Jimin się nie odzywał. Zebrały się z Heleną do domu trochę po trzeciej, nie tylko dlatego, że ona chciała z nim porozmawiać, bo Helenie było to właściwie na rękę. Dojeżdżając do domu wysłała mu wiadomość, że jest już wolna i gdyby chciał, mogą porozmawiać. Po pół godzinie wysłała mu kolejną, w której przeprosiła, że wcześniej tak nagle urwała i wyraziła nadzieję na to, że się nie gniewał za to. On jednak nie odzywał się kolejną godzinę. Tłumaczyła sobie, że może nadal był w wytwórni i koncentrował się na ćwiczeniach przed koncertami, a jeśli nie to mógł przecież siedzieć z chłopakami w pomieszczeniu i nie pilnować telefonu. To nie było wcale nic niezwykłego. Lecz zasiane w niej rano ziarenko niepokoju zdążyło zapuścić już korzenie, a nawet wystawiło łodyżkę nad urodzajną glebę jej ostatnio dość starganego serca. A w tym czasie podlewały je niespokojne myśli, które pojawiały się niechcianie w jej głowie i nie dawały jej spokoju, więc łodyżka pięła się coraz wyżej i coraz dłuższa i zaczynały się na niej pojawiać pierwsze listki. Miała nadzieję, ze jeszcze zanim pączki kwietne zaczną rozkładać swoje płatki lub co gorsza pojawią się pierwsze owoce tej rośliny, Jimin się jednak do niej odezwie.
Przez jakiś czas zajmowała głowę oglądaniem telewizji razem z Heleną. Kiedy jednak zauważyła, że kuzynka przysnęła na siedząco, wyłączyła urządzenie, namówiła ją na drzemkę w wygodniejszej pozycji, przyniosła jej kocyk, którym ją potem okryła i zamknęła się u siebie. Jakiś czas siedziała, ściskając Jolie w ramionach i gładząc ją po grzbiecie. Wygodnickiemu zwierzakowi było w to graj. Również przysnął, wtulony w nią. Kiedy tylko jednak spróbowała odłożyć kotkę na pościel obok siebie, żeby wygodniej jej było przeglądać telefon, ta zrezygnowała z drzemki. Porzuciła więc nie wnoszące do jej życia nawet krztyny pozytywnej energii wiadomości dotyczące wygłoszonych na antenie stacji radiowej przeprosin rodziców Choi Eun Ji, na rzecz zabawy z nią i tarzania się po łóżku.
Zwisała właśnie głową w dół, machając wędką dla kota po podłodze i w powietrzu, kiedy lecące z telefonu „Mohae" z najnowszego albumu Monsta X, przerwały wibracje. Podniosła się do siadu i odszukała wzrokiem telefon, który zsuwał się właśnie z poduszki. Chwyciła go i przesunęła palcem po ekranie. Zobaczyła swojego chłopaka, maszerującego korytarzem dormu, jak zakładała ze swojej znajomości ścian w ich domu. Akurat miał przy ustach szklankę z mlekiem.
- Hej, księżniczko – powiedział na powitanie i uśmiechnął się lekko. Potem oblizał górną wargę, chyba po to, żeby pozbyć się ewentualnych śladów po napoju. – Niedawno wróciliśmy i jedliśmy kolację. Zostawiłem telefon w kurtce.
- Tak myślałam – odrzekła i uśmiechnęła się lekko. Obrzucił ją osobliwym spojrzeniem i uniósł lekko brew.
- Spałaś? – zapytał. Zdziwiła się trochę jego pytaniem, ale zaraz pomyślała o tym, że jej włosy musiały być w nieładzie. Sięgnęła do nich ręką i przeczesała je, układając delikatnymi ruchami.
- Nie, bawiłam się z Jolie – odpowiedziała ze śmiechem. Uśmiechnął się i skinął głową z pogodnym wyrazem twarzy. Najwyraźniej miał lepszy humor niż wcześniej. Wszedł wreszcie do swojego pokoju i drzwi za nim zamknęły się, puszczone przez niego swobodnie. Wzięła głębszy oddech i zebrała w sobie. – Opowiesz mi coś więcej o swoim pomyśle? Czemu chcesz się spotkać z jej rodzicami?
- Mam poczucie, że mi to potrzebne. Żeby mieć spokój – odrzekł z poważniejszą miną. Przekrzywiła głowę.
- Tobie potrzebne... Nie im, tak? – zapytała, nadal trochę nieufnie podchodząc do całości. Uniósł brwi, a jego twarz ściągnęła się ledwie dostrzegalnie, lecz na tyle, by można było dostrzec różnicę. Milczał nieco za długo, przeciągnąwszy tę chwilę o odstawienie szklanki na szafkę.
CZYTASZ
DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]
FanfictionOn: Park Jimin, członek najpopularniejszego na świecie zespołu kpopowego. Napisał urzeczony głosem dziewczyny z nagrania. Ona: Paula, studentka koreanistyki. Nie ma pojęcia, że osobą, z którą nawiązała relację przez internet, jest sam Park Jimin. On...