko, ty moja! – zaraz po wykrzyknięciu ostatniej kwestii, znów wybuchł śmiechem i jednocześnie pochylił się, osłaniając się zgiętymi rękoma, by znów nie dostać od niej łokciem. – Nie bij mnie tak jawnie, bo klienci na ciebie doniosą i się doigrasz.

- Powiem, że mnie gnębisz z powodu mojego wzrostu –pokazała mu język, a potem przez chwilę mieli dziecięce zawody w tym, kto potrafił swój dalej. Pozostało to jednak bez roztstrzygnięcia, bo chyba oboje doszli do wniosku, że trzeba się było ogarnąć, skoro byli wystawieni na widok publiczny. – Jestem pilnym pracownikiem, a ty sobie ze mnie żartujesz w brzydki sposób... Nieładnie, Tomirze, nieładnie.

Twarz chłopaka nagle stężała nieco, jak zawsze kiedy ktokolwiek zwracał się do niego pełnym imieniem, z którym miał dość trudne relacje, a które bawiło znaczną ilość osób w ich pracy, szczególnie wtedy, kiedy chciało się mu delikatnie dogryźć. Potem jednak prychnął cicho i pokręcił głową.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz