Cz.129

183 9 0
                                    

Miłosz POW. Dni miały, a Julka czuła się już lepiej nie mogła doczekać się już powrotu do szkoły. Widać, że leki działały, nasza księżniczka znowu ożyła, zaczęła bawić się z Kubusiem, nawet powoli tańczyła swoje układy. Ułożyłem córeczkę do snu, cały dzień bawiła się z Kubusiem, pomagała Natalii, do tego leki było widać, że jest zmęczona, padnięta.
- Już nie może doczekać się powrotu do szkoły - Zacząłem wchodząc do sypialni, moja żona kończyła karmić synka - A jak nasz głodomorek? - Usiadłem koło żony, pogłaskałem synka po głowie.
- Chyba nie dojadł kolacji - Zaśmiała się - Musiał dojeść - Spojrzała na mnie - Na pewno już lepiej nie oszukuje nas?
- Bierze leki pomogło jej, martwił mnie ten silny ból brzuszka za silny jak na zatrucie, ale już jest dobrze - Pogłaskałem moją żonę po policzku - To co kochanie idziemy spać? - Ona tylko pokiwała głową, wstałem z łóżka zabierając od niej naszego synka, maluch spał sobie smacznie. Włożyłem Kubusia do łóżeczka i wróciłem do żony.
- Dobranoc skarbie - Musnąłem jej usta przytulając ją do siebie. Zmęczony całym dniem nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Otworzyłem oczy, usłyszałem płacz w pierwszej chwili myślałem, że to mój synek zgłodniał i domaga się pierwszego śniadania, moja żona spała.
- Cholera Natalia - Obudziłem żonę kiedy tylko zdałem sobie sprawę, że mój syn śpi. Nie czekając, aż wstanie zerwałem się na równe nogi. Pobiegłem do pokoju córki, Julka płakała, była cała rozpalona.
- Kochanie coś Cię boli? - Dotknąłem jej mokrego czoła, nie odpowiedziała - Brzuszek? - Delikatnie kiwnęła na tak - Natalia !!!! - Krzyknąłem na pół mieszkania - Pokażesz - Odchyliłem kołderkę i dotknąłem jej brzuszka, w ułamku sekundy zgięła się w pół.
- Miłosz co się dzieję - Natalia kucnęła obok mnie, była przerażona - Przecież już było lepiej - Złapała Julkę za rączkę. Nie myśląc długo wybiegłem z pokoju, już po minucie wróciłem ubrany. Złapałem koc, który leżał niedaleko łóżeczka, otuliłem córkę kocem.
- Zadzwonię, jedziemy do szpitala - Ucałowałem żonę w czubek głowy i wybiegłem z domu. Nie było czasu. Do szpitala gnałem na złamanie karku, już po kilkunastu minutach parkowałem pod szpitalem. Wbiegłem z córką na rękach na SOR, w mgnieniu oka pojawiła się koło nas pielęgniarka. Już po chwili kładłem córeczkę na szpitalnym łóżku, ona złapała moja rękę. Tak samo jak pierwszym razem kiedy ją tu przywiozłem.
- Księżniczko wytrzymaj jeszcze troszkę - Głaskałem ją po główce kiedy jechaliśmy na badania, Julka była już prawie nieprzytomna. Lekarka zabrała Julcie na badania, w tym czasie pielęgniarka zaczęła wypytywać mnie o to co się stało, co dzieję się z moją księżniczką. Nie wiem jak udało mi się nie zapomnieć, o dokumentach ze szpitala i książeczce zdrowia Julki. Po szybkim wywiadzie z pielęgniarką poszedłem do córki.
- Doktorze co z nią co z moją córką? - Spytałem, dopiero teraz go skojarzyłem to był ten sam lekarz, który leczył ją na zapalenie płuc.
- Zabieramy Pana córkę, musimy ja operować - Mówił, nawet na mnie nie patrząc. Tylko zapisywał coś pielęgniarką - Proszę podpisać zgodę na operację.
- Operować?! - Podbiegłem do córki, złapałem ją za rączkę.
- Proszę podpisać - Powtórzył podając mi dokumenty - Julce pękł wyrostek - Patrzyłem na niego jak zaczarowany - Pana córka musi trafić na stół jak najszybciej, porozmawiam z Panem po operacji. Proszę mi zaufać - Miał rację, Julka była pół przytomna. Szybko podpisałem zgodę operację. Serce mało nie wyskoczyło mi z piersi, odwiozłem ją pod samą salę. Kiedy puściłem jej rączkę opadła bezwładnie na łóżeczko. Zostałem pod salą, dopiero po chwili dotarło do mnie, że mój telefon dzwoni jak oszalały. Natalia dzwoniła, a ja? Ja nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, jak przekazać jej tą wiadomość. Czułem, że zawiodłem, usiadłem ciężko na krześle. Telefon dzwonił jak oszalały dalej, zacząłem szukać go w plecaku. W domu wrzuciłem go byle jak do plecaka, razem z dokumentami. Teraz oprócz telefonu, znalazłem coś co dawno powinienem wyrzucić. Obiecałem jej, że więcej ich nie wezmę, ale teraz? Czułem się winny, że mogłem lepiej zadbać o moje dziecko. Nie walczyła by teraz na stole operacyjnym, powinienem chodzić z nią od lekarza do lekarza. Może wcześniej wykryli by ten cholerny wyrostek. Nie wiele myśląc, wziąłem trzy może cztery tabletki, aby choć trochę uspokoić nerwy. Muszę być silny dla mojej żony, ona tak będzie się martwić. Siedziałem pod salą odchodząc od zmysłów. W końcu nie wytrzymałem wstałem rzucając plecak w kat, chodziłem w ta i z powrotem. Kilka razy mijała mnie pielęgniarka, chciałem o coś zapytać, ale kompletnie mnie określa mówiła tylko, że więcej informacji udzieli lekarz. Ta cisza była przerażająca.
- Miłosz ! - W pewny momencie usłyszałem głos swojej żony. Odwróciłem się, ona biegła w moim kierunku - Do cholery czemu nie odbierasz. Co się dzieje? Co z Julka?!
- Co Ty tu robisz? A Kubuś? - Spojrzałem na nią zszokowany.
- Z Edyta co z naszą córka?! - Operują ją, to wyrostek - Powiedziałem na jednym wdechu. Natalia patrzyła na mnie jak zaczarowana, w jej oczach zbieramy się łzy
- Kochanie wszystko będzie dobrze zobaczysz - Przytuliłem ja mocno. W ułamku sekundy zaczęła płakać, wtedy ponownie zadzwonił mój telefon.
- Miłosz odbierz. Odbierz - Odsunęła się, lekko. Otarła spływające łzy. Dzwonił Jacek, no tak dziś mieliśmy ochraniać ten koncert. Wszystkie patrole postawione w stan najwyższej gotowości. Nie mam ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Nie mam wyjścia, niech znajdzie zastępstwo za mnie. Musi sobie jakoś poradzić. Najważniejsza była teraz Natalia i moja córka, praca schodzi na dalszy plan. Niby jak miałbym pracować, kiedy moja malutka tu jest, na stole operacyjnym. Nie zostawię samej Natalii, przecież też musi zająć się Kubusiem. Odebrałem, już od pierwszych sekund był można wyczuć, że jest na mnie wściekły. Już dawno powinienem być w pracy, a nie uprzedziłem o mojej nie obecności.
- Jacek wiem...nie nie będę...nie ma mowy, znajdź kogokolwiek...nie i koniec....przestań, jak chcecie, możecie mnie nawet zwolnić. Nie zależy mi na tym...moja córka ma operację. Ja nie ruszę się ze szpitala, nie zostawię samej Natalii....dzięki, tak dziękuję......wiem zadzwonię do Jaskowskiej......tak dam znać. Jeszcze raz dzięki. Jacek był wściekły na samym początku, ale potem dał mi wolne. Zrozumiał naszą sytuację, chociaż są braki kadrowe. Muszę jeszcze tylko z Jaskowska pogadać.
Natalia POW. Udało mi się, zaczepić jedna z pielęgniarek. Miłosz rozmawiał najpewniej z Jackiem, fakt nie poszedł do pracy. Pielęgniarka chciała szybko zbyć mnie, ale ja pozostawałam nie ugięta. Nie chętnie, ale musiała porozmawiać choć trochę ze mną. Zagrodziłam jej drogę, wiec musiała.
- Co z Julia? Co z Julią Bachledą? Wyrostek, co z nią? - Bałam się o moja mała córeczkę.
- Już mówiłam ojcu dziecka, operacja nadal trwa. Porozmawiacie z lekarzem, po zabiegu -Kobieta usiłowała mnie wyminąć, ale nie pozwoliłam jej.
- Jestem jej matką, mnie pani się nie pozbędzie. Proszę mówić - Wysyczałam nie kontrolowałam nawet tego.
- Operacja trwa nadal. Doszło do pęknięcia wyrostka, trzeba oczyścić jamę brzuszną. Operacja na pewno będzie jeszcze trwać, jest ona bardziej skomplikowana niż za zwyczaj. Proszę się uspokoić, mamy bardzo dobrych chirurgów. Trzeba być dobrej myśli. Przepraszam muszę wracać na salę - Posłała mi krzepiące spojrzenie i odeszła. Miłosz stał za nami, nie mówiąc nic mocno przytulił mnie. A ja nie wytrzymałam, moim ciałem wstrząsną szloch. Tak bałam się, o nią. Bałam się, już jedno dziecko straciliśmy. Operacja trwała, Miłosz nerwowo chodził po korytarzu. Nagle złapał swój plecak, cmoknął mnie w policzek i wyszedł. Rzucił krótko, ze do auta, ale jego zachowanie zaczęło mnie niepokoić. Zachowywał się dziwnie, tak jak by cos ukrywał przede mną. Nie mogłam jednak się, nad tym zastanawiać. Operacja Julki się skończyła. Na korytarzu pojawił się, starszy lekarz. Już miałam dzwonić po Miłosza, ale ten zjawił się obok mnie. Obiął mnie ramieniem.
- Panie doktorze co z moją córka? Co z Julką? - Mężczyzna popatrzył tylko na nas.
- Państwo jak mniemam rodzice? - Pokiwaliśmy zgodnie głowami, mąż cały czas przytulał mnie do siebie.
- Operacja była skomplikowana. U córki doszło do pęknięcia wyrostka robaczkowego. Niestety doszło do jego rozlania, musieliśmy oczyszczać jamę brzuszną dziecka. Na szczęście szybko trafiła do szpitala. Teraz zostanie przewieziona na salę po operacyjną. Potem najpewniej czeka ja antybiotykoterapia. Mamy nadzieję, że nie dojdzie do jakichkolwiek powikłań - Lekarz nie ukrywał przed nami nic, starał się mówić jak najłagodniej.
- Czy możemy do niej wejść - Powiedzieliśmy to niemal chórem.
- Jest po operacji. Nie wiadomo kiedy się wybudzi. Proszę jej nie męczyć i nie siedzieć za długo. Zaraz ktoś państwa do niej zaprowadzi. Przepraszam państwa muszę już iść.
- Kiedy tylko odszedł, mocno wtuliłam się w Miłosza. Ucałował mnie w czubek głowy, wydawał mi się jakoś tak dziwnie spokojny. Tak spokojniejszy, niż wcześniej. Nie patrzył mi w oczy.
- Misia będzie dobrze. Chodźmy - Obiął mnie i poszliśmy do córeczki za pielęgniarką, która prowadziła nas do jej sali. W sali nasza księżniczka, leżała podpięta do tej całej medycznej aparatury. Była taka, mała, bezbronna. Myślałam, że mi serce pęknie. Wróciły wspomnienia, najpierw Miłosz a potem Kamilek. Kubusiem zajmowała się, teraz moja mama. Przejęła go od Edyty. Widziałam jak Mój mąż jest przejęty, nie chciał nic po sobie pokazać. Jak zawsze udaje silnego. Rzucił niedbale swój plecak, chciał podać mi krzesło. Z tego plecaka coś wypadło, on tego nie zauważył nawet. Podniosłam to i zamarłam. To była buteleczka z tymi lekami, które brał po śmierci naszego synka. Co gorsze nie było pełne. Byłam wściekła a za razem przerażona, obiecał, że nie będzie ich brać. Złamał obietnicę, a zarazem martwiłam się, to cholernie silne leki. A on nawet nie zdobył ich z apteki tylko nie wiadomo od kogo. Podał mi krzesło, sam usiadł na drugim. Trzymał Julkę za rączkę, nie zauważył jak trzymam te leki. Po jakiś dwudziestu minutach, wysłałam go po wodę. Musiałam przemyśleć to na spokojnie sama.
- Miłosz, Miłosz. Kochanie przyniesiesz mi wodę? - Wyrwałam go z zamyślenia. Nie wiedział co się stało.
- Tak, Tak - Wstał jak zamroczony. Złapał swój plecak, musnął w czubek głowy i wyszedł. Schowałam twarz w dłonie. Po chwili głośno westchnęłam, mocniej ściskając w dłoni te leki. Ucałowałam w czółko naszą królewnę.
- Julciu zostaniesz sama, na chwileczkę. Ja muszę z tatusiem porozmawiać - Pogłaskałam córkę po policzku i wyszłam za mężem.

Miłosz POW. Dobrze, ze Natalia wysłała mnie po tę wodę. Nie mogłem znieść tego widoku, ona jest taka mała i niewinna. Tak jak Kamilek, on też był taki malutki, a teraz go nie ma. Nie ja nie mogę tak myśleć. A wszystko to moja wina. Było ją wcześniej do lekarza zabrać, w dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Czułem jak leki zemnie schodzą, wezmę jeszcze tylko kilka. Tylko kilka tabletek, póki moja królewna się, nie obudzi. Natalia przesadza, leki mi nie zaszkodzą tylko pomagają. Pomogły mi przetrwać to wszystko i pomagają teraz. Ja muszę być silny dla żony i dzieciaków. Szukam tego cholernego opakowania, niema go. Powinno być, a go nie ma. Nie wiem, zgubiłem? ale kiedy? Ten cały Zibi załatwi mi je, ale one są mi potrzebne na już. Wściekły rzuciłem plecakiem o ziemię. Ukucnąłem, wziąłem głęboki wdech. Podniosłem oczy, a nade mną stała Natalia. Trzymała w dłoni buteleczkę z moimi lekami.

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz