Paula musiała mu wybaczyć. Kiedy już znalazł się na scenie, skupił się na pracy. Otwarcie koncertu „Idol", potem powitanie, kolejne piosenki. Chwila wytchnienia podczas solowych występów Hoseoka i Jungkooka, w trakcie której miał czas na kilka nawet łyków wody, otarcie potu z czoła i poprawienie makijażu. „I need you" i „Run". Potem „Serendipity", gdzie w czasie występu wyobrażał sobie jej twarz i wspominał poprzedni dzień – może to mogło go jakoś ułaskawić. Znów chwila przerwy, bo przyszła kolej na solo RMa. Później już długo żadnej dłuższej przerwy, siedem kolejnych piosenek przeplatanych jedynie krótkimi momentami wypełnionymi bieganiną i pośpiesznymi zmianami strojów oraz krótkimi speechami, których do przerw nie zaliczał, bo cały czas byli wystawieni na widok fanów. Występ V, chwila na scenie, potem kończące solowe single Yoongiego i Jina. Występ z resztą vocal line z „The truth untold", podczas którego znów przez chwilę myślał o niej. Przerwa na „Outro:Tear". Potem „Mic drop", chwila na speech i wreszcie ostatnie trzy piosenki. Koniec koncertu, kurtyna opada, a wraz z nią wszystkie emocje, które wyzwalały w nim występy. Marionetka scenicznego idola na chwilę została odwieszona na haczyk i miała zaczekać do następnego momentu, aż znów będzie potrzebna. Park Jimin wraz ze swoimi przyjaciółmi powędrował za kulisy, by wreszcie odpocząć.
Następnie ta gorsza część – czekanie, podczas którego już znów myślał o tym, by ją znów zobaczyć. Nie mógł wymusić jednak przecież na kolegach z zespołu, by po tym wszystkim nie odpoczęli odrobinę i nie zregenerowali sił posiłkiem. Wszyscy byli tak samo zmęczeni. Mieli tylko jeden samochód, więc nie mógł pojechać też od razu sam, bez reszty chłopaków. Mógł jedynie wykorzystać okazję do tego, żeby do niej napisać kilka wiadomości. Wszystko poszło jednak jakoś szybciej i w samochodzie siedzieli wcześniej niż zazwyczaj. Nie pytał, czy byli tak zmęczeni, że chcieli już po prostu wracać do hotelu, czy pospieszyli się ze wszystkim specjalnie dla niego. Dał znać Pauli, że już jechali, zaraz po tym jak ruszyli spod Areny Mercedes-Benz. Nastroje były nie najweselsze, choć koncert należał do udanych. Styl życia i podróże, dawał im się trochę we znaki. Jungkook wciąż nie wrócił do pełni sprawności po swojej kontuzji, a Hoseok wciąż walczył z tym, żeby się nie przeziębić doszczętnie. Poza tym również Tae zaczął narzekać na swój stan zdrowia. Wszystko to były czarne chmury, które wisiały nad nimi nieubłaganie, a brakowało im małego przystanku, pod którym mogliby się schować na wypadek ulewy i zmuszeni byli do bezradnego patrzenia w górę i proszenia, by deszcz jednak nie spadł. Martwił się o swoich braci z wyboru, bo oprócz rodziny byli mu przecież najbliższymi osobami na świecie. Poza tym gdyby Hoseoka i Tae rozłożyła choroba, a kontuzja Jungkooka znów utrudniła mu występ – jak mieliby wystąpić we czterech na koncercie? Jeśli zabrakło jednego członka już pojawiała się trudność, a aż trzech? Nie byliby w stanie zapełnić takiej luki. Nikt z pozostałych jednak tego nie mówił, by dodatkowo już nikogo nie martwić i nie dokładać mu stresu. Wszyscy i tak wiedzieli, że sytuacja mogła zmienić się w naprawdę trudną. Jedyne więc na co się zdobywali to klepanie po kolanach i mówienie bez pokrycia, że wszystko będzie dobrze oraz żeby się nie przejmować. W końcu od ostatnich europejskich koncertów dzielił ich jeszcze dodatkowy dzień. Dbać o siebie i nie zamartwiać się niepotrzebnie. Dobre myśli i nastawienie przyciągały dobre wydarzenia.
Wysiedli i dostali się wreszcie do hotelu. Nie zastanawiał się specjalnie nad własnym zmęczeniem, a skupił na tym, by jak najszybciej doprowadzić się do porządku i ponownie opuścić swój pokój. Zaraz po wejściu do niego, udał się prosto pod prysznic, nie biorąc nawet żadnych ubrań na zmianę. Po tak intensywnym wysiłku potrzebował poświęcić sobie dłuższą chwilę w łazience i to w niej spędził większość czasu, doprowadzając do względnego porządku swoje ciało włącznie z włosami, które dokładnie umył. Kiedy wyszedł wreszcie owinięty jedynie ręcznikiem w pasie, jego miejsce zajął Tae, a on w tym czasie zerknął na swój telefon. Na jego poprzednią wiadomość o tym, że był już w hotelu i się postara się ogarnąć w możliwie krótkim czasie, odpisała, żeby szykował się bez pośpiechu. Na pewne rzeczy nic poradzić nie mógł, na przykład to, że zmycie z siebie całego potu, który pokrył go po koncercie zajmowało dość dużo czasu, ale inne rzeczy mógł już przyspieszyć. Wybrał jedne z pierwszych ubrań, które rzuciły mu się w oczy – zwykłe dżinsy i biały T-shirt, który wsadził w spodnie tuż przed tym, jak zapiął pasek. Mokre włosy zaczesał po prostu do tyłu, by mu nie przeszkadzały. Wrócił się jeszcze do łazienki, zastukawszy wcześniej do drzwi, bo przypomniał sobie o wisiorku, który tam zostawił, a przy okazji zabrał również swój zegarek, który włożył na nadgarstek. Wychodząc z nagrzanego i dusznego od pary pomieszczenia, zapytał jeszcze przyjaciela, czy czegoś nie potrzebował, a gdy po krótkiej wymianie zdań ustalili, że gdyby jednak zmienił zdanie i coś byłoby mu niezbędne, miał bezwzględnie do niego zadzwonić. Postanowił i tak zapukać do pokoju obok, żeby poprosić kogoś jeszcze o zajrzenie do Tae za jakiś czas. Sam miał zamiar do niego napisać albo zadzwonić, tak na wszelki wypadek. Mówił, że czuł się , ale nie był pewien, czy nie chciał go jedynie nie martwić.
Wysłał Pauli wiadomość, że za chwilę u niej będzie, spryskał się na wyjście perfumami, a potem wyszedł z pokoju, chowając do tylnej kieszeni spodni kartę-klucz oraz telefon. Tak jak wcześniej zaplanował zajrzał jeszcze do pokoju obok i przekazał Jinowi, żeby za jakiś czas zerknął, jak się miał Tae, a potem skierował się już prosto do windy. Wcisnął odpowiedni guzik i zjechał kilka pięter w dół, przeglądając się jeszcze w lusterku, które było w środku.
Jego zmęczenie zelżało już po prysznicu, a teraz kiedy myślał o tym, że wreszcie nadszedł koniec dnia i mógł poświęcić ostatnie godziny na to, by być z Paulą, odczuwał je w jeszcze mniejszym stopniu. Może i widział ją ledwie wczoraj, a przedwczorajszy i jeszcze wcześniejszy dzień również spędzili razem, ale wiedział, że te kilka dni były tylko kroplą w morzu czasu. Nie chciał go marnować, szczególnie, że nie mieli możliwości spotykać się tak często ze względu na odległość. Postanowił sobie wykorzystać tyle czasu, ile tylko mógł i poświęcić go właśnie na nią. Stąd wzięła się propozycja przedłużenia jej pobytu za granicą. Najchętniej wziąłby ją jeszcze do Paryża, ale podejrzewał, że na to już by się nie zgodziła. Miała swoje życie i był w stanie się z tym pogodzić na tyle, by zrozumieć dlaczego się opierała tak samo jak to, dlaczego buntowała się przeciwko temu, by wydawał na nią pieniądze – nawet jeśli on nie widział w tym najmniejszego problemu przy swoich możliwościach finansowych. Musiał się pogodzić z tym, że to był ich ostatni wieczór. Mimo porannych lotów chciał tę noc wykorzystać do pełni i wyczekać nawet do białego rana, by dopiero wtedy się położyć spać z poczuciem wykorzystania jak największej ilości czasu. Chciał mieć jak najwięcej wspólnych wspomnień, by potem jakoś łatwiej znosić udrękę rozłąki. Kiedy zaproponował jej, żeby przyleciała się z nim spotkać, odczuwał właśnie ją i aż nosiło go na myśl, by móc zobaczyć się z nią twarzą w twarz, móc normalnie porozmawiać, dotknąć ją, poczuć. Ta potrzeba była nie do zwalczenia. Nie potrafił się powstrzymać, by nie doprowadzić do tej nieco ryzykownej schadzki, skoro mieli być już tak blisko siebie. Spotkanie z nią udowodniło mu tylko, że był w niej naprawdę zakochany. Nie zauroczony, nie zadurzony, ale właśnie zakochany. I właśnie z tego względu pozwalał sobie na ten egoizm przez ostatnie dni, koncentrując się głównie na niej.
Drzwi windy otworzyły się wreszcie i pewnym krokiem ruszył przez korytarz. Wiedział gdzie miał się kierować, bo pamiętał wszystko dobrze po tym, jak ją poprzedniego dnia odprowadzał pod pokój. W końcu znalazł odpowiednie trzy złote cyfry na jasnych drzwiach i zastukał w drewno. Zanim się otworzyły zdążył zrobić cztery spokojne wdechy i trzy wydechy. Jeszcze zanim odszukał jej ciemne duże oczy, jego twarz ozdobił uśmiech.
***
To tyle na dziś ^^
Do zobaczenia w niedzielę!
CZYTASZ
DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]
FanfictionOn: Park Jimin, członek najpopularniejszego na świecie zespołu kpopowego. Napisał urzeczony głosem dziewczyny z nagrania. Ona: Paula, studentka koreanistyki. Nie ma pojęcia, że osobą, z którą nawiązała relację przez internet, jest sam Park Jimin. On...