~71~

758 50 6
                                    

- Myślę, że powinnaś wziąć coś fancy. Wiesz, gdyby chciał cię zabrać do restauracji albo coś podobnego – stwierdziła Helena rozłożona na jej łóżku niczym Kleopatra oczekująca na swojego Marka Antoniusza. Choć może bardziej odpowiadało porównanie jej do jakiejś greckiej bogini, na przykład Hery lub Afrodyty. Choć egipska królowa uchodziła za najpiękniejszą kobietę w swoich czasach, więc w przypadku Heleny także pasowała. Przynajmniej w jej mniemaniu.

Kuzynka rzuciła jej powłóczyste spojrzenie, które zdecydowanie mogłoby zniewolić niejednego mężczyznę, co z kolei przywiodło jej na myśl starożytną imienniczkę, która stała się przyczyną wojny trojańskiej.

- Albo gdyby chciał przedstawić cię rodzicom – uniosła brwi i uśmiechnęła się półgębkiem. Jej mimika i słowa sprawiły, że przyjrzała się jej podejrzliwie, starając się przeskanować jej myśli na podstawie zachowania. Ściągnęła przy tym brwi i wykrzywiła zaciśnięte usta. Wpatrywała się w kuzynkę dłuższą chwilę, oceniając możliwość tego, że była w kolejnym spisku z jej chłopakiem.

- Znowu dogadaliście się z Jiminem za moimi plecami? – zapytała wreszcie wprost, zmrużywszy oczy, a następnie wróciła do składania swetra, który wybrała już jako jedną z rzeczy zabieranych ze sobą w podróż. Helena zaśmiała się i pokręciła głową. Długie włosy zafalowały jej przy tym niczym tonące w mroku fale morskie.

- Nie tym razem, kochana – oświadczyła i wyszczerzyła do niej zęby, kiedy spojrzała ponownie w jej stronę. Nadal jej nie ufała. Ostatnio niczego się nie domyśliła, ale tylko dlatego, że potencjalna zmowa nie przeszła jej przez myśl. Teraz była jednak bardziej podejrzliwa.

- I tak ci nie wierzę. Już raz wykorzystaliście moją niewinność – uniosła brwi i umieściła sweter w walizce. Był pierwszą rzeczą, która się tam znalazła. Do Korei leciała dopiero pojutrze, ale nie potrafiła usiedzieć na miejscu i wolała być wcześniej przygotowana.

- Serio! Nie rozmawiałam z nim od czasu, jak prawie wyzionęłaś ducha! – zapewniła ją Helena, wciąż cała roześmiana, co nie budziło w niej ani krzty zaufania więcej. Westchnęła.

Nie mieściło jej się to w głowie, że dwudziestego  trzeciego grudnia o tej porze będzie już dawno w Seulu. A nawet konkretniej, w apartamencie Jimina. Z lotniska miała ją odebrać osoba pracująca dla wytwórni, która miała dostarczyć ją na miejsce. Musiała przyznać, że się denerwowała. Bezpośredni kontakt ze światem Jimina był według niej dość ryzykowny, a nawet jeśli nie to z pewnością bardzo stresujący. Może nieco przesadzała, ale podobnie czuć się mogła chociażby Kate Middleton ze świadomością pierwszych odwiedzin u rodziny królewskiej. Jak ta kobieta to przeżyła?

A jeśli Jimin chciał naprawdę zabrać ją do swoich rodziców? Nic o tym nie wspominał w ich rozmowach, ale na każde jej pytanie o plany na tych kilka dni odpowiadał przecież „Zobaczysz, jak przylecisz" i „Nie psuj sobie niespodzianki", więc nic to nie znaczyło, że nie zająknął się o tym słowem. Nie znali się chyba jednak tak dobrze, żeby przy pierwszej wizycie w Korei, zaplanował przedstawiać ją rodzinie. Choć czy istniała jakakolwiek granica czasowa takich rzeczy? Czy gdyby zjawił się u niej, nie czułaby potrzeby albo chociaż obowiązku przedstawienia go rodzinie? Cóż, w tym przypadku wyglądało to nieco inaczej i chyba nie byłoby niczym dziwnym, gdyby sobie darowała, ale może to kwestia tego, że patrzyła na wszystko nieco inaczej? Już niemal miesiąc temu stwierdziła, że była kobietą bez serca, a Jimin miał go zdecydowanie więcej. Co jeśli naprawdę podjął decyzję, że wywiezie ją do swojego rodzinnego Pusanu i postawi w progu swojego domu, żeby poznała się z jego rodziną? Dwudziesty czwarty grudnia był w końcu nie tylko datą, w którą porządny Koreańczyk dbał o swój związek, ale także taką, którą spędzało się z bliskimi. Czy była na to gotowa? Zdecydowanie potrzebowała do tego mentalnego przygotowania! I niczego nie kupiła dla jego rodziców!

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz