~26~

2.5K 87 3
                                    

Nie miała pojęcia, gdzie dokładnie się kierowali, domyślając się jedynie, że będzie to albo parking albo ulica, gdzie miał czekać samochód. Początkowo po wyjściu maszerowali wąskimi korytarzami, gdzie wciąż kręcili się ludzie. Przyglądali im się, a ona miała poczucie, że wolałaby się zapaść pod ziemię. Nawet gdy nie rozglądała się na boki, odczuwała palące uczucie bycia w centrum zainteresowania, które wcale ją nie dziwiło, bo przecież nie dość, że szła obok Jimina, to jeszcze do tego on trzymał ją za rękę. Właśnie ta ostatnia rzecz była przerażająca jeszcze bardziej niż te spojrzenia. Bo przecież samo spotkanie z nim było mrzonką, o której wiele dziewczyn mogło sobie tylko pomarzyć i na myśl o której dziewczyny te skręcało podczas leżenia nocą w łóżku. Takich szczęściar wśród fanek nie było wcale znowu tak wiele. A ona nie dość, że miała okazję spotkać się z nim na żywo, to jeszcze szła, trzymana przez niego za rękę. To może wcale nie powinno jej tak dziwić, bo przecież rozmawiali ze sobą tyle czasu i przywykła do tego, że był Parkiem Jiminem – ale tego wieczoru odkryła, że przyzwyczajona była do tego jedynie na odległość, a nie wtedy, gdy byli obok siebie. Gdyby nie jego mocny uścisk na jej palcach, z pewnością z przerażenia zabrałaby dłoń, bo trzymanie go w ten sposób wydawało jej się świętokradztwem albo trzymaniem dłoni w ogniu. W sumie trochę tak było, bo jego dłoń okazała się naprawdę gorąca. Jej wnętrze było miękkie i przypominało poduszeczkę, ale uścisk miał mocny i zdecydowany.

By jakoś przeżyć ich marsz, wpatrywała się w ich splecione dłonie i nie mogła uwierzyć, że ta ręka naprawdę do niego należała. Do idola, który był bożyszczem dziewczyn na całym świecie. Do piosenkarza, którego koncert oglądała tego wieczoru wraz z innymi Army. Do chłopaka, z którym przez ostatnie kilka miesięcy zdołała nawiązać bliższą relację, niż z którymkolwiek innym, jaki pojawił się w jej życiu, a który jednocześnie był zbyt daleko, żeby się z nią spotkać. Jeszcze do wczoraj był zbyt daleko... Ale to była jego ręka. Gdy podniosła wzrok, widziała jego twarz z profilu. Tę samą, którą widywała na zdjęciach i na ekranie swojego telefonu. Nawet gdy patrzyła tylko na tę dłoń potrafiła ją poznać. Widywała ją przecież z daleka, te palce i pierścienie.

W końcu dotarli, tak jak się spodziewała na parking, gdzie byli już sami i zaczął prowadzić ją pomiędzy rzędami samochodów. Świeże powietrze było cucące i chłodne w porównaniu z jej gorącymi policzkami, co naprawdę ją orzeźwiało i rozbudzało. Mogłaby pomyśleć, że wewnątrz budynku było tak gorąco, ale wiedziała, że to kwestia tego, że to ona była tak mocno rozpalona przez ostatnie chwile – niestety nie z przyjemnych przyczyn.

- Przepraszam, że tak pędzimy, ale myślałem, że będziemy mieli trochę więcej czasu – powiedział Jimin. Spojrzała na niego i pokręciła głową, gdy dostrzegła, że na nią zerkał.

- Nic się przecież nie stało – odpowiedziała, bo taka była prawda. W końcu czy coś takiego się stało? Porozmawiali chwilę, zanim postanowił ją w pośpiechu wyciągnąć ze środka i wpakować do samochodu, by wywieźć w nieznane miejsce. Nadal byli razem i zapowiadało się, że dalszą część tej nocy tak będzie, choć nie wiedziała do której, a więc nie zostawiał jej i nie wystawiał.

- Planowałem to inaczej – przyznał, a w jego głosie słyszała nuty niezadowolenia. – Nie zdążyłem nawet poczęstować cię tortem i w sumie cały czas staliśmy, zamiast spokojnie usiąść...

- Ale teraz chyba będziemy siedzieć? Nie będziemy jechali chyba na stojąco? – zapytała. Spojrzał na nią zdziwiony, a potem parsknął śmiechem. Wzruszyła ramionami, posławszy mu uśmiech. Nie chciała, żeby się przejmował, chociaż w sumie go rozumiała. Ona też nadal miała wiele wątpliwości i trudno jej się podejmowało decyzje. Nawet w taksówce miała napad paniki.

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz