Od rana miała poczucie, że był to ostatni dzień w jej życiu. Najpierw lot samolotem, trzeci w jej życiu, a tak samo przerażający dla niej jak ten poprzedni. Nie wiedziała, jakim cudem Helena mogła mówić, że dla niej była to „normalka". Ją na samą myśl tak samo paraliżował strach, jak przy pierwszym locie i nie wierzyła w to, że kiedykolwiek mogłaby się do tego przyzwyczaić. Może nie dostawała napadów paniki, ale przy starcie i lądowaniu wolała trzymać kogoś za dłoń i z wielką podejrzliwością reagowała na najmniejsze drgnięcie. Co swoją drogą nie wróżyło dobrze, jej potencjalnym wizytom w Korei.
Lot może i przeżyła i razem z Heleną udało jej się złapać taksówkę i dostać się do hotelu, ale tam z kolei niemalże dostała zawału. Przeczuwała kłopoty już w momencie, w którym oglądała hotel w internecie i potwierdziło się to, kiedy oświadczono jej, że wynajęto jej apartament. Po wejściu doznała takiego szoku, że niemalże zemdlała. Zdołała zadzwonić po Helenę, a potem napisać do Jimina, ale kosztowało ją to naprawdę wiele, by nie oszaleć. Przestrzenie w pomieszczeniach były tak ogromne, że Helena mogłaby się do niej przeprowadzić i nie narzekałyby na siebie – nawet gdyby spały w jednym łóżku, nie przeszkadzałyby w nim sobie ani trochę. A gdyby tak było, któraś z nich mogłaby zająć na przykład wannę. Bała się pytać, ile on płacił za ten pokój, bo naprawdę mogłaby niechcący umrzeć. Na pewno jednak były to niemałe pieniądze. Jednak nawet wtedy, kiedy jeszcze była oszołomiona rozmiarami i ekskluzywnością miejsca, nie mogła nie docenić jego wspaniałości, bo oprócz tego, że było ogromne, było jeszcze pięknie wystrojone i po prostu zachwycające. Kolorystyka była bardzo stonowana, co sprawiało, że przynajmniej tym apartament nie przytłaczał i nawet nieco odejmowało temu, jak bardzo był wielki i sprawiało, że nawet ozdoby nie odznaczały się w tak dużym stopniu, a raczej wtapiały i komponowały z resztą pokoju. Właściwie miała pewność, że po jednym dniu była skłonna się przyzwyczaić do widoku tego miejsca i stanie się ono dla niej niesamowicie wygodne, a potem pewnie trudno będzie jej się przyzwyczaić z powrotem do małego mieszkanka... Ale póki co wciąż była pod wrażeniem. Jak jednak miała nie być skoro w łóżku zmieściłoby się pięć osób takich jak ona, za oknem miała widok na urocze amsterdamskie uliczki i kamieniczki, a w łazience miała podest i opcję podświetlenia tylko świateł pod wanną i nad lustrem, które wprowadzały romantyczny nastrój?
Helena stwierdziła, że dobrym pomysłem było pójście gdzieś, zanim ona musiała się szykować, więc wyjątkowo wczesny obiad zjadły na mieście. Wolała zbytnio nie eksperymentować, żeby jej żołądek nie płatał jej później figli, ale z drugiej strony stres wzmagał jej głód, więc z ogromu interesujących potraw wybrała gulasz wołowy z grochem, selerem, cebulą i porem, nazywany snert, a do tego kibbeling, czyli szaszłyki z ryby w cieście. Choć miała wielką ochotę na kawę albo energetyka, postanowiła naprawdę darować sobie przyjemność i nie ryzykować, więc zadowoliła się herbatą. W drodze kupiły sobie jeszcze ciastka na wynos, które z resztą zjadły podczas jej przygotowań.
Podczas przygotowań powtórzyła chyba ze sto razy, że to był jakiś sen i że nie wierzyła w to, że naprawdę szła na koncert i że miała wreszcie poznać Jimina. Nawet jeśli ich relacja wykraczała poza przyjacielską, a on nawet wprost powiedział jej, że uznawał ją za swoją dziewczynę, choć poza tym już nigdy żadne z nich tego nie potwierdziło, to wciąż były tylko internetowe rozmowy i dawały poczucie pewnego odrealnienia. Widzenie kogoś tylko na małym lub nieco większym ekranie to jednak nie to samo, co widywanie kogoś. Nawet jeśli to była całkowicie realna osoba, to można było się jednak poczuć jak podczas rozmowy z jakąś apką, tylko znacznie bardziej rzeczywistą niż kiedykolwiek. Szczególnie, kiedy miało się przed sobą kogoś sławnego. Bo nawet jak zdawała sobie sprawę z tego, że był żywym człowiekiem to jednak nie miała szans umówić się z nim z dnia na dzień i spotkać, kiedy tylko miała ochotę. Ich relacja dotychczas zamknięta była w elektronicznych urządzeniach, a przy okazji cechowała ją tęsknota i pragnienie bycia ze sobą blisko choć na chwilę i bolesna świadomość tego, że nie było to tak możliwe, jak by chcieli.
CZYTASZ
DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]
FanfictionOn: Park Jimin, członek najpopularniejszego na świecie zespołu kpopowego. Napisał urzeczony głosem dziewczyny z nagrania. Ona: Paula, studentka koreanistyki. Nie ma pojęcia, że osobą, z którą nawiązała relację przez internet, jest sam Park Jimin. On...