Cz. 3

526 15 0
                                    

POW Miłosz: Jechaliśmy z Natalią w milczeniu, ale widziałem że się boi, że coś się stało. W dłoniach  kurczowo trzymała telefon, jak by czekała na jakąś mega ważną wiadomość, co chwilę stłukła paznokciami w ekran wyświetlacza. 
- Co się stało? - W końcu nie wytrzymałem i zapytałem - Jesteś bardzo zdenerwowana, na komendzie ten telefon, kompletnie Cię rozbił - Spojrzałem na nią, dopiero teraz dostrzegłem ten strach w jej oczach, łzy z którymi usiłowała walczyć. Chciała już coś powiedzieć, ale akurat zatrzymałem auto pod jej blokiem. 
- Dziękuje - Rzuciła gdzieś w eter i wypadła jak burza, sam nie wiem czemu, ale zaciągnąłem hamulec i pognałem za nią. Dogoniłem ją gdzieś na pierwszym piętrze złapałem jej dłoń, ona chyba lekko się przestraszyła, ale już po chwili patrzyła mi w oczy. Nie powiedziała nic tylko rzuciła się dalej biegiem po schodach, ciągnąc mnie za sobą. Robiła to chyba całkiem nieświadomie.
- Dobrze, że już jesteś - W drzwiach przywitała nas jakaś kobieta, zdziwiła się moim widokiem, ale bez słowa zamknęła za mną  drzwi. Natalia od razu pobiegła do jednego pokoju, paliła się tam maleńka lampka. Ruszyłem za nią, ona już klęczała przy malutkim łóżeczku i głaskała po główce dziewczynkę, w pierwszej chwili nie wiedziałem kim jest ta mała dopiero po chwili mnie oświeciło. W końcu nigdy nie poznałem Julki, chyba nikt jej nie znał co najwyżej słyszał, no może poza Aśka. Mała coś majaczyła, z daleka było widać, że ma gorączkę - Próbowałam jakoś zbić, ale nic nie pomaga. Tylko rośnie. Teraz ma 40 stopni - Kobieta była przerażona, nie bardziej niż Natalia, która szeptała tylko coś do małej.
- Pogotowie, telefon - Powiedziała jak by otrząsając się z szoku, mimo to było widać, że strach odbiera jej trzeźwość myślenia. Nie myśląc długo ruszyłem przez pokój w stronę łóżeczka.
- Doskonale wiesz, że nie przyjadą. A nawet jeśli zajmie im to cholernie dużo czasu - Zabrałem jej telefon - Bierz dokumenty - Niemal jej rozkazałem, a ona patrzyła na mnie zszokowana -  Natalia dokumenty ! Już ! - Dopiero kiedy na nią krzyknąłem ona oprzytomniała i wybiegła z pokoju - Cześć księżniczko - Uśmiechnąłem się do małej, w pierwszej chwili chyba się mnie przestraszyła - Nie bój się - Jedną ręką złapałem koc, który leżał obok, drugą pogłaskałem ją po główce. Była cała rozpalona - Chodź przejdziemy delikatnie na kocyk. Pomalutku - Ona dopiero kiedy spojrzała na mnie to jak by jakaś bariera między nami pękła. Kiwnęła główką na tak i z moją pomocą przeszła na koc. Otuliłem ją szczelnie i wziąłem na ręce szeptając - Nie bój się księżniczko - Czułem jak przytula się do mnie, jak by chciała być bezpieczna, ale czułem że nie ma już siły walczyć z gorączką. Widziałem to zdziwienie w oczach Natalii, kiedy wychodziłem z małą na rękach. Wolną ręką rzuciłem jej kluczyki do auta -  Łap - Ona machinalnie złapała, po czym wybiegliśmy z domu w kompletniej ciszy. 
Cała drogę Natalia głaskała ją po główce, szeptając coś nie słyszałem dokładnie co. Chciałem skupić się na drodze, pojechać najkrótszą drogą.  W szpitalu byliśmy po jakiś 10 minutach, parkowałem z piskiem opon, mała była półprzytomna mówiła tylko "mama" i tak w kółko.  Otworzyłem tylnie drzwi, szybko zabrałem Julkę z kolan Natali i ruszyłem z stronę izby, Natalia biegła za mną. W mgnieniu oka znalazły się przy nas pielęgniarki, jedna z nich kazała położyć małą na łóżku. Kiedy kładłem ją taką bezbronną czułem się tak... nawet nie wiem jak to nazwać, Natali cały czas gładziła ją po główce. Nagle mała swoją mała rączką złapała moją dłoń i nie chciała jej puścić.  Nikt na to nie zareagował, tylko ruszyły. Dopiero po chwili Natalia spojrzała na mnie, nie widziałem jej tak przerażonej nigdy. 
- Bardzo proszę niech jeden z Państwa zostanie - Odezwała się pielęgniarka kiedy byliśmy pod jedną z sali. Delikatnie wyjąłem jej rączkę ze swojej, ona bezwładnie opadła na łóżko. Po chwili drzwi się zamknęły. Sam nie wiem ile dokładnie tak stałem pod salą kiedy nagle wyszła Natalia. Widać, że płakała że cholernie bała się o mała.
- Miłosz.Co.Ty.Tu - Wydukała z trudem powstrzymując łzy.
- Co z nią ? Co z Julka ? Lekarz już coś wie ? - Zalałem ja morzem pytań, kompletnie ignorując jej pytanie.
- Zaraz.zaraz wszystko będzie wiadomo. Ona jest cały czas nie przytomna. Tak cholernie się boję - Widziałem, że starała się nie rozkleić.
- Jest w dobrych rękach - Lekko się do niej uśmiechnąłem chodź sam w środku się bałem. Chciałem coś dodać, ale akurat wyszedł lekarz.
- Tak jak myśleliśmy. Julka ma zapalenie płuc - Nie musiałem tego widzieć czułem jak Natalia głośno nabiera głośno powietrza - Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć czemu tak szybko nastąpiło, aż takie pogorszenie stanu zdrowia. Musimy zrobić dodatkowe badania. Zdążyli Państwo w ostatniej chwili, jeszcze parę minut i... - Natalia zamarła, zasłoniła ręką usta. Ja czułem jak robi mi się gorąco - Niech mąż pojedzie po rzeczy. A pani zostanie z córką zaraz przewieziemy ja na salę numer 10. Teraz może być tylko lepiej, ustalimy skąd to pogorszenie i ruszymy z leczeniem - Uśmiechnął się i zniknął. Chciałem już coś powiedzieć, kiedy Natalia odwróciła się w moją stronę z oczami pełnymi łez, nie zdarzyłem zareagować, a ona wtuliła się we mnie. Przytuliłem ja mocno, nawet nie wiedziałem ci mam powiedzieć w końcu przed chwilą usłyszała, że jej córka mogła umrzeć. W milczeniu gładziłem ja po plecach.
-Przepraszam - Szepnęła kiedy się ode mnie odsunęła. Spojrzała mi w oczy, przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały, w jej oczach było coś takiego. Nawet nie potrafię tego określić. Poza tym strachem o mała było coś innego. Strach? Tylko o co? - Powinieneś już wracać - Zabrała swoją dłoń, która nieświadomie chwyciłem.
- Daj spokój. Pojechać do Ciebie przywieźć Ci coś?
- Nie dziękuję. Muszę wracać do córki. naprawdę dziękuje - Chciałem coś dodać, ale ona odeszła. 
10 minut później 
Szedłem korytarzem szukając sali numer 10. Znalazłem na końcu korytarza, uchyliłem delikatnie drzwi. Natalia siedziała przy jej łóżeczku, delikatnie wszedłem w głąb sali.
- Przyniosłem Ci kawę - Szarpnąłem dopiero wtedy spojrzała na mnie orientując się, że jestem.
- Miałeś...
- Kawa proszę - Podałem jej kubek - A tu masz słodkie bułki i wodę jak by chciało się wam pic - Postawiłem siatkę na szafce - Tylko tyle udało mi się zorganizować o tej godzinie.
- Ale - Patrzyłam na mnie zszokowana, trzymając jedna rękę na główce swojej córki - Co Ty tu robisz? Monika przecież, byliście umówieni - Z tego wszystkiego zapomniałem o Monice, o kolacji. Czyżby nie było to dla mnie aż tak ważne?
- Daj spokój, myślałaś że pojadę i Cię tu zostawię? Co mówią lekarze? Chyba już lepiej - Usiadłem na krzesełku obok niej.
- Tak, jutro reszta badań. Teraz będzie będzie tylko lepiej - Uśmiechnęła się lekko - Dziękuję. Naprawdę gdyby nie Ty. Dziękuję.
- Daj spokój. Najważniejsze że zdarzyliśmy - Pogłaskałem malutka po rączce.
- Leć do domu. Nie chce, żebyś przeze mnie jakieś spięcia z Moniką.
- No dobra, ale jak coś dzwoń - Skierowałem się w stronę drzwi - Przyjdę po służbie. Jaskowska się nie przejmuj załatwię to - Przed wejściem do auta spojrzałem na telefon było już po 22. Miałem 20 nieodebranych połączeń i kilkanaście SMS.


Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz