~31~

1.6K 65 2
                                    

Absolutne szaleństwo. To, co aktualnie robiła, było totalnym, całkowitym, niezaprzeczalnym szaleństwem. Jakim cudem ona się w ogóle na to zgodziła? Czynników było doprawdy niewiele, bo ograniczały się do namów Heleny, wieczornej rozmowy z Jiminem i własnego pragnienia, by spędzić większą ilość czasu z ukochanym, ale i tak trudno było jej wybrać głównego winnego. Wina dzieliła się na trzy. Tak właśnie zadecydowała, wpatrując się w chmury za oknem, które ledwie co zaczęły się pojawiać na równi z samolotem.

Wzięła głęboki oddech, który z założenia miał ją nieco uspokoić, a potem łyk wody w tym samym celu. Starała się nie myśleć o tym, jak wysoko się znajdowała, ani co by było, gdyby samolot nagle uległ awarii i zaczął spadać w dół. Również o tym, że formalnie była sama, nawet jeśli na pokładzie był też bliski jej mężczyzna wraz ze swoimi przyjaciółmi. W takich sytuacjach lepiej było nie myśleć na temat własnej, samotnej śmierci, choćby po to żeby nie przyciągać nieszczęścia. Zamknęła oczy, by zapanować przynajmniej odrobinę nad swoimi katastrofalnymi wizjami. Atak paniki raczej jej nie groził, ale nawet krótki lot z kołaczącym sercem zdecydowanie nie był najzdrowszą formą spędzania czasu. Ale jak miała się uspokoić, jeśli po nieco stresującym locie, czekała ją podróż taksówką do hotelu w nieznanym mieście, a potem kolejny dzień w towarzystwie Jimina, nieplanowany do popołudnia poprzedniego dnia? Żadna z tych rzeczy planowana nie była. Powinna, owszem, być w samolocie, ale zmierzającym do Polski, a nie do Berlina. A potem przygotowywać się do następnego dnia, który miała spędzić na uczelni. Nie pojawi się na pierwszym seminarium z promotorem... Cóż za szczęście, że istniało coś takiego jak kontakt mejlowy. Dzięki temu będzie mogła spać spokojnie zarówno tej nocy, jak i następnej, która chyba była nawet ważniejsza, bo za dwa dni wreszcie miała wrócić do domu i powinna jednak być wypoczęta. Spokojnie będzie też mogła spotykać się z Jiminem jeszcze odrobinę dłużej. Chociaż przy nim i tak zapominała o całym świecie, więc co za różnica.

Żeby zająć czymś myśli, zajęła się swoim telefonem. Zerknęła na twittera i dostrzegła powiadomienia z oficjalnego konta BTS. Przeszła na nie i przejrzała ostatnie posty, które standardowo polubiła, uśmiechając się na widok zdjęć, na których był Tae. Mogła z całą pewnością powiedzieć, że to z nim złapała poprzedniego dnia najlepszy kontakt, co nawet ją cieszyło, choć nie wyjaśniało tajemnicy tego, kto był jej prawdziwym biasem. Przeglądała inne tweety, które jej się wyświetlały, kiedy telefon w jej ręce zawibrował i zobaczyła powiadomienie o wiadomości od Jimina.

Jimin: Jak podróż? Wszystko w porządku?

Paula: Siedzę w samolocie, jeśli martwisz się, że nie wsiadłam. Jakoś się trzymam, chociaż pierwszy raz lecę sama. Tak jakby.

Jimin: Jakbyś się bardzo bała, przybędę z odsieczą i potrzymam Cię za rękę ;-]

Przez chwilę zastanawiała się, co wolałby przeczytać w wiadomości od niej. Wezwanie na pomoc, by móc wykazać się rycerstwem, czy może jednak cokolwiek innego, bardziej kreatywnego, a może z przekąsem. Odpowiedź wydawała się całkiem oczywista, ale nie wiedziała, czy cokolwiek z tego było w tamtej chwili w jej stylu. 

Paula: Póki co siedź na swoim miejscu spokojnie i rozkoszuj się podróżą, a ja postaram się być dzielna i nie sprawiać nikomu kłopotu.

Jimin: Skoro tak twierdzisz...

Paula: Czyli jednak wolałbyś zaproszenie..? Ale obawiam się, że nie ma obok mnie żadnego wolnego miejsca, więc plan spala na panewce...

Jimin: Mógłbym wziąć Cię na kolana i po sprawie...

Westchnęła z rozbawieniem i pokręciła lekko głową. Czy parę tygodni wcześniej był już takim flirciarzem, jakim jej się teraz przedstawiał? Trudno jej był ocenić, chociaż ich relacja już podczas wakacji stała się nieco pikantniejsza więc pewnie tak. A co jeśli on to miał w naturze i tak mu już zostanie? Ale czy to było coś złego?

DESPITE THE DISTANCE/ PARK JIMIN [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz